07.09.2025

Św. Melchior Grodziecki

Kogo dzisiaj wspomina Kościół? Na pierwszy rzut oka postać zwyczajną, która niczym specjalnym nie wyróżnia się z tłumu innych.

Kogo dzisiaj wspomina Kościół? Na pierwszy rzut oka postać zwyczajną, która niczym specjalnym nie wyróżnia się z tłumu innych. To urodzony w Cieszynie, w roku 1584 młody szlachcic lub może, jak widzą to najnowsze badania historyków, mieszczanin. Tak czy inaczej z aspiracjami, bo młodzieniec wyjechał do Wiednia i tam pobierał nauki w kolegium jezuickim. Przyjęto go nawet do Sodalicji Mariańskiej, które to wyróżnienie spotykało wówczas tylko najlepszych uczniów. W roku 1603 wstąpił do nowicjatu ojców jezuitów w Brnie. Po odbyciu gruntownej formacji, łącznie z praktyką w kolegium oraz studiami filozoficznymi i teologicznymi w Pradze, przyjął święcenia kapłańskie w roku 1614. Przez kilka lat zajmował się pracą duszpasterską i pełnił funkcję rektora bursy dla ubogich. I tak posługa naszego dzisiejszego patrona mogłaby trwać bez większych zaburzeń, ale też i dokonań do późnej starości, gdyby... No właśnie, gdyby czasy, w których przyszło mu żyć, nie były wyjątkowo niespokojne. Oto po reformacji i kontrreformacji przyszedł bowiem w Europie czas na próbę sił, w której linię podziałów wyznaczała wiara.  Władcy protestanccy coraz mocniej burzyli się przeciwko potędze katolickich Habsburgów, reprezentowanych przez trony Austrii i Hiszpanii. Kiedy zaś w roku 1618 napięcie w stosunkach między tronami sięgnęło zenitu, wybuchła krwawa religijna wojna trzydziestoletnia, a nasz dzisiejszy święty przebywający wtedy na terenie Czech stał się z dnia na dzień intruzem, jako katolik i jezuita. Nie wyrzucono go przez okno, niczym namiestników katolickiego cesarza w Pradze, ale i tak musiał ratować się ucieczką na Węgry. Stamtąd razem z innym jezuitą, Stefanem Pongraczem, i księdzem kanonikiem Markiem Križem udał się do Koszyc, gdzie zostały im powierzone obowiązki wojskowych kapelanów. Ale  i ta służba nie trwała długo, bo miasto zostało szybko zajęte przez oddziały księcia Siedmiogrodu Jerzego Rakoczego, sprzymierzonego ze stronnictwem antyhabsburskim. Co więc stało się wtedy z naszym Bogu ducha winnym kapłanem i zakonnikiem? Otóż kiedy wojska Rakoczego zajęły Koszyce, padła za strony tamtejszego protestanckiego pastora sugestia wymordowania wszystkich katolików w mieście. Ostatecznie stanęło na tym, by w ich imieniu stracić tylko kapłanów, którzy zostali ujęci – a byli to Pongracz, Križ i właśnie nasz dzisiejszy patron. Ponieważ wojenne emocje nie sprzyjały okazywaniu litości nawet braciom w Chrystusie, dlatego ich śmierć była długa i bolesna, a ciała trafiły po wszystkim do miejskiej kloaki. Gdy jednak nastał świt 8 września 1619 roku, oprawcy ani pastor nie zostali przyjęci z otwartymi dłońmi przez koszyckich mieszczan. Okazało się bowiem, że dokonana nocą zbrodnia połączyła w słusznym gniewie tak katolików, jak i protestantów. Dzięki tej współpracy ponad wojennymi podziałami, ciała wszystkich trzech kapłanów zostały godnie pochowane w posiadłości koło Koszyc. Liczne łaski i cuda, które zaczęły się jednak dokonywać za wstawiennictwem owych męczenników, sprawiły że nasz zwyczajny duszpasterz, który wytrwał przy Chrystusie aż do śmierci, wspominany jest dzisiaj jako święty. O kogo chodzi?  O św. Melchiora Grodzieckiego i jego towarzyszy.

Obracasz w proch człowieka... jak trawa rankiem zielona i kwitnąca, wieczorem więdnie i usycha... - smutny to psalm - powiesz.

Nie ma smutnych psalmów - twierdzę. Ten - czyli 90 (89) - jest pełen realistycznej zadumy. To tylko dzieciom się zdaje, że wszystko będzie zawsze. Po prostu zawsze.

Z ich perspektywy końca nie widać - mają więc prawo sądzić, że końca nie ma. Realizm dorosłego człowieka jest inny. Niezależnie od religijnej wiary lub jej braku.

Dorosły wie, że ludzie odchodzą. Realizm psalmisty jest jeszcze inny. Liczenie dni życia może być początkiem mądrości! Wszakże nie o ludzką, tym mniej o wyuczoną mądrość chodzi.

Prawdziwej mądrości u Boga szukać trzeba. Mądrości, która patrzy dalej i widzi więcej. Taka mądrość owocuje spokojną ufnością. Przynosi radość. O takiej mądrości mówi Biblia.

O Mądrości której imię dużą literą pisać trzeba. A gdy mądry Mądrością Bożą człowiek patrzy na przemijanie swoje i świata, zaczyna rozumieć, że każdy okruch dobra jest potrzebny, że wysiłek i praca codzienności trwać będą przed Bogiem zawsze. Dlatego, nie zważając na przemijanie, o wsparcie swego trudu Boga prosi.

Smutek? Przeciwnie - radość ufności.

Ks. Tomasz Horak