Nowy numer 13/2024 Archiwum
  • Podaj nick
    04.12.2018 10:14
    Co to znaczy stowarzyszenia sponrosowane przez Sorosa? Jakieś dowody?
    doceń 25
    • NICK
      04.12.2018 10:55
      A kto wam płaci? Nawet nie wiesz czy udajesz?
      • Podaj nick
        04.12.2018 12:51
        Dziękuję za oświecenie. Spojrzę dziś na konto, może coś wpada dodatkowo... Człowiek chce konkretów na jakieś słowa "klucze" i dostaje tanią propagandę w odpowiedzi.
        doceń 29
        0
      • "NICk" nie wiedział, że
        04.12.2018 13:15
        Ty jesteś ochotnikiem, wolnotariuszem.
        doceń 3
        0
    • pixpix
      04.12.2018 13:28
      Tu jest źródło dotyczące tylko czarnych protestów ("oddolnej" inicjatywy polaków):
      https://ordoiuris.pl/ochrona-zycia/czarne-protesty-spontaniczny-ruch-czy-efekt-wielkiej-inwestycji-finansowej

      Jak masz czas i chęć możesz sam sprawdzić...
      doceń 4
    • @podaj nick
      04.12.2018 16:13
      Żadnych dowodów nie ma, poza tym, że wśród wielu środowisk i organizacji było kilka, które były finansowane przez organizacje, którym granty przekazały organizacje, które powiązane są z organizacjami, którym pieniądze dały organizacje wspierane przez Sorosa. Jakbym się uparł, to bym w ten sposób udowodnił, że Soros finansuje moją parafię. Temat organizacji Czarnych Protestów podjęła prokuratura, nie udało się wskazać odgórnego organizatora, organizatorami byli zwykli ludzie, cały szereg organizacji kobiecych i kilku polityków z różnych ugrupowań. Mówienie, że całość protestów była opłacona przez Sorosa jest zwykłą manipulacją.
      doceń 21
    • pixpix
      04.12.2018 23:01
      To się uprzyj. Chętnie zobaczę jak udowadniasz że fundacje Sorosa finansują parafię. Chociaż jedną. I jak myślisz, na co poszła ta kasa? Na ulotki zachęcające do odwiedzenia kościoła?
      doceń 2
  • WYBÓR UGRUPOWANIA KUKIZA
    04.12.2018 12:46
    też nie zagwarantuje , iż zadowoli ono najbardziej radykalnych bojowników spod sztandaru pro-life. Obietnice rządzących partii ulegają po wyborach korekcie. Taki jest polityczny teatr zrozumiały i zaaprobowany chyba przez widzów płacących za spektakl głosami.
    doceń 3
  • pixpix
    04.12.2018 13:32
    Czasami warto mieć świadomość jeszcze jednej rzeczy - wiara (racjonalna?) w wiadomości w necie:
    http://di.com.pl/bylo-zdjecie-wiec-to-prawda-mlodzi-niebezpiecznie-wierza-sieci-56770

    Jednym z ciekawszych opracowań fakenewsów historycznych (to nie wymysł naszych czasów) dotyczących Kościoła jest... ale reszta tu:
    https://www.gosc.pl/doc/4826608.Odtrutka-na-antykatolicka-propagande
    doceń 1
  • Stanisław
    04.12.2018 13:39
    Doprowadzicie do tego że PIS przegra wybory i doczekacie się światłych rządów Schetyny i Lubnauer. Wtedy na pewno uzyskacie to na czym wam zależy. Aborcja będzie na życzenie. Powodzenia .
    • tomaszl
      04.12.2018 18:05
      Takie straszenie nie ma żadnych podstaw. Były u rządów różne opcje, ale nie było zmiany tej ustawy od czasu słynnego orzeczenia TK. Szczerze wątpię, aby opcja lewicowa cokolwiek zmieniła, szczególnej ze i dziś w Polsce rządzi opcja lewicowa.
      doceń 8
    • jaa
      05.12.2018 10:51
      Jakoś przez 8 lat rządów partii Schetyny i Laubner nikt przy ustawie nie majstrował. Wyniki sondaży wskazywały na małe poparcie obywateli dla zmiany ustawy. Aborcja na życzenie nie miała poparcia. Po akcjach pro- wielu na zasadzie "na złość mamie uszy sobie odmrożę" zaczęło mówić, że aborcję popiera.
      doceń 5
  • Olo
    04.12.2018 13:52
    Możecie też głosować, tam gdzie to możliwe, na Mniejszość Niemiecką. Mówię poważnie. To dobra alternatywa dla Popis.
  • jurek
    04.12.2018 14:00
    BArdzo proszę o podanie w jakich to stowarzyszeniach ten Soros płaci. Chętnie bym coś dorobił przed swiętami, a tu chodzę czasami na różne demonstracje i nic od Sorosa?
    doceń 24
    • wierny czytelnik
      04.12.2018 15:01
      Tak płaci Soros:
      https://ordoiuris.pl/ochrona-zycia/czarne-protesty-spontaniczny-ruch-czy-efekt-wielkiej-inwestycji-finansowej
      doceń 2
  • st
    04.12.2018 15:18
    Była ustawa 2 lata temu, tak kretyńska,, że lewacy mogli sobie poużywać. I wtedy szanowne duchowieństwo siedziało cichutko z podkulonymi ogonami. PiS jeszcze próbował ratować ustawę poprawkami, ale w obliczu totalnej konfrontacji i zerowego wsparcia ze strony Kościoła się wycofał. Teraz to można co najwyżej przegrać wybory i oddać stery lewakom. I chyba o to Kościołowi polskiemu chodzi, sądząc z wypowiedzi np. kardynała Nycza.
    doceń 0
  • Gosc
    04.12.2018 16:15
    Patrząc na elektorat, to obecnie najwięcej zwolenników zakazu aborcji jest wśród wyborców PSL. W PiS prawie 30% elektoratu jest za... liberalizacją obecnej ustawy.
    doceń 8
  • TOMASZL
    04.12.2018 18:02
    Jest tylko jeden problem - od zawsze podpisywałem projekty zakazujące aborcji eugenicznej. Ale nigdy nei byłem i nie będę wyborcą PIS. Stąd nadużyciem jest opowiadanie, że PIS może stracić 15% swych wyborców.
    A co do PIS, to zawsze dziwi mnie wiara, że ta partia zmieni ustawę aborcyjną. Casus Marka Jurka z 2007 roku dokładnie pokazuje stosunek PIS do aborcji.
    doceń 12
  • katyjmus
    04.12.2018 18:17
    Te 800 tysięcy osób to PiS na pewno straci, jeżeli nie wszystkich, to lwią część. Dodatkowo około 25% Polaków deklaruje stosowanie w życiu nauk Kościoła Katolickiego, to jakieś 7-8 milionów ludzi. Wystarczy że tylko około miliona wyborców PiS zrezygnuje z głosu na tę partię, i delikatnie mówiąc zdziwią się ci panowie. Ja zastanawiałem się czy oddać głos na PiS, teraz już wiem że tego nie zrobię. Na KUKIZ^15 nie zagłosuję, bo posłowie Prawicy RP są tam dostawką, nie mają żadnego realnego głosu.
    • terenia
      04.12.2018 20:46
      naprawdę aż tyle stosuje się do nauki kościoła???,a to mnie Pan zaskoczył!!!!!!,,,tyle tylko,że to manipulacja----bo od tych 7-8 milionów ludzi należy odjąc dzieci i ludzi starszych,,,,więc zostaje tak na oko----3-do 4 milionów ludzi,a to raczej większośc społeczeństwa nie jest,,,,,po za tym w wyborach głosuje ponad 50% do 60% procent,a do kościoła chodzi 36% ,,,a co będzie jak się uaktywnią na wyborach ci co do kościoła nie chodzą!!!!!!!!!!
      • katyjmus
        04.12.2018 21:31
        Jak podał iskk około 25% Polaków stosuje się do nauk Kościoła, ale to były tylko deklaratywne głosy, trudno weryfikowalne. Osoby starsze mogą normalnie głosować, więc nie rozumiem dlaczego odejmować te osoby. W sondażu nikt dzieci o zdanie nie pyta, więc te statystyki dzieci nie obejmują. W Wyborach w 2015 roku na PiS zagłosowało 5,7 mln obywateli, na PO 3,6 mln. .Nowoczesna która już nie istnieje praktycznie otrzymała 1,1 mln głosów, więc można przyjąć że PO uzyska około 4,5 mln głosów. PiS jeżeli starci około miliona głosów Katolików(co jest możliwe patrząc że 800 tysięcy podpisało petycję "stop aborcji", będzie miał niecałe 5 mln głosów. Wszystko to spekulacje, ale myślę że co najmniej kilkaset tysięcy głosów katolików PiS straci. A jak PiS nie będzie miał większości parlamentarnej, będzie w opozycji. Dlatego pewnie próbują zdobyć głosy ludzi ustawami o ochronie zwierząt, a zamykają temat aborcji, bo za aborcję otrzymałby PiS razy z całej Europy, i wszystkich amerykańskich i niemieckich mediów które nadają w Polsce , dlatego się przestraszyli. Nie pomyśleli, że ludzie wierzący za taki policzek na pewno odsuną się od PiS, a to może być i milion głosów, choć myślę że bliżej kilkuset tysięcy głosów. Tak czy owak, mój głos stracili. Jak mówi Katechizm, "Władza jest sprawowana w sposób prawowity tylko wtedy, gdy troszczy się o dobro wspólne, i do osiągnięcia go używa środków moralnie dozwolonych. Jeśli sprawujący władzę ustanawiają niesprawiedliwe prawa lub podejmują decyzje sprzeczne z porządkiem moralnym, to rozporządzenia te nie obowiązują sumienia, "Wtedy władza przestaje być władzą, a zaczyna się bezprawie". Dalej Katechizm mówi że władza powinna troszczyć się o dobro wspólne, a ono zakłada "poszanowanie osoby jako takiej", poszanowanie niezbywalnych praw osoby ludzkiej. Także dla mnie ta partia nie ma racji bytu, i życzę jej by samodzielność władzy straciła.
        doceń 1
        0
  • Eugeniusz_Pomorze_
    04.12.2018 18:30
    Poniżej przedstawiam artykuł ojca Jacka Salija OP, który chyba nieźle rozjaśni problem brzydoty "letniości" wiary - problem bardzo istotny w powyższej dyskusji pod ważnym artykułem red. Jakuba Jałowiczora. "OBYŚ BYŁ ZIMNY ALBO GORĄCY!"
    "Obyś był zimny albo gorący! - brzmi jedno z najbardziej przejmujących upomnień, jakie znajdują się na początku Apokalipsy, w listach do siedmiu Kościołów. - A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust" (Ap 3,15n)?

    Ktoś mnie kiedyś dosłownie zalał zastrzeżeniami wobec tej biblijnej wypowiedzi: "Czyżby zimny drań był lepszy niż zamykający się w swoich sprawach, ale nie szkodzący innym egocentryk? Bo ta termiczna symbolika tak mi się mniej więcej kojarzy. Albo czy agresywny cham lub człowiek żerujący bezlitośnie na cudzej biedzie jest lepszy niż ktoś, kto wprawdzie mało przejmuje się losem bliźniego, ale stara się przynajmniej przestrzegać reguł dobrego wychowania? Czy lepiej być sadystą dla żony albo zdradzać męża niż - skoro małżonków nie łączy gorąca miłość - żyć spokojnie obok siebie jak dwoje dobrych i lojalnych znajomych?"

    Spróbuję pokazać, że te słowa Apokalipsy odsłaniają wiele prawdy na temat tajemnicy zła oraz tajemnicy miłości Bożej. Spójrzmy najpierw w ich świetle na tajemnicę zła. Otóż chyba w każdym z nas działa taki fałszywy odruch, ażeby obecność zła utożsamiać z jego postrzegalnością. Chodzi o coś więcej niż o to przedziwne zaślepienie w stosunku do własnych grzechów, któremu podlegamy chyba wszyscy. Polega ono na tym, że ludzie może już nawet nie mogą ze mną wytrzymać, a mi się wydaje, że jestem niemal święty. Może być we mnie również takie zło, którego nawet moi bliźni nie dostrzegają. Ja zarówno sam sobie, jak również innym ludziom wydaję się człowiekiem bez zarzutu, a przecież toczy mnie ciężka choroba ducha.

    Krótko mówiąc, z chorobami ducha bywa podobnie jak z chorobami ciała. Jest choroba, którą pacjent dostrzega (czasem nawet uda mu się ukryć ją przed innymi). Jest choroba, z której pacjent nie zdaje sobie sprawy do końca, ale jest ona znana lekarzowi, a może jeszcze innym ludziom. Jest wreszcie choroba, i to śmiertelna, która ujawni się dopiero przez nagłą śmierć chorego.

    Pan Jezus poświęcił wiele swojej nauczycielskiej uwagi, żeby uświadomić nam, że grzeszność jest czymś równie obiektywnym jak choroba ciała - i że to nie jest tak, iż grzeszni jesteśmy tylko wtedy, kiedy to sami widzimy albo kiedy widzą to inni. Można być ciężko chorym duchowo, a zarazem nie tylko w swoich, ale również w cudzych oczach uchodzić za człowieka dobrego i uczciwego.

    Najczęściej mówił o tym Pan Jezus w sporach z faryzeuszami. Wystarczy sobie przypomnieć scenę z jawnogrzesznicą, której okazał miłosierdzie w domu faryzeusza Szymona, albo przypowieść o dwóch ludziach, modlących się w świątyni: faryzeuszu i celniku. Jezus chciał nam w ten sposób zwrócić uwagę na to, że grzech jest nie tylko tam, gdzie my go dostrzegamy. Co więcej, z grzechu, który sobie uświadamiamy (a zwłaszcza kiedy budzi on niesmak w naszych bliźnich), łatwiej się nawrócić. To właśnie dlatego "celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego" (Mt 21,31).

    W myśl powyższego wyjaśnienia, człowiek "zimny" to ktoś zdający sobie sprawę ze swych ciężkich grzechów (zwłaszcza kiedy jest z tego powodu potępiany przez innych), zaś człowiek "letni", to ktoś ciężko chory duchowo, a mimo to uważający się za człowieka bez zarzutu.

    Trafną uwagę na temat tej bardzo groźnej postawy znalazłem kiedyś w notatkach Artura Górskiego: "Typ człowieka filistra we współczesnej kulturze, który jest ani zły, ani dobry, i który w życiu swoim nie ma nic do zmienienia. Jest to dla religijnego stosunku do życia zagadnienie najtrudniejsze. Dla takich ludzi stworzone są wojny jako ruszenie ich z posad, potrzebne są choroby, a w końcu śmierć, ta ostatnia jako jedyny sposób odnowy z gruntu".

    Równie prawdziwe wydaje mi się drugie wyjaśnienie: "zimny" jest człowiek, któremu nie dane jeszcze było poznać Boga, natomiast "letni" to człowiek znający Boga, któremu brak jednak odwagi, żeby Go pokochać całym sercem. Tak wyjaśniał ten tekst Apokalipsy św. Tomasz z Akwinu.

    Zatem być letnim to kochać Boga miłością, która jest Mu wstrętna, miłością byle jaką, połowiczną, która nawet nie próbuje osiągnąć miary "całego serca, wszystkich sił i wszystkich myśli". Być letnim to próbować pogodzić rzeczy nie do pogodzenia - zachowywanie Bożych przykazań i swoich niezgodnych z przykazaniami przyzwyczajeń, służbę Bogu i hołdowanie bożkom. "Dopókiż będziecie chwiać się na obie strony? - pyta Eliasz, «prorok jak ogień». - Jeżeli Pan jest Bogiem, to Jemu służcie, a jeżeli Baal, to służcie jemu!" (1 Krl 18,21) Z kolei Pan Jezus mówił o wąskiej i szerokiej drodze i o tym, że lepiej pozbyć się oka lub ręki niż utracić życie wieczne.

    W tym miejscu niejednego, kto zechce przeczytać ten list, może ogarnąć niepokój: Tak bardzo chciałbym kochać Boga gorącym sercem, ale przecież jestem tak słaby i ułomny! Otóż istotne jest, żebym ja naprawdę chciał służyć Bogu i kochać Go całym sercem, bo wówczas (ale dopiero wówczas) wolno mi powierzyć Mu całą moją słabość. "Wie On, z czego jesteśmy stworzeni, pamięta, że jesteśmy prochem" (Ps 103,14).

    Tę prawdę, że również słaby człowiek może gorącym sercem kochać Pana Boga, najlepiej potrafią opisać mistycy i poeci. Przypomina mi się tutaj czterowiersz Beaty Obertyńskiej z Grudek kadzidła:

    Gdybym dwie siebie mając, gorszą Ci dawała,

    mógłbyś mnie precz odtrącić, minąć jak niczyją...

    Nie mam lepszej... Mam jedną... I stąd moja śmiałość.

    Cóż zrobisz, mój Najdroższy? Już musisz mnie przyjąć!

    Rozpoznanie własnej słabości pomaga więc poetce zrozumieć, że Bóg to nie człowiek: On nie tylko kocha, z Niego jest również ta miłość, jaką ja Jego kocham. Co więcej, gorące serce nawet w doświadczeniu własnej grzeszności znajdzie bodziec do tego, żeby się umocnić w swoim kochaniu Boga:

    Niech Cię, Panie, źle kocham... Ale za to sprawże,

    aby Cię nikt ode mnie nie miłował - gorzej!

    Trudno wątpić, że jest to już ta miłość, o której pisał Apostoł Paweł: "Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" (Ga 2,20). Z podziwu godną dyskrecją, a zarazem tak bardzo prawdziwie miłość tę przedstawił Tadeusz Żukowski w wierszu pt. Namiot i może tym wierszem zakończę niniejszą medytację:

    O serce me

    uczyń Panie

    Namiotem Przymierza

    Zamieszkacie w nim

    razem: Ty i nie znane mi

    tylko Tobie

    moje?

    ja.




    opr. aw/aw



    Copyright © by o. Jacek Salij OP

    Data publikacji: 2006-08-02
    • Gość
      04.12.2018 18:35
      ale autorytet
      doceń 11
    • Dremor
      05.12.2018 12:13
      Tyle, że ten fragment z Apokalipsy nigdy nie oznaczał "dobry albo zły, nie zaś obojętny". Analogia do "zimny i gorący" dotyczyła akweduktów z Laodycei, gdzie adresowany był list. Mieszkańcy Laodycei wybudowali dwa akwedukty, jeden prowadził do gorących źródeł, drugi do wody ze szczytu góry. Chciano w ten sposób uzyskać zimną i gorącą wodę w mieście. Architekci nie uwzględnili, że woda będzie stygnąć po drodze, a zimna nagrzewać się pod wpływem słońca. Efekt był taki, że w mieście płynęła woda letnia, która zamiast ogrzewać, czy orzeźwiać powodowała odruch "wyplucia z ust". Analogia do "zimny lub gorący" oznacza "bądź konkretny", "bądź przydatny", tak jak zimna i gorąca woda w mieście miała spełniać swoja rolę. Woda letnia była bezużyteczna.

      Znając kontekst historyczny powstania danego fragmentu pozwala uniknąć pomyłki w egzegezie, żeby potem nie sugerować, że Bóg oczekuje od człowieka, że ma być dobry albo zły, nie zaś obojętny. Bóg chce, byśmy byli dobrzy (zimni lub gorący), a nie źli (letni).
      • zazdrośnik
        05.12.2018 13:04
        Zawstydza mnie Kolega (z netu) znajomością wszechrzeczy i niekończącymi się (na szczęście) analizami na temat obronności, problemów rządzenia, zasobów węgla, odszkodowań wojennych, dyscypliny myślenia, akweduktów itd. Czekam na kolejne ekspertyzy i prognozy dotyczące rolnictwa i astronomii.
        doceń 4
        0
      • Dremor
        05.12.2018 13:32
        O akweduktach uczyli na geografii biblijnej na teologii. A co do reszty, to takie mam hobby :)
        doceń 4
        0
      • o. zenek
        05.12.2018 16:32
        No to Wielebnemu, niewiele czasu zostaje na klęcznik i pogłębianie duchowych kontaktów z Panem Bogiem a jeszcze mniej na rozwój intelektualno-naukowy. Poza tym, czy misja z kagankiem nowoczesności i oświecenia to akurat najwłaściwsze zajęcie dla Wielebnego z rozlicznymi, niepospolitymi talentami ? Czy nie powinny one efektywniej zostać wykorzystane na głębszym bądź wyższym polu ? Szczęść Boże .
        doceń 2
        0
      • Dremor
        05.12.2018 18:15
        Jestem teologiem świeckim, nie wielebnym :)
        doceń 3
        0
      • Eugeniusz_Pomorze_
        05.12.2018 19:48
        Fragment publikacji Pani Danuty Piekarz - "Obrzydliwa nijakość". - Chrystus poważnie oskarża: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Owszem, wierni z Laodycei nie odrzucili wiary (zimny), ale nie wykazują żadnej żarliwości (gorący). Absolutna przeciętność, miernota!

        Niektórzy komentatorzy widzą w tym obrazie nawiązanie faktu, iż Laodycea sprowadzała wodę kanałami z gorących źródeł w sąsiednim mieście, a po drodze woda traciła temperaturę. W starożytności uważano (medycyna ludowa podziela tę opinię), że letnia woda powoduje wymioty. To tłumaczy nam sens następnych zdań. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. Ostatnie słowa można też przetłumaczyć: „chcę cię zwymiotować z mych ust”. Chrystus mówi do Kościoła w Laodycei (ale też i do nas): „Obyś się zdecydował, czy chcesz być zimny, czy gorący, a ty jesteś zupełnie nijaki, mdły”.

        To zdumiewające, że te chyba najostrzejsze słowa Chrystusa słyszy wspólnota, w której pozornie nie dzieje się nic złego według naszych ocen. Nie słyszymy tu oskarżeń o rozpustę czy uleganie herezjom; jest to raczej, używając słów z omawianego niegdyś Listu do Kościoła w Efezie, odejście od pierwotnej miłości.

        Co spowodowało ten spadek gorliwości? Dowiadujemy się o tym z następnych słów listu: Ty bowiem mówisz: „Jestem bogaty”, i „wzbogaciłem się”, i „niczego mi nie potrzeba”, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny i ślepy, i nagi. Pamiętamy odpowiedź daną Rzymianom proponującym pomoc („Niczego mi nie trzeba”), pamiętamy o bogactwach Laodycei. Miasto, które produkuje wełnę, słyszy: „Jesteś nagi”; miasto słynące z maści słyszy: „Jesteś ślepy”; bogata Laodycea dowiaduje się, że jest biedna! Wszystkie powody do dumy zostają zanegowane. Gdy Kościół w Smyrnie zdawał się biedny w oczach świata, ale był bogaty w oczach Jezusa, teraz bogata Laodycea okazuje się biedna, ślepa i naga.

        Wielkim problemem Laodycei jest fałszywe poczucie samowystarczalności i bezpieczeństwa, związane ze świadomością posiadanego bogactwa. Laodycea nie czuje potrzeby ciągłej więzi z Jezusem, wzywania Jego pomocy i miłosierdzia, bo przecież wszystko ma, wszystko idzie dobrze... Przyznam, że czasem ja też czuję się „mieszkanką Laodycei”: zauważyłam, że chwile największego marazmu duchowego
        w moim życiu to te okresy, gdy zdaje się, że „wszystko mam i niczego mi nie trzeba”. Jak łatwo wtedy zapomnieć o własnej słabości i zależności, jak łatwo wtedy zapomnieć o kochającym niewidzialnym Ojcu, który daje mi to wszystko, co w tym czasie wydaje mi się „należne i oczywiste”... Stąd naprawdę błogosławione bywają te chwile, gdy odkrywamy, że jesteśmy „biedni, ślepi i nadzy”, że bez Niego nic nie możemy uczynić.

        Fałszywe poczucie bezpieczeństwa niekoniecznie musi wiązać się z posiadaniem wielkich dóbr materialnych; niekiedy ludzie ubodzy noszą w sobie przesadną dumę, pewien „kompleks Zosi Samosi”, który każe im myśleć, że gdyby uznali w sobie jakiś brak, gdyby zwrócili się do kogoś (nawet do Boga!) o pomoc, byłoby to dowodem ich życiowej niezdarności. „Ja sobie dam radę... nie potrzebuję nikogo i nikt nie będzie mi dyktował, co ma robić”. Poleganie wyłącznie na sobie i własnej opinii to też bardzo niebezpieczne bogactwo. Przecież można mieć wszystko według ludzkiej logiki, a nie mieć tego, co najważniejsze. Można mieć skarby w banku i puste konto w niebie.

        Dlatego w tym liście chyba jedyny raz Jezus proponuje nam interesy z Nim... Dziwna to transakcja, bo u Jezusa, rzecz jasna, kupuje się za darmo, trzeba tylko chcieć przyjść do Niego. Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się przyodział, a nie ujawniła się haniebna twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział. Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się!

        Tylko Jezus może dać to, co jest prawdziwym skarbem, tylko On potrafi okryć haniebną nagość człowieka. Przypomnijmy sobie tę scenę, gdy Bóg daje ubranie Adamowi i Ewie po grzechu pierworodnym... tu jednak, jak mówiliśmy, nie chodzi zapewne o wielkie grzechy, ale o tę duchową bezbarwność, nijakość, która potrzebuje przyobleczenia w biel, kolor, który w Apokalipsie charakteryzuje Chrystusa zmartwychwstałego i Jego lud. Zatem to Jezus nadaje człowiekowi pewną „wyrazistość” i tylko On pozwala widzieć w sposób niezafałszowany.

        Ostre słowa, które nie są „naganą dla samej nagany”, są zbawienną terapią służącą nawróceniu. Bo Chrystus, tak „letnio” traktowany przez Laodycejczyków, pragnie żyć z nimi w głębokiej relacji; On wciąż puka (dosłownie wręcz uderza!) do drzwi, które pozostają zamknięte, bo otworzyć je można tylko od wewnątrz. Oto stoję u drzwi i kołaczę...

        Przypomnijmy sobie przepiękne słowa z Pieśni nad Pieśniami 5, 2: Ja śpię, lecz serce me czuwa: Cicho! Oto miły mój puka! «Otwórz mi, siostro moja, przyjaciółko moja, gołąbko moja, ty moja nieskalana, bo pełna rosy ma głowa i kędziory me — kropli nocy». Piękny tekst... ale uwaga! Także w tej aluzji kryje się poważne ostrzeżenie. Ci, którzy dobrze znają Pieśń nad Pieśniami, zapewne pamiętają dalszy ciąg tej sceny: oblubienica, trochę przekorna i rozkapryszona, ociąga się z otwarciem drzwi pod różnymi pretekstami, a gdy wreszcie raczy wstać, za drzwiami już nie znajdzie nikogo; oblubieniec odszedł.

        Chrystus też nie narzuca nikomu swojego towarzystwa, nie wchodzi na siłę. Stoi u drzwi i kołacze, odzywa się... ale czy Kościół usłyszy Jego głos? Czy, jak ktoś pięknie powiedział, rozpozna Go w różnych sposobach przemawiania? Czy pozna, że to On, ten, który powiedział: Moje owce znają mój głos...

        Jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego.... te słowa brzmią podobnie do słów zapisanych w Ewangelii Janowej 14, 23 — Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego i uczynimy mieszkanie. Łącząc te dwa teksty, można by powiedzieć: „Jeśli Mnie kto miłuje, otworzy drzwi”. Miłość wyrażająca się życiem zgodnym z Ewangelią jest otwarciem drzwi Chrystusowi.

        Jezus pragnie wejść nie po to, by zasiąść jak król i wydawać rozkazy, ale by uczestniczyć ze swoim uczniem w tym, co dla starożytnych było najlepszym wyrazem serdecznej zażyłości: ...i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. Ja z nim, a on ze Mną — Chrystus jakby wprowadza ucznia na swój poziom, zasiadając z nim razem do stołu. Ten obraz często odczytuje się w sensie eucharystycznym, bo przecież podczas każdej Mszy św. zasiadamy do Stołu Pańskiego. A w tle tej zapowiedzi jawi się też inny stół — ten stół wiecznej uczty w domu Ojca, gdzie będziemy zasiadać z Abrahamem, Izaakiem... i tyloma innymi braćmi.

        Będziemy dzielić stół z Jezusem, ale też będziemy dzielić Jego tron, co więcej, tron Jego, Ojca i Ducha (choć o tym ostatnim nie mówi się tu wprost). Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie. Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów.

        Warto więc otrząsnąć się z tej obrzydliwej nijakości, na którą sam Chrystus nie może patrzeć — nie dlatego, że ona nie pasuje do Jego upodobań smakowo — estetycznych, ale dlatego, że tak bardzo kocha, iż nie może znieść świadomości, iż ukochana osoba stoi na równi pochyłej: niby nie dopuszcza się wielkich zdrad, niby wszystko jest w porządku, ale stopniowo słabną duchowe siły, bo brakuje tej ożywczej więzi z Panem, stopniowo sumienie zaczyna ślepnąć, a Ten, który był najbardziej ukochanym, wydaje się coraz bardziej obcy.



        Copyright © by Głos Karmelu (5/2014)

        Data publikacji: 2014-08-29
        doceń 0
        0
      • Eugeniusz_Pomorze_
        05.12.2018 21:58
        Dremorze, nie jestem teologiem, ale jeśli się nie mylę, to większość - właśnie teologów (I "zwykłych" wierzących) - interpretuje słowa Listu do Kościoła w Laodycei, jako krytykę ludzi NIJAKICH. Większość odczytuje słowa Pana Jezusa w ten sposób, że oczywiście Pan głęboko pragnie by WSZYSTKIE Jego dzieci były dobre, ale, że DOPUSZCZA też i taką sytuację, że dziecko może wybrać i samo dno upadku, że będzie ZŁYM Jego dzieckiem. Dlaczego tak sądzę? - Przypomnij sobie, proszę Ewangelię Ewangelii, tj.... przypowieść o synu marnotrawnym. Syn marnotrawny na początku wybrał zło, a ono zaprowadziło go na samo dno. Syna marnotrawnego uratowała pamięć o tym, że jego ojciec był dobrym człowiekiem, bo nawet najemnicy ojca pod dostatkiem mają chleba (por. Łk 15,17). Syn odbił się od "dna" i wrócił do ojca, a doświadczając od niego przebaczenia i wspaniałomyślności, czyli... MIŁOSIERDZIA(!) - nawrócił się i choć wcześniej był złym,... ZIMNYM, to teraz stał się dobrym człowiekiem, człowiekiem GORĄCYM! Prawdziwym bólem MIŁOSIERNEGO ojca był drugi jego syn, co prawda można z nim było prowadzić wspólnie gospodarstwo/firmę, ale przez jego LETNIOŚĆ, nijakość, NIEZDOLNOŚĆ DO WIELKIEJ MIŁOŚCI, ciężko go było szczerze polubić, a zwłaszcza... pokochać... Ponieważ drugi - LETNI syn - nie był ZIMNY, To jego ojciec nie miał okazji obdarzyć go swym cudownym MIŁOSIERDZIEM. Drugi syn nie był też i GORĄCY, więc jego ojciec nie miał też możliwości okazania mu, jak wielką jest jego MIŁOŚĆ... Taka sytuacja, gdy nie można od swego dziecka doświadczyć nic innego poza stałą bylejakością uczuć, prowadzi tylko do ...ODRUCHU WYMIOTNEGO! ...:-(
        doceń 1
        0
      • Dremor
        07.12.2018 12:09
        Napiszę krótko, Apokalipsa Jana jest pismem utrzymanym w duchu chrześcijańskiego gnostycyzmu z wyraźnie zaznaczonym dualizmem. Dla gnostyków istniały tylko dwie możliwości - dobro albo zło. Stąd też liczne zestawienia obecne zarówno w Ewangelii jak i Apokalipsie Jana - światłość i ciemność, Królestwo i świat, Święte Miasto i pustynia, życie i śmierć. W ujęciu dualistycznym nie ma miejsca na stadia pośrednie, to się zwyczajnie nie mieściło w ówczesnej filozofii. Także sama analiza składni w tym fragmencie wskazuje, że mamy tu przeciwstawność: "obyś był [dobry] nie zaś [zły]". O kontekście historycznym wspomniałem powyżej, dla adresata listu zrozumiałe jest, że "zimny albo gorący" oznacza dobro, "letni" oznacza zło.

        Teksty biblijne należy odczytywać w ich pierwotnym kontekście, by zrozumieć sens, jaki autor natchniony chciał nam przekazać, bez dorabiania niczego ponad. Skoro autor był dualistą, to fragment ten trzeba odczytać dualistycznie.
        doceń 2
        0
  • Jan
    04.12.2018 19:22
    Ale aby polansować się u ojca dyrektora to są pierwsi :)
    doceń 11
  • demokr
    04.12.2018 20:56
    Jeśli zmienię zdanie na temat PiS, to niekoniecznie z tytułu aborcji, bo tu wolę zaufać sumieniu rodziców, a nie prawnym zakazom, które kto zechce, obejdzie, tylko będzie ewentualnie drożej. Robi ta nasza władza kupę innych, zabójczych dla siebie błędów, to już taka tradycja czy co? Czy brak odpowiednich kadr i doradców, czy brak tam speców od strategii i też propagandy, czy nikt ich nie słucha? Czy są, ale zbyt wyrafinowani i pięknoduchowscy, podczas gdy by skutecznie trafiać do ludzi, wystarczy jakiś "Farmazon"? Niepokoi być może względny brak wśród elit władzy ludzi o bardziej konkretnym, wymagającym logiki i dyscypliny myślenia wykształceniu, choćby technicznym. Chciejstwo i nieprzygotowana improwizacja zastępują skuteczność, w wyniku czego szefem najwyższego sądu pozostaje osoba wypłakująca się obcym za niemieckie pieniądze... Cały eksperyment z ugłaskiwaniem wewnętrznej i zagranicznej opozycji przez nowego Premiera, od początku skazany na niepowodzenie, zdaje się dobiegać końca i znów nie bardzo wiadomo co robić dalej. Od popełnionych błędów i poniesionych porażek, jeszcze gorsze dla notowań wśród własnego elektoratu jest tchórzostwo, nieumiejętność przyznania się do nich i niechęć do poważnej z tym elektoratem rozmowy. A może słynna "alienacja władzy" dotyczy w równym stopniu każdej władzy, choć tym razem liczyliśmy że będzie inaczej? Poprzedni reżim też przepadł w wyborach na własne życzenie, wręcz prowokując Obywateli aroganckimi i dotykającymi ich osobiście decyzjami. Może to taka gra obu aktorów sceny, by samemu naobiecywać i zostawić realizację lub wycofywanie się z obiecanek drugiemu? A może Polacy to schizofreniczny naród, którym w ogóle nie da się rządzić? Ech dużo tych pytań i możliwych odpowiedzi, i może wszystkie one są naraz prawdziwe... K15 nie jest żadną poważną alternatywą, głosu na nich nie mam zamiaru marnować. Zawsze głosowali jak Pe-O. Biorąc wszystko w kupę, albo pojawi się poważna partia na prawo od PiS, zdolna oczywiście do współpracy i koalicji by naprawdę Polskę zmieniać, albo nie będę miał wyboru i nieszczęsny PiS tylko mi zostanie, w którym mam nadzieję, też coś się do nowych wyborów wyklaruje.
    doceń 2
  • tinka
    07.12.2018 15:31
    Co Pan się tak martwi o PiS? PiS się o nas nie martwi, a my mamy się martwić o PiS? PiS wykorzystał katolicki elektorat, aby zrealizować jakieś swoje tajemne cele, a teraz szantażuje nas tym, że nie mamy swojej reprezentacji politycznej i chce wymusić na nas poparcie. Naiwnym jest liczyć na to, że PiS będzie wobec nas lojalny, jeżeli ma w pogardzie życie tych najmniejszych. Wykorzysta nas i porzuci. Nikt rozumny w to nie wątpi. Na końcu, gdy uzyska przewagę nad POKO, to wyściska się z Donkiem, Grzechem i Kaśką i będziemy wystrychnięci na dutka.
    doceń 2
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Jakub Jałowiczor

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwent nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Zaczynał w radiu „Kampus”. Współpracował m.in. z dziennikiem „Polska”, „Tygodnikiem Solidarność”, „Gazetą Polską”, „Gazetą Polską Codziennie”, „Niedzielą”, portalem Fronda.pl. Publikował też w „Rzeczpospolitej” i „Magazynie Fantastycznym” oraz przeprowadzał wywiady dla portalu wideo „Gazety Polskiej”. Autor książki „Rzecznicy”. Jego obszar specjalizacji to sprawy społeczno-polityczne, bezpieczeństwo, nie stroni od tematyki zagranicznej.
Kontakt:
jakub.jalowiczor@gosc.pl
Więcej artykułów Jakuba Jałowiczora

Zobacz także