Dziennikarz działu „Polska”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.
Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej
Gdyby oszalał to koniecznie upierałbym się by nazywano mnie KIEROWIEC zamiast KIEROWCA. W końcu gramatycznie słowo kierowca jest formą żeńską bo ma żeńską końcówkę A na końcu, a ja mam końcówkę męską.
Są tacy ludzie, którzy bardzo często wiedzą i widzą kto ma problem. Dla takich ludzi problem zawsze mają inni. Czasami problem mają katolicy, czasami Polacy, czasami po prostu osoby mające inne poglądy. Kim są tacy ludzie? Skoro problem wyrzucają Polaków uznając, że oni sami nie mają problemu zapewne nie czują się Polakami. Skoro problem dostrzegają u katolików nie widząc w tym swojego problemu, nie są zapewne katolikami. A jeśli nader często odnajdują problem w poglądach innych ludzi, wysoce prawdopodobne jest, że tacy ludzie są problemem sami dla siebie. Są tacy którzy zakochali się w słowach kłamstwo, jesteś w błędzie, mylisz się, masz problem. Nie potrafią żyć i wysławiać się bez użycia pewnych słów, jakby mieli je wypisane na ściągawce do obowiązkowego użycia w każdej wypowiedzi. A ja coraz bardziej upewniam się że nadużywają tych słów ponieważ sami zanurzeni w kłamstwach, błędach, pomyłkach i problemach nie potrafią bez nich żyć. Zatem sami kłamią, błądzą, mylą się i mają z tym ogromny problem. A żeby było im lżej wolą widzieć to w jakimś krzywym zwierciadle przypisując wciąż i nieustannie innym własne problemy z życiowym błądzeniem, logicznymi pomyłkami, kłamstwem.
A żeby nie było tak smutno ( bo życie otoczone błędami, błądzeniem, kłamstwami musi być smutne) przypomnę stary dowcip o człowieku jadącym autostradą pod prąd, słysząc z radia ostrzeżenie o szaleńcu jadącym autostradą pod prąd wykazał ogromne zdumienie: Jeden szaleniec jedzie pod prąd? Tu wszyscy jadą pod prąd. Jednak przypominając ten dowcip już zaczynam przeczuwać że kłamię, mylę się albo jestem w błędzie.
A było tak: posłanki nie miały problemu z jakimiś końcówkami, po prostu poszły do pani Witek i poprosiły, żeby na drukach sejmowych zamieścić słowo "posłanka". Marszałkini nie robiła z tego problemu, po prostu takie druki się pojawiły. Lada chwila mają się też pojawić identyfikatory w tej wersji. Posłanki nie zwoływały w tym celu żadnych spotkań, nie robiły konferencji. Tym bardziej, że słowo "posłanka" używane jest w polskim Sejmie od 1992 roku.
Podobnie było z tym całym całowaniem w rękę. Zwyczajnie Jachira zwróciła na to uwagę, bo jej grupa posłów obśliniła dłoń.
Teraz sam odpowiedz sobie na pytanie, kto ma problem? Posłanki z Sejmu, które po prostu załatwiły sobie odpowiedni druczek, czy pani Puścikowska, która na łamach GN robi z tego aferę, sugerując, że ktoś robi z sejmu cyrk?
- Właśnie. Może "po zakończeniu spotkania J......" powinna wspomnieć o tych ważniejszych kwestiach a nie o tym ilu posłów, w co ją całowało i czego sobie życzy, a czego nie? Może dziennikarze piszą po prostu o tym co ludzie do nich mówią? Tu zakładam, że mówimy o ludziach, którzy wiedzą co mówią do dziennikarzy i po co to do nich mówią.
O kulturze osobistej i zasadach savoir vivre, jako społeczeństwo zapominamy dosyć szybko. Na poziomie indywidualnym to zjawiskom dla wielu nieznane kompletnie. Nie wykształcone w dzieciństwie i młodości dobre nawyki, nawyki złe zaobserwowane w otoczeniu i powielane własnym zachowaniem, robią swoje. Niski poziom kultury społecznej zaniża poziom kultury indywidualnej, ta ostatnia utrwala i pogłębia regres kultury powszechniej. Mówiąc brutalnie w zamkniętym kole degradacji kultury, chamiejemy i indywidualnie i grupowo. I jest to zjawisko niezależne od płci.
Zacznijmy jednak od tego, że różnica płci jest wyraźnie określona zarówno w naturze jak i w kulturze. W każdej kulturze, nie tylko w słowiańskiej, narodowej czy europejskiej. I istnieją zasady dobrego zachowania podkreślające, czy też może wskazujące na różnicę płci. W drzwiach przepuszczamy kobietę pierwszą. W szatni to mężczyzna podaje płaszcz kobiecie nie odwrotnie. Przy stoliku mężczyzna powinien przysunąć kobiecie krzesło i usiąść dopiero kiedy kobieta już siedzi. Przy samochodzie powinien otworzyć kobiecie drzwi i zamknąć za nią, dopiero samemu wsiąść do samochodu. Wszystko to wyrażać ma oznakę szacunku. A jak jest z całowaniem w rękę? Zapominane zasady można wciąż odnaleźć w zakurzonych annałach podręczników savoir vivre. Po pierwsze to kobieta pierwsza powinna podać mężczyźnie dłoń na powitanie. Sposób w jaki podaje dłoń wskazuje czy życzy sobie uścisku ( płaszczyzna dłoni pionowo) czy chce pozwolić sobie na bardziej poufałe powitanie pocałunkiem w uniesioną wyżej dłoń (płaszczyzna rozluźnionej dłoni poziomo). I wszystko jasne. Wystarczy wiedzieć tylko tyle, aby obie strony zachowały się zgodnie z zasadami kultury, nie przekraczając granic zbytniej poufałości. Nie oszukujmy się tutaj, że panowie parlamentarzyści w miejscu publicznym lizali namiętnie dłoń pani posłanki śliniąc ją przy tym obficie i niehigienicznie. Zazwyczaj markuje się jedynie dotknięcie dłoni ustami, wykonując pewien symboliczny gest. Chcąc zastosować się do zasady, że na powitanie kobiety z mężczyzną to kobieta pierwsza wyciąga dłoń, wielokrotnie spotkałem się z zarzutem, że z mężczyznami witam się podając dłoń, a do kobiet nie wyciągam ręki, co miałoby wskazywać, że je ignoruję. Cóż … Jeśli chce się psa uderzyć, zawsze bez trudu znajdzie się kamień. Tym łatwiej im mniej zna się ustalone i obowiązujące zasady. Kierowany własnymi doświadczeniami w sferze powitań z kobietami, jestem skłonny zrozumieć mężczyzn, wyciągających w powitalnym geście dłoń jako pierwszy. W powszechnej nieznajomości zasad savoir vivre, mogą nie chcieć narażać się na zarzut niegrzecznej nieuprzejmości. Zwłaszcza w kontakcie z osobą która każdą najlepszą intencje potrafi przekuć na focha, zarzut lub oskarżenie. Parlamentarzyści nie są tu jednak całkiem bez winy. Nawet zachowując się asekuracyjnie i wyciągając pierwszemu dłoń do kobiety, zawsze można zwrócić uwagę czy podawana nam dłoń oczekuje potrząśnięcia czy symulowanego pocałunku. Zajmowanie się tą drobną kulturową kwestią na spotkaniu prasowym z dziennikarzami uważam za dyplomatyczny wielki błąd. I wcale nie dziwię się dziennikarzom, obojętnie której strony sceny politycznej, że piszą o tym, co się do nich mówi na konferencji prasowej. Tak drobną (choć może i ciekawą kwestię) można sobie opisać na blogu, Twitterze, Faceboku. Chyba, że uznaje się ją za sprawę wysokiej wagi, wówczas dobrze jest skorzystać z okazji idealnego grona dziennikarskiego, na konferencji prasowej.
:)
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.