Dziennikarz działu „Kościół”
Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.
Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka
A może jedynie chcesz cytatami pałować innych?
„utrudzeni pracą rąk własnych" (1 Kor 4,12)
„Czy tylko mnie samemu i Barnabie nie wolno nie pracować" (1 Kor 9,6)
„Kiedy byłem u was i znajdowałem się w potrzebie, nikomu nie okazałem się ciężarem." (1 Kor 11,9)
„Cokolwiek czynicie, z serca wykonujcie, jak dla Pana, a nie dla ludzi, świadomi, że od Pana otrzymacie dziedzictwo wiekuiste jako zapłatę” (Kol 3,23-24).
„niech pracuje uczciwie własnymi rękami, by miał z czego użyczać potrzebującemu” (Ef 4,28).
„Pracowaliśmy dniem i nocą, aby nikomu z was nie być ciężarem" (1 Tes 2,9)
„Zachęcam was jedynie, bracia, abyście coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki i pracować własnymi rękami, jak to wam nakazaliśmy." (1 Tes 4,11)
„Sami bowiem wiecie, jak należy nas naśladować, bo nie wzbudzaliśmy wśród was niepokoju ani u nikogo nie jedliśmy za darmo chleba, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu, we dnie i w nocy, aby dla nikogo z was nie być ciężarem." (2 Tes 3,7n)
ps. za 1500 zł to nawet trudno znaleźć dobre i modne buty do sukni ślubnej.
A na buty do ślubu wydałem 150 złotych. Skórzane, fajne, eleganckie, mam do dziś, choć trochę lat minęło. Żona miała buty za 50 złotych. Pewnie, jak ktoś chce wydać 1500 na obuwie proszę bardzo, nikt nie zabrania, ale zwyczajnie nie jest prawdą, że "trudno znaleźć" coś taniej. Da się.
Jedynie co można by sie przyczepić, to strona nie jest responsywna, ale to nie ten temat.
Co do butów - usłyszane nie tak dawno w pociągu, gdy dwie młode panie omawiały ślub jednej z nich. Na tyle głośno ze pewnie z pół wagonu poznało szczegóły.
I jeszcze jedno tak przy okazji - małżeństwo winno być zawierane w parafii jednego z narzeczonych, najczęściej w jej parafii. Moda na "magiczne" miejsca świadczy o kompletnym braku wiedzy czym jest "ślub kościelny".
@UK - naprawdę nei musisz płacić ani złotówki księdzu, a jak chcesz jednak mieć ślub kościelny to postaw w swojej parafii (gdzie cię przecież księża znają) swój ślubny budżet.
A przy okazji - dobrym zwyczajem byłaby dziesięcina liczona od kosztów wesela (obiadu).
Panie z pociągu też niekoniecznie muszą być reprezentatywne. Analogicznie mogę powiedzieć, że po wizycie na forum rowerowym wiem, że niby nie da się poniżej 20 tysięcy złotych kupić roweru, by jeździć po bułki do sklepu.
Zasada odnośnie parafii zamieszkania jest archaizmem wynikającym z zaszłości historycznych, a nie z natury sakramentu. Była to regulacja prawna, służąca księżom do celów administracyjnych, nie zaś regulacja dla wiernych. Nie widzę potrzeby, by trzymać się tej zasady dziś, chyba, że ze względów kulturowych, bo religijnych podstaw to nie ma.
Na ślub we własnej parafii, w ówczesnym miejscu zamieszkania nie zdecydowałem się, bo mnie zwyczajnie nie było stać. Dochodziło do gorszących scen, gdzie proboszcz nie chciał wydać mi świadectwa chrztu, bo złożyłem za małą ofiarę. Wprost zażądał 300 zł za dokument. Wedle zasady "żenisz się, to cię stać". Powiedział też, że nie tego samego dnia nie wypisze pozwolenia na zawarcie sakramentu "bo jestem cwany i chcę załatwić dwa dokumenty na jednej ofierze". Całe szczęście proboszcz został odwołany, a parafię przejęli zakonnicy. Tak im było wstyd za pazerność proboszcza, że przez rok odprawiali wszystko za darmo, nawet chodząc z wizytą duszpasterską odmawiali przyjmowania ofiar :)
Co do dziesięciny, to pomysł jest zwyczajnie głupi. Wprowadzenie takiej zasady, choć z kanonicznego punktu widzenia możliwe, byłoby prawnym usankcjonowaniem handlu sakramentami. Istotą ofiary jest pełna dobrowolność, jak uważam, że chcę, to mogę dać pół majątku, jak uważam inaczej, to mam prawo domagać się sakramentu za darmo i kapłan ma obowiązek spełnić moją prośbę.
Najpierw szufladkujesz jako heteryka, później jako hipokrytę, niezła kultura, niezła.
We wspólnocie parafialnej przecież wszyscy parafianie się znają, chcą razem obchodzić ważne uroczystości. Co więcej tworząc wspólnotę razem z duszpasterzami wspólnie o nią dbają.
Ale to jest obecnie negowane, bo przecież ślub bez modnego w danym roku kościółka będzie mniej uroczysty. A parafię traktuje sie jedynie jako punkt usługowy, zresztą pewnie zbyt drogi. Stąd jakieś żale, jakieś ploteczki....
O dziesięcinie nie pisałem jako o prawie, ale jako o zwyczaju. Owszem, możesz sie "domagać" sakramentu za darmo, ale jak np. wykażesz ze kościół (budynek) jest utrzymywany darmowo. No chyba że uważasz, że Tobie sie darmo należy, czyli niech inni sie na to złożą.
ps. panie w pociągu maja podobną wiarygodność co pisanie na forach internetowych np o kościelnych cennikach.
@Do TOMASZAL - ale gdyby sprawdzać każdą rewelację ogłoszoną na forach, to trzeba by mieć wiele czasu.
W wielu miejscach na świecie istnieje parafia personalna, u nas dalej trwamy w nieprzystosowanym do rzeczywistości modelu opartego o rejonizację.
Ofiara na utrzymanie budynku jest pobierana osobno, nie idzie na to kasa ze ślubów. Stanowi ona osobiste wynagrodzenie kapłana, który błogosławi. Osobiście mogę uważać, że nie powinien on otrzymać 1500 zł za 30 minut "pracy", podczas gdy ja na tę samą kwotę pracuję dwa tygodnie. Mogę mu zapłacić tyle, ile urzędnik państwowy otrzymuje za to samo. Bo niby dlaczego ma on otrzymać osiemnaście razy większą kwotę za to samo?
I na wypadek dyskusji - zauważ, ze mieszkaniec prawobrzeżnej Warszawy chciałby przynależeć do parafii lewobrzeżnej, a mieszkaniec Cieszyna do parafii w Czechach.
Teraz w miejscu zamieszkania mam niemalże pod oknem kościół parafialny, którego proboszcz jest zwyczajnie złym człowiekiem. Dlaczego mam iść tutaj i brać udział w życiu tej parafii? Ślubu z proboszczem i wikarym nie brałem, a nie mam ochoty siedzieć na mszy, słuchać bzdur i przyjmować komunii z rąk, o których dokładnie wiem co robiły jeszcze przed chwilą. Wolę wsiąść w auto, czy pociąg i pojechać na drugi koniec miasta do miejsca, które jest dla mnie wspólnotą i którą chcę budować.
ps. cokolwiek by robił ksiądz, to jest to bez znaczenia dla Komunii św. Ale ma znaczenie to co my robimy nim ją przyjmiemy. Uważanie sie za świętszego do księdza jest już problemem.
zresztą wystarczy poczytać choćby Ojców Kościoła
Super jest przecież zagłuszyć swoje sumienie patrząc na fabularną, czyli wyssana z palca rzeczywistość.
I tak przy okazji o mamonie - śmieszy mnie jak ludzie opowiadają ze ślub w kościele drogi. Owszem, jak kogoś nie stać na ślub i wesele, jak ktoś idzie do ślubu w starym garniturze i starej przechodzonej sukni to wtedy można by podyskutować o tym, ile dać na tacę za ślub. I pewnie gdy dotyczy to parafian, którzy współtworzą wspólnotę to ksiądz nie będzie żądał opłaty, a moze jeszcze dołoży cos ze swego aby młodzi mieli na start.
Ale jak ktoś bierze wypasiona limuzynę, najmodniejsze ciuchy i wesele w modnej knajpie, to na miejscu księdza nie wydałbym zgody na ślubu, gdybym usłyszał o wysokiej "kościelnej opłacie". Bo po pierwsze widać dokładnie na czym młodym zależy i taki ślub w kościele jest bez sensu. Bo nie wynika z wiary, ale z mody.
A po drugie młodym brakuje honoru. Wesele za dziesiątki tysięcy, ciuchy, samochód, kamerzysta, ci od fryzur i makijażu za tysiące, a na plebani będą dyskutować o jakiś drobnych na tacę.
Tak, ślub w kościele jest drogi. Można mówić, że jak kogoś stać na limuzynę, to stać go też "na księdza", ale to trochę demagogia. To nie jest kwestia honoru, że ktoś będzie dyskutować i porównywać na przykład pracę fotografa, który będzie od przygotowań do oczepin biegać za młodymi, a potem kilka tygodni siedzieć nad zdjęciami przed kompem z pracą księdza, który powie kilka słów i przeczyta kazanie z kartki. A zdarza się, że ksiądz zażąda więcej od takiego fotografa. Młodzi mają też porównanie ślubu w kościele z ślubem w urzędzie. Urzędnik kasuje z cennika 84 złote i wkłada podobny wysiłek. Co takiego sprawia, że ksiądz żąda więcej? Sakrament? Przecież Jezusowi pieniądze są zbędne.
A co do fabuły "wyssanej z palca", to zapraszam do mojej parafii ;) Znajdzie się wszystko, gwałt, pedofilia, nieformalne związki (jeden z nieletnią, drugi z mężatką, trzeci z chłopakiem), zastraszanie, fałszerstwa, a nawet uzależnienie kredytowe wikarego od proboszcza celem wymuszenia posłuszeństwa. Jeśli dodać do tego proces w sądzie kościelnym, to dojdzie jeszcze ukrywanie przewinień proboszcza przez biskupa, krzywoprzysięstwo na Biblię i kilka innych ciekawych "smaczków". Idę o zakład, że gdyby wejść tu z kamerą, to powstałby film, przy którym "przerysowana" historia Smarzowskiego byłaby na poziomie bajki dla dzieci.
I pewnie, można zamykać oczy i uważać, że takie sytuacje nie mają miejsca. Ten stan będzie trwać tak długo, dopóki zamiast żyć w prawdzie będziemy rzucać oskarżeniami, że ktoś ma "słabą wiarę" i "oczernia księży".
Jak dla mnie ten film będzie alibi dla tych co maja problemy z wiarą.
A co do negocjownaia opląty za słub, to jak ktoś ma problem, z tym, ze należy złożyc ofiarę adekwatna do nakładów na wesele, to niech idzie i zawrze praktycznie za darmo ślub w urzędzie. Tak jak pisałem oprócz braku honoru u młodych, to na miejscu proboszcza takim ludziom bym nie pozwalał ślubować w kościele. Bo nie rozumieją czym jest i Kościół i ślub tzw. kościelny.
Gadanie, że jest to "alibi na problemy z wiarą" jest klasycznym przerzucaniem odpowiedzialności ze "sprawcy" na "ofiarę". Polski kler ma sporo za uszami i dobrze, że mówi się o tym głośno. Właśnie głośne mówienie sprawia, że na jaw wychodzą przekręty, afery pedofilskie, alkoholizm i podwójne życie księży, rażące błędy formacyjne, a czasem też pospolite przestępstwa. Możemy albo mówić o tym głośno, dzięki czemu pojawi się być może szansa na poprawę sytuacji, albo będziemy dalej "zamiatać pod dywan", utrwalając jedynie patologię szerzącą się w środowisku księży.
Bo wielkim współczesnym problemem jest fakt, że wielu odbiorców nie potrafi odróżnić fabuły od rzeczywistości. I nie, żaden film fabularny nie oddaje rzeczywistości i w Policji nei jest jak w Drogówce, a w służbie zdrowia jak w Botoksie.
I dokładnie tak samo jest z Klerem. Ale kogo to obchodzi, skoro można siebie i swój "ateizm" usprawiedliwić scenami z filmu fabularnego.
Co do "Kleru", wspomniałem parafię mojego miejsca zamieszkania. Tak jak mówię, podejrzewam, że rzeczywistość znów byłaby ciekawsza, niż fikcja wykreowana przez reżysera. Mógłbym dorzucić do tego wrażenia po pięciu latach studiów teologicznych. Był pełen przekrój patologii. Wśród księży profesorów mieliśmy do czynienia z alkoholikami, zboczeńcami (ksiądz pijany podczas wykładów łapał dziewczyny za biust), kilku spotykaliśmy w nocnych klubach w objęciach prostytutek. Były seksualne propozycje kierowane do studentek, niektórzy potrafili przerwać wykłady, bo akurat kochanka z dzieckiem czekała pod uczelnią. Było kilku wykładowców, którzy wprost i bez ogródek mówili o skali patologii, blokowano im możliwość rozwoju naukowego. Do tego fałszywe przyjaźnie i zawiść. Wielu chwaliło się wprost swoimi grzechami. Jeden z profesorów opowiadał jaką to imprezę zrobili po jego nominacji biskupiej, ile to wódki wypili.
Można by było nakręcić z tego film dokumentalny. Też byś wtedy mówił, że jest to usprawiedliwienie dla czyjegoś "ateizmu"? Ja uważam wręcz przeciwnie, jako człowiek związany z kościołem instytucjonalnym uważam, że dobrze, że powstają filmy jak "Kler". Mam nadzieję, że rozpocznie to dyskusję na temat kondycji polskiego duchowieństwa. Może nie zadziała jak "granat wrzucony do wychodka", ale będzie kolejną cegiełką. Kościół w Polsce potrzebuje oczyszczenia, refleksji i uporządkowania pewnych spraw. Nie będzie to możliwe bez zdecydowanych działań.
I to tutaj pisałem, o każdym zawodzie, powołaniu i sytuacji życiowej można podobne filmy kręcić. I ok, dopóki fabuły nie traktuje sie jak dokumentu i nie oczekuje sie "oczyszczenia" w wyniku jakiegoś mnie lub bardziej kasowego dzieła.
I oczywiście wieku Kler pomoże w ich spojrzeniu na Kościół i wielu utwierdzi w usprawiedliwianiu siebie. Ale uważanie, ze cokolwiek zmieni w Kościele jest raczej mrzonką. Bo nie tak wygląda Kościół, jak w tym trailerze, i nie tak wygląda, jak usiłujesz tutaj opisywać
I jak się doczytasz, to wtedy wiedzieć będziesz, ze Kościół w sensie grzeszności jego członków sie nie zmieni, a wiara w świętość księży jest jedynie ucieczka od własnych problemów.
Nie pierwszy i nie ostatni "artysta" który próbuje wię wybić w ten sposób.
A film ma trafić do tych, co kościół oglądają z daleka. By przypadkiem do niego nie weszli... i nie zostali.
:)
ps. kościół to co do zasady budynek.
Nie wiem do czego odnosi się powyższy komentarz osoby, która używa takiego samego nicka jak ja, więc nie będę podejmować dyskusji, widać, jakby komentarz miał pojawić się w jakimś innym wątku.
W każdym razie ten u góry to nie ja :)
Analogicznie do twojego absurdalnego komentarza, w którym negujesz i manipulujesz prawdę ostateczną.
To napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie żywot wieczny.
1 Jan. 5:13
Te linijki zostały skreślone aż po to, aby byli pewni, aby wiedzieli, że mają żywot wieczny! Zatem nie jest zuchwalstwem ani herezją bycie pewnym zbawienia, wręcz przeciwnie- jest to zrozumienie przesłania ewangelii.
Ponadto, ani Jezus, ani apostołowie nie założyli organizacji czy denominacji. W żadnym wypadku nie można stwierdzić, że moralna pewność zbawienia jest wyłącznie domeną Kościoła Katolickiego. Jedynie Bóg jest dawcą życia wiecznego i daje je tym, którzy są posłuszni Jego Słowu. Należeć do Kościoła znaczy być częścią Ciała Jezusa Chrystusa. Nigdzie w Biblii Kościół nie jest wyłącznie organizacją, ale jest zgromadzeniem ludzi przeznaczonych do życia wiecznego. Jeśli więc Bóg Cię zbawił- jesteś jego świątynią, jesteś częścią Jego Kościoła.
Bo my jesteśmy świątynią Boga żywego - według tego, co mówi Bóg: Zamieszkam z nimi i będę chodził wśród nich, i będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem.
2 Kor 6:16
Apostoł Paweł, pod koniec swojego życia napisał do Tymoteusza następujące słowa:
Albowiem już niebawem będę złożony w ofierze, a czas rozstania mego z życiem nadszedł. Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem; A teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście jego.
2 Tym. 4:6-8
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.