Dziennikarz działu „Kościół”
Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.
Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza
Problem mam z osobami takimi jak Hołownia (którego książki, mimo wszystko, bardzo cenię)czy zwłaszcza Jakimowicz. Jak się ma nieźle opłacany etat w GN, to trudno stwierdzić, czy to powołanie czy tylko praca, by dostać comiesięczny przelew. Dla mnie akurat jest to autor bardzo nieautentyczny, zwłaszcza, że lubiący pouczać innych jak wierzyć i jak żyć z pozycji... no właśnie kogo?
:(
Ja tam nie wiem, jak opłacany etat ma red. Jakimowicz, ale nawet jeśli nieźle, jak pisze brunero, to wart robotnik swojej zapłaty.
Brata w wierze? To chyba wystarczy? I nie pouczać, a dzielić się przemyśleniami...
A powołanie realizujemy w różnych miejscach i sytuacjach. Jeśli pracujesz na dobrze opłacanym stanowisku w dużej firmie (i wiesz, że to praca w której chcesz pracować) - rób to dobrze, uczciwie, wkładaj w to siły i serce. I nie ma nic złego w zarabianiu. Pieniądze to nie problem dla Boga. Problemem jest to jak My traktujemy pieniądze :) Z powołania mogą być pieniądze :)
Nie spodobałby się Panu mój proboszcz. Nie urządza eventów z zaśnięciami w Duchu św. ani innych spektakularnych akcji. Od szóstej rano siedzi w konfesjonale, choć leje jak z cebra i nikt nie przyjdzie. I tak co dzień (wikary w tym czasie jeszcze śpi). W sobotę na porannej Mszy św. (w kościele jest może ze dwadzieścia osób) wygłasza kazanie, które porusza do głębi i zmusza do myślenia na cały dzień.. Jakie to wszystko niemedialne, nieefektywne i nieefektowne.
Św.Jan Maria Vianney, drugi taki nieudaczny. Nawet nie potrafił się ładnie wysłowić, nie dbał o public relations i nie dementował plotek na swój temat.
A Pan Jezus? To już największa porażka, przecież mógł z medialnym powerem zejść z krzyża (nawet namawiano Go na to), byłby show, który zamknąłby usta wszystkim...
Panie Marcinie...
Pan Jezus populistą nie był, nie schlebiał tłumom. Czterdzieści procent Jego słów stanowiły groźby i ostrzeżenia (cyt.za x.Oko). Populista nie używa słów "plemię żmijowe, groby pobielane".
Co do skuteczności cudów naszego Pana:
Z dziesięciu uzdrowionych trędowatych zaldwie jeden przyszedł podziękować (skuteczność licha, zaledwie dziesięcioprocetowa).
Niedługo po cudownym rozmnożeniu chleba i nakarmieniu kilku tysięcy ludzi apostołowie (a więc będący najbliżej Jezusa) zastanawiają się skąd wezmą chleb. A więc medialność tego cudu była niewielka.
Inni uzdrowieni słyszeli: tylko nie mów o tym nikomu. Czyli nie show, nie medialność, nie ilość.
masz wspaniałego Proboszcza - SUPER!!!
ciesz się i dziękuj Bogu za niego
z tego, co piszesz, On dobrze robi swoją "robotę"
dlaczego dla Ciebie jest to powodem do narzekania?
uważasz, że jego kazania są wartościowe?
no to zamiast narzekać, że niemedialne, poproś o zgodę, nagrywaj i wrzucaj na YT, FB, G+ czy gdzie tam jeszcze i zapodaj linka na GN,
chętnie posłucham
Słyszałem że ks. Karol Stehlin z Bractwa Św.Piusa X potrafił w czasie pobytu w Polsce przemierzyć dziennie kilkaset kilometrów żeby odprawić Mszę Świętą - i nauczać z wielką wiarą. A na Łotwie udało mu się nawrócić wielu protestantów, nawet pastorów. Może o. Szustak spróbował by swoich sił w takich zawodach ?
Co do Szymona Hołowni - gdybym miał przyjąć jego prawdę o Kosciele musiałbym porzucić chrześcijaństwo. Nie widzę także szansy na przerwanie jego kerygmatu poza siecią Empików, które serwują bardzo nietypowe wersje chrześcijaństwa . Co do s. Cristiny - nadal odnoszę wrażenie że nie może się ona zdecydować, czy permanentne łamanie reguły zakonnej (przy aplauzie przełożonych) jest drogą jej powołania. Dzięki pańskim tekstom ta decyzja idzie w kierunku radości z porzucenia habitu w imię Jezusa - drogę przetarły już amerykańskie zakonnice (polecam : http://jacquesblutoir.blogspot.com/ .
Co do Pana - droga przeciwstawiania Miłosci Prawu kończy się porzuceniem Koscioła.
Skoro wystąpiła w programie telewizyjnym, to chyba jednak z tym jej "wyborem klauzury" jest coś nie teges. Chyba, że to coś jak "całodobowa głodówka z godzinną przerwą obiadową"?
Mam wrażenie, że u wielu współczesnych chrześcijan w Polsce panuje apoteoza zgorzkniałości, ględzenia, narzekania i braku nadziei, co nie czyni z nich głosicieli Dobrej Nowiny, ale raczej heroldów smutku ...
Simon Weil: "U ludzi (z wyjątkiem najwyższych form świętości i geniuszu) to, co robi wrażenie prawdy jest prawie na pewno fałszywe, a to, co jest prawdziwe prawie na pewno robi wrażenie fałszu. Trzeba pracy, żeby wyrazić prawdę. Także, żeby ją przyjąć. Bez pracy wyraża się i otrzymuję fałsz, czy co najwyżej płyciznę. Kiedy co jest prawdą wydaje się przynajmniej równie prawdziwe jak fałsz, jest to triumf świętości albo geniuszu. Święty Franciszek sprawiał, że jego słuchacze płakali, zupełnie jakby był tanim, teatralnym kaznodzieją.
Nie wolno mylić show biznesu z głoszeniem
Dobrej Nowiny.
Wiary uczymy się patrząc na świadków życia w Jezusie Chrystusie, a nie na "pajaców".
Lekkim powiewie przychodzisz do mnie Panie.
Bardzo osobiście w ciszy serca.
Boże dziękuję za dar Twojej miłości.
A tak na marginesie, jak myślisz co robił Jezus w Kanie.
@ ble
Moja odpowiedź dla Ciebie wypadnie chyba poniżej mojego postu, zamiast Twojego.
Odpowiem Ci tak,że nie czytasz ze zrozumieniem, to co napisałam brzmi
"Nie wolno mylić show biznesu z głoszeniem
Dobrej Nowiny."
Co Ty przez to rozumiesz to jest Twój problem i proszę mi nie wciskać swojego myślenia.
Wyznanie wiary, okazywanie radości, to są zachowania, które mają swoje miejsce, swoją oprawę w danej kulturze.
Życie w wierze oddaje każdy człowiek w swej codzienności ten co wierzy Bogu.
A Ty oddajesz życie za wiarę?
Jezus W Kanie Galilejskiej uczynił pierwszy cud.
Co o tym myślisz?
Pozdrawiam serdecznie
Katoliczka od chrztu świętego 1960 roku.
Nie wolno mylić show biznesu z głoszeniem
Dobrej Nowiny.
Wiary uczymy się patrząc na świadków życia w Jezusie Chrystusie, a nie na "pajaców".
Lekkim powiewie przychodzisz do mnie Panie.
Bardzo osobiście w ciszy serca.
Boże dziękuję za dar Twojej miłości.
@ Arek
Arku, zacznij najpierw od poznania co znaczy "pajac", co robi pajac?
Błagam, nie mieszaj do tego świętego Franciszka.
Głoszenie Dobrej Nowiny, to mówienie, pisanie prawdy o tym, co nam przekazał Pan Jezus w słowie i życiem.
Pan Jezus na Krzyżu był także nagi, chciano Mu odebrać godność.
Święty Franciszek w taki sam sposób coś pokazał swemu otoczeniu w którym żył.
LIST OTWARTY DO GOŚCIA NIEDZIELNEGO I WSZYSTKICH TYCH GAZET CO PROMUJĄ 10 przykazań Roberta Benigniego. Proszę was o Udostępnienie aby do nich dotarło !
Drodzy Państwo!
Z wielkim zdziwieniem przeczytałam wasz wczorajszy tekst na temat ewangelizacji przeprowadzonej we włoskiej telewizji przez Roberto Beniniego. Moim zdaniem, i nie tylko moim, była to antyewangelizacja.
Pomijając fakt, że było to show obliczone na zarabianie pieniędzy i honorarium dla głownego bohatera wyniosło 2 miliony euro za jeden wieczór, co już jest skandalem.
Begnini komentując poszczególne przykazania i interpretując je po swojemu w wielu miejscach znacznie odbiegł od oficjalnej nauki Kościoła, obrażał księży i ludzi wierzących.
Skandalem są jego sugestie, że w niedzielę nie trzeba chodzić do kościoła, bo jest to dzień przeznaczony na odpoczynek.
Wielkim błędem jest pominięcie w komentarzu do piątego przykazania kwestii aborcji, eutanazji, antykoncepcji.
Ale największym zgorszeniem jest to, w jaki sposób odniósł się do szóstego przykazania. Stwierdzenia, że przykazanie to i wynikająca z niego moralność nie ma żadnych podstaw w Objawieniu, w Biblii to herezja. Według Begniniego to wszystko wymyślili ludzie Kościoła, żeby łatwiej było im sterować rzeszą wiernych i tradycję tę księża przekazywali „z ojca na syna”. Czy takie ujęcie tematu zasługuje Państwa zdaniem na pisanie pochwał panu Beniniemu?
Albo sugestia, że należy podać Kościół do sądu za to jak przez lata terroryzował ludzi szóstym przykazaniem… i konluzja bardzo interesująca, że szóste przykazanie jest bardzo potrzebne, o ile się go ograniczy i zmniejszy…
Z głębokim żalem zapoznałam się z Państwa tekstem umieszczonym w internecie i z obawą przeczytałam, że będziecie przygotowywać duży materiał do wydania drukowanego, które ukaże się po Nowym Roku. Zachęcam Państwa, żebyście zanim cokolwiek napiszecie, dokładnie przestudiowali co powiedział Benini.
W dobie kryzysu wiary, odchodzenia ludzi od Kościoła, w czasach promowania antywartości czy warto wynosić na piedestał kolejnego fałszywego proroka? Powiedział wiele dobrych rzeczy ale inne przeistoczył na własne przykazania. Dodał także ze wieczność jest tu i teraz a pózniej nic nie ma. Wszystko po to aby ludzie się trochę pośmiali. Jest on przecież komikiem! 4 miliony euro za wyśmianie ludzi co chodzą co niedziela do kościoła czy ci co żyją w czystości, moim zdaniem jest wielkim wstydem!!!
Kiedyś do Ojca Pio przyszedł wyspowiadać się taki pan i mówi " ojcze ja mowię głupoty, żartuje, trochę kłamię żeby ludzie się pośmiali, żeby rozbawić innych " Ojciec Pio mu odpowiedział " chcesz isc do piekła żartując ?" Ania
Dzisiaj jest tego bardzo wiele. Np. ostatnio jakiś kardynał zaproponował organizacje zawodów olimpijskich w Watykanie. Do tej pory to była stolica religijna świata, ale komuś bardzo zależy, żeby ją zeświecczyć. Ostatnio kard. João de Aviz i aabp José Rodrígueza Carballo przygotowali raport na temat merykańskich zakonów żeńskich. W okresie posoborowym życie zakonne w USA uległo głębokiemu kryzysowi. Zaradzi ć sytuacji próbowano jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła II, od ok 1983r. Wiele zgromadzeń zakonnych promowało aborcję, antykoncepcję, okultyzm itd. Dochodziło do tego, że osoby powiązane z tymi zakonami same zawoziły kobiety na aborcję.
Choć jeszcze niedawno mówiło się o kryzysie życia konsekrowanego i „laickiej mentalności” liberalnych sióstr, nagle ocena uległa radykalnej zmianie. Stowarzyszeniom nie tylko nie zarzucono błędów, ale jeszcze pochwalono za "innowacyjność":
http://www.pch24.pl/amerykanskie-zakonnice---festiwal-milosci-zamiast-kar,32770,i.html
To nie jest żadne wyjście do ludzi, ale po prostu przeczenie Magisterium Kk i ogromna anty-ewangelizacja. W tym przypadku jednak prowadzona wewnątrz Kościoła.
Kłopot jest, gdy występuje tylko jedna forma i to ta głośna. Dzisiaj jest coraz mniej ludzi rozumiejących, czy jest duchowość, samozaparcie, wierność powołaniu. Jak ja jestem w środku eventu stadionowego, to ok, ale jak nie, to jest kłopot. Dzisiaj plagą jest porzucanie krzyża małżeństwa, kapłaństwa, życia zakonnego na korzyść szybkich doznań i łatwych i spektakularnych sukcesów. Jeśli reguła zakonna siostry Christiny na występy w showach pozwala, to ok, ale jeśli nie, to siostra i jej przełożeni bardzo źle robią.
Nieraz msze mutują w jakieś show z oklaskami, okrzykami i trąbieniem, jak w pewnym towarzystwie. Ginie w tym sacrum i głębia. Nam dzisiaj bardzo trudno uwierzyć Bogu, że On dokona, a nie nasze umiejętności oratorskie, dobrze przygotowany występ itp. Kiedyś ludzie porzucali świat i szli na pustynię i do pustelni i co? Kiedy ich świadectwo okazywało się autentyczne, ludzie gromadami przychodzili do pustelników po poradę, z prośbą o modlitwę itd. Nie mam nic, przeciwko eventom na stadionach, nawet mszom, jeśli tylko jest ta druga noga, cichej modlitwy, zwierzenia, samozaparcia, ascezy - dzisiaj to jest wyklęte słowo. A dzisiaj tej drugiej nogi brak. Cała para idzie w gwizdek.
Osobiście inspirują mnie świadectwa osób, które chodzą z Bogiem.Czy Pan mógłby podzielić się nimi z nami ?
W którym miejscu przed Bogiem jest Pan dzisiaj oraz jak to się zmieniło na przestrzeni kilku lat ?
Jestem przekonany, że takie opowiadania, mogą przyciągnąć ludzi do Boga.Może się okazać, że przesłanie, które Pan w nich zamieści, zapoczątkuje przemianę w czytelnikach.
Może niektórzy, którzy mają kłopot ze złym nastawieniem do innych ludzi, zaczną myśleć o nich pozytywnie.A może inni jeszcze uwierzą, że istnieje dobro na świecie.
Tomasz
Książki, stadionowe rekolekcje, internetowe kazania, ksiądz oczekujący w konfesjonale każdego ranka, adoracja Najświętszego Sakramentu w pustym kościele, msza na Boraczej Hali - to po prostu DROGI - wiele dróg do Pana.
Dlaczego głośne ( bo w mediach) i cichsze ( w parafialnych mniejszych, małych wspólnotach)jest przeciwstawiane sobie?
Ilu młodych ludzi z katolickich rodzin odeszło z kościoła i stoją na rozdrożu? I szukają Go po swojemu? Zanim ktoś taki wejdzie do kościoła i znajdzie w nim księdza oczekującego w konfesjonale musi trafić na takiego Szustaka, czy Pelanowskiego - często przypadkiem - na ulicy, który ( przepraszam za kolokwializm) wytłumaczy jak "krowie na miedzy",że Jezus to nie gość, który siedzi sobie w niebie i ogranicza się do spisywania twoich złych i dobrych czynów.Wytłumaczy,że Pan jest wśród nas,że ŻYJE!!! Mnóstwo ludzi ma z tym problem.Język biblijny/kościelny jest dla nich trudny, potrzebują przełożenia "na nasze", na młodzieżowy język, na ich myślenie, na ich problemy i rozterki.
Dopiero potem taki człowiek, któremu dało do myślenia słowo o.Szustaka zatrzyma się przed swoim kościołem, pomyśli o spowiedzi, otworzy biblię, pójdzie na mszę.
Sama - chociaż już nie młoda i katoliczka praktykująca - ciągle poszukuję i jestem w drodze. Potrzebuję ciszy i samotności przed Najświętszym Sakramentem, a czasem ostrych, konkretnych odpowiedzi na moje pytania od Pelanowskiego.
Każdy ma swoją Drogę - jeden kapłan z powołaniem spełnia ją w ciszy konfesjonału, inny korzysta z daru dobrej mowy i ewangelizuje przez media.
Doceńmy dzisiejsze możliwości przekazu i dotarcia do owieczek oddalonych.
Tak na marginesie - Jezus przemawiał do prostych ludzi prostym językiem; każdy maluczki, prosty, niewykształcony GO rozumiał; do nas - też trzeba mówić prosto i zrozumiale( co nie znaczy prostacko i byle jak), a wielu księży o tym zapomina ...
Jest przecież, kurcze, jakaś hierarchia w Kościele, nie?
Był kryzys w czasach herezji ariańskiej, kiedy większość biskupów tę herezję poparła, a ci wierni nauce Chrystusa byli prześladowani. Był kryzys albigensów, katarów, monofizytów, ... Był kryzys w czasach reformacji związany z herezją Lutra. I wiele wskazuje, że i dzisiaj mamy taki właśnie kryzys. Dzisiaj jednak nie konkretna herezja jest przyczyną, ale negowanie Magisterium i dyscypliny Kk w ogóle. Wszystko oczywiście jak zawsze w imię "dobra". Dzisiaj to dobro ma różne imiona: "miłosierdzie", "otwartość", tolerancja, niedyskryminowanie, ...
Co do Ani Golędzinowskiej... Hm... Cenię generalnie świadectwo, jakie daje w świecie, opowiadając o swoim niełatwym życiu, ale niestety to za mało, by uznać ją za autorytet i wyrocznię w sprawach wiary. Jakoś bardziej w tych sprawach przemawia do mnie abp Rino Fisichella.
"Pięciu prominentnych członków Papieskiej Akademii Życia zwróciło się do papieża z prośbą o odwołanie przewodniczącego Akademii arcybiskupa Rino Fisichellę. Ich zdaniem arcybiskup dopuścił się manipulacji, zarówno mediami, jak i Kongregacją ds. Nauki i Wiary po to, aby zrzucić z siebie winę za szkody, jakie wyrządził Kościołowi, publikując w ub. roku artykuł, w którym dawał przyzwolenia na aborcję bliźniaków w Brazylii.
W ub. piątek abp Fisichella zapytany przez dziennikarza portalu Catholic News Service o nastroje panujące wśród członków Akademii mówił, że wszystko jest w porządku. W Akademii rzekomo „panuje harmonia”, a nastrój „jest pogodny i spokojny”. Hierarcha jednocześnie wykorzystał sytuację, by oskarżyć swoich krytyków o to, że błędnie zinterpretowali jego artykuł dot. ciężarnej dziewięciolatki z Brazylii dla celów politycznych, by „stworzyć sytuację konfliktu”.
Tymczasem pięciu członków Akademii, którzy przesłali oficjalne oświadczenie do portalu LifeSiteNews.com oskarża przewodniczącego Akademii o próbę stworzenia fałszywego „frontu jedności” w sytuacji, gdy istnieją poważne zastrzeżenia co do jego dalszego kierownictwa. Zaznaczyli oni, że celowo wstrzymali się z bezpośrednią konfrontacją, gdyż spowodowałaby ona „zwarcie szeregów Kurii Watykańskiej” wokół jednego ze swoich ludzi, „tylko ze względu na klerykalne nastawienie”, a nie z powodu „braku poparcia” dla niego.
Oponenci Fischielli zaznaczają, że są w posiadaniu „wiarygodnych informacji, z których wynika, iż obecny przewodniczący Akademii jest postrzegany w Kurii jako osoba nieodpowiednia na to stanowisko” i dlatego ich zdaniem „istnieje nadzieja, że Ojciec Święty powierzy mu inny odpowiedni do jego kwalifikacji urząd”.
Oświadczenie podpisali Mionsignor Schooyans, prof. emerytowany z uniwersytetu w Louvain w Belgii, prof. Luke Gormally, były dyrektor Lincare Centre for Healthcare Ethics, Christine de Marcellus de Vollmer, szefowa Sojuszu na rzecz Rodziny z Wenezueli, dr Maria Smereczyńska, lekarka, była posłanka, która zasiada także we władzach Federacji Polskich Stowarzyszeń Rodzin Katolickich oraz dr Thomas Ward, prezes Krajowego Stowarzyszenia Rodzin Katolickich.
Wszyscy sygnatariusze oświadczenia podkreślają, że obecny przewodniczący Akademii kłamie, mówiąc, że Akademia jako „jedno ciało posuwa się naprzód i mówi jednym głosem”. Uważają oni, że „absurdem jest”, by Akademia „była kierowana przez duchownego, który nie rozumie, czym jest całkowite poszanowanie dla niewinnego życia ludzkiego”. Ich zdaniem w zaistniałej sytuacji odwołać arcybiskupa mogą tylko ci, którzy są odpowiedzialni za jego powołanie na to stanowisko.
Obrońcy życia, jak również świeccy katolicy byli zszokowani, kiedy w marcu ub. roku arcybiskup Fisichella na łamach watykańskiej gazety: „L’Osservatore Romano” bronił lekarzy, którzy zdecydowali się „pomóc w przerwaniu ciąży” dziewięcioletniej ofiary gwałtu. Ta decyzja, jego zdaniem była „trudna” dla „lekarzy i z punktu widzenia prawa moralnego”. Jednocześnie oskarżył on miejscowego biskupa z Brazylii o to, że zbyt „pospiesznie” ogłosił nałożenie ekskomuniki na matkę i lekarzy, którzy przeprowadzili „zabieg”.
Abp Fisichella, mimo licznych protestów stanowczo odmówił odwołania lub co najmniej wyjaśnienia i skorygowania swoich poglądów. Tymczasem media na całym świecie wykorzystały zaistniały skandal, by informować o rzekomym „zmiękczeniu stanowiska Kościoła odnośnie aborcji”. Kilka miesięcy później Kongregacja Nauki Wiary wydała oświadczenie, w którym podtrzymała dotychczasowe nauczanie Magisterium w tej kwestii i całkowicie potępiła zabijanie dzieci nienarodzonych, mówiąc że jest ono „niedopuszczalne w żadnych okolicznościach”.
Członkowie Akademii twierdzą jednak, że nawet to oświadczenie Kongregacji Nauki Wiary zostało opublikowane po interwencji abp Fisichelli, który nalegał, by znalazły się w nim pewne sformułowania o zmanipulowaniu jego wypowiedzi. W tekście Kongregacji Nauki Wiary czytamy, że do Watykanu napłynęły listy „wyjaśniające zamieszanie, jakie powstało w różnych państwach w następstwie zmanipulowania i wykorzystania artykułu abp Fisichelli”.
Na spotkaniu w zeszłym tygodniu, zdaniem oponentów, arcybiskup sprawiał wrażenie, jakby oświadczenie Kongregacji Nauki Wiary o rzekomym zmanipulowaniu jego wypowiedzi zwalniało go z wszelkiej odpowiedzialności za skandal, jaki spowodował „niefortunnym” artykułem. Tymczasem, zdaniem krytyków z Akademii, „jego wypowiedzi są skandaliczne, bo sugerują, że w pewnych sytuacjach lekarze mogą autonomicznie w swoim sumieniu podjąć decyzję o tym, czy przeprowadzić bezpośrednią aborcję”.
Wielu Akademików jest poważnie zaniepokojonych stanowiskiem Przewodniczącego Akademii Życia odnośnie dopuszczalności aborcji. Są także niezadowoleni z tego, że hierarcha wykorzystał brak bezpośredniej konfrontacji na zeszłotygodniowym posiedzeniu, by propagować fałszywe stanowisko, że cieszy się on pełnym zaufaniem wszystkich członków Akademii."
"W marcu prof. Joseph Seifert, jeden z członków Akademii Życia zaznaczył, że Fisichella „głosi nową doktrynę moralną diametralnie przeciwną tradycyjnemu nauczaniu Kościoła katolickiego, a w szczególności sprzeczną z naukami zawartymi w encyklice Evangelium Vitae”. Z tego względu, zdaniem profesora, nie powinien on być brany pod uwagę jako kandydat na jakiekolwiek stanowisko w Kościele. Prof. Seifert wyjawił także, że podczas spotkania, które odbyło się w tym roku, członkowie Akademii zasugerowali, aby wydać odpowiednie oświadczenie, w którym wyraźnie zostałoby poparte stanowisko Kościoła nt. świętości życia. Jedyną osobą, która się temu sprzeciwiła miał być abp Fisichella."
Czy jest Pan aż takim debilem, który nie rozumie co jest złego w brataniu się duchowieństw ze światem (coś przed czym przestrzegał sam Jezus), czy po prostu nie jest Pan katolikiem?
A co zgoda przełożonych zmienia w tym, że wybrała powołanie Urszulanki,a nie stosuje się do reguły?
Jak to bylo z tym prawem?
Dla czlowieka? Czy czlowiek dla szabatu?
Pozdrawiam
Muszę się tylko technicznie nauczyć jak to robić i prosić Pana Boga o wytrwałość... Proszę o modlitwę...Ps. Bardzo lubię jak ludzie podpisują się pod swoimi opiniami, tzn. że można ich zidentyfikować... Anonimy - nikt nie bierze za to odpowiedzialności... na miejscu redakcji kasowałbym wszystkie.
1) Widzi ksiądz - w niektórych przypadkach pisanie pod własnym nazwiskiem może powodować utratę pracy albo inne tego typu kłopoty
2) To, że ksiądz "lubi" nie znaczy nic. Służby też lubią. Jak będą chcieli za lat parę nakarmić lwy na stadionie narodowym - to będą się musieli namęczyć.
3) Dawno, dawno temu (kiedy mało kto o googlach słyszał) pisałem pod nazwiskiem. Niestety ludzie nie potrafili tego przeczytać ;) i niemożebnie to przekręcali. Zmieniłem na vanitas. Nick jest równie rozpoznawalny jak nazwisko.
Arcybiskup Fulton J. Sheen
"Wyjdź jak ks. Michał Misiak (w Pabianicach) czy ks. Rafał Jarosiewicz (w Koszalinie) na ulice, by tam spowiadać i przestań punktować, ile błędów teologicznych popełnili, zwiastując Dobrą Nowinę. "
Sęk w tym, że z "licznymi błędami teologicznymi" to Dobrą Nowinę głoszą i muzułmanie z ISIL, i "świadkowie Jehowy" czy inni Zielonoświądkowcy. To raz. Czyli - błędy teologiczne w głoszeniu Dobrej Nowiny są niedopuszczalne.
Drugie - jakikolwiek błąd w głoszeniu często jest wychwytywany przez szukających. A skoro poznają Ewangelie z błędami - uznają, że jest wewnętrznie sprzeczna i ją odrzucają. Czasem da sie to naprostować, czasem nie...
bł. John Henry Newman, Kazania
Więc co mamy dzisiaj? Ano mamy "przykazanie" czułości. Mamy być mili, kordialni, serdeczni, tolerancyjni i w żadnym razie nie wymagać od siebie i innych, mówić o obowiązkach, cierpieniu, cenie, za jaką zostaliśmy odkupieni. Dzisiaj słyszałem nawet w kazaniu radiowym ze mszy o 9tej, że niby Chrystus zapyta nas na sądzie ostatecznym o ... czułość(!).
@ Racja
A to ciekawe, bo ja też słuchałam tego kazania i nic nie usłyszałam, o czym piszesz?
Ksiądz zwrócił uwagę na Boże "sms-y", które w sposób delikatny , z czułością przychodzą do nas, gdyż nasze grzechy biorą początek z głębokości, porównując początek do korzeni naszego życia.
Czemu więc tak mącisz i fałszywie świadczysz?
Poza tym @ Moria zacytował bł. John Henry Newman, Kazania
Miłość w sensie chrześcijańskim to także czułość, delikatność, łagodność.
Czytaj Biblię , tam wszystko jest.
Dziękuję Bogu Trójjedynego za świadectwo wiary, jakie składa Pan, o. Szustak i inni inni, którzy nie zawsze są przez innych dobrze odbierani. Dziękuję tym bardziej, iż jest to świadectwo składane na szczególnym ołtarzu, na ołtarzu rozpędzonego, pogubionego, oddalonego od Boga, Kościoła, drugiego człowieka świata. Niech otuchy dodaje Panu ta niezbywalna prawda, iż dokładnie na tym samym ołtarzu stale uobecnia się także Ofiara naszego Mistrza, Jezusa Chrystusa. On i dziś, podobnie jak przed wielu laty, wciąż, stale ofiaruje Siebie Ojcu. Jest gotów ofiarować również wszelkie nasze słabości, niedostatki, wątpliwości, pragnienia i przemienić je na Swym uświęconym drogocenną Krwią, Ołtarzu. Proszę pamiętać o czym poucza nas Chrystus na kartach Ewangelii. Nie miejmy złudzeń... Jeśli zapragniemy żyć Ewangelią, to prędzej, czy później, będziemy cierpieć... Ale cierpieć dla sprawiedliwości!! A takie oto cierpienie jest szczególnie przez Pana pobłogosławione i wywyższone. I będzie to droga niełatwa, droga naznaczona niejednokrotnie cierniem, odrzuceniem, pogardą. Będzie to droga, na której spotkamy także "ten" rodzaj ludzi, o których wspomina Chrystus w Ewangelii. Że choćby zstąpił do nich z Nieba sam Anioł Boży, choćby co najmniej tak urodziwy, jak o. Szustak ;), to oni i tak NIE uwierzą!! I tak pozostaną na pozycji wiecznego malkontenta, a bardzo często, niestety, i człowieka małej wiary...
Na koniec pozwoli Pan, kochany Bracie, że zacytuję kilka zdań wypowiedzianych przez naszego wielkiego rodaka, Prymasa Tysiąclecia:
"Kościół jest w drodze, choć idzie utartymi szlakami, to jednak zawsze do nowych czasów."
"Nowoczesna służba Bogu i ludziom to nie jest zespół dyspens i zwolnień, ale zaproszenie do ofiary z siebie."
"Nie ma się co dziwić, gorszyć i niepokoić tym, że Kościół jest stale krzyżowany; jak Chrystus zwyciężył na krzyżu, tak i Kościół zwycięża na krzyżu i przez krzyż."
Zły Duch pragnie działać także pośród nas! Najpotężniejszym wrogiem dla człowieka jest bowiem on sam!! Szatan pragnie rozbić jedność, niszczyć wspólnotę Kościoła. Wie, że może tego dokonać działając tylko od wewnątrz. Nie możemy mu na to pozwalać!
Św. Teresa z Avili pięknie się modliła: Od głupich pobożności, oraz skwaszonych, świętych min, wybaw nas dobry Panie! Nic dodać, nic ująć :)
Gdy Anna Golędzińska pisze o swoim nawróceniu w Medjugorje jest wynoszona pod niebiosa. Gdy krytykuje Roberta Begniniego zostaje przemilczana. Sorka - sami sobie odpowiedzcie jak to nazwać.
i bardzo dobrze ,że zapomni , nawet siostra Cristina chciałaby tego zapomnienia bo jej chodzi o to aby świat pamiętał o Chrystusie a nie o niej.Dlatego dzisiaj potrzeba więcej takich sióstr Cristin,żeby budziły ten zagubiony świat z narkotycznego snu ciągłych podniet. Kto wątpi niech posłucha jej modlitwy Ojcze Nasz w koncercie finałowym. Wszystkim sceptykom mówie, niech was pycha nie gubi, bo jak mówi Pan.."Wasze myśli nie są moimi itd".
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.