Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć (Rz 6, 23)
Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć (Rz 6, 23)
Po śmierci Roberta Redforda wróciłem do „Żądła”, w którym wraz z Paulem Newmanem grał główną rolę. Gangsterski obraz sprzed 52 lat o przygotowanym w najmniejszych detalach szwindlu z czasów Wielkiego Kryzysu jest świetną metaforą ukazującą mechanizm działania grzechu. Pierwotnie wydaje się być kuszącym majstersztykiem, a ostatecznie, jak filmowy gangster, którego grał Robert Shaw pozostajemy z niczym. Oszukani, okradzeni, zbankrutowani. Miała być zielona oaza, lądujemy z twarzą w piachu.
Sam tytuł „Żądło” nie jest przypadkowy, bo Paweł pisał do Koryntian, że: „żądłem śmierci jest grzech”. Mocne słowa. Grzech jest śmiertelnym ukłuciem – żądłem śmierci. Jeśli byłaby to tak prozaiczna rzeczywistość, jaką roztacza przed nami popkultura, reklamująca na każdym kroku rzeczy „grzechu warte”, Jezus nie musiałby umierać.
W encyklice „Deus caritas est” Benedykt XVI pisał: „W śmierci Chrystusa na krzyżu dokonuje się owo zwrócenie się Boga przeciwko samemu sobie, poprzez które On ofiarowuje siebie, aby podnieść człowieka".
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Łk 12,51
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej».
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Łk 12,51
Te słowa Jezusa mogą zaskakiwać. Wszak przywykliśmy myśleć o Nim jako o Tym, który przynosi pojednanie, zgodę, pokój, a nie rozłamy. A jednak... Chrystusowi nie chodzi o te rozłamy, które powodujemy spieraniem się o sprawy może i ważne, ale na pewno nie najważniejsze. Jemu chodzi o to, co jest fundamentem: wierzmy w Niego albo nie.
Tu nie ma miejsca na dogadywanie się, kompromisy czy ustępstwa „albo, albo”. Pośredniej drogi nie ma. Warto w tym kontekście zapytać, jaka jest moja postawa. Ogień niezgody na to, co jest nie do pogodzenia z Ewangelią, czy pertraktacje i jej rozwadnianie?
„Na pytanie, czego dziś i zawsze narodowi najbardziej potrzeba, jest tylko odpowiedź jedna: ludzi mądrych, pracowitych, a przede wszystkim ludzi uczciwych — świętych nam potrzeba!”
„Na pytanie, czego dziś i zawsze narodowi najbardziej potrzeba, jest tylko odpowiedź jedna: ludzi mądrych, pracowitych, a przede wszystkim ludzi uczciwych — świętych nam potrzeba!” — tak mówił w jednym z kazań dzisiejszy patron. I wiedział co mówi. Nie tylko dlatego, że jest dzisiaj liturgicznie wspominany. Świętość stała się bowiem w jego przypadku skutkiem ubocznym tego wszystkiego, co postanowił praktykować w swoim życiu. A były to uczciwość, pracowitość i mądrość. Uczciwość wyniósł z rodzinnego domu w Wilamowicach. Prawdę powiedziawszy nic więcej nie mógł też dostać od swoich rodziców : ubogiego stolarza i jego żony. Natomiast, żeby kierując się tą wpojoną uczciwością, z maleńkich Wilamowic, z chałupy rolnika dorabiającego ciesielką trafić na studia do Wiednia, Paryża i Rzymu… oj to trzeba było do tej wpojonej uczciwości dodać osobistą pracowitość. I to w stopniu heroicznym. Bo mówimy dzisiaj o kimś, kto w wieku 30 lat obronił habilitację z archeologii, a przed 40-tką był profesorem zarówno teologii, jak i archeologii oraz rektorem Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. I to Lwów dołożył do tej sumy cnót dzisiejszego patrona, obok uczciwości i pracowitości, wielką mądrość. Bo zaiste trzeba było być nie tylko wykształconym, ale przede wszystkim prawdziwie mądrym człowiekiem, by sprawować godność arcybiskupa tego miasta w czasach, gdy stanowiło prawdziwy kulturowy, narodowościowy i społeczny tygiel. Niech uzmysłowią nam to liczby. Dzisiejszy patron zostaje konsekrowany na biskupa Lwowa w roku 1901 i jest nim aż do śmierci w roku 23. Czyli sprawuje swój urząd pod zaborami, w czasie rewolucji, w czasie I wojny światowej i w okresie II Rzeczypospolitej. Gdy zaczyna pełnić swoją posługę Polacy stanowią we Lwowie tylko 12 procent ludności, żyjąc obok Ukraińców, Żydów, Niemców i Czechów. Katolicyzm wyznaje 25 procent mieszkańców, około 62 procent deklaruje się jako grekokatolicy. Prawie co trzeci mieszkaniec stolicy metropolii — Lwowa — jest Żydem. Łatwo sobie wyobrazić, że w tych warunkach każde opacznie wypowiedziane słowo lub podjęte działanie skończyć się może katastrofą. Pokusa wycofania i kapitulacji jest niezwykle silna. Ale my wspominamy jednak dzisiaj patrona uczciwego, pracowitego i mądrego. I to ta mądrość pomogła mu skutecznie działać wśród tysięcy biednych i potrzebujących pomocy mieszkańców diecezji. Wspierać wiernych, ewangelizować i budować nowe świątynie. Tak rozmawiać z ludźmi o odmiennych poglądach, że umierając dzisiejszy patron zyskał to, do czego sam wzywał w przytoczonym na wstępie kazaniu – opinię i to powszechną opinię o świętości. Kogo dzisiaj wspominamy? Św. Józefa Bilczewskiego, arcybiskupa Lwowa.
Perły ukryte w liturgii słowa odkrywają księża: Szymon Kiera, Tomasz Kusz, Marcin Piasecki i Piotr Brząkalik. Słuchaj codziennie.
Zobacz cykl audycji Radia eM: