"...zapuśćcie w Nim korzenie i na Nim dalej się budujcie, i umacniajcie się w wierze, jak was nauczono, pełni wdzięczności" Kol 2,7
"...zapuśćcie w Nim korzenie i na Nim dalej się budujcie, i umacniajcie się w wierze, jak was nauczono, pełni wdzięczności" Kol 2,7
Łaska Boga jest nieskończona dla grzeszników. Choć po ludzku ciężko to pojąć, szczególnie w czasach produktywności i chłodnych kalkulacji efektów według działania. Tymczasem w logice Królestwa Bożego nasze długi są spłacone zanim o to poprosiliśmy. Wystarczy zwrócić się do Jezusa z pragnieniem udziału w Jego zwycięstwie.
Bóg zna nasze ludzkie ograniczenia i małość w obliczu duchowych zależności - i właśnie takich nas kocha, bezwarunkowo. Drzwi do pełni planu Ojca są już otwarte na krzyżu. To dla każdego człowieka zaproszenie pełne ciepła i zrozumienia, by we współpracy z Bogiem, „zapuścić w Nim korzenie i na Nim dalej się budować, i umacniać się w wierze” (w.7). By nie tylko poprzez słowne deklaracje, ale całym sposobem życia świadczyć, że moje życie oddane jest dla Bożej chwały. I nie chodzi o poczucie powinności, że tak trzeba, ale o głębokie pragnienie bliskości i intymności z Najwyższym, który oddał dla człowieka to, co miał najcenniejsze.
Całą noc spędził na modlitwie do Boga. Łk 6,12b
Pewnego razu Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc trwał na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami: Szymona, któremu nadał imię Piotr, i brata jego, Andrzeja, Jakuba, Jana, Filipa, Bartłomieja, Mateusza, Tomasza, Jakuba, syna Alfeusza, Szymona z przydomkiem Gorliwy, Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.
Zszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie; był tam liczny tłum Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jeruzalem oraz z nadmorskich okolic Tyru i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia.
A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich.
Całą noc spędził na modlitwie do Boga. Łk 6,12b
Ten obraz ciszy i rozmodlenia Jezusa odsłania prawdę, że spotkanie z Ojcem jest dla Niego źródłem wszelkiego działania. Decyzje podejmowane później nie rodzą się z kalkulacji ani z impulsu chwili, lecz z zanurzenia w obecności Boga. Modlitwa staje się przestrzenią rozeznania i ugruntowania powołania, zanim pojawią się tłumy i oczekiwania ludzi.
Człowiek często pragnie działać szybko, zdobywać, odpowiadać na potrzeby. Jednak bez modlitwy łatwo zatracić sens, pomylić drogę, działać tylko z własnej siły. To nocne trwanie uczy, że tylko zakorzenienie w Ojcu daje światło i moc. Z modlitwy wypływają misja, uzdrowienie i pokój. Bez niej każde dzieło staje się kruche. To przypomnienie, że najgłębsze owoce dojrzewają w pokoju serca.
Jeżeli wszystko co spotkało te istoty wcześniej można nazwać prawdziwym koszmarem, to już to, co działo się na morzu to był horror.
Jeżeli wszystko co spotkało te istoty wcześniej można nazwać prawdziwym koszmarem, to już to, co działo się na morzu to był horror. Kilka tygodni nieustannego kołysania. Do tego w gigantycznym ścisku pod pokładem, bez słońca i świeżego powietrza, bez toalety czy normalnych posiłków. Codziennie umierało kilka osobników, a ich ciała lądowały za burtą. Rekiny tak bardzo się przyzwyczaiły do tego darmowego posiłku, że dosłownie ciągnęły stadami za okrętami. A okrętów z miesiąca na miesiąc przybywało, bo na towar przewożony w ich ładowniach był spory popyt. I wszystko byłoby dobrze, interes kwitłby w najlepsze, gdyby pewnego dnia roku 1610 w Cartagenie, jednym z docelowych portów Ameryki Południowej, nie pojawił się człowiek w czarnej, jezuickiej sutannie. I gdyby nie zaczął krzyczeć, że ten towar, czyli mieszkańcy Afryki, to także są ludzie, że mają duszę i należy im się godne traktowanie. I żeby dać przykład innym, związał się z nimi dożywotnio niewidocznym łańcuchem, osobnym zakonnym ślubem. Spragnionym nosił wodę, głodnym jedzenie, nagim ubiór, chorym lekarstwa. Interweniował u osób prywatnych i u władz, by ulżyć niedoli Murzynów. Niósł Dobrą Nowinę do piekła plantacji. I tak nieprzerwanie przez 40 lat. Już to samo domaga się pamięci o tym człowieku. Ojcu Piotrze Klawerze. Świętym niewolniku niewolników.
Perły ukryte w liturgii słowa odkrywają księża: Szymon Kiera, Tomasz Kusz, Marcin Piasecki i Piotr Brząkalik. Słuchaj codziennie.