Redaktor serwisu internetowego gosc.pl
Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.
Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera
Dla zabijanego dziecka różnicy nie ma, ale zabijający już nie mogą sobie wmawiać, że to nie jest jeszcze człowiek, tylko płód. Wiedzą dobrze, że zabijają człowieka. A zakończenie niby dosadne, ale w tej sytuacji i tak delikatne, ja użyłabym mocniejszych słów.
Co zatem chce wykazać autor artykułu? Że na świecie nie ma równości między ludźmi, jeśli chodzi o zamożność i wpływy? To wiadomo i bez tego wątpliwego głosu. Że bogaty jest zły z samego faktu, że jest bogaty a biedny jest dobry z samego faktu, że biedny? Że równość jest wtedy, gdy bogatemu się odbierze a biednemu da? To prymitywny populizm i czysty socjalizm, jeśli nie komunizm. Równość w rzeczywistości ludzkiej ma swoje granice, a w oczach Boga, nieależnie od tego, co posiadamy, jesteśmy równymi. Jezusowa przypowieść o talentach oraz o nikczemnym słudze są tego obrazem. To Bóg rozdaje talenty, to Bóg decyduje co komu jest dane, i to Bóg, a nie sługa, rozlicza człowieka z tego, co z tym, co od Boga otrzymał, uczynił. Autor, jakkolwiek by sobie swego miejsca w świecie nie wyobrażał, jest tylko bożym stworzeniem, przypowieściowym sługą.
Pewien młody człowiek zapytał mądrego starca, jak to jest, że człowiek może być dobry lub zły. Starzec zastanowił się, i po chwili porównał dobro i zło do dwóch walczących ze sobą w człowieku wilków. Z jednej strony wilk nienawiści, zachłanności, z drugiej - wilk dobroci, przyjaźni. Młody człowiek zapytał: "Który wilk ostatecznie wygrywa?". Starzec odpowiedział: "Ten, którego karmisz".
Podpowiadam autorowi, żeby się następnym razem zastanowił, nim zacznie świat i ludzi porównywać i oceniać; by najpierw sprawdził, czy przypadkiem członkowie rodzin królewskich nie mają czynnego udziału w wielu przedsięwzięciach humanitarnych zanim przytroczy im winę płynącą wyłącznie z faktu bycia rodziną królewską oraz narodzin ich dziecka; By się pochylił nad nieprzeniknionością planu Bożego wobec każdego człowieka zamiast przypisywać sobie prawo do jego interpretacji oraz do roli oskarżyciela i sędziego. Możliwość pisania artykułów na łamach pisma katolickiego to też część planu Bożego, to talenty, zaliczka od Boga. Mam nadzieję, że Pan to rozumie.
I mnie porusza do żywego dramat ludzkiego decydownia o życiu i śmierci człowieka, szczególnie tego najmniejszego, bezbronnego. I nie potrafię tego wyrazić lepiej niż papież: „Jedynie Bóg decyduje o początku i końcu życia, również życia Alfiego Evans.”. I w tych słowach papieża zawiera się wielka głębia wiary: „Jedynie Bóg decyduje”.
Natomiast nie zgadzam się na to, by gdybaniem budować oskarżające obrazy. I to mnie w powyższym artykule uderzyło. Te zdania autora: „Ale Alfie ma pecha. Jest zwykłym chłopcem, a nie "Royal Baby". To tyle, jeśli chodzi o równość, którą tak często we współczesnym świecie wycieramy sobie gęby.”, choć nie zawierają bezpośrednich słów oskarżenia, to jednak budują wyraźną granicę między dwoma światami i dokonują oceny, który z tych światów jest zły. By kogoś oskarżyć lub obrazić, nie trzeba tego wyraźnie powiedzieć. Istnieje wiele zabiegów z obszaru retoryki i słowa pisanego, by zrobić to w białych rękawiczkach. Autor artykułu doskonale (zakładam, skoro zajmuje się pisaniem komentarzy) zdaje sobie z tego sprawę. Tak naprawdę nic nie łączy obu zdarzeń: dramatu Alfiego i narodzin książęcego dziecka. Jedynym łącznikiem jest gdybanie autora, owoc jego wyobraźni. On wywołuje pytanie: co by było gdyby?; on też od razu daje na to pytanie odpowiedź. Na jakiej podstawie? Na jakiej podstawie wciąga nowo narodzone i całej sytuacji niewinne dziecko w swój scenariusz alternatywnej rzeczywistości i czyni z niego sybmol nierównosci społecznej: „Royal Baby” w oparciu o własne gdybania? Karze wierzyć w świat, który wymyślił, w zdarzenie nie majace miejsca („Ciekaw jestem, czy GDYBY TAKA CHOROBA O NIEZNANYCH PRZYCZYNACH DOTKNĘŁA "ROYAL BABY", to sąd również wydałby decyzję o odłączeniu od aparatury bezbronnego dziecka. Wbrew woli rodziców. JESTEM PEWIEN, że w takim przypadku decyzja byłaby inna.”) i w oparciu o to stwierdza bez ciena wątpliwości: „To tyle, jeśli chodzi o równość, którą tak często we współczesnym świecie wycieramy sobie gęby.”.
Więc jeszcze raz mówię otwarcie: to nie jest dziennikarska rzetelność. To nie jest pisanie o prawdzie, a jej kreowanie. Czy gdyby w tym czasie nie narodziło się dziecko pary książęcej, autor znalazłby inne nowonarodzone dziecko, by wylać swoje rozczarowanie? Czy gdyby w tym samym czasie inne, anonimowe dziecko anonimowego Kowalskiego uratowano, sięgnąłby po jego szczęście dla wykazania nierówności społecznej?
Czy autor widzi, co czyni rzeczywistość budowana na słowie: „gdyby”?
Jeszcze raz proszę: proszę się zastanowić nastepnym razem.
Wierzę, że życie tego małego chłopczyka jest Bożym Dziełem i obrazem jego nieskończonej Miłości i że Bóg okaże swą Moc nawet, jeśli dla nas, ludzi, będzie ona niezrozumiała. Na pewno, w sercach wielu ludzi na całym świecie, to małe, kruche Boże Dzieło kiełkuje zapomnianym dawno ziarnem miłości bliźniego i braterstwa i ciśnie się na usta modlitwą, która być może na wielu ustach już dawno nie gościła.
Mam przyjaciółkę z porażeniem mózgowym, cierpi mocno od urodzenia. Jestem pewien, że jest twojemu bogu głęboko wdzięczna za to, że mogła mu posłużyć za narzędzie do chronienia innych przed egoizmem. Ale w porządku - my, ludzie samodzielnie myślący, też pozwalamy waszemu bogu ponosić konsekwencje jego wyborów - choćby tylko w postaci opinii, jaką sobie wśród nas wyrabia.
Ten chłopiec niczego nie dokonał, bo żeby czegoś dokonać trzeba mieć sprawny mózg, przytomność i zdecydowanie więcej niż dwa lata. Dokonać czegoś udało się za to tym wszystkim, którzy użyli tego dziecka do uderzenia w liberalny porządek cywilizacji zachodniej. "[...] jeśli ktoś wybierze życie to już wyboru mieć nie będzie"? Trywialność twoich słów staje się oczywista, kiedy po drugiej stronie na szalę położymy olbrzymie nakłady sił i środków, jakie idą na ratowanie życia i zdrowia ludzi w naszej cywilizacji - także na ratowanie Alfiego Evansa przez kilkanaście miesięcy jego życia.
Nie to, żeby mnie nie obchodziło to, co piszesz. Po prostu nie znam cię, więc nie będę oceniał; ludzie stosują różne techniki psychologicznego radzenia sobie z cierpieniem. Niestety zbyt mało poświęcamy uwagi i środków na pomoc psychologiczną, w konsekwencji czego ludzie cierpiący wpadają w myślenie magiczne lub religijne. Znam za to Danuśkę i wiem, że - mimo iż jakoś tam wierząca - to wydrwiłaby koncept jakiegoś rzekomo dobrego boga, któremu nie chce się naprawić jednych ludzi inaczej niż przez cierpienie innych.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.