04.10.2020

Jesteśmy winnicą Pana

W tradycji biblijnej pierwszym, który uprawiał winnicę, był Noe. Potem Melchizedek przyniósł chleb i wino, a więc także owoc uprawy winogron.

W czasach Starego Testamentu uprawa winnej latorośli była jednym z najczęstszych zajęć rolników. Plantacje sadzono głównie na stokach wzgórz. Uprawy zabezpieczano specjalnym ogrodzeniem. Budowano tłocznię, by przygotowywać winny moszcz, a potem produkować wino, które – rozcieńczane wodą – było jednym z podstawowych napojów tamtych czasów. W prorockim orędziu nie chodziło o samą winorośl, ale o zabieganie rolników, by uprawa przyniosła jak najlepsze plony. I to ta troska stała się podstawą metaforycznego prorockiego porównania. Winorośl to naród wybrany. Owoce, w orędziu proroka, to skutki uprawy, a tutaj także praca duchowych przywódców oraz proroków. Efekty są jednak mizerne. Zamiast powstania narodu, który będzie wierny przymierzu z Panem Bogiem, liczne sprzeniewierzenia się Jego prawu i niewierności. Skutki niewierności Bożemu prawu okazały się tragiczne, zamiast słodkich owoców, z których wyprodukuje się przednie wino, owocem są „cierpkie jagody”. W efekcie wyborna winnica staje się miejscem, gdzie nie ma owocowania. Pan Jezus w czytanym dziś fragmencie Ewangelii wraca do obrazu winnicy. W Jego przypowieści pojawiają się obrazy, na których kilkaset lat wcześniej zatrzymał się prorok Izajasz. Na skutek niewierności i braku owoców Pan Bóg wybiera nową winnicę. Jako Kościół jesteśmy nową Bożą winnicą. Dobry Bóg otacza nas murem, przygotowuje tłocznię i buduje wieżę. Pan Bóg, rolnik i opiekun winnicy, oczekuje owoców dobra. On ze swej strony zrobił wszystko, a ofiarą złych rolników stał się Jego Syn, stąd ma prawo pytać: „Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem w niej?”. Czymś naturalnym staje się nasze pytanie: „Co jeszcze mogę zrobić, by być winnicą godną Bożego wybrania, przynoszącą wyborne owoce?”. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Czemu się zamartwiasz?

Grazia Ruotolo zanotowała takie wspomnienie o ks. Dolindo: „Odczuwałam wiele problemów: złość, zamęt, zdenerwowanie, lecz gdy tylko znalazłam się przy nim, od razu odczuwałam wielki spokój. Nieraz mu mówiłam: »Dolì, ale jestem wściekła!«.

A on: »Zaraz wyrwę sobie wszystkie włosy z głowy« (...). I dodawał: »Nerwy nie przydadzą się nawet do usmażenia pulpetów«. I wszystko kończyło się śmiechem. Potem udzielał błogosławieństwa, przyzywając moc Bożą i wstawiennictwa świętych. I za każdym razem kończył: »Bądź spokojna. Umieściłem cię pod płaszczem Matki Bożej. Ona cię będzie zawsze ochraniać«”. „Pewnego ranka – wspominał abp Fulton Sheen, słynny kaznodzieja radiowy w USA – podszedł do mego konfesjonału mężczyzna. I, najwyraźniej mnie nie rozpoznając, powiedział: »Ojcze, chciałbym się wyspowiadać. Bardzo się zdenerwowałem i z lekceważeniem i rozgoryczeniem mówiłem o tym młodym księdzu, który występuje w radiu. Nazywa się Fulton Sheen. Nie mogę go znieść, po prostu doprowadza mnie do szału. Może mnie więc ojciec wyspowiadać?«. »Dobry człowieku – odpowiedział kapłan – nie wydaje mi się, że popełniłeś poważny grzech. Są w moim życiu chwile, kiedy mam dokładnie takie same uczucia wobec ks. Sheena. Proszę przystąpić do Komunii, a wyspowiada się pan przy innej okazji«. Odszedł bardzo zadowolony, mówiąc: »To cudownie spotkać takiego miłego księdza«”. Opowiedziałem o dwóch kapłanach, którzy wiele zdziałali, ale przede wszystkim wiele się modlili. Była to modlitwa pełna ufności w Bożą Opatrzność: Bóg prowadzi moje życie, On o wszystko zadba, nawet z tego, co wygląda źle, wyprowadzi coś zbawiennego.

Mamy pandemię, ale nie tyle koronawirusa, ile życiowej wścieklizny. Co robić? Święty Paweł mówi: „W każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie”. 6 października 1940 r. ks. Dolindo napisał list do Eleny Montelli niejako w imieniu Jezusa: „Czemu zamartwiasz się i niepokoisz? Zostaw Mi troskę o twoje sprawy, a wszystko się uspokoi. Oddanie się oznacza zamianę niepokoju na modlitwę. (...) Kiedy widzisz, że sprawy się komplikują, powiedz z zamkniętymi oczami duszy: Jezu, Ty się tym zajmij!”. Ta modlitwa już od 80 lat jest bogactwem katolików. Warto po nią sięgać. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Czyja jest ta winnica?

Jak to słowo Boże nas osądza? Jak czyta nas i naszą obecną sytuację?

1. Świat jest winnicą Boga daną nam, ludziom, w dzierżawę. Bogu należy się plon. Człowiek zwiedziony pychą przestał widzieć świat jako dar Boży. Benedykt XVI diagnozuje ducha nowożytności, nawiązując do tej właśnie przypowieści, i tak formułuje współczesne credo: „Ogłośmy, że Bóg umarł, a wtedy my sami staniemy się bogiem! Przestajemy wreszcie być własnością Drugiego, jesteśmy właścicielami siebie samych i świata. Możemy wreszcie robić to, co nam się podoba. Pozbywamy się Boga, nie ma nad nami żadnej normy, my sami jesteśmy dla siebie miarą. Winnica należy do nas”.

2. Aby przejąć winnicę, trzeba pozbyć się tych, którzy w imię Gospodarza upominają się o plon Jemu należny. Najlepiej zabić dziedzica, aby posiąść dziedzictwo. To już się stało, bo Chrystus został zabity dwa tysiące lat temu na krzyżu. Ale wciąż pojawiają się nowi świadkowie przypominający o Gospodarzu. Kościół jest przedłużeniem tajemnicy Wcielenia, jest Synem Gospodarza. Ma być głosem Boga w świecie, który chce zamordować prawdę o Bogu. Dlatego wciąż leje się krew nowych męczenników. Na różne sposoby próbuje się uciszyć prorocki głos Kościoła. Niestety, niektórzy słudzy Kościoła, zamiast bronić praw Gospodarza, stają się raczej obrońcami rolników – buntowników. Coraz mniej tych, którzy mówią wprost, że ateizm nie jest neutralną moralnie opcją. Negacja Boga (teoretyczna i praktyczna) jest złem.

3. Winnica odcięta od Gospodarza będzie wydawała cierpkie i zatrute owoce. Bez Boga człowiek nie zbuduje świata bardziej ludzkiego. Przeciwnie, świat bezbożny staje się światem coraz bardziej nieludzkim. Bunt przeciwko Bogu zaślepia ludzi, znieczula ich sumienia, prawda moralna staje się iluzją. Sekularyzacja przychodzi zwykle pod hasłami wyzwolenia od „tyranii”. Ogłasza się, że „tyranem” jest Bóg-Stwórca, Dawca świata. „Tyranem” jest Kościół, który wzywa do nawrócenia. „Tyranią” jest Dekalog, prawda o złu, o winie, o potrzebie odkupienia.

4. Jak to odnieść do siebie? Pokusa odcięcia się od Gospodarza i przejęcia winnicy jest żywa w każdym pokoleniu. Dziś ta pokusa ma do dyspozycji potężne narzędzia wpływu w polityce, w mediach, w kulturze. Jest żywa także w Kościele. Niektórzy uważają, że wolno go urządzić po swojemu, żeby było miło, a sekularyzacją każą się nie przejmować, bo Bóg sobie poradzi. Wierność Gospodarzowi winnicy oznacza najczęściej życie w kontrze do dominującego nurtu kultury, polityki, życia społecznego. Przypominanie o Bogu i o Jego prawie do nas oznacza narażenie się na szykany, odrzucenie, cierpienie. Czy jestem na to gotowy?