Nowy Numer 16/2024 Archiwum
  • Maluczki
    27.10.2014 10:53
    Gdyby rodzice musieli uczciwie zapracować na swoje utrzymanie, to na pewno nie byłoby ich stać na ten ostentacyjny konsumpcjonizm!
    Jedni ciężko pracują za parę groszy, a inni za nic albo szkodzenie, dostają kupę pieniędzy, ponieważ nie płaci się za wykonaną pracę potrzebną, tylko bierze się i dzieli pieniędzmi po uważaniu.
    Jest to ordynarne łamanie Siódmego Przykazania Bożego, a więc ciężkie grzeszenie, czyli czynienie niesprawiedliwości. Każda niesprawiedliwość powoduje czyjeś cierpienie. W tym przypadku bezpośrednio cierpią okradani, bo nie mają za co żyć, a pośrednio ci, którzy kradną, bo demoralizują swoje dzieci, które zejdą na manowce życia, a sami kradnący na starość nie doczekają się wdzięczności swoich dzieci, bo egoizm w którym je wychowali, nie ma wdzięczności w swoim zakresie funkcjonowania.
    doceń 1
  • czytelniczka
    01.11.2014 08:05
    Bo ja wiem....Teraz takie czasy, że jak się nie zapewni młodym mieszkania na start, to albo muszą brać kredyt na 30 lat albo muszą mieszkać z rodzicami albo muszą wyjechać za granicę (zwykle już na stałe). Ja więc nie jestem za takim wypuszczaniem z gniazda dziecka bez niczego, bo to jest w dzisiejszych czasach krzywda dla dziecka.
    • miliani
      12.11.2014 09:30
      A ja myślę, że autorce nie chodzi o to,żeby dzieci wypuszczać bez niczego, tylko żeby wypuszczać je bez wszystkiego. Nieraz płakałam rodzicom, że nie mam haftowanych dzwonów, gadającego furbiego z McDonalda i komórki, podczas gdy cała klasa miała. Ale teraz widzę, że to bylo bardzo dobre. Mając 17 lat "zapracowałam" na swoją pierwszą komórkę- wygrałam ją w konkursie biblijnym. Rodzice wtedy dawali mi już pieniądze na doładowania, ale wszystkiego od nich nie dostałam. Od 18 lat nie leniłam się w wakacje, tylko pracowałam, żeby mieć na swoje wydatki, kurs prawa jazdy. Szanowałam pieniądze, tyle ile mogłam pracowałam sama, ale jednocześnie miałam świadomość, że w razie potrzeby rodzice mnie samej nie zostawią. Kiedy założyliśmy rodzinę (miałam 22 lata i studiowałam dziennie, tylko mąż pracował) dostaliśmy mieszkanie od rodziców. Teraz mamy dwójkę dzieci, tylko mąż pracuje, utrzymujemy się sami, ja zamierzam wrócić na przerwane studia, pracuję jak złapię coś dorywczo. I może właśnie o to chodzi? Zamiast kupować trylion różnych bzdur bo wszyscy mają, albo nawet i nie mają, ale trzeba być lepszym od wszystkich, odłóżmy na coś, co naprawdę się naszym dzieciom przyda, i podarujmy im za dwadzieścia lat mieszkanie, żeby nie musiały zaczynać od zera. Zapewne będą nam za to bardziej wdzięczne niż za quady, zabawki, samochody (bez którego da się żyć, my nie mamy) i inne duperele. Bo to nie o to chodzi, żeby nie pomagać. Bo przyjmować pomoc tez trzeba umieć. Chodzi o to, by pozwolić się rozwijać, coś samemu osiągnąć, a nie dawać wszystko podane na tacy.
      doceń 1
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej

Zobacz także