04.08.2025

Nie zawsze chodzi o odpowiedź. Czasem chodzi o same pytania

Czemu tak źle się obchodzisz ze sługą swoim, czemu nie darzysz mnie życzliwością i złożyłeś na mnie cały ciężar tego ludu? (Lb 11,11)

Lb 11, 4b-15

Czemu tak źle się obchodzisz ze sługą swoim, czemu nie darzysz mnie życzliwością i złożyłeś na mnie cały ciężar tego ludu? (Lb 11,11)

To chyba nie przypadek, że Kościół daje nam dzisiaj fragment, który urywa się na użalaniu się Mojżesza. Każdy może doczytać kolejne wersy, w których pada odpowiedź Boga, a jednak redaktor czytania mszalnego zatrzymał się na skargach i lamentacjach – najpierw ludu izraelskiego, a potem samego Mojżesza. Z pewnością nie chodzi o to, by utwierdzać siebie nawzajem w przekonaniu – przecież nieobcym wielu z nas – że Bóg milczy, gdy my żądamy odpowiedzi. Może chodzi tu o to, by ze swoimi pytaniami pobyć trochę dłużej, by się w nich przejrzeć, badając stan swojego serca… A może chodzi również o to, by nauczyć się te pytania Bogu stawiać – bez owijania, od serca, a nawet żołądka, jak Izraelici - na pustyni zdani tylko na mannę, wspominający egipskie radości podniebienia: „Któż nam da mięsa, abyśmy jedli? Wspominamy ryby, które darmo jedliśmy w Egipcie, ogórki, melony, pory, cebulę i czosnek”. I jak Mojżesz, użalający się na to, że musi słuchać tych skarg ludu, który nie należy do niego: „Czy to ja począłem ten lud w łonie albo ja go zrodziłem (…)?”. Umiemy tak rozmawiać z Bogiem? Zanim znów zażądamy odpowiedzi, nauczmy się stawiać pytania. 

Karmmy się Życiem, aby żyć

Wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby, dał je uczniom. Mt 14,19

Mt 14,13-21 

Gdy Jezus usłyszał o śmierci Jana Chrzciciela, oddalił się stamtąd łodzią na pustkowie, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych.

A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Miejsce to jest pustkowiem i pora już późna. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności».

Lecz Jezus im odpowiedział: «Nie potrzebują odchodzić;wy dajcie im jeść!»
Odpowiedzieli Mu: «Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb».
On rzekł: «Przynieście Mi je tutaj».

Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby, dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do syta, a z tego, co pozostało, zebrano dwanaście pełnych koszy ułomków. Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci.

Wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby, dał je uczniom. Mt 14,19

Ewangelia z komentarzem. Karmmy się Życiem, aby żyć
Gość Niedzielny

Rozmnożenie chleba i ryb oraz nakarmienie tłumów zapiera dech w piersiach. Można pomyśleć: gdyby dziś Jezus karmił ludzi w taki sposób, kościoły nie świeciłyby pustkami. Byłaby to największa akcja ewangelizacyjna. Tyle że tak nie jest. Nie dlatego, że Jezus przestał działać, ale dlatego, że to człowiek nie chce już iść za Nim. Nie słucha Jego słów ani poleceń. Nie chce też podzielić się z Nim tym, co posiada. Dramatem nie jest więc niemoc Boga, ale niemoc człowieka. Trafnie podpowiada nam bł. Karol de Foucauld: „Każdego dnia musimy karmić się Jezusem, tak jak codziennie jemy chleb – bo On jest Chlebem Życia”. Karmmy się Życiem, aby żyć.

Św. Jan Maria Vianney

„Nauczanie dzieci katechizmu jest bardzo trudne, gdyż są one głupie i mało zdolne.

„Nauczanie dzieci katechizmu jest bardzo trudne, gdyż są one głupie i mało zdolne. Większość z nich różni się od zwierząt tylko tym, że są ochrzczone”. To słowa, które w roku 1804 skreślił do biskupa przebywający w Ars ksiądz Jan Lecourt. Przy okazji skreślił też swoich parafian i wyjechał szukać wdzięczniejszych do poprowadzenia owieczek. Gdyby 13 lat później ks. Jan Maria Vianney, który również przybył do Ars, poszedł w ślady swojego poprzednika, nie byłoby dzisiaj wspomnienia świętego proboszcza. Na szczęście ks. Jan zamiast patrzeć na tę trzódkę z bezpiecznej wysokości swojego kapłańskiego powołania postanowił wejść między swoje owce i barany niczym Dobry Pasterz. Nie wystraszył się ich smrodu, ani nie zgorszył ich brudem. Poszedł ich szukać do karczmy, zapukał do każdego z domów. To prawda, trochę trwało zanim parafianie się do niego przyzwyczaili i uwierzyli, że nie ucieknie od nich na jakąś ciepłą posadkę. Jednak ostatecznie przekonało ich to, co ukradkiem podsłuchał jeden z nich, gdy szukając księdza Jana zajrzał do kościoła. Zastał go zatopionego w modlitwie, która składała się tylko z tych słów: "[Boże mój], daj mi nawrócenie mojej parafii; gotów jestem cierpieć wszystko co zechcesz Panie, przez całe me życie!". Co obiecał, tego dotrzymał. Ks. Jan Maria Vianney, święty proboszcz.

 

Przeogromna pustka

Perły ukryte w liturgii słowa odkrywają księża: Szymon Kiera, Tomasz Kusz, Marcin Piasecki i Piotr Brząkalik. Słuchaj codziennie.

Koh 1, 2; 2, 21-23

Zobacz cykl audycji Radia eM: