Nowy numer 13/2024 Archiwum
  • tomaszl
    18.02.2019 09:54
    Podstawowe pojęcie Kościół Katolicki (czyli powszechny) kłóci się z lansowaną tezą o Kościele dla wybranych. Do Kościoła jesteśmy powołani, co więcej, należymy w pełni "tylko" poprzez chrzest. Uczestnictwo w grupkach, aktywność etc. nie są żadnym wyznacznikiem wiary. Czasami są za to jej zaprzeczeniem, bowiem stają sie okazją do pychy i wywyższania się (byciem publicznie tzw. przykładnym aktywnym katolikiem).
    doceń 14
    • Gość
      18.02.2019 12:30
      jak mówi Pismo "kto uwierzy i przyjmie chrzest"
      doceń 17
    • CSOG
      18.02.2019 14:05
      #TOMASZL - A ja mam pytanie. Czy Pan ma jakiekolwiek pozytywne myśli, spostrzeżenia, wnioski związane, ze wspólnotą Kościoła. Ja również czasami dostrzegam w nim określone, niedostatki i zagrożenia generowane kierunkami określonych dróg wiary. Jednak koncentrowanie się wyłącznie na negatywach, błędach, zagrożeniach, bolączkach, wadach etc. Czy pan ma wewnętrznie spokojne głębokie z namaszczeniem przekonanie, że to myśli przez Boga natchnione. Jedyne z możliwych. Ja chętnie przeczytałbym w Pana wypowiedzi coś pozytywnego. Tym bardziej, że sam również jestem krytykantem :)
      • tomaszl
        18.02.2019 14:55
        Po pierwsze na forach internetowych sobie nie "panujemy"
        A po drugie to co piszę nie jest krytyką Kościoła, ale krytyką pewnych opinii czy pomysłów. I to co piszę jest moją opinią na poruszane tematy. Czy natchnione? Oczywiście że nie.
        A co do pozytywów, to mimo krytyki nadal jestem katolikiem. Bo wielu odchodzi w wyniku wewnętrznej niezgody na wiele głoszonych w Kościele haseł i pomysłów. Szczególnie głoszonych przez tych, co uważają się za religijnych, zaangażowanych, działających.
        doceń 13
        0
    • krut00
      19.02.2019 03:27
      @TOMASZL - Nie trzeba wcale należeć do kółek różańcowych, ruchów oazowych czy stanu duchownego aby wbić się w pychę. Zgodzę się z waści obserwacją że aktywność jest do tego okazją, dodam jednak że jest też okazją do służby, która z pychą nie ma już wiele wspólnego.
      • tomaszl
        19.02.2019 08:54
        Wiesz, to co nazywamy służbą też jest okazją do pychy. Ale fakt jest faktem i znam osoby zaangażowane w różne dzieła wspólnotowe, które to swe zaangażowanie czynią w skrytości, nie przed ludźmi, zaszczytami, pierwszymi miejscami. Nie chcą być znane i uznane.
        doceń 0
        0
    • brunero
      22.02.2019 18:04
      brunero
      Jako tzw. aktywny katolik zgadzam się z TOMASZEML co do pychy i różnego rodzaju pokus związanych z przynależnością do różnych grup, duszpasterstw itp. To dość powszechna słabość. Nie zgodzę się natomiast ze stwierdzeniem, że to może byc dowodem na zaprzeczenie wiary. Między niewiarą a wypaczonym jej przeżywaniem jest jednak różnica.
      doceń 0
  • gość
    18.02.2019 11:52
    Na tapecie jest "antysemityzm wyssany z mlekiem matki" (to o Polakach, p.redaktorze) . Zatem pański wpis nie daje rzetelnej oceny tego bulwersującego zdania. Jeśli nie chciał Pan poruszyć tej kwestii to może lepiej byłoby nie pisać nic ? "W domu powieszonego nie mówi się o sznurze".
    doceń 29
    • Kuba
      18.02.2019 13:12
      ale tekst redaktora MJ nie dotyczy w ogóle kwestii polsko-żydowskiej, w tym najnowszych problemów dyplomatycznych w tym zakresie. Do tego pewnie pisany był wcześniej, niż Katz przypomniał słowa I. Szamira. Dlatego nie rozumiem, po co rozpoczynasz pod tym artykułem dyskusję nie na temat.
      doceń 4
    • CSOG
      18.02.2019 13:51
      "Na tapecie jest antysemityzm... [...] Jeśli nie chciał Pan poruszyć tej kwestii to może lepiej byłoby nie pisać nic ?" Proszę o wybaczenie, ale ta myśl nie jest nawet śmieszna, nie jest smutna, nie przerażająca. Ona jest, bo ja ją na monitorze widzę, ale jest tak nicościowata, jakby jej w ogóle nie było. Mnie również martwi fakt niewdzięczności, pazerności, kłamliwego manipulowania i historią i ludzkimi emocjami. To jednak nie jest temat jedyny obowiązujący wszystkich bez wyjątku. Fraza "wyssać z mlekiem matki" ma troszkę szersze konotacje językowe niż zawartość jednej wypowiedzi, czy jednego artykułu. Doczekała się nawet swojego opracowania w tak modnej dziś Wikipedii. Proszę wpisać w wyszukiwarkę i raz jeszcze na chłodno przemyśleć wartość swojej uwagi. Świat w którym wszyscy dziennikarze zaczną pisać o tym samym "bo to jest na tapecie" nie będzie już na szczęście moim światem. Raz jeszcze podkreślam bardzo wyraźnie: Ja również jestem bardzo wypowiedziami Izraelskich polityków o Polsce i Polakach bardzo poruszony, a nawet wzburzony. To jednak nie oznacza dla mnie, że nie istnieją inne tematy.
      • Gość
        18.02.2019 14:41
        niezmiernie dziekuję za wszystkie ciepłe uwagi, szczególnie za bycia mi przewodnikiem po meandrach internetu. Tak się składa, że tłity wielu hierarchów kościelnych ćwierkają nieustannie słowami pozbawionymi absolutnie konotacji, i tak, chociażby, słynni "pelagianie" nikogo nie wskazują palcem, ale wszysccy wiedza o kogo chodzi. Zatem wybrał Pan chyba zły adres z tą kościelną zabawą w skojarzenia. Fakt pańskiego wzburzenia oraz poruszenia, godzien jest najwyższego szacunku.
        doceń 8
        0
  • Ania
    18.02.2019 12:33
    "Garstka wiernych regularnie dająca dziesięciny może finansowo postawić na nogi parafię bardziej niż tłum wrzucający do koszyczka bilon." Widzę, że już Kościół odchodzi od hasła "wdowi grosz", czy "każdy grosz się liczy". W pewnej wspólnocie ksiądz zbiera na kilkadziesiąt hektarów ziemi, żeby zbudować tam centrum formacyjne i zaproponował, żeby każdy z 9000 członków dał po 100 zł, na zakup samej ziemi. Mnie niestety nie stać na tyle, więc czuję się głupio, że te 5 czy 10 zł, które mogłabym wpłacić zostałyby wyśmiane. To może twórzcie tylko wspólnoty dla bogatych, po co wam tłumy biedaków, skoro można od nich dostać tylko bilon.
    doceń 44
    • Monastic
      18.02.2019 13:33
      Ta wdowa dała wszystko co miała na swoje utrzymanie - i Pan Jezus to pochwalił. Na pewno później nie umarła z głodu.
      doceń 3
  • CSOG
    18.02.2019 13:16
    Bóg się śmieje ze statystyk.
    Bóg nie potrzebuje przewagi liczebnej. Tak można by streścić główną myśl autora. Nie jest to myśl błędna, ale jest uproszczona, jest jednotorowa. Bóg jest Wszechmogący i zawsze swój cel osiągnie, niezależnie ilu wyznaczy lub wybierze pomocników. Tak, ale… Jezus do apostolstwa wybrał jedynie dwunastu. Do nich jednak powiedział: Idźcie i głoście na cały świat. On najbardziej miłuje wybranych ale pragnie wielu, pragnie tłumów. Do tłumów przemawiał, karmił tłumy, o tłumy się troszczył tak samo jako o pojedynczego człowieczka najmniejszego. Wybraństwo ma u Boga, tak przynajmniej ja to rozumie, całkiem inne niż dla nas znaczenie. To bardziej zdolność do poświęcenia siebie, zdolność do służenia innym całym sobą, nie odbieranie profitów z zasług. Do takiej służby wybiera niewielu, choć w procesie rekrutacji zaproszenie kieruje do każdego. Podobnie jak dla każdego, dla szerokich tłumów pragnie zbawienia. Pragnie aby każdy zaznał, zasmakował Jego miłości, czułości, dobroci, spokoju. I choć robotników mało, żniwo ma być jednak wielkie. Ja nie martwiłbym się o to, że nas mało. To zmartwienie pozostawmy Bogu. W tej kwestii zdaje się podzielam pogląd i myśl autora. Bogu zawsze wystarczały małe ludzkie siły, i nie przeszkadzał brak chęci. Bóg potrafił zacząć dzieło Jednym tylko Człowiekiem, w którego się wcielił. Bóg potrafi zacząć i wygrać lub zbudować dzieło zaczynając od jednego, wybierając trzystu, albo dwunastu. To nie ma znaczenia. My nie mamy zwyciężać tylko walczyć, nie uprawiać i troszczyć się o przyrost masy ale trwać niezachwianie, a w tym trwaniu zasiewać.
    • Se
      18.02.2019 13:43
      Znakomity komentarz!
      doceń 1
    • tomaszl
      18.02.2019 15:07
      A teraz popatrz - mamy pełną wiedzę, w jaki sposób uzyskać nie tylko nieśmiertelność, ale też szczęście wieczne. Ale czy my w to naprawdę wierzymy, skoro spotkani przez nas ludzie odrzucają to co chcemy im powiedzieć. Gdzie gubimy posiadaną przecież moc wiary, że z roku na rok coraz więcej pustych ławek w naszych kościołach.
      Oczywiście można szukać usprawiedliwienia, łatwych odpowiedzi, można dobrać sobie cytaty z Biblii, ale czy to nie jest jednak oszukiwanie siebie?
      Może jest jednak tak, że to my praktykujący, religijni, zaangażowani katolicy, swoją postawą zniechęcamy innych, może to jest problem z naszą wiarą, z naszym życiem tą wiarą?
      • Gość
        18.02.2019 17:11
        Mt 25 jak traktujesz bliźnich a nie w co wierzysz
        doceń 8
        0
      • tomaszl
        18.02.2019 18:06
        O którą przypowieść Tobie chodzi?
        O pannach roztropnych i nieroztropnych, a może o zarządzaniu powierzonym skarbem? Bo ta druga przypowieść ma faktycznie wielkie znaczenie dla tej dyskusji - czy zamykanie sie w małych grupach to nie postępowanie podobne do tego, który ukrył skarb, zamiast go pomnażać?
        A trzecią przypowieść należy oczywiście połączyć z MT 6.1-18. I to pośrednio ma również związek z tą dyskusją.
        doceń 3
        0
      • Gość
        18.02.2019 18:11
        o Sądzie Ostatecznym
        doceń 7
        0
      • CSOG
        18.02.2019 20:57
        TOMASZL - oczywiście, że mamy problem z siłą naszej wiary, co przekłada się na słabsze oddziaływanie świadectwem tej wiary na innych. Gdybyśmy mieli wiarę jak ziarnko gorczycy ...
        Natomiast kwestia zniechęcania innych, jest właśnie kwestią, którą Tobie wytknąłem i sam się do niej przyznałem. Krytyka powinna być. Inaczej ugotujemy się w sosie własnych błędów. Jednak krytyka powinna być cicha jak spowiedź w konfesjonale, a propozycje konstruktywne głośniejsze i bardziej dobitne od niedzielnych kazań. Niekoniecznie całą winę za puste ławki w kościołach musimy brać na siebie. Są też 'światowe' siły zewnętrzne wrogie wartościom chrześcijańskim, których siła naszej wiary jakoś ostatnio nie równoważy. To siły nazywane szatańskimi bo oparte o pokusy. Mamona i jej najstarsze dziecko konsumpcjonizm, pożądliwość ciała popychająca wielu do odrzucenia szlachetnych wartości w imię zaspokajania własnych popędów i potrzeb. Wreszcie jedna z najgorszych - kłamstwo. A w zasadzie jego najgorsza odmiana jaką jest okłamywanie samego siebie. Ludzie odrzucający wiarę i płynącą z niej miłość okłamują najpierw siebie, twierdząc że są szczęśliwi, po czym kłamstwem tym zarażają innych. Kłamstwo, pożądliwość, mamona, one też mają swoich siewców niekoniecznie w szeregach wierzących. Choć w tych szeregach, wierzący też nie są całkiem nieobecni i bierni w rozsiewaniu takich ziaren zła. Ziarna zła mają taką samą siłę zarażania jak ziarna wiary, miłości, nadziei. Sam decydujesz co siejesz. Kto sieje kąkol nie zbierze pszenicy. :)
        doceń 3
        0
      • tomaszl
        18.02.2019 21:38
        Widzisz, krytyka nie powinna być cicha. I krytyka nie zniechęca innych. Raczej pokazuje, że w Kościele jest rzeczywista różnorodność poglądów choćby na obecną sytuację.
        Szatan nie zmienił się od wieków, wszystkie jego metody są znane, oczywiste i jakże przewidywalne. Mamona, kłamstwo, różne pokusy są znane od czasów biblijnych. Pozostaje niestety problem z naszą (czyli tych religijnych, praktykujących) wiarą, a pokłosiem tego problemu są puste ławki. Bo rodzi sie pytanie, czemu ja, Ty, my nie przynosimy owoców wiary, czyli nie ewangelizujemy, choć zostaliśmy do tego powołani.
        doceń 1
        0
      • Tomaszl
        18.02.2019 21:42
        @Gość - no skoro wystarczy tych kilka zdań jako drogowskaz pewnego zbawienia, to po co komu Kościół czy (cała) Biblia?
        doceń 0
        0
      • CSOG
        18.02.2019 23:09
        #TOMASZL - Grupy w Kościele nie są "zamknięte". Ja osobiście oceniam wartość mniejszych grup jako wartość dodatnią, na tej samej zasadzie, na podstawie której pozytywnie oceniam wzmacnianie poczucia wspólnotowości trudnej do uzyskania w dużych parafiach. Małe kościelne wspólnoty wiernych postrzegam bardziej jako powrót do początków, w których właśnie od takich małych mocnych wiarą wspólnot jak od zarzewia rozchodził się ogień wiary. Dla mnie to nie jest zawężanie szerokich kręgów do elitarnych grupek wzajemnej adoracji, bo takie zjawisko rzeczywiście zagrażałoby samo pogrążaniem się w pysze. Bardziej dostrzegam w tym zjawisku powrót do korzeni w których tlą się jeszcze szczątki wiary żywej. Myślę o korzeniach, które pragną wzrostu i rozrostu. Inaczej byłoby to rzeczywiście zjawisko odwrotne od pożądanego.
        doceń 1
        0
      • tomaszl
        19.02.2019 09:04
        Mała grupka, zbudowana wokół charyzmatycznego "wodza". Podporządkowana jego wizji świata. Do tego często rozpadająca się, gdy "wodza" odsunie się od władzy.
        Albo grupa ludzi, która wie lepiej od ciebie, co z tobą jest nie tak. Mówi co masz, a czego masz nie czynić, zaprzeczając przy tym istocie wolnej woli.
        A przebojem sezonu w różnych grupach jest bazowanie na pustych emocjach.

        Oczywiście są też grupy autentycznie zatroskane o los bliźnich, czy też różne grupy modlitewne. Bez wodzów, z ideą służby. Ale tych grup nie widać, bo działają aby ich widać nie było. Znam wiele osób bardzo skromnych, a w rzeczywistości czyniących przy parafiach wielkie dobro. Tyle że nie na chwałę swoją je czyniący.
        doceń 5
        0
      • CSOG
        19.02.2019 13:06
        Uderz w pasterza a owce się rozbiegną. To zjawisko jest starsze niż wydarzenia z początków naszej ery, kiedy uczniowie Jezusa poszli w rozsypkę po jego męce i śmierci. Dużo starsze i nie omija chrześcijan. Bóg Wszechwiedzący z całą pewnością i bez cienia wątpliwości zna wszystkie ułomności i niedomagania ludzkiej natury, zna wszystkie jej słabości. Cudowne jest to, że Bóg uznał, że mimo tych ułomności i słabości jesteśmy zdolni do świętości. Pokazał nam to nawet w praktyce na przykładzie, niejednym.

        „ludzie, którzy wiedzą lepiej od ciebie, co z tobą jest nie tak. Mówią co masz, a czego masz nie czynić,”
        To widzisz jest wypisz wymaluj o Tobie i o mnie. Wtedy kiedy słusznie(?) krytykujemy wydając własne osądy o tym, co z określoną rzeczywistością „jest nie tak”. Robimy to w jak najbardziej słusznych intencjach i z jak najlepszymi zamiarami. Dokładnie tak samo jak „oni”.
        Jeżeli chodzi o „bazowanie na pustych emocjach” to chyba źle się wyraziłeś, mam wrażenie, że napisałeś coś innego niż miałeś na myśli (pewności nie mam więc pytam i sprawdzam). Według mnie „bazując na pustych emocjach” nie można niczego osiągnąć. Puste emocje to brak emocji. A ty zdaje się miałeś na myśli emocje nie puste lecz nadmiernie rozbudzone. Cóż tu zdania mogą być podzielone. Ja również w przeszłości zżymałem się na granie emocjami i do dziś jestem w tej kwestii korzystania z emocji, … powiedzmy czujny. Są sprawy, zjawiska i wydarzenia, kiedy nie jest dobrze dać się swobodnie ponosić nadmiernym emocjom, bo nie wiadomo dokąd mogą nas ponieść. Tak jest dla przykładu z emocją złości czy lęku, lepiej nad nimi panować niż pozwalać im w sobie szaleć. Po drugiej stronie równoważni jest jednak emocjonalna pustka, blokada emocji, która jest dla nas jeszcze bardziej niebezpieczna. Prowadzi do oziębłości, wyrachowania, bezduszności. Sprowadza traktowanie otaczającej nas rzeczywistości do kwestii, wymiernych, mierzalnych, logicznych i rozumowych.

        Nauka Jezusa jest jednoznaczna wyłącznie co do treści, w kwestii formy jest jak się zdaje bardziej dowolna. Jak się zachować aby uniknąć próżności, próżnej chwały i pychy? Czy dawać tak aby lewa ręka nie wiedziała co robi prawa i modlić się w ukryciu tak żeby Ojciec Nasz, który widzi w ukryciu oddał nam? Czy być bardziej solą tej ziemi i światłem którego nie stawia się pod korcem tylko na świeczniku aby świeciło wszystkim? Każdy wybiera sam. Liczne są bowiem członki i różne, lecz jedno ciało. Ta myśl jest w Liście do Galatów. Ważne żeby nie osądzać zbyt pochopnie innych. W krytyce zachować umiar, powściągliwość i rozwagę. Umieć dostrzec obok wad również zalety.
        doceń 1
        0
      • Tomaszl
        19.02.2019 14:45
        Tzw. wodzów czy to świeckich, czy wyświęconych raczej nie nazwałbym pasterzami. W Kościele poza Objawieniem i Dogmatami można i powinno się dyskutować w tym także krytykować. O ile nie podważa się przy tym praw wynikających wprost ze święceń i kwestii posłuszeństwa. Ale o ile winniśmy posłuszeństwu biskupowi i działającemu w jego imieniu proboszczowi, to nie widzę żadnego uzasadnienia do posłuszeństwa jakiemuś samorzutnemu szefowi jakiejś wspólnoty.

        Co do pustych emocji, to dla mnie każdy przekaz, każde tzw. świadectwo i każda wspólna modlitwa oparta o emocje są co do zasady pustymi emocjami. I chyba nei tylko dla mnie, skoro tak wielu mężczyzn nie odnajduje sie obecnie w modnych kościelnych pomysłach i odchodzi od Kocioła.
        Rzeczywistość wymaga myślenia, ta rzeczywistość wiary, bo w końcu sumienie to zimny osąd rozumu, a nie emocji.
        ps. i nie ma dowolności - ktoś kto chełpi się publicznie swą dobroczynnością, modłami etc nie jest solą tej ziemi i nie może być światłem dla innych. Więc o jakiej dobrowolności formy wspominasz?
        doceń 5
        0
      • CSOG
        19.02.2019 18:41
        Wielu mężczyzn boi się okazywać emocje. Gorzej, wielu boi się już je w ogóle do siebie dopuszczać. Boją się prawdziwych szczerych emocji, kojarząc je niewłaściwie ze słabością lub wyłącznie sztuczną pozą na pokaz. Ty jak mi się zdaje, a tak przynajmniej to odbieram, również przyodziałeś się w zbroję wykutą z nieufności wobec przejawów emocji. Kompletnie nie wierzysz w to, że przynajmniej niektóre z tych publicznie okazywanych mogą być z gruntu szczere i prawdziwe. Zakładasz z góry, że wszystkie są obliczone na poklask, na zaspokojenie pragnienia aplauzu i uznania. Wszystkie wynikają z pychy i próżności? Ja chociaż sam również mam pewien opór przed publicznym uzewnętrznianiem, nie brnę w pochopne ocenianie, czy osądzanie cudzych intencji i pobudek. Do niczego mi to nie jest potrzebne, niczego pozytywnego to we mnie nie buduje. Chociaż za emocje i racjonalizm odpowiadają w naszym mózgu różne obszary, to ich współdziałanie jest możliwe. Tak przynajmniej twierdzą specjaliści dziedzin medycznych. Długo już o tych emocjach, może jednak tak trzeba. Skoro zaczynamy się zastanawiać jak zaprogramować w maszynach imitacje i ersatz emocji, jednocześnie sami jako rodzaj ludzki od tych emocji się oddalając, czasami chowając je za maskami skromności. A emocje są piękne. To nie tylko ekstazy i zachwyty, nie tylko pełne uniesienia dziękczynienia i uwielbienia (choć te również). To też współczucie, wyrozumiałość, empatia, to również żal, w tym ten za grzechy własne i cudze.
        Rzeczywistość wiary wymaga myślenia. Zgadzam się z tym choć tą myśl sformułowałbym inaczej, a raczej uzupełnił. Rzeczywistości wiary w Boga nie przeszkadza ani myślenie ani czucie. I nawet jeśli to możliwe, ja nie chciałbym miłości zamknąć tylko w klatce racjonalizmu, racjonalnie uzasadniać lub udowadniać potrzeby przebaczenia. Ja nie chcę brać na logikę współczucia, ja chcę to poczuć w sobie. To nawet możliwe, lecz jak dla mnie za bardzo spłycone.
        (Nadal nie wiem jak wyobrażasz sobie dawanie bliźniemu dobrego przykładu dobroczynności dając jałmużnę w ukryciu? Jak chcesz świecić przykładem wiary zakrywając zatajając przed światem wszelkie swoje przejawy dobrego działania? To mi się kojarzy z Niewidzialną Ręką (telewizyjna akcja harcerska z lat 70) z postacią Zorro, lub innymi zamaskowanymi superbohaterami. Dobro ma swoją twarz. Dobro chce mieć twarz Twoją.
        (choć dobro nie przestanie być dobrem, jeśli pozostawisz je w ukryciu, jak chociażby święty biskup Mikołaj).
        doceń 2
        0
      • Gość
        19.02.2019 22:33
        "skoro wystarczy tych kilka zdań jako drogowskaz pewnego zbawienia" a gdzie jak twierdzę?
        doceń 0
        0
      • tomaszl
        20.02.2019 08:12
        Nie wiem, co czyni wielu mężczyzn, bo oczywistym jest, ze publiczne okazywanie emocji przez mężczyzn jest oznaką ich słabości. Skoro sami nie potrafią zapanować nad sobą, to dobrym miejscem jest gabinet psychologa, a nie zachowywanie się w kościele jak małe dziecko.
        Wiem, ze jest teraz czas obnażania sie ze swoich wewnętrznych przeżyć, ale to jest ślepa droga, bo na tym, na jakimś jednostkowym przykładzie, zresztą często wątpliwym nie da sie wybudować trwałej wspólnoty wiernych (ale też nie da sie wybudować trwałego małżeństwa, gdy mąż nie umie panować nad swymi emocjami i non stop nimi zarzuca swą żonę).

        Co do reszty - nie martw się, Twoja ukryta przed innymi dobroczynność zostanie zauważona, a Twoja ukryta przed innymi modlitwa zostanie wysłuchana. A innych przyciągniesz świadectwem skromnego, cichego życia.
        doceń 2
        0
      • brunero
        22.02.2019 18:16
        brunero
        @CSOG Wiara jest aktem rozumu, przekonanego o prawdzie Bożej z nakazu woli, poruszonej łaską przez Boga. To oczywiście Tomasz Akwinata. Emocje są czymś chwilowym, zanikającym i pojawiającym się, bardzo zmiennym, a wiara wymaga pewnej stałości, konsekwencji i właśnie zrozumienia.
        doceń 0
        0
      • CSOG
        24.02.2019 12:13
        #BRUNERO - A Tomasz Akwinata miał rację czy jej nie miał i skąd to będzie nam wiadome? Ja Tomasza podważać nie zamierzam. Być może da się sprawę uprościć? Widzę tu dwie możliwości: pierwsza powiedzieć o sobie, druga zadać pytania. Dla mnie definicja Tomasza Akwinaty nie mówi nic o relacji pomiędzy wierzącym a Bogiem Stwórcą wierzącego. Relacja oparta wyłącznie o akty rozumu, to dla mnie dosyć płytka i niepełna relacja. Znam kilka osób, które wierzą w "coś większego od człowieka", wierzą w "jakiś byt", różnie to zresztą nazywają. Dla mnie "akt rozumu, przekonanego o prawdzie Bożej z nakazu woli, poruszonej łaską" to zbyt mało żeby wyrazić co do Boga Ojca czuję. I chociaż te emocje i uczucia są chwilowe i zmienne, ja z nich nie rezygnuję. Ja wierzę bo wiarę wybrałem rozumem ale też ją czuję. Szczerze też współczuję tym którzy nie czują tego, że Bóg ich kocha. Współczuję tym którzy wierząc, nie potrafią kochać, czuć wdzięczności, żałować za grzechy.
        Wiara oparta wyłącznie na emocjach, jest wiarą niestałą, niepewną, podatną na destrukcję. Według mnie wiara potrzebuje i aktu rozumu i woli i łaski Boga i uczuć. Wiara to nie tylko wybór, to stała relacja, a relacja uczuć potrzebuje.
        Można też mieć inne zdanie.
        doceń 0
        0
  • CSOG
    18.02.2019 13:26
    Z mlekiem matki czy z wyboru?
    W pierwszej części felietonu jest ciekawy wątek. ”Tradycyjna wiara „wyssana z mlekiem matki” zastępowana jest wiarą z wyboru.” Z tak sformułowanych spostrzeżeniem zetknąłem się jakiś czas temu, chyba w wypowiedzi ks. Strzelczyka. Nie wiem czy to jego własna myśl czy zapożyczona, czy może funkcjonuje już w obiegu jako zagadnienie bardziej powszechne niż autorskie. Jednak to spostrzeżenie odnosi się do stanu faktycznego, istniejącego, a niekoniecznie do pożądanego. Kiedy pierwszy raz zetknąłem się z tą myślą (i dlatego przytoczyłem moją z tą myślą znajomość), sam nie wiem dlaczego, od razu pomyślałem o Izraelu. Dlaczego – pomyślałem – Bóg wybrał ten naród? Przecież nie ze względu na wierność, nie z powodu temperatury i siły ich wiary, która wielokrotnie pękała. A jeśli nie pękała to trzeszczała, chwiała się, szemrała lub odwracała się od Ojca i od Wybawiciela. A kiedy wiara gasła z czym zostawał Izrael? Z tradycją. Z tradycją, która nakazywała obumarłe ziarna wiary przechowywać i nie zatracać, żeby kiedyś w lepszych czasach i okolicznościach mogły wzejść do nowego życia.
    Nasi ojcowie, dziadowie to byli często ludzie prości, którzy mądrych ksiąg nie czytali i nie zawsze umieli swoim potomkom odpowiedzieć na pytanie „dlaczego?”. Dziś czasy są inne, lepsze, dziś lud bardziej świadomy i wykształcony. Dziś trzeba krzewić wiarę świadomą, wybierać wiarę świadomym wyborem. Oprócz czucia i przywiązania, coraz częściej chcemy ją też rozumieć. Wiary jednak nigdy do końca nie da się objąć rozumem. Pewna jej część zawsze pozostanie dla nas tajemnicą którą trzeba będzie przyjąć na wiarę. To wszystko oznacza, że nie możemy tradycji zlekceważyć, lub chociażby jej nie doceniać. Na tożsamość Izraela wiara miała taki sami wpływ jak tradycja. I choć w kwestii zbawienia, tradycja na niewiele się przyda, to nie wolno nam z niej zrezygnować, właśnie przez wzgląd na następne po nas pokolenia. O ile wiara jest dla wszystkich, to dla umarłych, dla tych którzy byli i już nich nie ma, tradycja nie ma żadnego znaczenia. Dla tych, którzy są teraz i będą po nas, wynikająca z historii tradycja ma jednak wielkie znaczenie. Tak jak ogromne znaczenie mają i mieć powinny dla nas, osiągnięcia, doświadczenia i wnioski z doświadczeń tych, którzy historię i tradycję tworzyli. Tradycja może być, i w Izraelu zawsze była, nośnikiem wiary. Była i jest dla niej podłożem, po trosze termosem, inkubatorem. Nie rezygnujmy zatem z tradycji, nie rezygnujmy z tych, w których wiara zasnęła w tradycji. A zatem wiara dziedziczona, czy ta ze świadomego wyboru? Tu nie ma sprzeczności, to nie są drogi, które się rozchodzą, ale dwie małe dróżki które się splatają.
    • Gość
      18.02.2019 13:42
      jak mówi Pismo 'kto uwierzy" a nie "kto odziedziczy"
      doceń 17
    • tomaszl
      18.02.2019 18:12
      Wiara co do zasady jest przyjmowana "na wiarę".
      doceń 2
    • podaj nick
      19.02.2019 13:44
      skończ z tym Izraelem, nie ta mentalność nie ta kultura, w ogóle nie wiadomo co tam jest prawdziwe w przekazie co zmyślone dla tylko im wiadomych powodów, Biblia nie była pisana od początku dla izraelitów mówiących w j.hebrajskim, lecz dla wyznawców judaizmu zasadnicza różnica
      • CSOG
        19.02.2019 14:59
        :) "skończ z tym Izraelem" Propozycja ciekawa, lecz to nie taka prosta sprawa :) Wielu już próbowało. I z mizernym skutkiem.
        "nie ta mentalność, nie ta kultura" - właśnie mentalność i kultura z której warto wyciągnąć pozytywne dla siebie wnioski. Zwłaszcza nam Polakom, zwłaszcza w obliczu niezaprzeczalnego faktu, że od pewnego czasu nas nie przyjaciele tylko otaczają. Wciąż ktoś na nas nastaje, komuś wciąż zależy żeby nas nie było. Może warto u nich podpatrzeć jakimi środkami i skąd brać siłę do przetrwania w czasach prześladowań?
        "Biblia nie była pisana od początku dla izraelitów mówiących w j.hebrajskim" - Tak.Biblia od początku była pisana dla wszystkich wierzących w Boga.
        Oczywiście Ty masz prawo myśleć inaczej. Nikt, nikomu, niczego nie zabrania. :)
        doceń 3
        0
      • Gość
        19.02.2019 22:35
        "Biblia nie była pisana od początku dla izraelitów mówiących w j.hebrajskim" że co ?
        doceń 0
        0
      • podaj nick
        20.02.2019 19:57
        skończ w sensie przestań ciągle skręcać w jeden temat, ktoś ma widać coś nie całkiem
        doceń 0
        0
  • Dremor
    18.02.2019 16:34
    Sprowadzanie wiary do aspektu finansowego chyba nie jest najlepszym pomysłem?

    Co do samej tezy o "wierze z wyboru", to nie można zapominać, że łączy się ona ściśle z pojęciem "prywatyzacji wiary". Osoby wierzące "z wyboru" w odróżnieniu od tych, co wiarę "wyssali z mlekiem matki" o wiele częściej rezygnują z praktyk religijnych i wymiaru wspólnotowego, skupiając się na prywatnym aspekcie wiary.
    • tomaszl
      18.02.2019 18:10
      Nie do końca masz racje. Wiara "wyssana z mlekiem matki" jest fundamentem, ale dopiero wiara z wyboru staje sie całością. Sama wiara z tradycji (ta wyssana z mlekiem) nie wystarczy nigdy i często staje sie zaczynem dla bycia letnim katolikiem, albo religijnym pobożnym ateistą.
      • Dremor
        18.02.2019 18:29
        Tego aspektu w ogóle nie poruszam w powyższej wypowiedzi, mówię o zjawisku socjologicznym związanym z "wiarą z wyboru".
        doceń 5
        0
  • P.K.
    18.02.2019 20:21
    Myślę, że dziesięcina to 10 % dochodu. Większy dochody, większe datki. A jeśli zarabiasz naprawdę bardzo mało, to przyjmij 3, 5, 7% i dokładnie tyle ofiaruj na utrzymanie kościoła.
    • tomaszl
      18.02.2019 21:40
      Można ofiarować mamonę, szczególnie, gdy mamy jej dużo. Można też ofiarować swój czas, działając na rzecz wspólnoty. W jednym i drugim wypadku ważne, aby nie robić tego dla siebie, czy dla swojej chwały w oczach innych. Stąd np. ofiary winny pozostać w ukryciu. A nie być quasi podatkiem (dziesięciną).
      • Gość
        21.02.2019 08:40
        Dlaczego Twoim zdaniem dziesięcina kłóci się z "ofiarą dawaną w ukryciu"? Kto Ci każe robić przelew?
        A co do quasi-podatku - rozumiem, że Netflix i komórka to też quasi-podatek, bo płacisz go co miesiąc? I jak wrzucasz co niedzielę dwa złote, to w zasadzie też quasi-podatek, bo płacisz go regularnie...
        doceń 2
        0
    • gosc
      19.02.2019 06:50
      dziesięcina to 10% dochodu - jeśli zarabiasz bardzo mało to i małym będzie wyłożenie 10%.... czemu to jeszcze pomniejszać? Pan Bóg troszczy się o tych, którzy się dzielą dziesięciną...
      • tomaszl
        19.02.2019 09:07
        "Pan Bóg troszczy się o tych, którzy się dzielą dziesięciną... " - a to na podstawie jakiego cytatu z Biblii?
        doceń 7
        0
      • Gość
        21.02.2019 08:24
        To na podstawie osobistego doświadczenia:) Opinia moja, mam do niej prawo. Ale jak upierasz się na cytaty, to wspomnę tylko o tym, że masz wszystkie włosy policzone na głowie, albo o tym, że ochotnego dawcę miłuje Bóg,.. Albo to o wróblach, od których jesteśmy ważniejsi, albo to, że mamy się najpierw starać o Królestwo Boże, a wszystko inne będzie nam dodane... Chyba można z tych fragmentów wywnioskować, że Bóg troszczy się o tych, którzy dzielą się tym, co mają?
        doceń 3
        0
    • Dremor
      20.02.2019 20:44
      Podczas rozmów na temat zmiany modelu finansowania Kościoła w Polsce biskupi zastanawiali się między odpisem podatkowym w wysokości 0,5-1%, a wy tu z 10% wyskakujecie? Dziesięcina miała sens w czasach, gdy nie istniały rozbudowane systemy podatkowe, a Kościół nie był dotowany ze strony państwa. Dziś mamy inną sytuację, księża pracują nie tylko w parafiach, ale także na państwowych posadach pobierając normalne pensje. Realne obciążenie podatkowe przeciętnego Polaka wynosi prawie 60% (w podatkach, składkach i VAT), dokładanie kolejnych 10% zakrawa o grzech.
      • Gość
        21.02.2019 08:27
        Kolejny raz Dremor płaci podwójne podatki:)
        jak z 23+19 wyszło Ci 60?

        Poza tym tu nie chodzi o to, że księża nie mają, tylko żebyś nauczył się dawać - dziesięcina nawet w Biblii ma pomagać przede wszystkim płacącemu ją - jako forma kształtowania sumienia.
        doceń 3
        0
      • Dremor
        23.02.2019 22:58
        40,6% wynosi realne opodatkowanie pensji (dochodowy, składki po stronie pracownika, składki po stronie pracodawcy), a z tych 60%, które dostaje się "na rękę" płaci się podatki w formie VAT, akcyzy i innych podatków, np. od nieruchomości, abonament RTV, podatek od posiadania psa, czy cła, jak się zrobi zakupy na alliexpress.

        Jeśli chodzi o dawanie, to sumienie kształtuje pomoc bliźniemu, zarówno bezpośrednia, jak i finansowa. Zapewniam, że o wiele bardziej sumienie ukształtuje datek celowy, niż parapodatek na potrzeby kościoła.
        doceń 0
        0
  • Obserwator
    19.02.2019 08:36
    Czy to,czego potrzebuje Kościół w Polsce to naprawdę większa liczba pieniędzy ? I na co te pieniądze miały by być przeznaczane? Nowe złocenia,mozaiki,figury? Czy pomnik JPll w każdej parafii jest wyznacznikiem wiary parafian? Papież Franciszek przybierając imię świętego z Asyżu,pokazuje że może czas aby zacząć odbudowywać stary kościół,kamień po kamieniu.Łatwiej rozmawiać z Bogiem stojąc samotnie przy zapomnianej wśród pól kapliczce,niż w pięknej bazylice.Kościoły i bazyliki są niezbędne,tylko teraz często stają się atrakcją architekturalno- budowlaną. "Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych...." "Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku8, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę..."
    • tomaszl
      19.02.2019 10:34
      Kiedyś, gdy Bóg był dla ludzi ważny, to budowano wielkie, piękne świątynie. Bo chciano Bogu ofiarować wszystko to najlepsze mógł stworzyć człowiek.
      Dziś dzięki tamtym wiernym mamy wiele pięknych świątyń, przebogato ozdobionych. Świątyń w których czuć namacalny przedsmak nieba.

      Dziś, gdy bożkiem stają się dobra materialne, to nawet wierzący i praktykujący ludzie bardziej troszczą sie o swoje prywatne bogactwa. Bogatsi budują sobie pałace, a biedniejsi np. kupują mnie lub bardziej wypasione samochody. I rodzi się pytanie, na co więcej poświęcają swych (choć rodzi sie pytanie czy swych, ale to inna dyskusja) pieniędzy.
      • Gość
        19.02.2019 22:32
        "namacalny przedsmak nieba" ? A czemu Pismo mówi "Bóg nie mieszka w przybytku zbudowanym przez ludzi"? Oraz "byłem głodny, nie daliście mi jeść" a nie: stawialiście przybytki.
        doceń 2
        0
    • MIMI@
      19.02.2019 21:18
      Akurat ten biedny z Asyżu mówił, że przedmioty kultu mają być drogie i wystawne, bo Panu Bogu nalezy się to co najlepsze.
      doceń 6
  • Adrian
    19.02.2019 11:27
    Publiczne nakłanianie do oddawania dziesięciny świadczy, że osobnik nakłaniający chce powrotu do feudalnego wyzysku katolików. Świadczy to o straszliwej pysze i chciwości - a są tzw. grzechy główne w katolicyzmie. To już uprzywilejowanie podatkowe dla księży nie wystarczy? Księża od dochodów nie płacą 18% podatku tylko 200-400 zł miesięcznego ryczałtu. Mają darmowe mieszkania. Od nieodpłatnych mieszkań inni Polacy płacą podatek: 18% od kwoty czynszu jaki należałby się od tego mieszkania. Wielu księży wyzyskuje stare, pobożne kobiety płacąc im np. 200 zł za całomiesięczne sprzątanie plebanii. A miłosiernego księdza, który ze swoich wysokich dochodów pomagałby biednym można ze święcą szukać... Co to ma wspólnego z chrześcijaństwem?
    doceń 12
    • Gość
      21.02.2019 08:36
      A gdzie przeczytałeś, że dziesięcinę musisz dawać księżom? Znajdź innych potrzebujących, jeśli uważasz, że księża mają za dużo kasy.

      Rozumiem, że właśnie w swojej głębokiej pokorze nazwałeś mnie pysznym i chciwym człowiekiem? Bo owszem, z całą rozciągłością zachęcam do dziesięciny. I wiesz co? Nie jestem księdzem! Nic z tego nie mam! Mało tego, sam ją daję - i to z prawdziwą radością! Czyli w Twoim rozumieniu - jestem pyszny i chciwy, dobrowolnie oddając 10% swoich dochodów. Chwała Panu:)

      Ale dobrze, dość przytyków. Do dziesięciny zachęcam szczerze. Nie dlatego, żebym uważał, że księża strasznie potrzebują kasy (rzadko zresztą daję ją księżom). Zachęcam dlatego, że widzę, ile to zmieniło we mnie, w moim podejściu do pieniądza, do pracy, do Pana Boga wreszcie i mojej z Nim relacji opartej na prawdziwym, a nie udawanym zaufaniu.

      Pan Bóg mnie nigdy nie zawiódł, nawet kiedy portfel świecił pustkami. Dlatego polecam - a nie dlatego, że jestem, jak twierdzisz, pyszny i chciwy.
      doceń 2
  • m1a
    19.02.2019 19:40
    "Uważałem przeto za konieczne prosić braci, aby przybyli wcześniej do was i przygotowali już przedtem obiecaną przez was darowiznę, która oby się okazała hojnością, a nie sknerstwem! Tak bowiem jest: kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie. Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg." Tak mnie zawsze zastanawia, gdyby te słowa wypowiedział jakikolwiek obecnie żyjący ksiądz, zrobiono by z niego człowieka chciwego i łasego na pieniądze. Święty Paweł taki był?, nie, ludzie w swojej pysze często stawiają pieniądze ponad Kościół. Pieniądze są dla nich ważniejsze niż Bóg, to smutne ...
    doceń 2
  • podaj nick
    20.02.2019 10:52
    dla "wyssanych z mlekiem" dawno ustanowiono inne państwo, czy nie lepiej odpocząć sobie między swemi
    doceń 3
  • pixpix
    21.02.2019 08:45
    Myśl wyrachowana: Bóg ludziom łaskę daje, ludzie Bogu łaskę robią. (F. Kucharczak)
    A gdzie ja, ty jesteś?
    Czy jestem(-eś) w stanie poświęcić swój czas nie tylko na "obowiązkową" modlitwę?
    Czy jestem(-eś) w stanie coś zrobić (zrobić, a nie gadać) dla kościoła?

    "A co do pozytywów, to mimo krytyki nadal jestem katolikiem." chyba najzabawniejsze zdanie jaki tu widziałem. Ponad 80% polaków tak twierdzi... szkoda tylko że tak niewielu widzi pozytywy w KK.

    Gdzieś widziałem zdanie o dziesięcinie. Z własnego doświadczenia powiem: ostatni nawraca się portfel. Bardzo ciężko jest coś dać i nie żądać w zamian nic. Zaufać, nie kalkulować.
    "Oddam dziesiątą część „z tego, co mi dasz”. Nie z tego „co samemu zarobię ciężką krwawicą”." (GN05/2014) - to zdanie mnie przekonało.
    doceń 0
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza


Zobacz także