Czy to jest czas stosowny dla was, byście spoczywali w domach wyłożonych płytami, podczas gdy ten dom leży w gruzach? Ag 1, 4
Czy to jest czas stosowny dla was, byście spoczywali w domach wyłożonych płytami, podczas gdy ten dom leży w gruzach? Ag 1, 4
Doskonale pamiętam scenę sprzed kilkunastu lat. Ponieważ wiele spraw nie układało się po mojej myśli, siedziałem i robiłem bilans strat i zysków. Oczywiście w moim mniemaniu strat było o wiele więcej. Szukałem pretekstu, by zostawić to, co robiłem przez ostatnie kilkanaście lat. Po kilku minutach jałowej walki złożyłem broń i otwarłem Biblię na zdaniu, którego dosłowność i dosadność rozłożyła mnie na łopatki: „Nie szukaj wymówek, gdy masz spełnić swój obowiązek” (Syr 10, 26). Bóg nie mógł powiedzieć do mnie większymi literami. Przestałem szukać wymówek, zakasałem rękawy i wróciłem do pracy.
Gdy po pewnym czasie pojechałem do klasztoru dominikanek w Świętej Annie usłyszałem od mniszek w białych habitach: „Czym jest powołanie? To bieżąca konieczność. Po prostu rób to, co masz dzisiaj zrobić”.
Tetrarcha Herod posłyszał o wszystkich cudach zdziałanych przez Chrystusa i był zaniepokojony. Łk 9,7
Tetrarcha Herod posłyszał o wszystkich cudach zdziałanych przez Chrystusa i był zaniepokojony. Niektórzy bowiem mówili, że Jan powstał z martwych; inni, że zjawił się Eliasz; jeszcze inni, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał.
A Herod mówił: «Jana kazałem ściąć. Któż więc jest ten, o którym takie rzeczy słyszę?» I starał się Go zobaczyć.
Tetrarcha Herod posłyszał o wszystkich cudach zdziałanych przez Chrystusa i był zaniepokojony. Łk 9,7
Skomplikowana jest postać tetrarchy Heroda. Wcześniej, stawiając swój honor ponad życie Jana Chrzciciela, kazał proroka stracić. Teraz niepokoją go wieści o Jezusie. Dlaczego? Czyżby bał się, że, jak mówili niektórzy, Jan zmartwychwstał i teraz się zemści? A może jako człowiek zabobonny, a przy tym obeznany z tradycją Izraela, obawiał się, że oto pojawia się ktoś, kto zagrozi jego pozycji władcy? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że gdy spotkał Jezusa, wzgardził Nim. Nie mógł znieść, że Jezus nie był skory do rozmowy z nim. Ja, ja, ja. Taka właśnie jest pycha. Nawet gdy wydaje się, że szuka prawdy czy sprawiedliwości, tak naprawdę zawsze szuka siebie.
Gdyby się ograniczyć tylko do przedstawienia życia dzisiejszego patrona, nie byłby to opis zbyt wylewny. Urodził się w Gielniowie około 1440 roku, choć rodzice byli ubogimi mieszczanami to skończył parafialną szkołę i trafił na studia do Akademii Krakowskiej. Tam poznał bernardynów i wstąpił do nich przyjmując imię Władysław.
Bł. Władysław z Gielniowa
brewiarz.pl
Gdyby się ograniczyć tylko do przedstawienia życia dzisiejszego patrona, nie byłby to opis zbyt wylewny. Urodził się w Gielniowie około 1440 roku, choć rodzice byli ubogimi mieszczanami to skończył parafialną szkołę i trafił na studia do Akademii Krakowskiej. Tam poznał bernardynów i wstąpił do nich przyjmując imię Władysław. Był przez lata prowincjałem czuwając na domami zakonnymi bernardynów w Polsce. Wymagał od przełożonych by w pierwszej kolejności zabezpieczali potrzeby zakonników. By bardziej niż o swoją wygodę dbali należycie o starych i chorych braci. I… no właśnie. Można by tak mnożyć wszystkie zarządzenia które wydał bł. Władysław z Gielniowa robiąc z niego sprawnego administratora, któremu leżał na sercu los współbraci. Można. Ale można też oddać mu głos i przekonać się wtedy, że był poetą. Że kochał Boga i język polski. I że z tej miłości zrodziły się kazania, pobożne pieśni, koronki, godzinki i inne nabożeństwa. Nie dość że wszystkie je pisał po polsku to jeszcze sam uczył ich swoich wiernych. Miały one pogłębiać w nich życie duchowe, zapoznawać z prawdami wiary i ostatecznie sprawiać, że wszyscy uczestnicy liturgii, a nie tylko ci którzy znają łacinę, bardziej ukochają Boże tajemnice, zwłaszcza osobę Jezusa Chrystusa i Jego święte imię. Bo bł. Władysław z Gielniowa ukochał imię Jezus. A skoro obiecałem że oddam mu dzisiaj głos to proszę bardzo : oto próbka jego poezji. "Jezu, zbawicielu ludzski, / Proszę ciebie człowiek grzeszny, / Daj mi dar świętej bojaźni, / Jen nie wypędza miłości. / Jezu, krolu miłościwy, / Nad grzeszniki lutościwy, / Daj mi dar wiernej lutości, / Bych opłakał moje złości. Jezu, rozdawca dobroci, / Jenże jeś studnia miłości, / Daj mi dar nauki prawej, / By rzeczy nie żądał marnej. /Jezu, sierdeczna słodkości, / Daj mi dar dusznej mocności, / Bych pokusy przewiciężył, / Mocnie tobie zawsze służył." Bł. Władysław z Gielniowa jak pisał tak też umarł. Czy wiecie państwo gdzie i jak to się stało? W 1504 roku został gwardianem przy kościele św. Anny w Warszawie. Tutaj umarł 4 maja 1505 roku w kilka tygodni po ekstazie, jaką przeżył podczas kazania w Wielki Piątek. Uniósł się wówczas na oczach tłumu wypełniającego świątynię w górę ponad ambonę i zaczął wołać: "Jezu, Jezu!".
Perły ukryte w liturgii słowa odkrywają księża: Szymon Kiera, Tomasz Kusz, Marcin Piasecki i Piotr Brząkalik. Słuchaj codziennie.
Zobacz cykl audycji Radia eM: