Wtedy Eliasz, podszedłszy do niego, zarzucił na niego swój płaszcz. (1 Krl 19, 19)
Wtedy Eliasz, podszedłszy do niego, zarzucił na niego swój płaszcz. (1 Krl 19, 19)
Scena klatka po klatce: 1. Eliasz schodzi z góry. 2. Zauważa Elizeusza. 3. Spotyka go przy pracy – w sytuacji rutynowej, w grymasie wysiłku, w chwili jak tysiące innych. 4. Nie zatrzymuje się w połowie drogi. Czyni wobec niego gest, być może mówiący więcej, niż powiedziałyby słowa. Rola którego z bohaterów jest mi aktualnie bliższa? – warto stawiać sobie to pytanie.
My – wszyscy Elizeusze – czekamy na taki moment, kiedy zauważy nas ktoś „z góry”, mistrz, przełożony, lider bądź ktoś po prostu powszechnie szanowany. Być może setki razy wyobrażaliśmy sobie, jak to będzie. A może jednak nie... I niczego takiego się nie spodziewamy. Bądźmy uważni. A to już lekcja od Elizeusza – nie zasłaniaj się fałszywą pokorą. Przyjmij płaszcz, czymkolwiek by on nie był w twoim przypadku.
My – wszyscy Eliasze – rozpoznajemy, do czego zachęca nas Pan Bóg, ale co dalej? Schodzenie ze szczytu na nizinę bywa niełatwe. Bądźmy uważni. A to już lekcja od Eliasza – odwagi, by nie zatrzymywać się w połowie drogi. A płaszcz? Wraca w pamięci słynna scena z „Krzyżaków”, gdzie Danusia wypowiada nieśmiertelne „mój ci on” i zarzuca chustę na głowę Zbyszka. Porównanie nie na miejscu? Niekoniecznie. Eliasz był przecież tylko (aż) wysłannikiem. „Mój ci on” – w istocie to nie on, a Bóg wybrał Elizeusza.