Redaktor serwisu gosc.pl
Ekonomista, doktorant na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach specjalizujący się w tematyce historii gospodarczej i polityki ekonomicznej państwa. Współpracował z Instytutem Globalizacji i portalem fronda.pl. Zaangażowany w działalność międzynarodową, szczególnie w obszarze integracji europejskiej i współpracy z krajami Europy Wschodniej. Zainteresowania: ekonomia, stosunki międzynarodowe, fantastyka naukowa, podróże. Jego obszar specjalizacji to gospodarka, Unia Europejska, stosunki międzynarodowe.
Kontakt:
bartosz.bartczak@gosc.pl
Więcej artykułów Bartosza Bartczaka
Rosnące nacjonalizmy były reakcją na mijający kryzys ekonomiczny i migracyjny. Porównywanie ich z socjalizmem, który powstał jako odpowiedź na powszechny wyzysk robotników jest chybioną analogią. Mogą one co najwyżej opóźnić nieuniknioną federalizację Unii Europejskiej.
"Słabnąca rola Niemiec" nie stanowi żadnego zagrożenia dla Unii. Wbrew fantazjom niektórych Unia to nie tylko Niemcy. Sama słabnąca rola Niemiec wynika wyłącznie z działań Trumpa. Siła Unii Europejskiej znaczy więcej, niż nieprzemyślane działania słabnącego prezydenta Stanów.
Trzecia teza też jest chybiona. Nowy porządek światowy będzie konsekwencją rosnącej roli Chin. A Chiny traktują Unię jako najważniejszego i podstawowego partnera.
Bajki o rosnącej potędze Polski już na poziomie samego artykułu są wewnętrznie sprzeczne. Po pierwsze Polska wcale nie miała najwyższego wzrostu gospodarczego po Chinach. Szybciej rosła chociażby Korea Południowa, dziś uznawana za jednego z ważniejszych graczy. Po drugie nasz wzrost jest zależny od wzrostu Niemiec, które są naszym głównym partnerem handlowym. Utrzymanie szybkiego tempa wzrostu, w połączeniu ze "słabnącą rolą Niemiec" jest niemożliwe. Chyba, że kompletnie zmienimy model naszej gospodarki, ale na to się nie zanosi.
Tu drobna uwaga, porównując pierwsze lata PRL, gospodarka w 25 lat urosła o 219%. Po 1989 roku gospodarka urosła o 112%. Idąc tym tropem PRL powinna być większym mocarstwem, niż obecna Polska. A jednak PRL zbankrutowało.
Co do jedności w regionie, to od dłuższego nikt się z Polską nie liczy. Idea V4 nie osiągnęła nic, ostatni szczyt odbył się w Izraelu, bez udziału Polski uznawanej za kłopot w prowadzeniu interesów z Izraelem. Kraje regionu prowadzą alternatywną politykę regionalną, z pominięciem Polski, choćby w ramach Trójkąta Sławkowskego. Bułgaria, Chorwacja i Rumunia planują wejście do strefy Euro, także z powodów politycznych. Jak na razie w regionie wszystko idzie w stronę marginalizacji Polski.
Także idea "mostu" przestała być realna. Inicjatywy międzynarodowe mają ostatnio tendencję do omijania Polski, choćby wbrew rachunkom ekonomicznym. Przykładem niech będzie rurociąg NS2, budowany z pominięciem Polski, uważanej za kraj nieprzewidywalny. Podobnie z ideą Nowego Jedwabnego Szlaku, Chiny porzuciły plan prowadzenia drogi przez Polskę, północna nitka ma iść przez Czechy i Węgry.
Jedno jest pewne, jeżeli uwierzymy, że mamy szanse, to będziemy szukali tych szans i w konsekwencji niektóre z nich zapewne wykorzystamy. Jeżeli uznamy, że ich nie ma, to na pewno nic nie zyskamy. Ocena Dremora jest bardzo krytyczna co do spodziewanego prawdopodobieństwa wykorzystania tych szans. Sęk w tym, że determinizm dziejowy wcale nie jest najlepszy w wyjaśnianiu kolei historii. Ważniejsze jest to co ludzie chcą, jak bardzo tego chcą, jakie wartości za tym stoją. Tu nie ma co rozpatrywać w kategorii uda się czy nie uda, ale tego czy nam będzie zależało na Polsce, jak bardzo będziemy się starali, ile mądrości, roztropności i wytrwałości w to włożymy, i czy będziemy budować taką Polskę, aby Bóg chciał błogosławić ten projekt.
Stosunek do złodziejstwa, obowiązkowość w wychowywaniu dzieci i pomoc starszym rodzicom, styl rozwiązywania sporów, ochrona życia nienarodzonych dzieci – takie czynniki nie sposób ująć w statystyki, ale każdy z nich jest istotny dla powodzenia każdego narodu. Można postawić policjanta na każdym rogu, można egzekwować każdy kontrakt za pomocą kancelarii prawnych, a można po prostu szanować własność, co jest znacznie efektywniejsze dla gospodarki. Społeczeństwo może finansować wsparcie dla rodzin za pomocą nieefektywnego państwa, a może też bez przymusu (i bez drogiego pośrednictwa państwa) wychowywać i utrzymywać dzieci. Można mordować nienarodzone dzieci, a w ich miejsce sprowadzić imigrantów, a można podjąć się trudu ich dobrego wychowania i na starość cieszyć się ich wsparciem, a także nie martwić się zagrożeniami jakie niesie imigracja.
Gdybym miał wskazać szanse, które mogą przesądzić o sukcesie naszego narodu i państwa, to moim zdaniem są to właśnie te sfery, które wymieniłem oraz te, których nie wymieniłem, a które można określić jako szukanie rozwiązań „zgodnych z zamysłem Bożym”.
Szczególnie że jesteśmy ludźmi wolnymi, co oczywiście niesie wiele konsekwencji, w tym choćby wyboru wartości które są dla nas ważne.
Próby ograniczania swobody mieszkańców, bo przecież do tego dąży budowa kraju "po Bożemu" są skazane na niepowodzenie, można i trzeba budować kraj na wartościach uniwersalnych. A tutaj wiele z nich może nie podobać się tym, co tak bardzo chcą by wszyscy żyli "po Bożemu". I to widać na przykładzie EU, gdy wiele wspólnych wartości EU nagle nie podoba się w Polsce.
I jeszcze jedno, państwo czy społeczeństwo nie jest od finansowania np. dzietności. To ma jedynie sens, gdy zakładamy, że społeczeństwo inwestuje w dzietność, aby dzięki temu się rozwijać. Ale to nie polega na rozdawaniu "za darmo" bo się należy.
Co do wartości uniwersalnych, to są one także uznawane przez chrześcijan, ale to nie chrześcijaństwo było ich twórcą.
Socjalizmowi wbrew pozorom blisko do niektórych pomysłów współczesnych chrześcijan.
Albo inaczej, wielu chrześcijan jest socjalistami. I raczej bardzo by nie chcieli np. hierarchicznego społeczeństwa z radykalnym podporządkowaniem np. kobiety mężczyźnie a dzieci rodzicom czy obywateli "władzy pochodzącej od Boga".
Czasami warto sięgnąć do rodzinnych wspomnień, aby się przekonać jak wyglądało naprawdę życie dzieci czy małżonek w chrześcijańskiej Polsce. Jak wyglądały tzw. wolności obywatelskie, prawa ludzi "gorzej urodzonych" etc.
Jestem przekonany, że gdyby cofnąć te wszystkie "rewolucje" czy "rewolucje pełzające" to wielu zwolenników tzw. chrześcijańskiego państwa szybko byłoby przeciwne takim pomysłom. I wiem, że wielu żyje nostalgią za mitycznymi czasami dawnymi. Szczególnie są to ci, co urodzili się później niż te "lepsze" czasy były.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.