Nowy numer 13/2024 Archiwum
  • Leszek Smagowicz
    25.06.2014 22:08
    Tak, znałem tę historię. Ważne dla czytelników by mieli świadomość, że zdarzyło się to w słowackiej części Tatr. Ja tę historię czytałem moim czterem dziewczynkom (córkom i żonie) podczas wyprawy w Tatrach Bielskich dolinę obok w dniu 39 urodzin mojej kochanej żonki. Pogoda była wspaniała, aż za bardzo. Na postoju,kilkaset metrów przed przełęczą wyciągnąłem lekturę i zacząłem czytać. Dziewczyny były wykończone słońcem, ale zaczęły słuchać z zaciekawieniem. w czasie posiłku podczas kolejnych 15 minut zebrało się koło nas na gołym niebie trochę chmur. Wyruszyliśmy dalej. Ni stąd, ni zowąd w ciągu kolejnych 5 minut zerwała się nawałnica,łącznie z gradobiciem. Na wysokości ok 1700m były same gołe skały oddalone od nas o ponad kilometr. Musieliśmy przełamać przełęcz by ratować się po drugiej stronie. Dziewczyny (39,12,10,6) w strachu biegły pod górę mimo, że miały pół dnia wędrówki w wielkim słońcu za sobą. Pamiętając tę okropną opowieść płakały i pytały się czy Bóg im (nam) da dzisiaj przeżyć?! Na przełęczy uspokoiło się, ale tylko na 5minut. Widzieliśmy jak z Szalonego Wierchu (bez szlaku)zbiega człowiek za którym strzelają pioruny jak ognie sztuczne w Sylwestra. Za przełęczą również nie można było się nigdzie schować. Dopadła nas druga, później trzecia nawałnica. Pioruny biły najpierw 20 metrów za nami, później na szczęście już nie zbiegały za nami. Odcinek, który na mapie zaznaczony jest do przejścia w 3h my robiliśmy najczęściej w 4h. Tym razem wystarczyła nieco ponad 1 godzina! Na szlaku znalazłem nie nasz telefon, futerał po aparacie, słuchawki. Ludzie uciekali przed nami w podskokach, my właściwie spływaliśmy. Na szczęście w Zdiarze wszystko się uspokoiło. Dalej kochamy Tatry, bez których z żoną nie możemy żyć! Historia tamtych nieszczęśników opisana jest w podstawowym przewodniku Józefa Nyki. Teoria jakichś wyziewów metanu była również brana pod uwagę.
    doceń 15
    • adamp_314
      26.06.2014 14:13
      adamp_314
      To tylko moje spekulacje, ale czytając Twój wpis przypomniało mi się, że gdzieś indziej wyczytałem, że większość zgonów po trafieniu piorunem nie bierze się z uszkodzeń ciała tylko z tego, że serce gubi rytm i się zatrzymuje. Ponoć wiele tych osób dało by się odratować. Zbyt mało wiem na ten temat by stwierdzić, czy to wszystko pasuje, ale tak mi się skojarzyło - "zatrzymanie akcji serca z nieznanych przyczyn", piszesz, że wokół Was waliły pioruny. Kobieta mogła być nieco oddalona - poza zasięgiem pioruna - łatwo sobie wyobrazić, że taternik dziarsko poganiał panów a krępował się iść z kijem za kobietą...
      doceń 4
  • alisia
    25.06.2014 23:58
    może ona miała cudowny medalik na szyi?
    doceń 1
  • Michał Jędryka
    26.06.2014 07:01
    Wcześniej opisał ten przypadek dokładnie Wawrzyniec Żuławski w książce "Tragedie tatrzańskie".
    doceń 5
  • aaa
    27.06.2014 20:59
    Z kryminalistyką to nie ma za wiele,
    to by bardziej chodziło o fizykę i medycynę,
    i nie zbadaną właściwość bio pola podobnego do pola magnetycznego zwanego np. eteroidem przez Franciszka Rychnowskiego, ale występującego też pod innymi nazwami w zależności od naukowca.

    Do dziś jakoś nikomu nie chciało się wyjaśnić zasady działania ludzkiego serca.

    Ze zwykłych obliczeń fizycznych by wynikało, że pompa ssąco-tłocząca o wymiarach ludzkiego serca powinna wytwarzać kilkadziesiąt razy mniejsze ciśnienie krwi niż faktycznie występuje u ludzi. Rychnowski wyjaśnił to istnieniem dodatkowej siły, którą nazwał eteroidem.
    Swoją drogą dziwne, że dotychczas nikt nie wyjaśnił tego tak bliskiego ludzkości zagadnienia.

    Pioruny zakłócają to biopole i ten przypadek byłby tylko potwierdzeniem w/w teorii.
    • aaa
      30.06.2014 12:49
      chodzi raczej o zasadę działania nie serca a układu krążenia, skąd się bierze ciśnienie krwi

      http://kodczasu.pl/viewtopic.php?t=604
      • Gość
        26.02.2017 12:33
        Pańskie dociekania to z medycyną i fizyką nie mają też wiele wspólnego
        doceń 0
        0
      • Gość
        26.02.2017 23:47
        mierzenie ciśnienia w pompie to jak najbardziej fizyka
        doceń 1
        0
  • Kaśka
    29.06.2014 21:44
    Przerażające i ciekawe zarazem. Ja chciałam zapytać ,(pewnie naiwnie)czy nie jet możliwe,że ten alkohol był zatruty. Tylko w tedy dziwne by było żeby pił go też i chłopiec. A jeśli to tajemnicze zmiany klimatu to czemu z kolei kobiecie nic się nie stało?
    doceń 4
  • Gość
    26.02.2017 21:05
    Ciekawe, że nikt nie skomentował karygodnego zachowania taterników, którzy odmówili pomocy turystom. A zazwyczaj robi się z nich tzw "bohaterów". Dla mnie ta historia to dowód, że wśród taterników jest mnóstwo egoistów nastawionych na własny cel i sławę :-(
    doceń 11
  • Gość123
    26.02.2017 22:35
    Czytałem o tym w książce Kwiatkowskiego "Surviwal po polsku". Postawił on tezę, że to przez alkohol. Kobieta go nie piła. W sytuacjach ekstremalnych podczas których organizm jest bardzo wyczerpany nie można nikomu podawać alkoholu. W takich sytuacjach picie alkoholu jest śmiertelne.
    doceń 4
  • Gość
    27.02.2017 10:51
    Alkohol wzmaga hypotermie, alkohol w gorach mozna podac dopiero po przetransportowaniu chorego do cieplego pomieszczenia, wtedy ma pozadane dzialanie, bo po rozszerzeniu naczyn pomaga lepiej chlonac cieplo. Na zimnie absolutnie nie !
    doceń 5
  • w.d
    16.01.2018 12:01
    Jestem przekonany ze to kobieta dokonała zabójstwa tych mężczyzn w sposób oczywisty. Jest rzeczą oczywista ze grupa ta posiadała niealkoholowe napoje do picia. Zapewne w jednej z butelek z napojem znajdowała się trucizna.W pewnym momencie kobieta podała do picia zatruty napój i po kilkunastu minutach zaczęli umierać (Kobieta zamierzała uśmiercić syna i męża taternika musiała otruć jako niepotrzebnego świadka). Do uśmiercenia zapewne była użyta szybkorozkładająca się trucizna a kobieta zgłosiła zdarzenie z opóźnieniem aby nie było śladów trucizny. Wcześniej kobieta doskonale zaplanowała miejsce zabójstwa i dzień w którym była fatalna pogoda (nikt przy zdrowych zmysłach nie poszedłby w tak wysokie partie gór w taka pogodę)
    doceń 0
  • CEPR
    23.08.2019 11:30
    Często się zdarzało, choćby na Pilsku, że pierwsi z zimna i zmęczenia umierali młodzi i teoretycznie najsilniejsi członkowie wyprawy. Po prostu mieli szybszą przemianę materii i większe zapotrzebowanie na energię. Kobiety z natury mają niższe i wbrew pozorom są do długotrwałych wysiłków i trudnych warunków dobrze przygotowane. Kilkugodzinny choćby i powolny marsz, silny wiatr wiejący w twarz nie tylko wyziębiający organizm, ale wprost utrudniający oddychanie musiał spowodować wyczerpanie i niedotlenienie. Pojawiają się też wtedy stany paniki i dezorientacji, wysiada nie tylko ciało ale i psychika. I znów reakcje kobiet bywają w takiej sytuacji spokojniejsze, też z powodu mniejszego zapotrzebowania na tlen. Podanie mężczyznom alkoholu na pewno sprawę jeszcze pogorszyło. Podobnie fakt że kobieta przetrwała tam 2 dni i zeszła o własnych siłach, świadczy o dużych możliwościach i wytrzymałości kobiecego organizmu.
    doceń 0
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Wojciech Teister

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.

Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera

Zobacz także