Czekamy na następną "prognozę".

Ależ cóż to opowiadają jacyś Amerykanie? Przecież minister zdrowia podał wczoraj do wierzenia, że epidemia będzie trwała jeszcze 2 lata. Jak ktoś w tych okolicznościach śmie zaprzeczać przepowiedniom ministra i prognozować inny rozwój sytuacji?
A że polski minister wywróżył te 2 lata ze swoich fusów po herbacie to jest przecież jakiś nieistotny szczegół.

Już nie mogę się doczekać co objawi nam pan minister w poniedziałek. Może dowiemy się od niego kiedy spadnie deszcz bo bardzo by się przydał. Niechby przepowiedział, że deszcz spadnie za 2 lata to od wtorku zacznę wszędzie nosić parasol.

Dane obarczone są wielkim błędem, a nie pewnym błędem.
Mała próba statystyczna to 30 sztuk. Codziennie mamy mniej zgonów niż mała próba statystyczna. A błąd małej próby może być większy niż 50% i właśnie jednego dnia liczba zgonów to 7 a innego 30.
Po prostu trudno prognozować na podstawie ilości zgonów przy tak niewielkiej statystycznie liczbie i co za tym idzie przy tak dużym rozrzucie.

Codziennie słyszymy o wzroście zachorowań - a tu już przed świętami minęliśmy szczyt? I pan minister nie zauważył? A Uniwersytet Wazszyngtoński za oceanem - tak?

To teraz zamiast "uczeni radzieccy", albo skądinąd sympatyczne "radio Erewań" mówi się "uniwersytet waszyngtoński"? Ośmieliłem się niedawno wyrazić sceptycyzm do poprzedniej prognozy, a tu i proszę już jest nowa. W dodatku wiadomo, że najlepiej sprawdzają się przepowiednie wydarzeń, które już były. No i na jaką półkę mamy te rewelacje włożyć? A targowicja niepocieszona, bo może się okazać że majowe wybory wypadną już po epidemii. Może choć uniwersytet łomonosowa w biedzie jakąś przepowiednią poratuje.

Cóż - dzisiejszy dzień chyba trochę zaprzeczył tej teorii...