Kierownik serwisu internetowego gosc.pl
Jest absolwentem socjologii na Uniwersytecie Śląskim oraz dziennikarskich studiów podyplomowych w Wyższej Szkole Europejskiej w Krakowie. Były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. W „Gościu Niedzielnym” pracuje od 2006 roku. Wieloletni redaktor „Małego Gościa Niedzielnego”. Autor książki dla dzieci „Mati i wielkie fałszerstwo”. Jego obszar specjalizacji to kultura, zwłaszcza współczesna literatura i muzyka, a także tematyka społeczna.
Czy Bóg zapyta nas czy Mu ufamy siedem razy ,siedemdziesiąt siedem razy, siedemset siedemdziesiąt siedem razy, ……? Nie to On wybierze moment ostatecznej odpowiedzi i tyle. Powiem coś co nie jest może zgodne z ludzką logiką, ale takie sytuacje umacniają mnie w wierze. Czemu? Logika ziemska mi mówi że Boga nie ma, bo nie pozwoliłby na takie sytuację jaka się zdarzyła, a ja wiem że On weryfikuje czy włożyliśmy dostatecznie dużo wysiłku żeby taka myśl była dla mnie śmieszna i trywialna.
Bo nie o seks tu chodzi (a przynajmniej nie przede wszystkim o niego), ale o nadużycie autorytetu i władzy, nadużycie pozycji i zaufania, które wynikały z roli lidera wspólnoty religijnej. Pytanie się rodzi kim jeszcze i dla jakich celów mógł manipulować i kogo wykorzystywać taki człowiek. No i pytanie, czy jego nauki i przekonania miały cechy autentyczności i mogą służyć innym (abstrahując od tych uczynków)?
W fascynującej ewangelicznej scenie opisującej drogę uczniów do Emaus padają znamienne i wymowne słowa: A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Rozczarowanie. Zawiedzione oczekiwania i nadzieje. Rozbite w pył ich własne wyobrażenia. We wcześniejszym fragmencie czytelnik zostaje jednak uprzedzony: oczy ich były niejako na uwięzi. To dlatego wciąż mają fałszywy obraz sytuacji: Ty jesteś chyba jedynym, z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało.
Tak właśnie się dzieje kiedy mamy oczy niejako na uwięzi.
Zawsze ilekroć podnosi się tuman medialnej wrzawy wokół czyichś grzechów lub zbłądzenia. Kiedy włączają się syreny ubolewań, wyrazów współczucia (często samemu sobie) i heroiczne próby zrobienia kroku ku wyrozumiałości. Zawsze wtedy zdumiewa mnie kontrast tych sytuacji z perykopą ewangelii na dzisiejszy dzień. To ta, w której Jezus poucza: „Słyszeliście, że powiedziano: “Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują.”
I mogłoby się wydawać czytając takie słowa, że bliskiego bliźniego łatwiej nam kochać i wybaczać niż komuś dalszemu bardziej obcemu lub nam wrogiemu. Tymczasem życie pokazuje coś zupełnie odwrotnego. Im ktoś jest nam bliższy tym trudniej jest nam mu wybaczyć. Kiedy wyjdzie na jaw romans żony sąsiada jesteśmy skłonni pomyśleć wypadek przy życiu, to się czasem zdarza(choć nie powinno), powinni się pogodzić – tak będzie lepiej i dla nich i dla dzieci. Kiedy zawiedzie nasza własna żona, o to błąd i zdrada niewybaczalna. Kiedy skok w bok ma ojciec kolegi możemy nawet zdobyć się na wyrozumiałość, kiedy zawiedzie nasz własny, wybaczyć jakby trudniej. Gdy dowiadujemy się o relacji intymnej jakiegoś Iksińskiego, czujemy może mały niesmak. Kiedy rzecz dotyczy kogoś, kogo uznaliśmy za nam bliższego… Ooo! Wtedy włącza się nam „A myśmy, się spodziewali, że On…” Komentując w skrócie i felieton Pana Redaktora i dzisiejszą perykopę ewangelii aż trudno się powstrzymać przed jednym tylko zdaniem: Uczmy się najpierw kochać i wybaczać wrogom. Może wówczas będzie nam łatwiej kochać i wybaczać bliskim.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.