Nowy numer 17/2024 Archiwum
  • CSOG
    27.03.2020 19:58
    Wróże – nie.
    Stan podwyższonych emocji społecznych, wywołuje lęk, jest powodem frustracji. To zapewne za sprawą adrenaliny, której organizm wydziela więcej szykując się do obrony. Przed czym? No właśnie nie wiadomo i to najbardziej nas stresuje. Tak zwany mechanizm samoobronny ma chronić nasze życie i zapewnić przetrwanie gatunku. Jeżeli znamy zagrożenie, łatwiej jest nam myśleć o środkach obrony przed konkretnym niebezpieczeństwem. Jeżeli zagrożenie jest mniej lub wcale nieznane, chcielibyśmy się bronić, jednak nie wiemy przed czym, a zatem i jak się bronić. Zrobić zapasy żywności? Założyć maseczkę? Zostać w domu? Myć często ręce? Być może przed wirusem, w jakiś sposób nas to chroni, przynajmniej częściowo. Przed lękiem, niestety nie. A kiedy jest stan podwyższonego społecznie lęku, w społeczeństwie zaczynają odzywać się głosy lamentu. Wiele z nich przybiera postać przypominanych proroctw, odgrzewanych przepowiedni, zapowiedzi wygrzebywanych z objawień i ... najzwyklejszego wróżenia z fusów. Te przepowiednie i wróżenia mogą dotyczyć tak zwanego „końca świata”, a mogą odrobinę bezpieczniej próbować opisywać wygląd i obraz świata po ustaniu zagrożenia. Pamiętacie państwo wyciągane z lamusa przepowiednie niejakiego „nostradamusa” w okresie stanu wojennego w latach osiemdziesiątych? Nie? To nic straconego.

    Gdyby chociaż rozważania opisane w artykule nosiły najmniejsze choć znamiona hipotez , przypuszczeń, gdyby autor odwoływał się do ewentualności i możliwych wariantów. Pewnie potraktowałbym tekst poważniej. Mam jednak do czynienia ze stwierdzeniami, już wiemy jak będzie. Precyzując „niektórzy już wiedzą jak będzie”. A takie stawianie sprawy i takie opisywanie przyszłości jest dla mnie rodzajem wróżbiarstwa. Niezależnie czy kreślone scenariusze przyszłości są czarne, różowe, czy przezroczyste.
    doceń 0
  • wietrzyk11
    27.03.2020 20:16
    Pan Redaktor udaje, że różnica między fizycznym a wirtualnym uczestnictwem we Mszy św. jest mniej więcej taka sama, jak różnica między oglądaniem wiadomosci w telewizji, a czytaniem ich w Internecie. Takie ZNAKI CZASU. Koronawirus w zadziwiający sposób służy modernistom.
    doceń 5
  • spe
    27.03.2020 20:44
    Pragnienie, które można całkiem łatwo zrealizować, lecz się go nie realizuje, okazuje się nie być prawdziwym pragnieniem.
    doceń 2
  • Anonim (konto usunięte)
    27.03.2020 21:05
    Od wielu lat mówiłem że Kościół nie może uciekać od internetu, od nowych form ewangelizacji które dotrą do ludzi żyjących w XXIw . Szkoda że dopiero dramatyzm pandemii spowodował odkrycie tego, że internet jest doskonałym miejscem realizacji misyjności Kościoła.
    Gdybanie dziś co będzie po epidemii jest wyłącznie gdybaniem. Wiadomo jedynie że świat nie będzie już taki sam. Ale jaki będzie to zależy od nas.
    i od nas zależy na ile ludzi z intenenetowej światowej parafii włączymy do wspólnot parafialnych. Dziś jak nigdy potrzeba jest świadków wiary, ale nie fałszywych proroków ubranych w świętoszkowatość, oburzonych zamkniętymi kościołami. Dziś potrzeba ludzi, którzy nie boja się internetu i którzy z internetu przyprowadzą za chwile wiernych do kościołów.
    Czy tacy się znajdą?
    • Anonim (konto usunięte)
      28.03.2020 00:11
      Kościół uciekał od internetu?? Dramatyzm pandemii spowodował zmianę?...
      A ostatnie dziesięć lat Pawlukiewicza, sześć lat Szustaka czy pięć lat bp. Rysia, bpa Dajczaka, ks. Węgrzyniaka czy ks. Kaczkowskiego przesiedziałeś pod kamieniem?? To księża, poza nimi Mikołaj Kapusta, Tomek Samołyk, Jola Szymańska, Weronika Kostrzewa... A jeszcze nie opuściliśmy YouTube'a. Dalej jest Deon, Opoka, Światła Miasta, Pustynia Serc... Człowieku, Mateusz.pl, najstarszy polski serwis katolicki, powstał w 1996 roku - dokładnie wtedy, kiedy powstał Onet. Naprawdę myślisz, że to dla Kościoła "nowa forma ewangelizacji"?... W dodatku o tym wszystkim piszesz na stronie Gosc.pl, założonej w 2001 roku.
      • Anonim (konto usunięte)
        28.03.2020 06:34
        Ja nie piszę o gwiazdach katolickich w internecie. Nawet nie o kilku czy kilkunastu katolickich portalach.
        Piszę o zwykłej parafii, której przeważnie w internecie nie było. O braku strony internetowej czy też o stronach raz kiedyś zbudowano, o braku prostego przekazu do parafian. O tym, że wielu zamiast wejść w media społecznościowe i tam ewangelizować demonizowało te media.
        Piszę o tym, jaki stosunek do internetu mieli proboszczowie, mieli biskupi.

        Jest też inny problem - internet nie jest zamkniętą oazą, więc pozostaje kwestia odpowiedzialności za to co się w nim umieszcza. Znam katolickie portale po przeczytaniu których osoby wątpiące czy te na granicy apostazji porzucą raz na zawsze Kościół. To jest antyewangalizacja. I niestety bywa, że takie portale maja ciche pozwolenie biskupów nie rozumiejących istoty internetu.
        doceń 2
        0
      • Anonim (konto usunięte)
        28.03.2020 12:13
        I tutaj pełna zgoda, acz z kilkoma zastrzeżeniami:
        doceń 1
        0
      • Anonim (konto usunięte)
        28.03.2020 12:26
        Rozumiem księży, którzy internetu "nie kumają". Starszych księży, księży nieeleketronicznych, księży z inną duchowością. Proboszcz w Polsce ma co najmniej 15 lat kapłaństwa - ale często ma 20 albo 25. Nie jego czasy, nie jego bajka.
        Rozumiem księży, którzy nie mają tej duchowości - nie każdy musi umieć napisać książkę, nie każdy musi być "jutuberem". Znam księży, którzy się do zwykłego kazania nie bardzo nadają, a co dopiero do internetów.
        Rozumiem księży, którzy nie chcą "Wirtualnie", bo boją się, że "wirtualnie" zabije "realnie". Nie chcą stracić ludzi "na żywo", więc nie idą w świat wirtualny. Czy mają rację, to inna kwestia.
        Nawet w czasach pandemii słychać głosy, że "nie będziemy robić transmisji, bo to wyścig szczurów i wszyscy robią transmisje" (cytat z proboszcza). Więc jest na tym polu dużo do zrobienia, dużo do wyjaśnienia. Są księża, którzy po prostu nie siedzą w wirtualu - więc jest to dla nich środowisko obce i zwyczajnie go "nie czują".

        Odrębna sprawa to to, o czym piszesz - odpowiedzialność za słowo w internecie. Nie neguję jej, ale czasem, mam wrażenie, chodzi o nadodpowiedzialność. Ksiądz w internecie jest prześwietlany jak na przesłuchaniu i wielu może się tego po prostu bać. Przypomnijmy co się stało przez ostatni miesiąc choćby z o. Szustakiem, jak mu się wymsknęło jedno zdanie o Hołowni, czy z o. Kramerem, jak powiedział o tym, że "lepiej, żeby papieże umierali". Głęboko wierzę, że żaden z nich nie miał złych intencji, zwykłe "nieprzemyślenie", przejęzyczenie, nieszczęśliwe sformułowanie, warte dyskusji, a nie zamachu stanu - mimo to jeden dostał za to od ręki zakaz wypowiedzi i polecenie usunięcia całego dorobku internetowego, drugi na szczęście zdążył się wycofać i pokajać, więc mu się "upiekło". Ale jak w takim świecie ma przetrwać zwykły, "dobroduszny" ksiądz bez pleców z tytanu, ksiądz-człowiek, któremu błędy zdarzają się w co drugim kazaniu? Ten świat nie wybacza, rozumiem więc tych, którzy nie chcą ryzykować.
        doceń 1
        0
  • CSOG
    28.03.2020 09:17
    Przednówek
    Słowo które umyka powoli z przestrzeni werbalnej i odnaleźć go można już jedynie w archiwalnych literackich zapisach i wspomnieniach najstarszych. Samo znaczenie jednak się nie zdezaktualizowało. Przednówek to okres przed nowym. Dla rolników przednówek był czasem końca zimy i początku wiosny, kiedy kończyły się zimowe zapasy, a na nowe płody mogące stanowić pożywienie trzeba było jeszcze chwilę poczekać, gdyż dopiero zaczynały wegetację.
    Postawię tezę, że kościół znalazł się w takim okresie przednówku.
    Zadano pytanie „Czy jesteśmy gotowi na Kościół, który ludzie „znajdą sobie” w Internecie?” i ktoś bardzo szybko wyliczył od jak dawna i jak szeroko Kościół w Internecie był i jest. Bardziej zasadnym byłoby więc zapytać: Czy wszyscy w Kościele byli gotowi na to, że wielu znajdowało sobie Kościół w Internecie? Od dawna i w szerokim zakresie. Czy gotowi byli na to biskupi i proboszczowie? Buszuję po katolickich witrynach od dłuższego czasu. Dlaczego i po co? Redaktor i autor artykułu dobrze to wie. Szukam lepszego kaznodziei i lepszego kazania jeżeli to w mojej parafii wypełnione było li tylko pięknie brzmiącymi frazesami. Odkrywam, że oprócz katechezy moralnej jest jeszcze dostępna teologia. Potrzebuję codziennych informacji o otaczającym mnie świecie sformułowanych w duchu chrześcijańskim i przez ludzi o podobnym do mojego światopoglądzie. Łaknę umocnienia w codziennym dostrzeganiu, iż zakres wartości do których dążę w życiu, ma szerszy wymiar niż granice mojej parafii.

    Kościół wspaniale wszedł w Internet i doskonale się do niego dopasował. A teraz ze zdziwieniem odkrywa fakt, że Internet bezwiednie, siłą swojej konstrukcji i swoich możliwości dopasowuje Kościół do siebie.
    I cóż to nowego nas czeka po tym przednówku, co się zmieni, co przyjdzie i wydarzy się nowego co miało by nie nadejść gdyby nie ta pandemia? Nic. Wydarzy się i przyjdzie wyłącznie to, co i tak od pewnego czasu szło w naszym kierunku. Szło może wolniej, ale uparcie.
    «Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi - odpowiedział Piotr i Apostołowie. […]
    Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem». – Powiedział pewien faryzeusz, imieniem Gamaliel.
    Kościół jest ostrożny. Kościół nie lubi zmian. Kościół zmian się obawia. Ja lubię tą dostojną rozwagę Kościoła, lubię jego ostrożność i głęboki namysł nad ewentualnymi skutkami zmian. Nie wszystkie zmiany tego świata bywają dobre, nie za wszystkimi stoi ze swoją aprobatą Pan Bóg. Niektóre jednak zmiany niezależnie od naszych wysiłków prą do przodu z siłą żywiołu i są nie do zatrzymania ludzkimi siłami. Nauka, rozwój techniki, elektroniki, cyfryzacji, globalizacja. Do niektórych zmian, których powstrzymać się nie da, trzeba się niestety dostosować, zachowując niezmieniony system wartości wykreślony przez dobrze ukształtowane sumienie. I nie szczędząc wysiłku aby to dopasowanie, nie przekraczało woli Pana Boga przyznać chociaż czasami, że nie wszystko jest wyłącznie w ludzkich rękach i gestii ludzkich możliwości.
    Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą.
    Zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą.
    Bramy piekielne go nie przemogą.
    … Bramy Internetu. Czy są bramami piekielnymi?
    doceń 0
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny

 

Zobacz także