Nowy numer 13/2024 Archiwum
  • Tomekk
    12.06.2014 19:00
    Proszę nie udawać, że dzieci są tanie, zawsze grzeczne, zdrowe i nigdy nie kolidują z zamiarami dorosłych.

    Dzieci są kochane, sam mam dwójkę, ale nikt mi nie powie, że nic nie kosztują. Na każdej płaszczyźnie życia. Od zawodowego, gdy trzeba czasami wybierać pomiędzy pójściem na opiekę zdrowotną, bo dziecko choruje, a pracą, bo zbyt długie i częste przerwy nie są na rękę pracodawcom.

    Czasem rodzice chcą mieć czas dla siebie, dla swoich zainteresowań (książki poczytać dla dorosłych, do kina pójść raz na pół roku) i nie mam w tym NIC nienormalnego.
    • Kamil
      12.06.2014 20:09
      Pańska wypowiedż w tym temacie to hipokryzja Panie Tomku.O jakim czasie dla siebie Pan mówi,jeżeli ma Pan dzieci to oczywistością jest że cała uwaga jest skupiona na ich wychowaniu a nie na przykład na wypadzie z kumplami na piwo
      • olaaaa
        13.06.2014 11:29
        No dla mnie akurat to nie jest oczywistością... Fakt posiadania dzieci nie oznacza chyba że przez 18 czy 26 lat nie mogę wyjść na piwo czy do kina z koleżankami czy znajomymi? Oczywiście nie co tydzień bo są inne priorytety ale stwierdzenie że nie mam prawa mieć swojego czasu to gruba przesada, która i dla dziecka nie wyjdzie na dobre, jak każda przesada w każdą stronę..
        doceń 8
        0
      • Aśka
        15.06.2014 13:48
        Jasne @Kamilu - bo wg Ciebie to jak się ma dzieci, to się nigdy nie chodzi na piwo, do kina z koleżanką czy na spotkania ze znajomymi? Otóż oświecę Cię - MYLISZ SIĘ.
        doceń 7
        0
  • Sus
    12.06.2014 20:08
    Pan Tomek jeszcze raz na spokojnie przeczyta powyższy teks ale ze zrozumieniem. Pani Agata nie napisała, że dzieci są zawsze kochane i nic nie kosztują. Wręcz przeciwnie, cytuję: "Malutkie dzieci mają mnóstwo wad." W tekście chodzi o to aby nie dać się zwariować i nie wpadać w kompleksy tylko dlatego, że wózek używany a ciuszki po starszym bracie czy kuzynie :) Gdzie da się zaoszczędzić tam warto zaoszczędzić. Bo jak człowiek podliczy ile dziecko kosztuje to w życiu nie zdecyduje się na poczęcie małego człowieka.
    doceń 11
    • Tomekk
      12.06.2014 21:40
      Jasne, że ma Pan rację. Jednak ten tekst zdaje się bagatelizować pewien problem i, cóż dużo mówić, który pobrzmiewa w pradawnym powiedzeniu "dał Bóg dziecko, da na dziecko."

      Otóż o ile ubranka faktycznie można odziedziczyć po innych dzieciach, moja młodsza córka nosi na przykład "neutralne" koszulki po starszym bracie, to na innych kwestiach nie da się zbyt łatwo.

      Rok dziecka w przedszkolu to przynajmniej 3-4 choroby. Lekarstwa idą. Specjaliści (prywatnie, bo państwowo nie ma szans się w normalnych terminach dostać) kosztują.

      Mleko, kaszki, pieluchy... Mam wymieniać dalej?
      • Mamma
        15.06.2014 17:28
        Mam troje dzieci. Z wymienionych wydatków kosztują mnie sporo jedynie pieluchy. Ubrania stosuję głównie krążące lub kupowane w sensownych cenach, mleko mam z piersi, a zwykłe kasze to grosze (nie chemiczne mieszanki wiodących firm "dzieciowych"). Fakt, że starsze dzieci są bardziej wymagające finansowo, ale nie popadajmy w opisaną w artykule paranoję.
        doceń 4
        0
  • Tomekk
    12.06.2014 21:22
    @ Kamil

    Cała uwaga skupiona na dzieciach? Tak?

    Jestem z pokolenia, którego rodzice płodzili i wychowywali swoje dzieci w latach 70 i 80.

    Pamiętam dokładnie, że w tych "starych dobrych czasach" rodzice (nie tylko moi, ale większości moich kolegów i koleżanek) mieli zupełnie inny system wychowania niż dzisiaj.

    Kiedyś rodzice wracający z pracy mieli dom na głowie (mama do kuchni, tata do gazety) i żadne dziecko (mogące już samodzielnie się bawić) nie wchodziło rodzicom w paradę.

    Ja i moi dwa bracia na palcach jednej ręki moglibyśmy policzyć sytuacje, gdy mama albo tata nas "wychowywali" w dzisiejszym tego słowa rozumieniu. Nie panikowali, że się nudzimy. Nie zabawiali nas na siłę. Nie starali się wypełnić nam każdej sekundy czasu pomysłami z podręczników dla młodych rodziców (jeżeli takowe były)

    Moim (i nie tylko moim) rodzicom nie przyszłoby do głowy, by fundować dzieciom nawet 1/4 tego, czym dzisiaj rodzice zasypują pociechy. I nie chodzi o zabawki, chodzi o czas poświęcony dzieciom.

    To a propos hipokryzji rodzicielstwa...

    Gdyby rodzice nie byli choć trochę egoistami, przez pierwszych 18 lat życia dziecka nie powinni myśleć o niczym innym jak o swoich dzieciach.

    Straszna wizja...
    • olaaaa
      13.06.2014 12:15
      Tomekk, chyba przesadzasz, to chyba nie chodzi o to że rodzice muszą każdą chwilę poświęcać dziecku i zapomnieć o swoich potrzebach na 18 lat, bo to nienormalne. Dorosły człowiek musi mieć chwile dla siebie żeby nie zwariować i mieć siłę na pracę i miłość do dzieci. Nasze czasy są o niebo lepsze i dla rodziców i dla dzieci, mnie też rodzice nie "wychowywali" w takim rozumieniu jak to jest dzisiaj, ale jednocześnie nie realizowali tez swoich potrzeb i nie wyszło to nikomu na dobre. Chyba chodzi o to że dziś wiele osób rezygnuje z dzieci, "bo mnie nie stać" a wielokrotnie sa to osoby, które spokojnie mogłyby sobie na dziecko pozwolić, ale świat i marketingowcy wmawiają nam że dziecku trzeba kupić to i tamto, kreując mnóstwo w większości zbędnych potrzeb od wyprawki właśnie poczynając.
      Częściowo masz rację wymieniając, ale też większość z tego co wymieniłeś można jakoś zminimalizować przy odrobinie chęci i możliwości.
      Zaczynając od mleka, które wspomniałeś po co dawać dziecku sztuczne drogie mieszanki z fabryki, skoro natura wyposażyła nas w najlepsze dla dziecka mleko matki? W imię wygody? Dobrego wyglądu? Możliwości wypicia sobie alkoholu czy kawy? Nie rozumiem matek które będąc na rocznym urlopie macierzyńskim nie karmią dzieci piersią... Wiem czasami nie ma pokarmu lub są inne problemy, ale tak szczerze to większość nie walczy tylko od razu podaje sztuczne, mam w otoczeniu trochę młodych matek, sama też mam małe dziecko więc wiem o czym mówię. Albo reszta posiłków... Większość daje dziecku sztuczne słoiki z bezwartościową martwą papką ze sztucznymi witaminami zamiast samemu ugotować. Koszty są nieporównywalne, chociaż nie to jest najważniejsze, no ale rozmawiamy o wydatkach, więc kilogram marchwi za 2 zł wystarczy na 2 tygodnie, tyle samo kosztuje 1 gotowy słoiczek...
      Moje dziecko nie ma wózka 3 w 1 za 2 tys zł a 3 razy tańszy i to teraz kupiłabym używany, bo nie jest przez to mniej szczęśliwy ani gorzej "wyspacerowany" od tych co mają super wypasione wózki. Choroby owszem są problemem, ale też czasem można poprzestać na naturalnych środkach bo pakowanie antybiotyków i drogich syropów nie sprawi że dziecko szybciej wyzdrowieje. Chodzi o oczywistą chyba rzecz, że nie trzeba mieć "miliardów" na koncie żeby wogle pomyśleć o dziecku, aczkolwiek bezmyślne płodzenie w myśl wspomnianej zasady "Bóg dał dzieci..." również uważam za totalną głupotę, no po prostu należy znaleźć jakąś normę pośrodku ;).
      doceń 8
    • Hiacynta
      13.06.2014 12:58
      Tomekk, chyba przesadzasz, to chyba nie chodzi o to że rodzice muszą każdą chwilę poświęcać dziecku i zapomnieć o swoich potrzebach na 18 lat, bo to nienormalne. Dorosły człowiek musi mieć chwile dla siebie żeby nie zwariować i mieć siłę na pracę i miłość do dzieci. Nasze czasy są o niebo lepsze i dla rodziców i dla dzieci, mnie też rodzice nie "wychowywali" w takim rozumieniu jak to jest dzisiaj, ale jednocześnie nie realizowali tez swoich potrzeb i nie wyszło to nikomu na dobre. Chyba chodzi o to że dziś wiele osób rezygnuje z dzieci, "bo mnie nie stać" a wielokrotnie sa to osoby, które spokojnie mogłyby sobie na dziecko pozwolić, ale świat i marketingowcy wmawiają nam że dziecku trzeba kupić to i tamto, kreując mnóstwo w większości zbędnych potrzeb od wyprawki właśnie poczynając.
      Częściowo masz rację wymieniając, ale też większość z tego co wymieniłeś można jakoś zminimalizować przy odrobinie chęci i możliwości.
      Zaczynając od mleka, które wspomniałeś po co dawać dziecku sztuczne drogie mieszanki z fabryki, skoro natura wyposażyła nas w najlepsze dla dziecka mleko matki? W imię wygody? Dobrego wyglądu? Możliwości wypicia sobie alkoholu czy kawy? Nie rozumiem matek które będąc na rocznym urlopie macierzyńskim nie karmią dzieci piersią... Wiem czasami nie ma pokarmu lub są inne problemy, ale tak szczerze to większość nie walczy tylko od razu podaje sztuczne, mam w otoczeniu trochę młodych matek, sama też mam małe dziecko więc wiem o czym mówię. Albo reszta posiłków... Większość daje dziecku sztuczne słoiki z bezwartościową martwą papką ze sztucznymi witaminami zamiast samemu ugotować. Koszty są nieporównywalne, chociaż nie to jest najważniejsze, no ale rozmawiamy o wydatkach, więc kilogram marchwi za 2 zł wystarczy na 2 tygodnie, tyle samo kosztuje 1 gotowy słoiczek...
      Moje dziecko nie ma wózka 3 w 1 za 2 tys zł a 3 razy tańszy i to teraz kupiłabym używany, bo nie jest przez to mniej szczęśliwy ani gorzej "wyspacerowany" od tych co mają super wypasione wózki. Choroby owszem są problemem, ale też czasem można poprzestać na naturalnych środkach bo pakowanie antybiotyków i drogich syropów nie sprawi że dziecko szybciej wyzdrowieje. Chodzi o oczywistą chyba rzecz, że nie trzeba mieć "miliardów" na koncie żeby wogle pomyśleć o dziecku, aczkolwiek bezmyślne płodzenie w myśl wspomnianej zasady "Bóg dał dzieci..." również uważam za totalną głupotę, no po prostu należy znaleźć jakąś normę pośrodku ;).
      doceń 1
    • Minerwa
      14.06.2014 15:22
      Minerwa
      Tomek, popieram! Owszem, ciuchy krążą i to jest wspaniałe, sama dla córki do mniej więcej półtora roku nie kupiłam z ubranek prawie nic, bo wszystko miałam od przyjaciółek - ale sielankowa wizja bezkosztowego niemowlęcia to... sielankowa wizja, nic więcej :)
      Na dzień dobry - mleko. Jedna może karmić piersią, druga nie. Ja np. nie mogłam.
      Pampersy - nawet słynne "Dada" z Bierdonki nie są za darmo. Owszem, można używać pieluch tetrowych, ale to dodatkowa woda, proszek, prąd na pranie i przede wszystkim bezcenny w tym okresie czas.
      Szczepionki. Nie wiem jak kto, ale ja wolałam zafundować córce "siedem w jednym", niż kłuć takie maleństwo siedem razy. A to kosztuje.
      Pomijam wózek, łóżeczko (wszystko z wyposażeniem), przewijak, chustę/nosidełko, leżaczek etc. - bo to jak się ma szczęście można rzeczywiście dostać/pożyczyć/kupić używkę. Przy czym o ile ciuchy mogą krążyć prawie bez ograniczeń, o tyle wózek, nawet dobrej marki, po intensywnym dwuletnim używaniu jest z deczka rozklekotany. Wiem po naszym. Nawiasem mówiąc jeśli ktoś reflektuje, z przyjemnością dam.
      Dzieci są drogie, jeśli zdrowe i niealegiczne, to rzeczywiście nie kosztują milionów, ale na wszystkim oszczędzać nie sposób. Wiadomo, że piąte kosztuje mniej, niż pierwsze, ale zanim się szczęśliwie urodzi to piąte, trzeba mieć cztery poprzednie :)
      No, a jak się skończy macierzyński i trzeba wybierać między wychowawczym/żłobkiem/nianią... to się dopiero zaczyna polka z przytupem. Tu się liczy w tysiącach.
      doceń 2
  • Ewa
    13.06.2014 11:54
    Moim zdaniem ta wyprawka to najmniejszy problem i szczerze mówiąc jak ktoś jest szczęściarzem to nawet nic na nią nie wyda. Obecnie są lumpeksy, faktycznie ciuszki można pożyczyć. Z łóżeczkiem czy wózkiem bywa już różnie, ale nikt nie karze mieć nowego. Wydatki są gdzie indziej: leki, prywatne wizyty lekarskie (córka urodziła się w grudniu, dzwoniąc w lutym nie było już wolnych terminów na nfz do kardiologa), kosmetyki, pieluchy i wiele innych niespodziewanych wydatków.
    • Hiacynta
      13.06.2014 13:08
      Co do pieluch i kosmetyków, owszem kosztują, ale nie warto kupować 2 razy droższych pieluch tylko dlatego że są firmowe, zwykłe z sieciówki są tak samo dobre moim zdaniem. Z kosmetykami też nie warto przesadzać, jednak to chemia mimo wszystko i czasami więcej szkody niż pożytku przynosi. Leczenie to wiadomo ale czasami wystarczy zwrócić uwagę na dietę, naturalne witaminy itp, by dziecko chorowało mniej, mam na myśli jakieś przeziębienia i grypy a nie poważniejsze choroby aczkolwiek dieta ma bardzo duży wpływ na zdrowie.
      • Ewa
        14.07.2014 15:11
        Pieluch używam wielorazowych, ale za darmo się ich nabyć nie da, pranie ich też kosztuje. Każde pieluchy są firmowe - czy to pampers czy babydream czy tesco :D Jedne są po prostu lepsze, inne gorsze, mniej lub bardziej chłonne, reklamowane lub niereklamowane. Nie wiem czy człowiek oszczędza jak musi wymieniać tańsze pieluchy co godzinę. Kosmetyki mamy tylko naturalne i właśnie one kosztują :) Te wszystkie badziewia typu j&j to najgorsze co mogłabym dziecku zafundować. Co do diety to dzieci są różne. Moja ma 7 miesięcy i dławi się wszystkim co nie ma gładkiej konsystencji lub nie jest mlekiem. Najlepiej jakby wszystko było podawane z piersi ;) Przemycam jej owoce i warzywa, ale wiem, że bez żelaza jej hematokryt nadal byłby bardzo zły. Córka nigdy nie chorowała na szczęście. Leki póki co to skutek jej wcześniactwa, a prywatne wizyty i rehabilitacja nieudolności nfz. Zawsze chciałam mieć dużo dzieci, ale póki co na pewno się nie zdecyduję. Przy obecnych zarobkach nie będę w stanie zapewnić rehabilitacji czy prywatnych wizyt i leków drugiemu dziecku gdyby tego potrzebowało.
        doceń 0
        0
  • ABA
    14.06.2014 13:05
    Rzeczywiście przesada z kosztami wyprawki. Nas kosztowała dosłownie grosze.Większość rzeczy dostaliśmy lub kupiliśmy używane. Mleczko po 2 lata na dziecko z piersi ( odpada wiele kosztów). Ale po paru pierwszych latach koniec idylli. Odzież, buty, książki - finansowy koszmar. Rosną też rachunki za wodę, prąd i gaz. Pani Agato, jeśli ma Pani 5 dzieci to tylko na żywność potrzebuje pani ok 2000 zł miesięcznie. Chyba więc Pani rodzina ma dość wysokie dochody i nie rozumie Pani tych co po 20-tym na obiad tylko ziemniaki i jajko mają.
    doceń 0
  • Aśka
    15.06.2014 13:47
    Nie zgodzę się. My część rzeczy rzeczywiście dostaliśmy ale nie wszystko. I jakoś musieliśmy sporo rzeczy dla niemowlaków jednak dokupywać. W ciucholandach często były poplamione i sprane, kupowałam więc w sklepach internetowych na portalach aukcyjnych oraz w hipermarketach szukałam promocji. Do tego koszty mleka sztucznego są ogromne (u mnie karmienie piersią to była porażka), do tego koszty pieluch oraz środków higienicznych (musiałam dwójkę dzieci kąpać w środkach z apteki), szczepionek skojarzonych są BARDZO DUŻE. Tak więc Pani Agato nie tylko o ubranka niemowlęce tu chodzi z tym utrzymaniem dziecka. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie utrzymać więc ej niż dwójkę dzieci, u nas już przy dwójce jest ciężko finansowo.
    doceń 0
  • jesienna
    15.06.2014 14:55
    jesienna
    Wczoraj właśnie nasłuchałam się utyskiwań kuzyna i jego żony (w ciąży) jak to straszne wydatki ponoszą w związku z przygotowaniami do narodzin - sam wózek kosztuje "conajmniej" 3000zł, a na same kosmetyki dla noworodka poszło 200zł.

    Na moją uwagę, że widziałam takie za 600z-800zł. które wyglądały zupełnie nieźle się oburzyli, że przecież ich dziecko nie będzie jeździć w najtańszym wózku.

    Nie ma się co oszukiwać - pojawienie się dziecka to wydatki i obniża się (mniej lub bardziej poziom życia rodziny), ale rodzina gdzie obydwoje zarabiają w okolicach średniej krajowej spokojnie sobie poradzi (no chyba, że chce mieć wszysko nowe i najlepszego gatunku)

    Ale nie zapominajmy, że są też rodziny gdzie się żyje za dwie (albo i jedną) minimalną pensję, lub plasuje się blisko niej (nie mówiąc już o sytuacji bezrobocia - co wcale nie jest takie znowu rzadkie) Dla takich rodzin dziecko to finansowa katastrofa.

    W artykule pominięto też fakt, że z wiekiem wydatki rosną i nie da ich się w tak prosty sposób redukować.

    Z konkluzją artykułu się zgadzam - kwoty, którymi straszy się ludzi - twierdząc, że dziecko to ciężar nie do udźwignięcia są wzięte zupełnie z księżyca.

    • jesienna
      15.06.2014 15:15
      jesienna
      Z tymi, których nie stać na dziecko to nie jest problem wydumany - mamy w Polsce 2,5 mln bezrobotnych oraz 1,5 mln ludzi żyjących za płacę minimalną (nie uwazględniono tych, którzy nieznacznie ją przekraczają) co daje w sumie 4 mln osób a to jest 23 procent ludzi w wieku produkcyjnym!


      Mam wrażenie, że gazety (nie tylko katolickie zresztą) niedoceniają poziomu biedy w Polsce. Ponieważ ludzie związani z mediami to osoby nieźle zarabiające i obracające się w środowiskach podobnie sytuowanych osób to mają zawężoną perspektywę i nie doceniają skali problemu.
      doceń 5
  • czytelnik
    15.06.2014 19:25
    Ponieważ dużą oszczędnością i podwyższeniem odporności noworodka i niemowlęcia starszego jest mleko matczyne, trzeba umożliwić większej liczbie matek naturalny sposób karmienia dziecka, piersią.
    W Polsce wciąż za mało jest doświadczonych instruktorek, które indywidualnie prowadzą mamy i pomagają w rozwiązywaniu rozlicznych problemów. Przyznam,że musiałam posiłkować się lekturą autorstwa angielskich i amerykańskich instruktorów, a także wiedzą rodzinną. Moja babcia była przedwojenną akuszerką i matką kilkorga dzieci.Uczyła inne mamy karmić piersią i zapobiegać chorobom piersi, więc i mnie tę wiedzę przekazała.
    • Aśka
      16.06.2014 15:30
      No ja mam zgoła inne doświadczenia. Moje dziecko pomimo laktatora w domu, odciągania pokarmu przez 30 min i porad z poradni laktacyjnej , przez 3 pierwsze tygodnie życia darło się z głodu jak opętane, mogło wisieć dosłownie 24h na piersi (miałam dość własnego dziecka przez to) a i tak było wiecznie głodne,ja miałam totalnie obolałe i pokaleczone brodawki od wiecznego malego ssaka a dziecko darło się i darło a ja chodziłam i płakałam taka byłam zmęczona i nie rozumiałam co mam robić! Niestety wpadłam w depresję i wylądowałam z tego powodu u lekarza, tak to się skończyło u mnie. Po 4 tyg.na mężu wręcz wymusiłam kupno mleka sztucznego (bo ona był za karmieniem naturalnym) i....nasze problemy się cudownie skończyły, dziecko najedzone i spokojne a ja szczęśliwa, nareszcie!!!! Dziecko zjadało szybko, potem spało smacznie, kolejne karmienie wreszcie co 2-3 h a nie non-stop!! Wydatki na sztuczne mleko były ZNACZNE ale w moim przypadku karmienie piersią to była masakra, nigdy więcej. Daltego przy drugim dziecku mleko sztuczne było od razu (i znów ZNACZNE koszty).
      • Hiacynta
        17.06.2014 10:24
        Oprócz używania laktatora i techniki bardzo duże znaczenie ma także twoja dieta oraz nastawienie. Jeśli traktowałaś karmienie jako przykry obowiązek to nie dziwne że pokarmu miałaś mało. Wszystko jest w głowie i jak nie masz pozytywnego nastawienia że dajesz dziecku to co najlepsze i chcesz karmić, to żaden laktator nic nie da. Poza tym jak wyżej napisane, jak nie masz wiedzy, kogoś doświadczonego do pomocy to wydaje ci sie że "to nie dla ciebie".
        doceń 0
        0
      • Aśka
        17.06.2014 11:20
        @Hiacynta

        Nieważne jakie powody były- FAKT jest taki, że pokarmu miałam malutko, nawet po pół godziny odciągania tak mało, że kobieta z poradni laktacyjnej powiedziała, że dziecko potrzebuje 3 razy tyle zjeść na raz a nie taką ociupinkę. Piszesz, że karmiłaś co 2-3h , no to szczęściara jesteś, moje dziecko nie dawało się odstawić od piersi, potrafiło godzinę wisieć na piersi a po odstawieniu darło się na maksa, takie było głodne.
        Wniosek - NIE MIERZ WSZYSTKICH KOBIET SWOJĄ MIARĄ, bo ktoś inny ma inaczej niż TY i na mleko musi wydać masę pieniędzy i dla niego koszty noworodka są bardzo duże.
        doceń 1
        0
      • Hiacynta
        17.06.2014 13:09
        Ale ja to rozumiem że u każdego jest inaczej, nie zawsze jest różowo i kolorowo, odniosłam się tylko do tego, że teraz wiele kobiet z wygody lub dlatego że "nie lubi" nie karmi piersią, nie walczy o zwiększenie lub utrzymanie laktacji tylko od razu na sztuczne a potem narzekanie że mleko drogie... No przecież jakbym nie miała pokarmu to też bym dała sztuczne, ale przede wszystkim walczyłam o to by ten pokarm mieć i żeby był wartościowy, nie jadłam śmieci, sztucznych i przetworzonych rzeczy, nie piłam kawy, itd. Poza tym nie oceniam nikogo konkretnie tylko piszę ogólnie, nie znam np. ciebie i nie wiem czy za łatwo się poddałaś czy nie, ale mam w otoczeniu osoby, które odpuściły od razu, a przecież to bardzo ważna sprawa, tu chodzi o zdrowie dziecka i jego przyszłość. Te same osoby potrafią walczyć i wiele poświęcić dla wyglądu, albo jakiejś swojej pasji... Piszesz, że nieważne jakie były powody, no właśnie że ważne, bo może można było je zlikwidować lub zminimalizować by karmić. Chcę zaznaczyć, że mi nie spadło nic z nieba, że karmiłam co 2-4 godziny, na początku było różnie, ale jak już pisałam, pilnowałam diety, myślałam pozytywnie i starałam się wprowadzić jakąś regularność w posiłkach, co po jakimś czasie się udało, starałam się robić przerwy coraz dłuższe, min 1,5h na piers, bo inaczej nie ma czasu by wyprodukowało się najtłustsze, najbardziej sycące mleko... Syn miał żółtaczkę i nietolerancję laktozy i miałam ochotę to walnąć w cholerę i dać mu sztuczne jak wszyscy wkoło chcieli, ale chciałam walczyć i się udało... Wiem że nie musiało się udać ale to nie do końca kwestia tylko szczęścia, wiele rzeczy można zmienić. Co nie znaczy, że uważam kogoś za gorszą matkę, bo nie karmi piersią, po prostu nie rozumiem czasami...
        doceń 0
        0
    • Minerwa
      17.06.2014 23:03
      Minerwa
      Dajcie spokój z tym terrorem laktacyjnym, jedna może karmić piersią, druga nie może i szlus. Może stado doradczyń laktacyjnych stawać na głowach, a bywa, że kobieta w piersiach po prostu mleka nie ma, bo nie ma. Bo tak się zdarza. Wpędzanie w poczucie winy matek i tak wystarczająco nieszczęśliwych i wmawianie im, że "mogłyby, gdyby chciały" jest porównywalne z glanowaniem chorego na depresję: "no, weźże się w garść, wymyśliłeś sobie chorobę, jesteś tylko leniwy". A potem tacy pacjenci lądują w Tworkach. Ofiary terroru laktacyjnego też tam niedługo zawitają.
      doceń 0
  • Aśka
    16.06.2014 15:34
    Dodam jeszcze, że nie każda kobieta lubi karmić piersią, więc tego tak nie wychwalajmy. Dziecko "na piersi" je dużo częściej niż na mleku zbutli. Karmić trzeba zawsze i wszędzie na żądanie dziecka, także w parku, hipermarkecie, restauracjietc. ja się wstydziłam bardzo, to nie dla mnie, straszny stres, bardzo duże ograniczenie dla kobiety.

    Poza tym mąż patrzy na kobietę wtedy jak na matkę-Polkę a nie widzi w niej kobiety, której pożąda. Mój mąż bał się mnie dotknąć, żebym go mlekiem nie oblała, tak więc dla małżeństwa to karmienie piersią jest druzgocące w pewnym sensie.
    • Hiacynta
      17.06.2014 10:32
      To że ktoś czegoś "nie lubi" to nie powód by dziecku już od urodzenia dawać sztuczną mieszankę a nie naturalne w 100% dopasowane do potrzeb malucha na dany czas mleko matki. Ja też nie lubię sprzątać i gotować, ale robię to bo chcę się zdrowo odżywiać i mieć porządek. Karmienia piersią też nie lubię, no w każdym razie nie jest ono dla mnie jakąś przyjemnością, ale wiem że to najlepsze dla mojego dziecka więc karmię przynajmniej dopóki jestem w domu i mogę sobie na to pozwolić.
      Przyjście dziecka trochę jednak zmienia w życiu i ja przez pierwsze miesiące nie bywałam często w hipermarketach, nie miałam po pierwsze takiej potrzeby a poza tym nie jest to miejsce dla takiego maluszka. Bez przesady też że aż tak często trzeba karmić, ja karmiłam co 2-4 godziny, tyle samo co i butlą się karmi, wychodziłam normalnie na spacery do parku, do koleżanki czy gdzieś. No musiałam czasem u kogoś nakarmić ale zwykle wychodziłam do drugiego pokoju, w parku mi się zdarzyło dosłownie raz.
      doceń 0
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej

Zobacz także