21.03.2021

Przymierze i jego godzina

Biblia jest pełna zobowiązań zwanych po hebrajsku berit. W swej formule wzorują się na przymierzach starożytnego Bliskiego Wschodu, a tutaj np. Mezopotamii.

To umowa, w której każda ze stron zobowiązuje się do określonych działań. Gdy jedna łamie przymierze, druga uznaje je za niebyłe. Zupełnie inaczej postępuje Pan Bóg. On się nie zniechęca. Gdy naród wybrany łamał kolejne przymierza, On w swym nieskończonym miłosierdziu szukał sposobu nawiązania nowego.

Biblijna historia zna wiele przykładów, pokazujących, że naród wybrany był słaby, zdradzał Pana Boga, ciągnęło go do kultów pogańskich. Co więcej, zamiast ufać swemu Bogu, szukał własnych przymierzy poza Nim. Tak samo było za czasów, gdy działał prorok Jeremiasz, a więc u końca niepodległego królestwa Judy w VII w. przed Chr. Izraelici szukali ziemskich sojuszy, opierając swe bezpieczeństwo nie na przymierzu i wierności Panu Bogu, ale na militarnym i politycznym związku z Egiptem. Judzie zagrażał Babilon, nowe imperium starożytnego Bliskiego Wschodu. Prorok Jeremiasz doskonale analizował polityczną scenę. Wiedział o szukaniu sojuszy z Egiptem i usilnie zachęcał do innych rozwiązań. Zdaniem proroka polityczne umizgi do Egiptu nie dadzą nic, jeśli naród nie nawróci serca ku Panu Bogu. Przyjdą zniszczenie i niewola. I to w tym kontekście prorok wieszczy na temat nowego przymierza. Ono nie będzie miało wymiaru politycznego. Dokona się nie w sferze zewnętrznej czy politycznej, ale w wymiarze indywidualnym, także duchowym: „Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercach. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi ludem”.

„Nowe przymierze” z orędzia Jeremiasza to znak, że Pan Bóg jest nieskończenie cierpliwy. Owszem, każda ludzka niewierność rodzi określone skutki. Pokażą to niewola babilońska i zburzenie jerozolimskiej świątyni, co prorocy, w tym Jeremiasz, odczytywali jako dopust Boży, karę za niewierność. Ale w takim położeniu Pan Bóg rozpoczynał nowy etap, gdzie naród wybrany otrzymywał nową szansę bycia z Nim.

Szansą na przyjęcie ostatniego i doskonałego berit jest przylgnięcie do Pana Jezusa. Tu Boża cierpliwość i miłosierdzie osiągnęły swój moment szczytowy, doskonały i ostateczny. Narzędziem tego przymierza będzie Syn Boży, a sposobem jego zawarcia – cierpienie. To dlatego Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi: „Teraz dusza moja doznała lęku”, a potem dodaje: „I cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Ależ właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę”. •

Smutek przemieniony w radość

Świat jest pełen łez. Co dzień na całym świecie płaczą ludzie dotknięci krzywdą, cierpieniem, niesprawiedliwym potraktowaniem.

Nieustannie widzimy fotografie matek opłakujących swoje dzieci. Ich serce przepełnia ból. Ich ciałami wstrząsa szloch. Mamy wrażenie, że nic nie jest w stanie tego bólu ukoić. Smutek i żałoba to doświadczenie uniwersalne, bo wszyscy stykamy się ze śmiercią. Jezus też odczuwał smutek: płakał nad Jerozolimą i nad śmiercią swojego przyjaciela Łazarza. List do Hebrajczyków powiada, że „Chrystus z głośnym wołaniem i płaczem, za swych dni doczesnych, zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany”, być może czyniąc aluzję do Jego agonii w Ogrodzie Oliwnym. Jezus płacze wraz z nami, wchodzi w naszą rozpacz, przejmuje na siebie „nasze cierpienia i dźwiga nasze boleści (por. Iz 53,3-4). Chce wszystkim płaczącym dać „wieniec zamiast popiołu i olejek radości zamiast szaty smutku” (Iz 61,3). Niczego nie ukrywał przed swymi uczniami: „Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz przemieni się w radość… Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać” (J 16,20-22).

Jako chrześcijanie nie unikniemy smutku. Nie każdy smutek jest jednak taki sam. Istnieje smutek toksyczny, beznadziejny. Istnieje jednakże też smutek tych, którzy kochają prawdę i sprawiedliwość, i widzą, jak te piękne wartości są pogardzane w świecie. Oni smucą się inaczej. Płaczą, kiedy ludzie szydzą z Chrystusa i Jego Kościoła. Ich łzy są świadectwem.

Święty Tomasz z Akwinu pisał, że istnieją trzy rodzaje smutku. Pierwszy odczuwamy z powodu własnych i cudzych grzechów. Ojcowie pustyni mówili o darze łez, kiedy to Duch Święty porusza nasze serce, tak że ronimy łzy z powodu zła odkrywanego w sobie. Istnieje też smutek spowodowany życiem wśród licznych cierpień. Jęczymy i płaczemy „na tym łez padole”. Bóg tymczasem obiecuje nam, że wszystkie nasze rany zostaną uzdrowione i że poznamy wieczną radość. Istnieje jeszcze trzeci, niespotykany poza chrześcijaństwem rodzaj smutku: smutek tych, którzy przyjmują krzyż Jezusa Chrystusa w tym życiu, umierają dla świata i wybierają radości wieczne zamiast tego, co oferuje świat. Tego rodzaju smutek znoszą ci, którzy cierpią z powodu swego przywiązania do Jezusa. Na czele wszystkich tych rodzajów zasmucenia staje nasz ukrzyżowany Pan, sprawca naszego wiecznego zbawienia. •

Grecy i inni

„Panie, chcemy ujrzeć Jezusa”. To prośba Greków, którzy przybyli do Jerozolimy na święto Paschy. Czego szukali w żydowskiej religii Grecy?

Kto chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną,
J 12, 20-33

Wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon Bogu w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go, mówiąc: «Panie, chcemy ujrzeć Jezusa». Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi.

A Jezus dał im taką odpowiedź: «Nadeszła godzina, aby został otoczony chwałą Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. Kto zaś chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.

Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Ależ właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, wsław imię Twoje!»

Wtem rozległ się głos z nieba: «Już wsławiłem i jeszcze wsławię». Stojący tłum to usłyszał i mówił: «Zagrzmiało!» Inni mówili: «Anioł przemówił do Niego». Na to rzekł Jezus: «Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie wyrzucony precz. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie».

To mówił, oznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć.

 

1. Dlaczego chcieli widzieć Jezusa? Kryje się tutaj głębszy sens. Grecy kojarzą się słusznie z filozofią, czyli z miłością do mądrości. Jednak poziom filozoficznej głębi myśli greckiej nie odpowiadał poziomowi greckiej religijności opartej na mitologii. Greccy bogowie byli zbyt ludzcy, zbyt uwikłani w niskie instynkty i pożądania, aby mogli zaspokoić pragnienie absolutu, którego rozumowo poszukiwała filozofia. Żydowska religia oparta na wierze w jednego Boga wydawała się wielu religijnym Grekom pociągająca. „Grecka tęsknota za tym, co piękne, co prawdziwe, tęsknota za tym, by zobaczyć to, co dobre, i tego, który jest dobry, łączy się w cudowny sposób z żydowską tęsknotą za Mesjaszem, zbawcą Izraela. Nadzieja pogan wkracza w nadzieję Żydów, obydwie łączą się i znajdują wspólną odpowiedź w Jezusie, który jest Mesjaszem i który jest uosobioną Prawdą” (kard. Ratzinger). Stąd wniosek dla nas: miłość do mądrości, czyli poszukiwanie prawdy, piękna i dobra, kieruje nas w stronę Jezusa, w którym spotykają się Boża prawda, dobro i piękno. Wszystko, co w naszym życiu jest prawdziwe, dobre i piękne, może być stopniem w stronę Jezusa – wcielonego Boga.

2. Odpowiedź Jezusa wskazuje na krzyż, który wydaje się zaprzeczeniem mądrości, piękna czy dobra. Św. Paweł napisze: „Gdy… Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest… głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani… Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą” (1 Kor 1,22-24). Te słowa współbrzmią z odpowiedzią Jezusa. Mądrości nie znajduje się samym tylko rozumem. Racjonalność jest ważna, ale może ona także uwieść człowieka, wbić go w pychę, przesłonić prawdę. Dlatego rozum musi iść w parze z miłością. Rozum potrzebuje busoli kochającego serca. Ostateczną prawdą i mądrością jest bowiem miłość, czyli oddanie życia.

3. „A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie”. To zdanie Pana jest niesamowite. Prawda pociąga rozum, dobro pociąga wolę, piękno pociąga emocje, pożądania. Ale największym pragnieniem duszy jest Chrystus. Ukrzyżowany ukazuje największą miłość, a nic nie pociąga bardziej niż miłość. Jezus jest Tym, który oddając życie, pociąga nas ku życiu wiecznemu. Jego rozwarte na krzyżu ramiona są jak zaproszenie, wzywają nas, aby w nich się odnaleźć. Krzyż wskazuje drogę do odnalezienia oblicza Boga. Jeśli, jak owi Grecy, nosimy w sobie szczere pragnienie, aby zobaczyć Jezusa, musimy spoglądać na krzyż. Najpierw na ten na Golgocie. Ale są też te ludzkie krzyże, tyle ich wokół nas. Twarz Boga już teraz lśni na obliczach ludzi, którzy spotykając cierpienie i śmierć, nie bluźnią, ale mówią Bogu swoje pokorne „tak”.