Nowy numer 17/2024 Archiwum
  • tomaszl
    08.04.2019 11:10
    Jestem pierwszym, który by poparł takie rozwiązanie. Ale dzieci to nie towar handlowy, ale też rodzice nie są często najlepszymi oceniającymi zdolności i możliwości swego dziecka.
    Już dziś wielu rodziców i nauczycieli robi krzywdę dzieciom, które nie są zdolne i nigdy nie osiągną poziomu wiedzy lepszego liceum. Bo przecież dobrze jak można pochwalić się dzieckiem w renomowanej szkole. Najpierw więc trzeba stworzyć system wyłapywania i promowania lepszych i zdolniejszych. Ale i to ostanie ale, czy nasz system oświaty, w którym wmówiono że każdy teraz ma mieć wyższe wykształcenie jest na tyle asertywny, aby nie ulegać prośbom, groźbom i szantażem także finansowym ("bo zabiorę bon" ). I czy rodzice potrafią przyjąć do wiadomości, że ich dziecko nie jest niedocenionym geniuszem?
    doceń 16
    • KTOŚKA
      08.04.2019 13:22
      Właśnie... Ogólnie to problem z oświatą jest podobny jak z ochroną zdrowia - dwa dobra, które na wolnym rynku są wyceniane niesamowicie wysoko (jedyny dobry przykład to chyba USA, gdzie rzeczywiście widać jakie są ceny zdrowia i edukacji) w państwowym systemie są skrajnie niedofinansowane, a politycy mieszają jak chcą, bo wszyscy uważają, że się to należy ludziom i to na jak najwyższym poziomie. Ale nie da się mieć wszystkiego - albo słaba jakość kosztem szerokiej dostępności (przy tym stopniu finansowania) albo wysoka jakość kosztem ograniczonej dostępności. Ja popieram bardziej przechył w tę drugą stronę, ale jednocześnie nie chciałabym, żebyśmy poszli stronę w stronę zupełnego kapitalizmu w tych obszarach, bo miałam okazję obserwować w Stanach jak to wygląda z bliska i jednak muszę przyznać, że państwa europejskie ze swoimi państwowymi systemami są dużo bardziej komfortowe do życia. Ale ciężko to wszystko ocenić - bo może prawda jest taka, że Europy, w tym Polski nie stać na to wszystko, i żyjemy sobie w jakiejś iluzji, która się kiedyś skończy.
      doceń 5
  • Gośc
    08.04.2019 12:52
    Realia naszych szkół niepublicznych i prywatnych pokazują, że tak jak i w innych branżach chcą często na nich zarobić jednostki prowadzące szkołę. Może trochę inaczej bywa w niektórych placówkach prowadzonych przez zakony czy stowarzyszenia chrześcijańskie. Utrzymanie i organizacja takiej placówki nie są łatwe przy niewielkiej liczbie uczniów. Przy niższym czesnym nauczyciele pracujący w nich pracują w oparciu o umowy nie uwzględniające zapisów Karty Nauczyciela co w praktyce daje dużo więcej godzin dydaktycznych i sporo zadań,zajęć i zastępstw dodatkowych za nędzne pieniądze (stąd dobrzy nauczyciele do nich nie trafiają albo uciekają szybko z takich szkół). Przy wyższym czesnym warunki zatrudnienia są lepsze, a więc i jakość bywa może lepsza, ale na takie szkoły nie stać przeciętnego śmiertelnika zwłaszcza jeśli ma więcej niż jedno dziecko.. Jeśli dodać tu niejednokrotnie niską jakość kultury zarządzania placówką przez "przedsiębiorców" typową niestety w naszych polskich realiach to słabo widzę taką perspektywę na razie...
    • Gosia
      08.04.2019 14:02
      Za k a ż d y m uczniem"wędruje bon edukacyjny,zwany subwencją oświatową, bez wzgledu na szkołę publiczną czy prywatną. Bartosz wskazuje wyższość szkół niepublicznych nad państwowymi. Jaka??? Nie można obecnie porównywać prywatnego kształcenia w szkole amerykańskiej różnego szczebla do prywatnej edukacji w Polsce. Wszyscy wiemy, ze wielokrotnie jest tak,że uczeń "kupuje " sobie świadectwo/ dyplom ukończenia, a uzyskane stopnie nie są adekwatne do wiedzy i umiejętności. Spotkałam się z sytuacją,kiedy zaproponowałam znajomej kształcenie jej córki w "mej" bezpłatnej szkole policealnej usłyszałam: Niee, poślę ją do prywatnej/ o tym samym profilu kształcenia/ , bo córka nie za bardzo lubi się uczyć. Spotkałam studentkę zaocznej prywatnej turystyki, mieszkającą i pracującą w Niemczech, która 1/ na 2 miesiace przyjezdzała na uczelniane co tygodniowe zajęcia.Mój krewniak ukończył prywatne technikum zawodowe. We wrześniu zapytałam go, czy ma ksiązki,zeszyty... Odpowiedział: ciociu, tam nikt nie pyta czy je masz, albo nie masz. Tam pytają, czy zapłaciłeś czesne. Oto obraz niepublicznego szkolnictwa w Polsce. To nie Ameryka!
      doceń 11
      • ism
        09.04.2019 11:54
        Może taka sytuacja w Niemczech wiąże się z tym, że zabroniono tam nauczania domowego i uczniowie, którzy nie odnajdują się w systemie szkolnym, przechodzą do takiej szkoły, gdzie de facto uczą się w domu. Z tym, że dotyczy to tylko tych bogatszych. Biedniejszym wiatr wieje w oczy, jak zwykle.
        doceń 2
        0
  • gosc
    08.04.2019 17:02
    Bon edukacyjny w Polsce został już lokalnie wprowadzony w wielu ginach w Polsce, choćby we Wrocławiu. Żadnej rewolucji to nie przyniosło, zarobki nie podskoczyły, jakość kształcenia pozostała na podobnym poziomie. Pan redaktor ma tendencję do przenoszenia problemów amerykańskich dla naszego kraju, mimo, że nasze realia są kompletnie inne. Nasz system nie stoi na przeszkodzie w swobodnym wyborze szkoły, więc proponowanie rozwiązań w stylu bonu edukacyjnego to walka z nieistniejącym problemem.
    • ula
      09.04.2019 10:55
      Dyrektor podstawówki nie przyjmie nikogo spoza rejonu jeśli brakuje mu miejsca w klasie lub jeśli nikt inny nie zwolni miejsca. Przecież dla jednej nadmiarowej osoby nie uruchomii dodatkowej klasy. Więc nasz system stoi na przeszkodzie w swobodnym wyborze szkoły.
      • gosc
        10.04.2019 19:12
        Przed nieszczęsną deformą oświaty w 2017 we wspomnianym Wrocławiu nie było problemów z przyjmowaniem dzieci spoza rejonu.
        doceń 0
        0
  • ISM
    08.04.2019 20:53
    Dobrze, że się rozmawia o oświacie i myśli się, co zmienić, żeby było lepiej. I to jest dobre w naszej sytuacji. I widzę w tym rękę Pana Boga, że dopuścił do takiej kryzysu, żeby wyprowadzić z tego dobro. Taką mam nadzieję.
    doceń 8
  • Art
    09.04.2019 11:31
    Nie tylko bon, ale dla tych co ucza w domu, im trzeba dac rownowartosc subwencji.
    • Gość
      09.04.2019 18:56
      Homeschooling należy traktować jako fanaberię. Nie jestem za zakazem, jak w przypadku Niemiec, ale wspierać tego zjawiska nie należy. Dzieci powinny mieć kontakt z rówieśnikami i wspólne tematy rozmów.
      doceń 0
    • ISM
      10.04.2019 08:32
      W Stanach Zjednoczonych uczy się w domu 3% dzieci, i jest to bardzo popularna forma uczenia się.
      • gość
        10.04.2019 19:04
        3% to nie bardzo popularna :)

        W tych samych Stanach udowodniono, że osoby uczące się wyłącznie w domu o wiele częściej zapadały na depresję, miały problemy interpersonalne i o wiele częściej bywały nieprzystosowane do realiów świata. Problemem nauki domowej były też przekazywane treści, w Stanach jest to popularny model nauczania wśród kreacjonistów, a ostatnio także denialistów (np. zwolenników Płaskiej Ziemi).

        Wśród ekspertów panuje przekonanie, że nauka domowa nie jest najlepszym sposobem nauczania i jeśli istnieje możliwość należy realizować naukę w ramach grupy rówieśniczej. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe, na przykład u dzieci z różnego rodzaju niepełnosprawnościami, ale nawet w tym przypadku zaleca się codzienny kontakt z rówieśnikami w celu skompensowania braku nauki szkolnej.
        doceń 0
        0
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Bartosz Bartczak

Redaktor serwisu gosc.pl

Ekonomista, doktorant na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach specjalizujący się w tematyce historii gospodarczej i polityki ekonomicznej państwa. Współpracował z Instytutem Globalizacji i portalem fronda.pl. Zaangażowany w działalność międzynarodową, szczególnie w obszarze integracji europejskiej i współpracy z krajami Europy Wschodniej. Zainteresowania: ekonomia, stosunki międzynarodowe, fantastyka naukowa, podróże. Jego obszar specjalizacji to gospodarka, Unia Europejska, stosunki międzynarodowe.

Kontakt:
bartosz.bartczak@gosc.pl
Więcej artykułów Bartosza Bartczaka

Zobacz także