Dziennikarz działu „Kościół”
Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.
Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka
A co do krytyków, to JPII był krytykowany za życia, ale myśmy tej krytyki nie słyszeli. Co więcej wielu z nas wolało przysłowiowe kremówki, zbiorowe emocje towarzyszące pielgrzymkom zamiast wgłębić się w nauczanie św. JPII. Proste pytanie, ilu z nas, katolików w swoim życiu przyjęło do siebie nauki z licznych encyklik, czy też zrozumiało tę najtrudniejszą pielgrzymkę św. JPII odbytą w 1991 roku?
I wbrew temu co piszesz, treść tych encyklik jest do dziś aktualna dla katolików.
Encykliki aktualne są w niewielkim stopniu, głównie w zakresie dialogu międzyreligijnego.
Św. JPII doskonale rozumiał współczesność, w odróżnieniu od wielu błądzących do dziś teologów z tak lubianego przez Ciebie zakątka niemieckojęzycznego.
Trochę to wszystko przypominało bajkę "Nowe szaty cesarza", nikt nie odważył się krzyknąć głośno, że nauczanie papieskie jest średnich lotów. Trochę był to wynik strachu, trochę wychowania, że jak to, krytykować największego z Polaków, któremu do pięt się nie dorasta?
Franciszek przede wszystkim otworzył wreszcie Kościół na dyskusję. W tym celu dopuścił do składu Papieskiej Akademii Życia osoby, które mają inne, niż "janopawłowe" podejście. To spowodowało, że Akademia stała się wreszcie tym, czym miała być - ośrodkiem wymiany myśli, a nie kółkiem wzajemnej adoracji, powtarzającym tezy "teologii ciała", z którego prac nic nie wynikało.
W pozostałych Kościołach teologia ciała nie przyjęła się w ogóle, bo nie przystawała do realiów współczesności, co zaowocowało utratą przez Kościół autorytetu w dziedzinie moralności. Teolodzy zwracali na to uwagę już dawno temu.
A że ciągle tak powtarzacz o tych teologach, to jak to jest że w Austrii liczba osób wierzących w Boga spada?
A w Niemczech spada ilość katolików, a wzrasta ilość sprzedawanych kościołów?
Co do spadku liczby wierzących, zauważ, że kulminacją odejść z Kościoła Katolickiego w Austrii była sprawa Groëra i to nie tyle same czyny, których się dopuśł, lecz związana z tym reakcja Jana Pawła II.
W Niemczech spadki stopniowo się ustabilizowały, liczba katolików pozostaje podobna. Znaczącą różnicą między Niemcami i Polską polega natomiast na skali zaangażowania. Tamtejsze Kościoły to żywe wspólnoty, nie występuje praktycznie zjawisko "niedzielnego katolicyzmu".
Co do sprzedaży świątyń, pustoszenie kościołów jest efektem wyludniania się mniejszych miejscowości.
Zamiast tego opowiada się mity, choćby wspomniane "obalenie komunizmu".
Ilu katolików ma problem, aby wybaczyć swoim prześladowcom, ilu katolików ma problem aby wybaczyć zło wyrządzone przez swego małżonka?
A te dysputy teologiczne to często pusta paplanina, na którą po ludzku szkoda czasu.
Mam nadzieję że kolejna kolumna w dziale opinie Gosc.pl i powyższy artykuł redaktora Kucharczaka przyniesie przynajmniej jeden pożyteczny owoc. Mam nadzieję, że nie tylko autorowi felietonu, ale również kilku innym osobom nasunie refleksję, że o ile warto zająć swoje własne stanowisko, wyrazić własną opinię, swoje zdanie, to już wchodzenie w dialog z myślą ograniczoną kajdanami przekonania „tylko ja mam jedyną słuszną rację” może być totalnie bezowocne. A nawet szkodliwe. Dialogi i dyskusje w obrębie rozmówców dla których posiadanie swojej własnej świętej racji jest nie tylko świętością i wartością samą w sobie, jest też wartością najwyższą. Obrona tej wartości staje się życiowym celem pojmowanym jako akt odwagi, heroizmu i poświęcenia. Walka z tego rodzajem alter ego, a nawet prowadzenie z nim jakiegokolwiek dialogu przynosi najczęściej po obu stronach więcej strat, niż korzyści. Warto to dostrzec, docenić i w przyszłości wykorzystać. Czasami dajemy się podpuścić kuszącej propozycji „warto rozmawiać”. Taką tezę trzeba jednak każdorazowo weryfikować pod kątem zysków i strat. Dla właściwej oceny wartości dialogu bilans aktywów i pasywów jest niezbędny. Zdarzają się bowiem rozmówcy o horyzoncie myślowym tak zacementowanym, że jakikolwiek argument ma rację bytu tylko wówczas, kiedy opowiada się po stronie tego rozmówcy. Inne argumenty nie mają u tego typu rozmówców żadnej racji bytu, żadnej wartości i żadnego uzasadnienia. Nie wspominając o osobach, które dogmatu o wyższości intelektu nad uczuciem trzymają się bardziej kurczowo niż wisielec sznura, a tonący brzytwy. Najbardziej niebezpieczni są dyletanci postrzegający siebie samych za oczytanych … to gatunek nie do pokonania. :) Tak więc przyznaję rację jednemu ze swoich adwersarzy w innym wątku, że czasami dobrze jest wypowiedzieć swoją myśl i zamilknąć. Posłuchać lepiej ciszy niż wrzasku.
Pewne wartości można obronić tylko w taki sposób. Upamiętniając minutą ciszy pamięć o tych, którzy zawsze muszą mieć rację. Niech mają, na zdrowie. :)
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.