Nowy numer 13/2024 Archiwum
  • Robert
    07.09.2013 10:28
    Bogu niech będą dzięki. Mieliśmy możliwości uczestniczyć w tym wielkim łańcuchu modlitwy. Słyszeliśmy jak Pan powiedział, że choroba ta zmierza do chwały bożej. Chwała Panu, Niech będzie błogosławiony sługa Boży Franciszek Blachnicki
    doceń 33
  • gość
    08.09.2013 09:37
    ALLELUJA ! Chwała Panu !!!
    doceń 29
  • arte
    08.09.2013 10:59
    Gdyby nie lekarze,ich wiedza i sprzęt medyczny to nic nie uratowałoby dziecka, Wasze modły również. Z za okrucieństwo wobec lekarzy wierzyć, że dziecko uzdrowił jakiś święty. To potwarz dla medyków, niedocenianie ich wysiłku, ciekawe czy rodzice im podziękowali.

    Swoją drogą, skoro są tacy wierzący, to ciekawe dlaczego wezwali karetkę zamiast wierzyć w moc bożą?
    • Bonner
      08.09.2013 11:40
      Ciekawe jest to, ze - jak czytamy w tekscie - lekarze sami przyznali, ze przy calej ich wiedzy i kunszcie medycznym, oraz sprawnosci ich sprzetu, nie sa w stanie wyjasnic tego fenomenu. Oni znaja lepiej ograniczenia swojej profesji i chyba wiedza, ze w pewnych wypadkach "racjonalistyczny" mózg, jak to sie mówi, "wysiada". Tylko najpierw trzeba ten mózg miec...
      doceń 30
    • lozanna
      08.09.2013 12:02
      No własnie lekarze się wypowiedzieli - nie dawali szans. Bóg działa w określonej rzeczywistości. W przeszłości działałby inaczej, może przez ręce babki zielarki i może obrażenia byłyby mniej groźne ( telewizorów i meblościanek drzewiej nie było) Może któryś lekarz musiał naocznie zobaczyć cud, by umocnić swoją wiarę. Nie wiemy jak Bóg działa i jakich narzędzi używa. Ważne jest jedno zdanie

      „Panie, jeśli chcesz ją wziąć, jest Twoja. Tam będzie jej lepiej”

      czasem jest ważniejsze, niż inne wstawiennictwa.
      Moje dziecko zostało uzdrowione, gdy zaufałam i zdałam się na wolę Bożą.
      doceń 36
      • Gość
        08.09.2013 12:07
        Żadni normalni rodzice nie oddaliby na śmierć swojego dziecka, mówiąc "weź ją sobie, jest Twoja". To kompletnie rujnujące dla dziecka, wiedzieć, że rodzice tak po prostu przeznaczyli ją "bogu" na śmierć.
        doceń 0
        0
      • Gość
        08.09.2013 12:42
        Żadna kochająca dziecko rodzina nie powinna mówić "weź ją panie, jeśli chcesz", to najboleśniejsze doznanie dla tego dziecka. Dziecko nie jest "jego", jest rodziców i powinni oddać wszystko, żeby móc je utrzymać przy życiu. Katastrofa, powiedzieć coś takiego.
        doceń 0
        0
      • k.m
        08.09.2013 21:32
        Jeśli będę kiedyś matką, to chciałabym by to Pan Bóg się zajmował moimi dziećmi, a nie ja i mój mąż. Dlaczego? Dlatego że to ON wie najlepiej czego nam potrzeba. Może narazie łatwo mi pisać takie rzeczy, bo nie założyłam jeszcze rodziny, ale z własnego doświadczenia wiem, że jeśli to rodzice przejmują inicjatywę, to nie wychowią dobrze swoich dzieci. Tylko jeśli oddają wychowanie Panu Bogu-najlepszemu Ojcu- to wtedy dziecko będzie dobrze prowadzone.
        A druga sprawa- szczere wypowiedzenie słów: "weź ją Panie, jeśli chcesz" są rezultatem przyjętej łaski wiary. Wiary w Boga, w życie wieczne... Oddanie Bogu życia swojego i życia swoich najbliższych wymaga także odwagi i ufności Jezusowi.
        doceń 23
        0
      • Karoliinka
        09.09.2013 00:42
        @Gość
        To najlepsze co ojciec Ojcu mógł powiedzieć. Żeby wszyscy katolicy byli tak pełni wiary, bo ona jest Jego - Stworzyciela!
        doceń 20
        0
      • Adam
        09.09.2013 09:12
        "Żadna kochająca dziecko rodzina nie powinna mówić "weź ją panie, jeśli chcesz", to najboleśniejsze doznanie dla tego dziecka. Dziecko nie jest "jego", jest rodziców i powinni oddać wszystko, żeby móc je utrzymać przy życiu. Katastrofa, powiedzieć coś takiego."
        - Katastrofa, to nie mieć wiary. Właśnie że tak my, jak i nasze dzieci jesteśmy Boga. "Jesteśmy Jego własnością, Jego ludem i owcami Jego pastwiska." I nie ma nic dziwnego, że wierzący człowiek zdaje siebie i swoją rodzinę na wolę Bożą, bo niezbadane są wyroki Opatrzności, a każdy człowiek otrzymał dar życia innej długości.
        Myślenie jak w cytowanym komentarzu kojarzy się jednoznacznie z ludźmi, którzy uważają, że mają "prawo" do dziecka, za wszelką cenę. Bo my, bo nasze. A Bóg niech się nie miesza, lepiej, żeby Go nie było... To dopiero jest postawa krzywdząca dziecko.
        doceń 16
        0
      • Elzbieta
        10.09.2013 22:22
        Proszę przeczytać ponownie świadectwo. To nieporozumienie. Oni ją zapewniali o swojej miłości nieustannie.
        doceń 9
        0
    • peljol
      08.09.2013 19:06
      Wśród owieczek,niestety,w Jezusa trzodzie są uparte barany.Jednak dla Boga nikt nie jest przegrany.Te domorosłe filozofie muszą być śmieszne dla Mieszkańców Nieba.
      doceń 6
    • anonim
      08.09.2013 21:12
      pół metra gumy i strzel se w łeb
      doceń 0
    • k.m
      08.09.2013 21:23
      Bóg posługuje się innymi ludźmi- także lekarzami (każdego obdarza różnymi talentami, darami dla dobra innych)
      A dziecka nie uzdrowił święty. Zrobił to Jezus być może przez wstawiennictwo Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, który nie jest (jeszcze :) ) uznany przez Kościół za świętego (możemy modlić się do Maryi i świętcyh by wypraszali nam łaski u Boga)
      doceń 16
    • Adam
      09.09.2013 09:06
      Przeczytaj artykuł ze zrozumieniem. Oni nie wierzyli głęboko, że wyzdrowieje, bo się bali, wierzyli natomiast, że jest Bóg, który może wszystko i Go o to prosili.
      doceń 13
    • ABC
      09.09.2013 22:32
      Lekarze tylko pomagają w uzdrowieniu. Ale gdyby Pan Bóg nie zadziałał,to nie wiadomo jakby to się skończyło. Na pewno podziękowali lekarzom,bo też mieli duży wkład w wyzdrowienie ale głównie Pan Bóg dokonał cudu i w końcu przejrzyj na oczy. Ale może sam musisz takiego czegoś doświadczyć,żeby uwierzyć. Jednak mimo wszystko nie życzę takich doświadczeń,bo nie każdy na cud zasługuje!!!!
      doceń 3
    • Michał Misztal
      11.09.2013 21:56
      Ci ludzie nie są idiotami - znam ich osobiście od wielu lat. To są kulturalni wierzący ludzie. Dziękowali wszystkim, do których wysyłali smsy w trakcie leczenia więc Z PEWNOŚCIĄ lekarzom też podziękowali. Ale w sumie po co ja to piszę, przecież to zwykła prowokacja, negatywnie nastawionego do prawdy o Bogu i wobec wierzących osób człowieka
      doceń 8
    • hanja
      04.10.2013 11:25
      Zawsze musi się odezwać jakiś Tomasz niewierny...
      Rozum i wiara - dwa skrzydła, które unoszą nas do Boga.
      doceń 3
  • Bonner
    08.09.2013 11:01
    No to teraz niech wypowie sie znany racjonalista i atesita, P. Richard Dawkins. Prosimy, panie Ryszardzie. Ma Pan glos...
    (pewnie uslyszelibysmy od niego, ze nauka "jeszcze" nie portafi tego wytlumaczyc, ale kiedys, w przyszlosci...; czyli "juz ale jeszcze nie"; cóz za gleboka wiara w pozytywistycztna religie!).
    • Panna Gość
      08.09.2013 12:01
      Panie atakujący katoliku, sądzę, że wszystko da się wyjaśnić. Otóż, jak mówili lekarze, w takiej sytuacji WSZYSTKO jest możliwe, czyli zarówno to, że dziewczynka będzie niepełnosprawna do końca życia, a nawet, że odejdzie, czego byśmy nigdy nie chcieli, jak i to, że wróci do całkowitej sprawności. Jak widać, dzięki wysiłkom lekarzy, obecności rodziców i działaniu młodego, zdolnego do regeneracji organizmu, zdarzyła się lepsza ewentualność, za co chwalić należy raczej naukę, niż wiarę.
      Dodam od siebie, że takie rzeczy są możliwe, gdyż odrobinę znam się na fizjologii ludzkiego organizmu i niejedną rzecz widziałam, i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Ludzie wierzący zawsze będą się doszukiwali skojarzeń z medalikami, świętami, wezwaniami kościołów i modlitwami, ale prawda jest taka, że dziękować tutaj należy lekarzom i pielęgniarkom za kawał dobrej roboty, a także wszystkim, którzy zdecydowali się podarować rodzinie benzynę, wsparcie i obecność, aby ich pocieszyć. Nie atakuję w tym momencie nikogo i życzę tym Państwu, oby w ich życiu nie przydarzyło się już nigdy nic równie bolesnego, a Marcie mnóstwo zdrowia.
      • Bonner
        08.09.2013 13:27
        Pani nie atakujaca Panno. Naprawde czuje sie Pani "atakowana"? Jesli tak, to przepraszam, ale moim zamyslem nie byla agresja tylko ironia. Wracajac do tematu. Lekarze zajmujacy sie tym dzieckiem, jak czytamy, dziwia sie i rozkladaja rece. Pani natomiast, znajac sie "odrobine na fizjologii ludzkiego organizmu", uwaza to za nic nadzwyczajnego. Prosze zatem podzielic sie ta odrobina wiedzy fizjologizcznej z tymi lekarzami aby przestali sie dziwic i rozkladac rece i zabrali do "porzadnej" roboty, wierzac w ostateczne zwyciestwo rozumu ludzkiego nad zabobonem.
        doceń 27
        0
      • Aslu
        08.09.2013 23:58
        A ja, niedowiarkom ...
        W XI,98 roku miałem wypadek komunikacyjny. Jadąc jako pasażer w "maluchu", doszło do zderzenia z jadącym z przeciwka Jelczem. Maluch wbił się pod tegoż Jelcza, prawie cały. Silnik "malucha" wyrwało na zewnątrz, a w fiaciku ja z tyłu, i z przodu jeszcze 2 osoby.
        Te osoby odeszły do Domu Pana, a ja: wstrząs mózgu i jego silny obrzęk, wylew śródczaszkowy w części odpowiedzialnej za pamięć i kojarzenie,tylko pogarszał sprawę z tym obrzękiem. Mojej dziewczynie a obecnie żonie powiedzieli że nie mam ŻADNYCH szans na przeżycie. A jeśli jakimś cudem przeżyję, to będę jak warzywko, tylko leżał i niczego nie pamiętał.
        Ale dzięki znajomym i nieznajomym, dzięki ich modlitwie, szturmowi do Nieba.Dzięki mszy św. w intencji mojego uzdrowienia i z pewnością dzięki Koronce do Miłosierdzia, którą wcześniej odmawiałem,ŻYJĘ.
        Mam się dobrze i Jezusowi dziękuję za Miłosierdzie, mnie grzesznemu.
        Kiedy po zakończonym leczeniu, stanąłem przed komisją lekarską,ze zdumieniem przeglądali historię choroby i powiedzieli tylko: "Pan tu nie powinien stać, z punktu możliwości medycyny, to niemożliwe!"
        A jednak. W rękach Boga, nie ma rzeczy niemożliwych.
        A niedowiarkom: Mówcie co chcecie,to był cud.
        W tym, czy powyższym przypadku, CUD.
        Choćbym i tysiące słów powiedział,napisał i tak nie uwierzycie. Więc nie będę się silił by odpierać Wasze argumenty.
        Macie oczy to PATRZCIE, macie uszy to SŁUCHAJCIE, niczego więcej nie potrzeba.
        Tylko tyle i aż tyle.
        Pozdrawiam wszystkich.
        Z Panem Bogiem.
        doceń 27
        0
      • Aslu
        09.09.2013 00:00
        A ja, niedowiarkom ...
        W XI,98 roku miałem wypadek komunikacyjny. Jadąc jako pasażer w "maluchu", doszło do zderzenia z jadącym z przeciwka Jelczem. Maluch wbił się pod tegoż Jelcza, prawie cały. Silnik "malucha" wyrwało na zewnątrz, a w fiaciku ja z tyłu, i z przodu jeszcze 2 osoby.
        Te osoby odeszły do Domu Pana, a ja: wstrząs mózgu i jego silny obrzęk, wylew śródczaszkowy w części odpowiedzialnej za pamięć i kojarzenie,tylko pogarszał sprawę z tym obrzękiem. Mojej dziewczynie a obecnie żonie powiedzieli że nie mam ŻADNYCH szans na przeżycie. A jeśli jakimś cudem przeżyję, to będę jak warzywko, tylko leżał i niczego nie pamiętał.
        Ale dzięki znajomym i nieznajomym, dzięki ich modlitwie, szturmowi do Nieba.Dzięki mszy św. w intencji mojego uzdrowienia i z pewnością dzięki Koronce do Miłosierdzia, którą wcześniej odmawiałem,ŻYJĘ.
        Mam się dobrze i Jezusowi dziękuję za Miłosierdzie, mnie grzesznemu.
        Kiedy po zakończonym leczeniu, stanąłem przed komisją lekarską,ze zdumieniem przeglądali historię choroby i powiedzieli tylko: "Pan tu nie powinien stać, z punktu możliwości medycyny, to niemożliwe!"
        A jednak. W rękach Boga, nie ma rzeczy niemożliwych.
        A niedowiarkom: Mówcie co chcecie,to był cud.
        W tym, czy powyższym przypadku, CUD.
        Choćbym i tysiące słów powiedział,napisał i tak nie uwierzycie. Więc nie będę się silił by odpierać Wasze argumenty.
        Macie oczy to PATRZCIE, macie uszy to SŁUCHAJCIE, niczego więcej nie potrzeba.
        Tylko tyle i aż tyle.
        Pozdrawiam wszystkich.
        Z Panem Bogiem.
        doceń 0
        0
      • gosc
        09.09.2013 22:41
        Tak mówią ludzie którzy nie wierzą... A jak później cos się dzieje to: Panie Boże gdzie jesteś. I pretensje do Boga bo go nie bylo...
        doceń 3
        0
      • Gosc
        13.09.2013 15:15
        Oczywiscie ze wszystko jest mozliwe za sprawą Pana Boga!! Chwała Panu.
        doceń 8
        0
  • geoloszka
    08.09.2013 11:10
    Pan jest wielki!!
    Jak byłam malutka spadła na mnie meblościanka (najprawdopodobniej się na nią wspinałam), ale bezpośrednio na mnie spadła półka bez drzwiczek, dzięki czemu nic mi się nie stało. Nigdy chyba za to nie dziękowałam Bogu.. teraz już wiem co mam do nadrobienia :)
    Alleluja!! :)
    doceń 22
  • rozumek
    08.09.2013 13:05
    Szanowni komentatorzy,
    - czy ktoś rozmawiał z lekarzami? A może znane są tylko relacje rodziców o tym, co usłyszeli (chcieli usłyszeć) od lekarzy?
    - ocena medyczna nie musi kłócić się z poczuciem cudu. Budowanie fałszywej opozycji pomiędzy wysiłkiem lekarzy, ich wiedzą i umiejętnościami a cudownym uzdrowieniem jest horrendalnym nadużyciem intelektualnym;
    - zamiast błędów w rozumowaniu, lepiej wykazać odrobinę dobrej woli: cieszyć się, że tak wiele osób zaangażowało się, wspierając modlitwą dziewczynkę i rodziców;
    - lekarzom i personelowi szpitalnemu należą się najwyższe słowa uznania i wdzięczności! W Polsce jednak medycy taktowani są tak, jakby ich psim obowiązkiem było leczenie i ratowanie życia. Ponieważ wiedzy, umiejętności i zaangażowania nie docenia się z zasady, a jedynie wyjątkowo, w powszechnym mniemaniu ratownicy, pielęgniarki, lekarze mogą co najwyżej dostarczyć do szpitala, położyć w łóżku i włączyć aparaturę. A następnie rozkładać ręce i czekać na cud...
    doceń 0
  • ana
    08.09.2013 14:38
    A ja wierzę w cud Boży i naukę bo jeśli połączymy wiarę z nauką to cuda się zdarzają naprawdę. Nawet lekarze często mówią ,,zrobiliśmy co mogliśmy reszta w rękach Boga''
    doceń 24
    • Tomek
      09.09.2013 09:42
      "Zlajkowałem" - ale mam jedno ale - wierzymy w Boga, a nie w naukę.
      Pan Bóg może wszystko i nie zawsze do uzdrowienia kogoś musi wykorzystywać "naukę".
      doceń 8
  • :)
    08.09.2013 14:50
    Najważniejsze ,że mała żyje.
    doceń 15
  • a
    08.09.2013 21:37
    Chwała Panu!
    doceń 11
  • Rodzina S.
    08.09.2013 21:43
    My wierzymy że to był cud i Bóg Martusie miał w swojej opiece.Mieliśmy możliwość uczestniczyć w tym wielkim łańcuchu modlitwy.Życzymy Martusi dużo zdrówka i Błogosławieństwa Bożego oraz jej rodzicom.
    doceń 14
  • inz
    08.09.2013 22:08
    Chwała Panu!
    doceń 13
  • kwiatek
    08.09.2013 22:15
    Dziewczynka miała na prawdę dużo szczęścia...
    doceń 4
  • tomerskn
    08.09.2013 23:04
    Nie wiem co piszę bo nie widzę ekranu przez łzy.
    doceń 7
  • Astria
    08.09.2013 23:24
    Szpital w Ligocie to jeden z lepszych w południowej Polsce i świetnie, że wszystko dobrze się skończyło. Czy to sprawka nauki czy wiary? Po części zapewne jednego i drugiego, z tymże nie mieszałabym do tego Boga, a raczej głęboką wiarę rodziców w to, że dziecko wyzdrowieje. Osoba Boga była konstruktem wspomagającym pozytywną afirmację. Ludzki umysł potrafi naprawdę wiele i jeśli wiara jest odpowiednio silna działa to na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. A tu dodatkowo bardzo dużo osób skupiło myśli, więc siła była większa. Raczej wiązałabym to z nagromadzeniem pozytywnej energii niż Bogiem, jakimiś świętymi czy datami kościelnych świąt.
    • EW
      09.09.2013 10:36
      Lepiej mówic o pozytywnej energii niż ingerencji Boga, bo to łatwiejsze i niewymagające co?
      doceń 13
    • Aslu
      15.09.2013 01:01
      A co tam będę się rozpisywał? Astria, piszesz poplątane z pomieszanym...
      doceń 2
  • Beata
    09.09.2013 01:38
    Wiara czyni cuda
    doceń 13
  • Tomek
    09.09.2013 09:35
    Lekarze zrobili co w ich mocy i Pan Bog uzdrowił tą Małą. Ja uważam,że był to cud (bo przecież stan dziewczynki był bardzo zły...)
    doceń 10
  • pedro65
    09.09.2013 11:42
    Panu Bogu dziękować za Miłosierdzie. A meble przykręcać do ściany. W ten sposób Wiara i Rozum podadzą sobie ręce.
    doceń 10
  • karolina
    09.09.2013 12:01
    ciesze się z tymi ludźmi, szkoda tylko, ze cuda nie zdarzaja się częściej i niektóre dzieci muszą umierac a inne muszą wychowywać się bez taty
    doceń 0
  • Luka
    09.09.2013 12:41
    Ja mogę się podzielić tym, jak Pan Bóg uratował mnie i moją rodzinę (mąż, dwoje dzieci)kiedy wracaliśmy z wakacji. Gdy jechaliśmy pod górę i jeszcze na dodatek na zakręcie nagle na przeciwko nas "wyrósł" Tir, który wymijał "eLke", uratowało nas tylko to, że jechaliśmy bardzo wolno (aż tak nigdy wolno nie jeździmy). Przed tym zdarzeniem Anioł Stróż dał nam podpowiedź przez naszą czteroletnią córkę, która się zapytała dlaczego tak wolno dzisiaj jedziemy, na co ja jej odpowiedziałam, żeby było bezpiecznie i z taką świadomością jechaliśmy, i to nas uratowało. Dodam tylko jeszcze, że mąż przyjął Szkaplerz i miał go w czasie podróży.
    Po tym incydencie Pan Bóg nam pokazał, a raczej mi, że jest z nami i ma nas w swojej opiece, choć dzień wcześniej płakałam, że jest nam trudno. Teraz wiem, że Pan Bóg ma wobec nas jakiś plan i przeznaczenie, że brak mieszkania i mieszkanie z teściami to jakiś etap, który musimy przejść, bo teraz wiem na 100%, że jest z nami.
    doceń 13
  • Łukasz
    09.09.2013 13:08
    Popłakałem się czytają to świadectwo...piękne.
    doceń 8
  • Słońce
    09.09.2013 13:14
    Przy dzieciach to trzeba mieć oczy nawet z tyłu...,a dzieci takie są ,że wszędzie wejdą.
    • Moni
      09.09.2013 16:05
      Dziekuje z calego serca rodzinie za swiadectwo ,za odwage o tym opowiedziec. Wielki szacunek mam! To jest niemozliwe bez glebokiej wiary to przezyc. Niektörych wypowiedzi niemoge przeczytac,to boli,jestesmy wychowankami Karola Wojtyly i taka pustka w ludziach. Prosze nie piszcie glupot! Pan Bög ich bardzo doswiadczyl ,dziekuje za to ,ze mamy takie rodziny. A Bogu dziekuje za danie zycia dziewczynce. Nasz syn tego samego urazu nieprzezyl,niemielismy czasu na modlitwe .Byl ministrantem,co niedziele na mszy i modlil sie do Boga w mocy jago jast wszystko. Taki wypadek przezyc jest cudem !
      doceń 9
  • PJM
    09.09.2013 20:32
    My też uczestniczyliśmy w modlitwie, która wam się należała w tym szczególnym czasie. Trzymajcie się, pamiętajcie że nie ma przypadków, tylko Pan Bóg chce pozostać incognito.
    doceń 8
  • piga
    09.09.2013 21:43
    w naszych trudnych doświadczeniach też było nam dane doznać ogromu Bożej miłości - córeczka jest zdrowa... Coś pięknego...
    doceń 7
  • bozena
    10.09.2013 09:31
    To świadectwo miłości...łzy płyną gdy czyta sie takie historie..Zdrowia dla Martusi i jej rodziny; życzę sobie i innym rodzinom takiej wiary jak rodzina Martusi. Z Bogiem
    doceń 7
  • Ann
    10.09.2013 19:03
    Nie umiem przestać płakać. Nie pamiętam, kiedy Pan mnie tak dotknął i mną wstrząsnął- chyba tylko jak nasz synuś był w szpitalu i tracił przytomność...
    Nie modlę się prawie ostatnio w ogóle, ale od tej chwili już chyba nie mam wyjścia. Pan jest naprawdę wielki. WIELKI.
    Obiecuję Wam, Rodzice i Martusiu modlitwę.
    doceń 7
  • Elzbieta
    10.09.2013 22:19
    Wasze świadectwo jest na chwałę Pana. Pragnę się z Wami zapoznać. Jak można z Państwem nawiązać kontakt? My z mężem również należymy do Kościoła Domowego.

    Z Bogiem.
    doceń 3
  • mi
    10.09.2013 22:57
    Kto zna modlitwę, wypowiadając "Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi" modląc się za Martusię ile razy te słowa modlitwy zostały prze Nas wypowiedzine!! Myślę że to to samo znaczy co słowa Zdzicha „Panie, jeśli chcesz ją wziąć, jest Twoja" To bardzo smuten że obcy ludzie tak oceniają człowieka a pojęcia nie mają co Oni i my przeżywaliśmy!! Bóg jest wielki i dobry!
    doceń 9
  • Klaudia
    12.09.2013 11:40
    Wiem słyszałam o tym ksiądz na religii czytał nam o tym
    doceń 1
  • cgggg
    13.09.2013 22:53
    Co za artykuł!Trudno się dziwić,że po czytaniu czegoś takiego jest kryzys demograficzny,jak tu się nie bać mieć dziecka?Jak można znieść takie przeżycia?Oglądać tak straszny wypadek i wytrzymać psychicznie?A jednak dobrze,że są takie artykuły...
    Jak straszne jest życie.Skąd się bierze odwaga aby je podejmować?
    Czy bez modlitwy nie byłoby to samo?
    A ile innych dzieci umiera i co-czy ich rodzice byli gorsi albo one same?
    Potwierdza się teza o szkodliwości telewizji-telewizory atakują ludzi.
    Gdybym ja w takiej chwili dostał sms-a z tekstem "choroba ta nie zmierza ku śmierci ale ku chwale Bożej" chyba bym to uznał za nękanie mnie-a gdyby dziecko wtedy umarło to jak rozumieć taki sms?Bałbym się modlić o uzdrowienie w każdych okolicznościach i bałbym się też nie modlić-czy taka modlitwa nie jest próbą szantażowania Boga albo zaględzenia własnego lęku i bólu?A z drugiej strony jesteśmy chyba zobowiązani do modlitwy,szczególnie za bliskich i szczególnie gdy coś się dzieje...wyjść z homorem z takiej opresji jest trudno,o ileż łatwiej nie mieć rodziny..
    • Ewa
      16.09.2013 20:01
      @cgggg
      Według mnie, towarzyszy Ci lęk przed odpowiedzialnością za życie własne i cudze (np. swoich ewentualnych dzieci). Odwagi! Z Bogiem można przezwyciężyć każdy strach, a nie zawiódł się nikt, kto Jemu zaufał. Niestety, nie zawsze od razu rozumiemy motywy Jego działania i dlatego się buntujemy. Gdy w końcu zrozumiemy, pojawia się ulga i wdzięczność za akurat takie postępowanie Boga w naszych sprawach. Przekonałam się o tym na podstawie wielu sytuacji w swoim życiu.

      Zaufaj Bogu, a nie tylko nie stracisz, ale wiele zyskasz!
      doceń 1
  • a.
    14.09.2013 07:14
    Co to 5 letnie dziecko samo po dworze latało?
    • Aslu
      17.09.2013 22:51
      "Co to 5 letnie dziecko samo po dworze latało?" No co ty, ...ze stadem dzikich gesi.
      doceń 1
  • aadasxaxaadaxadx
    14.09.2013 16:22
    Panie Zdzisławie trzymajcie sie , jestem dumny ze uczym mnie pan religi , i wiem ze z pomocą Boga zdołacie pokonac wszystko
    doceń 6
  • Java
    16.09.2013 14:19
    Jednak w tej powodzi łez nieszczęścia i szczęścia warto choć słowo poświęcić zwykłej ludzkiej odpowiedzialności. Bóg od nas jednak wymaga i tego, to wszakże sposób korzystania z naszej wolności.

    Odpowiedzialność to też nie/zabezpieczony telewizor na barku, nie trzeba być inżynierem, żeby przewidzieć takie zagrożenia.

    Odpowiedzialność lub jej brak to też wypuszczanie na podwórko samopas (jak tekście) zaledwie pięcioletniego dziecka.

    Bądźmy odpowiedzialni i samodzielni w tej odpowiedzialności. Nie można braku odpowiedzialności pokrywać boskim zabezpieczeniem przed codziennymi wypadkami.
    doceń 2
  • Ewa
    16.09.2013 19:33
    Dużo by mi przyszło pisać o cudach w moim życiu. Wiążą się właśnie z modlitwą do Matki Bożej. Zostałam wyleczona z bardzo późno wykrytego raka złośliwego, usłyszawszy od lekarza słowa: "Ale się pani wywinęła..." Oczywiście, śmierci. W trudnych chwilach ratowały mnie słowa modlitwy "Pod Twoją obronę".

    Innym razem jechałam wypróbować swój nowy samochód. Jakiś kierowca, jadąc z góry z wielką szybkością i na cienkiej warstwie świeżo spadłego śniegu, próbował mnie wyprzedzić na skrzyżowaniu, na którym przed nim skręcałam w lewo. Cudem było, że trafił w lewe przednie koło, a nie w drzwi, za którymi siedziałam. Miałam tylko lekko nadłamany mały palec od uderzenia prawą ręką w kierownicę lub drążek (nie pamiętam w co) i naprawę boku auta w ramach ubezpieczenia AC sprawcy wypadku. Tuż przed wypadkiem modliłam się tak jak zwykle dłużej, kiedy przekraczam granice miasta. Poza tym miałam wyjątkowo ciężki czas w pracy i wręcz potrzebowałam odpoczynku. Miałam palec w gipsie, a przez to miesiąc zwolnienia lekarskiego...

    W tym roku wyprzedzałam ciężarówkę na długim odcinku prostej drogi, ale z gęsto rosnącymi grubymi drzewami po obu stronach. Nie wiadomo, dlaczego zwolniłam przy tym manewrze. Coś mi nie pasowało - światła jadącego z naprzeciwka samochodu wydawały mi się za blisko, ale tak nie było (jeżdżę od lat). Pomyślałam nawet, że wydziwiam. Nagle ciężarówka skręciła gwałtownie w lewo i wjechała tuż przed mój samochód. Potem okazało się, że omijała rowerzystę. Gdybym wcześniej nie zwolniła zamiast przyspieszyć, przygniotłaby mnie do drzewa. Jechałam właśnie po modlitwie w sanktuarium Matki Bożej w Skępem do Włocławka.

    Modlitwa wiele może. Dzięki niej wypraszamy u Boga - także za pośrednictwem Maryi czy świętych - cuda.

    Cieszę się, że Marta cudownie wyzdrowiała! :-)
    doceń 2
  • do Aslu
    23.09.2013 21:51
    Nie,ja bym się bała puszczać bez opieki takie dziecko na dwór jeżeli mieszkam na osiedlu bo różni ludzie tam się kręcą. No chyba,że to teren prywatny i jest zabezpieczony.A ty byś nie bał/nie bała?
    • baba_jaka
      14.04.2016 21:28
      To nie osiedle. To dom z ogródkiem w spokojnej wiejskiej dzielnicy. Ogródek ogrodzony (jak sama nazwa wskazuje). Znam Stasię. Wyjątkowo wrażliwa, przeczulona i uważająca matka. Czepialscy szukają zawsze dziury w całym...
      doceń 1
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza


Zobacz także