Zastępca Mołotowa uznał, że: "państwo Polskie przestało istnieć. Tym samym utraciły ważność umowy zawarte pomiędzy ZSRS a Polską". Jak zawsze słowo dane przez Rosjanina jest nic nie warte i nie wolno Rosjaninowi ufać. Dziki kraj.
Żeby zachować pewną rzetelność historyczną ówczesnych czasów przypomnijmy, że Polska rok wcześniej dokonała wraz z Niemcami i Węgrami napaści na Czechosłowację wkraczając swoim wojskiem do Zaolzia. Ówczesna dyplomacja polska uważała Czechosłowację za sztuczny twór Traktatu Wersalskiego, który nie zasługiwał na istnienie (taka polska wersja poronionego bękarta Traktatu Wersalskiego)
Bzdura szerzona przez rosyjską propagandę (a wcześniej sowiecką). Proponuję abyś sięgnął wiedzą do książek współczesnych i najpierw trochę na ten temat poczytał zamiast przekładać rękę do szerzenia nieprawdy.
Moim źródłem poznawczym w kwestii Monachium 1938 był dokument PAN-u Monachium 1938 : polskie dokumenty dyplomatyczne. https://www.worldcat.org/title/monachium-1938-polskie-dokumenty-dyplomatyczne/oclc/12375180
Nie ma chyba pełniejszej i bardziej neutralnej publikacji na ten temat. Nie trzeba słuchać ruskiej propagandy. Wystarczy postudiować polskie dokumenty z tamtych czasów.
Co napisano w dokumentach tego nie wiem, ale wkroczenie na Zaolzie jest faktem. Zdaje się, że też na Spisz.
Zwrócę w tym kontekście uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, to były niewielkie skrawki terytorium Czechosłowacji. Zwłaszcza na Spiszu, bez znaczenia dla dalszego rozwoju wydarzeń. Bo Czesi nie zamierzali się bronić (zdaje się, że po groźbie o zbombardowaniu Pragi). Choć mieli w Sudetach całą linie umocnień. Terytorium zaanektowane przez ZSRR to była połowa Polski. Może nawet więcej niż połowa.
Po drugie... Na Zaolziu, Orawie i na Spiszu po I wojnie miał się odbyć plebiscyt. To, co było na Zaolziu było tymczasową linią demarkacyjną. Do plebiscytu nie doszło, a linię demarkacyjną uznano za granicę, gdy wojska rosyjskie zbliżały się do Warszawy... Nie usprawiedliwiam tego kroku Polski, ale pokazuje kontekst.
Problem w tym, że te konteksty dotyczyły całego regionu, w tym zwłaszcza Polski. Ani Niemcy (do Hitlera, który chyba je uznał z powodów taktycznych) nie uznawali granic Polski, ani sowieci nie uznawały ich ostatecznie. Cała Polska była dla sąsiadów tworem sztucznym i tymczasowym, a w 1939 rozwiązano ten "nabrzmiały problem". Nie chcę tu oczywiście ówczesnych standardów, zwłaszcza Niemiec i ZSRR bronić, ale chcę zwrócić uwagę na słabość i śliskość takiej argumentacji. Każdy wtedy twierdził, że idzie tylko po należne swoje. Bolszewicy też.
Polska zasłużyła na swój los? Czy Zaolzie nie było czasem Polskim terenem odebranym nam w trakcie wojny Polsko-Bolszewickiej w 1920 roku? Przecież tam mieszkali w przeważającej liczbie Polacy.
Patrząc na ten kontekst można uznać (z perspektywy moralnej), że Polska w 1939 zasłużyła sobie na swój los poprzez zastosowanie ówczesnych standardów w tym regionie, które Polska aktywnie wyznawała i wdrażała. Taka formuła "kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie".
Dzisiaj Polska też chętnie uczestniczy w nielegalnych wojnach napastniczych, jak np. napaść na Irak. I to źle wróży Polsce. Kraj, który sam nie uznaje prawa międzynarodowego i suwerenności innych na ochronę przez te prawo i na suwerenność w wymiarze moralnym nie zasługuje.
Sojusz Niemiecko-Rosyjski zawsze był dla nas groźny, tak jak i jest teraz. Z prostej przyczyny, zawsze był on skierowany na objęcie całkowitej kontroli nad Europą Centralną i Wschodnią właśnie przez te dwa państwa.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji,
w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu.
Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11.
Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w
Polityce prywatności.
Jak zawsze słowo dane przez Rosjanina jest nic nie warte i nie wolno Rosjaninowi ufać. Dziki kraj.
Nie ma chyba pełniejszej i bardziej neutralnej publikacji na ten temat. Nie trzeba słuchać ruskiej propagandy. Wystarczy postudiować polskie dokumenty z tamtych czasów.
Zwrócę w tym kontekście uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, to były niewielkie skrawki terytorium Czechosłowacji. Zwłaszcza na Spiszu, bez znaczenia dla dalszego rozwoju wydarzeń. Bo Czesi nie zamierzali się bronić (zdaje się, że po groźbie o zbombardowaniu Pragi). Choć mieli w Sudetach całą linie umocnień. Terytorium zaanektowane przez ZSRR to była połowa Polski. Może nawet więcej niż połowa.
Po drugie... Na Zaolziu, Orawie i na Spiszu po I wojnie miał się odbyć plebiscyt. To, co było na Zaolziu było tymczasową linią demarkacyjną. Do plebiscytu nie doszło, a linię demarkacyjną uznano za granicę, gdy wojska rosyjskie zbliżały się do Warszawy... Nie usprawiedliwiam tego kroku Polski, ale pokazuje kontekst.
Dzisiaj Polska też chętnie uczestniczy w nielegalnych wojnach napastniczych, jak np. napaść na Irak. I to źle wróży Polsce. Kraj, który sam nie uznaje prawa międzynarodowego i suwerenności innych na ochronę przez te prawo i na suwerenność w wymiarze moralnym nie zasługuje.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.