10.08.2025

Bóg z nami. Czy możemy przegrać?

Nie bójcie się.

Nie bójcie się. To najważniejsze przesłanie płynące z czytań tej niedzieli. Niesie je także pierwsze z nich, pochodzące ze starotestamentalnej Księgi Mądrości. To fragment znacznie dłuższego wywodu wychwalającego Boga, który w historii wyjścia Izraela z Egiptu pokazał, że nie jest jak czczone przez pogan bożki, które nie potrafią nic zrobić dla swoich wyznawców. Ten Bóg, Bóg Izraela, jest Bogiem prawdziwym. I jest Bogiem mocnym, nie waha się stanąć po stronie swoich przeciw ich przeciwnikom. A więc, Izraelu, ufaj – wzywa autor księgi.

Fragment czytany tej niedzieli odwołuje się do momentu, w którym Izraelici, traktowani w Egipcie jak niewolnicy, przygotowują się do opuszczenia tego kraju. Stąd wzmianka o nocy wyzwolenia. Uprzedzeni przez Mojżesza wiedzą już, że stanie się to możliwe dzięki dziesiątej, straszliwej pladze: w Egipcie zginąć ma wszystko, co pierworodne. Ich jednak ta klęska nie spotka. Uratuje ich oznaczenie drzwi domów krwią baranka, którego zjedzą potem w rodzinnym gronie podczas ostatniej przed opuszczeniem Egiptu wieczerzy, nazwanej paschalną. Autor księgi nazywa ową wieczerzę składaną w ukryciu (bo w domach) ofiarą. To zaś, co dla Egipcjan będzie ogromnym nieszczęściem – pisze mędrzec – dla Izraelitów będzie znakiem, że Bóg jest z nimi; że dokonuje czegoś, dzięki czemu uda im się uciec z niewoli. Nieco idealizuje jednak postawę Izraelitów – świadczy o tym zawarte w ostatnim zdaniu stwierdzenie, że będą zarówno w przyjmowaniu dobra, jak i niebezpieczeństw solidarni oraz że wychwalali Boga śpiewem przodków. Historia opowiedziana w Księdze Wyjścia pokazuje, że jeśli nawet nastrój tamtej nocy był podniosły, to solidarność i uwielbienie dla Boga szybko się skończyły.

Księga Mądrości powstała wiele wieków po wspominanych tu wydarzeniach. Uczeni uważają, że w II, może nawet na początku I wieku przed Chrystusem, w środowisku żydowskiej diaspory zamieszkałej w Egipcie. Jej autor chciał umocnić wiarę swoich rodaków, pokazując, że choć inne narody mogą poszczycić się sporą wiedzą i wielkimi osiągnięciami, to tylko Izrael może poszczycić się opieką jedynego prawdziwego i mocnego Boga. Ten mocny Bóg jest także naszym Bogiem. I może wszystko. Także to, co intelektualnej elicie tego świata wydaje się niemożliwe.

Wiara jako droga

Autor Listu do Hebrajczyków w 11. rozdziale wymienia kilka wspaniałych przykładów wiary bohaterów Starego Testamentu.

1. Autor Listu do Hebrajczyków w 11. rozdziale wymienia kilka wspaniałych przykładów wiary bohaterów Starego Testamentu. Najpierw jednak definiuje samą wiarę. Powiada, że jest ona „poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy”. Słowa „poręka” nie używamy zbyt często. Oznacza ono coś, co gwarantuje, że dany stan rzeczy istnieje lub zaistnieje w przyszłości. Po grecku mamy tutaj słowo hypostasis, które dosłownie oznacza „podstawę, coś, co jest pod spodem”. Wiara daje nam w zarodku coś, co jest fundamentem nie tylko naszego życia, ale całej rzeczywistości. Papież Benedykt XVI, analizując to biblijne zdanie, pisał: „Wiara nie jest tylko skłanianiem się osoby ku rzeczom, jakie mają nadejść, ale wciąż są całkowicie nieobecne. Ona coś nam daje. Już teraz daje nam coś z samej oczekiwanej rzeczywistości, a obecna rzeczywistość stanowi dla nas »dowód« rzeczy, których jeszcze nie widzimy”. Nawiązując do ewangelicznej przypowieści, można powiedzieć, że wiara jest jak ziarnko gorczycy. Jest w niej coś bardzo niepozornego, ale niosącego ogromny potencjał. Coś, co ma wzrastać i rozwinąć się w przyszłości. Wiara łączy się więc ściśle z nadzieją, z oczekiwaniem.

2. Życie Abrahama to bodaj najbardziej klasyczny, biblijny przykład wiary. Abraham zostawił swoją ojczyznę i wędrował do Ziemi Obiecanej, ufając jedynie obietnicom Bożym. Jednocześnie dzięki wierze był już w jakimś zaczątkowym stopniu właścicielem tej ziemi. Wiara jest zaufaniem Bogu, w którym podejmuje się egzystencjalne ryzyko. Opuszczamy znany ląd, gdzie wszystko mamy pod kontrolą. Zostawiamy dom i wyruszamy w nieznane, pokładając całkowitą ufność w słowie Pana. Wierzyć oznacza zgodzić się na status pielgrzyma. W naszej bezbożnej kulturze życie wiarą oznacza najczęściej wędrowanie pod prąd. To droga przez współczesne pustynie ku spotkaniu z Bogiem – pełnią życia.

3. „Abraham oczekiwał miasta zbudowanego na silnych fundamentach, którego architektem i budowniczym jest sam Bóg”. W Biblii miasto jest symbolem wieloznacznym, czasem pozytywnym, czasem negatywnym. Babilon czy Babel to symbole miasta, które sprzeciwia się Panu, próbuje budować ludzki świat bez Stwórcy. Istnieje jednak miasto Boże, czyli wspólnota ludzka zjednoczona pod władzą Najwyższego. Takie miasto jest synonimem wiecznego szczęścia w niebie. Abraham oczekujący miasta Bożego ukazuje nam cel wiary. Jest nim ostatecznie braterska wspólnota ludzi zjednoczonych dzięki działaniu Boga. Idąc ku Niemu, idziemy zawsze jednocześnie ku innym. Jest to nie tylko kwestia oczekiwania na niebo. Wiara przekłada się na życie społeczne. Człowiek wierzący nie może odcinać się od ludzkiej wspólnoty, od jej trosk, niepokojów, radości i nadziei. Więź człowieka z Bogiem kształtuje w nowy sposób więzi z ludźmi. Wierzący zmieniają oblicze ziemi. Stają się zaczynem Bożego ładu w ziemskich społecznościach. Dzięki nim na duchowych pustyniach świata wyrastają oazy życia, które są przedsmakiem, poręką nowego miasta w niebie.

O biodrach, pochodni i skarbie

Był 17 stycznia 1934 roku. 62-letni ubogi górnik Johannes Jacobus Jonker znalazł, w ziemi w Elandsfontein w RPA, diament, który nosi jego imię.

Był 17 stycznia 1934 roku. 62-letni ubogi górnik Johannes Jacobus Jonker znalazł, w ziemi w Elandsfontein w RPA, diament, który nosi jego imię. Nigdy wcześniej nie widziano tak dużego kamienia szlachetnego. Jonker uwierzył, że znalazł skarb. Włożył go do pończochy, którą zawinął wokół szyi żony i czuwał całą noc z nabitymi rewolwerami w dłoni. Sprzedał diament za 350 000 dolarów. Gdy rozważano pocięcie go, wybrano najlepszego szlifierza – Lazare'a Kaplana, ponieważ błąd w sztuce mógłby zniszczyć kamień. Kaplan przez rok badał diament, zanim wymierzył cios młotkiem, który miał go rozłupać. Za tego typu skarby należące do tej ziemi w wielu miejscach rozlewa się krew i popełnia okrutne zbrodnie, byle tylko wejść w ich posiadanie. Czy można sobie wyobrazić, że ktoś w podobny sposób mógłby stać się zgłodniałym skarbu królestwa niebieskiego? By tego zasmakować, nasz Pan doradza: „Sprzedajcie wasze mienie i sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie”. Tak do tej Jezusowej zachęty podszedł zamożny Barnaba, który z miłości do Jezusa sprzedał swoje pole i pieniądze oddał apostołom na rzecz ubogich (por. Dz 4,37), jak i biedna wdowa, która do Bożej skarbony w świątyni „ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała na swe utrzymanie” (Mk 12,44). „Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze”.

Pamiętam, kiedy pewnego razu mój przyjaciel Staszek wracał samolotem z Włoch na Syberię, wioząc w torbie podręcznej sporą gotówkę. Gdy samolot wpadł w silne turbulencje i wszystkim pasażerom nakazano położyć się na podłodze, wielu myślało, że to już koniec. „Nadchodził być może moment śmierci, a moje myśli kłębiły się przy saszetce z pieniędzmi” – opowiadał ze wstydem mój zaprzyjaźniony misjonarz. A co się stanie, gdy komuś uda się skutecznie złożyć swój kapitał – nie tylko dóbr materialnych, ale i poświęconego życia – w obszarach nadziei na niebo? Tam będą nieustannie podążać jego myśli i oczekiwania. Nic dziwnego, że serce chrześcijanina, który zaufał Panu, przypomina sługę oczekującego na Jego powrót. „Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie”. Starożytni nosili długie ubrania, a podczas podróży i pracy ściągali je pasem wokół bioder, by nie krępowały ruchów. Poza tym, gdy udawali się na święto zaślubin, które odbywało się nocą, nosili ze sobą zapalone lampy. Jezus chciał, byśmy żyli na ziemi z przepasanymi biodrami, czyli jak pielgrzymi, i byśmy byli jak słudzy oczekujący pana wracającego z wesela, którzy czuwają w nocy, bo nie wiedzą, o której godzinie przyjdzie. Życie uzbrojone nadzieją jest nieustannym oczekiwaniem na moment, w którym Jezus, Oblubieniec Kościoła, przyjdzie, by wziąć naszą duszę i wprowadzić ją na wieczne gody. Wówczas Pan obdarzy nas swym własnym szczęściem, przepasze się i będzie nas karmił, gdyż w swej wielkości dopasuje się do każdej duszy i odpowiednio do jej możliwości nasyci ją dobrami wiecznymi.

Abraham żył jakichś 800 lat wcześniej, nim powstał psalm 33 (32). Co łączy tę pieśń z postacią Patriarchy?

Motyw nadziei, ufności, pewności lokowanej w Panu, w tym, Który Jest. Bo słowem „Pan” zastępujemy niewypowiedziane hebrajskie imię Boga Jahwe, czyli „Ten-Który-Jest” - jest blisko, jest dla swojego ludu, jest dla mnie...

Jego oczy patrzą na bogobojnych, na czekających Jego siły i mocy. Ziemia jest pełna Jego łaski - czyli Jego potężnej i wszechmocnej dobroci. Kto uwierzył - doświadcza tego w wielkich i małych okolicznościach życia.

Jak Abraham, który poszedł w ciemno, gdy dotarł do niego głos Boga (zostawiamy dziś na boku pytanie o naturę tego głosu). I nie zawiódł się - choć łatwo nie było, a dramatycznych okoliczności nie brakowało.

Psalm 33 (32) jest modlitwą także na nasze czasy - trudne i dramatyczne na wielu płaszczyznach życia i osobistego, i społecznego, i międzynarodowego. Idziemy więc przez życie i przez świat tam, gdzie woła i dokąd prowadzi Bóg. I tak idziemy, jak On prowadzi - drogą ufności, dobroci, łagodności, spokoju.

Tak potrafią iść przez życie ludzie nadziei. Nadziei w Bogu ulokowanej.

Ks. Tomasz Horak

Dzisiejszy patron mocno zapadł wiernym w pamięć. Choć nie jesteśmy dzisiaj w stanie precyzyjnie podać daty jego śmierci, a o jego życiu wiemy doprawdy niewiele to jednak św. Augustyn napisał o dzisiejszym patronie takie słowa : tak jak Jerozolima szczyci się św. Szczepanem, tak Rzym jest dumny ze św. Wawrzyńca. Cóż więc takiego zrobił ten człowiek, że choć niemal nieznany historycznie Kościół włączył jego imię do kanonu Mszy świętej i do Litanii do Wszystkich Świętych.

Św. Wawrzyniec   Św. Wawrzyniec brewiarz.pl Dzisiejszy patron mocno zapadł wiernym w pamięć. Choć nie jesteśmy dzisiaj w stanie precyzyjnie podać daty jego śmierci, a o jego życiu wiemy doprawdy niewiele to jednak św. Augustyn napisał o dzisiejszym patronie takie słowa : tak jak Jerozolima szczyci się św. Szczepanem, tak Rzym jest dumny ze św. Wawrzyńca. Cóż więc takiego zrobił ten człowiek, że choć niemal nieznany historycznie Kościół włączył jego imię do kanonu Mszy świętej i do Litanii do Wszystkich Świętych. Otóż św. Wawrzyniec zrobił to co wszyscy męczennicy – oddał życie za Chrystusa. Jednak sposób w jaki się to odbyło trudno uznać za zwyczajny, nawet jak na druga połowę III wieku. Czyli czas wzmożonych prześladowań chrześcijan. Zaczęło się zwyczajnie, jeśli można w tym kontekście w ogóle użyć tego słowa. Oto jak czytamy w  Liber Pontificalis, czyli Księdze Papieży, w czasie prześladowań za cesarza Waleriana męczeńską śmierć dnia 6 sierpnia 258 roku poniósł papież św. Sykstus II, wraz ze swoimi czterema diakonami. Jednym z tych diakonów miał być właśnie św. Wawrzyniec. Jednak gdy zajrzymy do Passio czyli opisu męki okaże się, że został z tej grupy wyłączony. Dlaczego? Był bowiem administratorem majątku Kościoła w Rzymie oraz miał z tego tytułu zleconą równocześnie opiekę nad ubogimi. Namiestnik rzymski liczył, że namową, kuszącymi obietnicami, a w razie potrzeby katuszami, wymusi na nim oddanie całego majątku kościelnego w jego ręce. Dzisiejszy patron miał wówczas poprosić o kilka dni, aby mógł zebrać wszystkie "skarby Kościoła" i ukazać je namiestnikowi. Kiedy nadszedł oznaczony dzień, diakon zgromadził przed nim całą biedotę Rzymu, którą wspierała gmina chrześcijańska. Miał przy tym wypowiedzieć słowa: "Oto są skarby Kościoła!". Jak państwo się domyślacie tyran nie przyjął tego co zobaczył w duchu teologicznej prawdy. Czując się publicznie upokorzonym postanowił tym bardziej ukarać tego, kto to uczynił. I tak św. Wawrzyniec został rozciągnięty na żelaznych rusztach i wolno, bardzo wolno podgrzewany. Podobno św. Wawrzyniec miał się zdobyć jeszcze na słowa skierowane pod adresem cesarza Waleriana : "Widzisz, że ciało moje jest już dosyć przypieczone. Obróć je teraz na drugą stronę!", co św. Leon Wielki skomentował w swoich pismach : "Jak silny musiał być ogień miłości Chrystusowej, skoro gasił on żar naturalnego ognia!". Tak czy inaczej wykonana w ten sposób publiczna egzekucja zapadła ludziom w pamięć bardziej niż tysiące słów, a św. Wawrzyniec został otoczony niezwykłym wprost kultem. Jego ciało pogrzebał św. Justyn, kapłan, w posesji św. Cyriaki. Co roku wierni tłumnie gromadzili się wokół jego grobu. A cesarz Konstantyn Wielki nad jego grobem w roku 330 wystawił bazylikę. Do dzisiaj św. Wawrzyniec jest patronem jednego z miast na Śląsku. Wiecie państwo którego? Wodzisławia Śląskiego.