05.07.2020

Czy król może być taki?

Zachariasz działał krótko po zakończeniu niewoli babilońskiej.

Był świadkiem odbudowy jerozolimskiej świątyni. Z precyzją, do której daleko mieli inni starotestamentowi prorocy, zapisał czas, gdy Pan Bóg wzywał go, by wieścił. W przełożeniu na nasz kalendarz był to październik i listopad roku 520 przed Chr., luty roku 519 i listopad roku 518. Świątynia natomiast została poświęcona w roku 515 przed Chr.

Wizja, która stanowi dzisiejsze pierwsze czytanie, odnosi się do miejsca, gdzie świątynia – Syjon – stała. A czas? Tu prorok już nie jest tak precyzyjny, bo wieści o czasach ostatecznych, których nie da się wpisać w kalendarz. One rozpoczynają się z chwilą dokonania zbawienia, a pełnię znajdą u końca wieków. Jak długi czas minie między tymi punktami? Tego prorok nie precyzuje, a można założyć, że nie wie o tych dwóch rozpiętych w czasie rzeczywistościach. Gdy św. Mateusz Ewangelista opisywał wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy, cytował czytany dziś fragment orędzia Zachariasza, widząc jego spełnienie. Ale tam nie spełnił się cały wymiar panowania Króla, którego „władztwo sięgać będzie (…) aż po krańce ziemi”. Tam był początek.

To władztwo jest także zupełnie inne niż te, które nazywamy imperiami czy mocarstwami. Już pierwszy obraz zadaje kłam takim oczekiwaniom: „Pokorny – jedzie na osiołku”. Potężni władcy doby Zachariasza pojawiali się na koniach, w otoczeniu rydwanów i zastępów żołnierzy. Ten jedzie na osiołku, który towarzyszył w podróżach zwykłym ludziom. Jego panowanie wyznaczają trzy przymiotniki: sprawiedliwy, zwycięski i pokorny. „Zwycięski” niektóre ze starożytnych tłumaczeń oddawały jako „zbawiony”, a także „niosący zbawienie”. Natomiast „pokorny” wyjaśniają poprzez obrazy: „ubogi”, a także „cichy i pokornego serca”.

Taki nowy król przez swe zbawcze dzieło rozpocznie czasy ostateczne, trwające aż do końca świata, władztwo pokoju. Ono otworzy się na każdego, kto zechce do niego wejść. Nie będzie nawracać siłą. Łuki wojenne z orędzia Zachariasza nie należą do wrogów, tak samo jest z rydwanami i koniami.

Tę logikę trudno nam zrozumieć, patrząc na imperia, mocarstwa, międzynarodowe korporacje i światowe grupy lobbingu. Ale przecież Pan Bóg w orędziu innego z proroków, Izajasza, mówił: „Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami”. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Grzesznik i perfekcjonista

Dwóch mnichów wiodło życie na tej samej pustyni. Intensywnie się modlili, prowadzili cnotliwe życie, niezmącone żadnym przejawem zła.

Obaj też w tej samej chwili udali się do miasta. Odwiedzili biskupa, wzięli udział w katedralnej liturgii, wieczorem zaś ulegli złej pokusie: przyjemności, kobiety, grzech. Nazajutrz, w drodze powrotnej, pierwszy z nich, wyraźnie przybity, zaczął utyskiwać: „Boże, czegom się dopuścił? Jestem kanalią, bezbożnikiem”. A widząc drugiego w dobrym nastroju, zapytał: „Ciebie nie boli to, co się stało?”. „A co się miało stać?” – zapytał tamten. „Jak to, nie napawa cię obrzydzeniem to, cośmy wczoraj robili?” „Obrzydzeniem?” – zdziwił się tamten. „Wręcz przeciwnie, uczestniczyliśmy w przepięknej liturgii, biskup okazał nam życzliwość. Spotkało nas tyle dobra z niebios”. „I nie boli cię, ileśmy poprzedniej nocy nagrzeszyli?” – nie odpuszczał pierwszy. „Och, bracie – odparł drugi mnich – nie mogę się nadziwić, ile miłości okazuje nam nasz Zbawiciel”. I tak wrócili do swych pustelni. Pierwszy zakonnik gryzł się wspomnieniem swych grzechów. Wreszcie pomyślał, że pustelnia to nie miejsce dla kogoś tak słabego jak on. Wrócił do świata, usiłując leczyć smutek użalaniem się nad sobą, próżniactwem, piciem. Popadł w kolejne grzechy. Drugi mnich podjął na nowo swe chrześcijańskie życie, modlitwę i miłość bliźniego. Ludzie mówili, że nosił w oczach niebo. Zarażał innych nadzieją i radością.

Są dwa sposoby życia – mówi św. Paweł – „według ciała” i „według Ducha”. Dwa sposoby pokładania ufności: w sobie samym i w Bogu. Różni te dwie postawy odkrycie, że ludzka natura przez grzech pierworodnyjest „upadła” – lapsa. Człowiek ma przyćmiony rozum do poznania prawdy oraz osłabioną wolę, skłonną do ulegania zmysłom. Prawo Boże nie może skłonić do współpracy starej natury człowieka, toteż Bóg postanowił zniszczyć grzech tkwiący w ludziach, posyłając na świat, a następnie na krzyż swego Syna. Tylko Chrystus jest w stanie wygrać walkę z grzechem i wypełnić to, czego domagało się od nas Prawo Boże. I tylko Chrystus może swe zwycięstwo przenieść na innych ludzi za pośrednictwem swego Ducha. Zaufanie oznacza decyzję: na czym się opieram. Zaufanie okazane Chrystusowi wiąże się z czynieniem tego, czego chce nie stara natura, ale żyjący w nas Duch Chrystusa. Można żyć „według ciała” albo „według Ducha”. Od tego zależy, czy będę radosnym grzesznikiem, czy niespełnionym perfekcjonistą. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Mądrość dziecka

„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście…” To zaproszenie bardzo na czasie.

1. Wielu ludzi jest dziś przepracowanych i obciążonych ponad miarę. Bywa tak, że ciężar życia jest nie do uniesienia. Mamy ochotę powiedzieć Panu Bogu: „za dużo tego na moją głowę”; „nie pociągnę już dalej”. Co mnie wbija w ziemię? Co odbiera radość życia i radość służby? To może być jakaś sytuacja po ludzku bez wyjścia, tzw. kanał. Ale także mój własny grzech, nałóg, uwikłanie. To może być rozczarowanie tymi, na których liczyłem. To może być rana, która się nie goi. Ile razy jestem bezradny, tyle razy słyszę to samo wezwanie Jezusa: „Chodź do Mnie, czekam na Ciebie”. W konfesjonale, w tabernakulum.

2. „…a Ja was pokrzepię”. Ze swoją troską, zmęczeniem trzeba podejść blisko Jezusa. On jest odpowiedzią. Obiecuje wzmocnienie i nadzieję. „Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca”. Oczekiwalibyśmy może raczej jakiegoś cudu. Uzdrowienia z choroby, zastrzyku finansowego, rozwiązania trudnych rodzinnych spraw, pognębienia wrogów albo przynajmniej nawrócenia tych, którzy zaszli nam za skórę. Nic z tych rzeczy? Tak, mamy się tylko wpatrywać w Jezusowe Serce. Ciche i pokorne. Uczyć się mówić TAK wbrew wszelkim bardziej oczywistym „nie”. Choć rozum podpowiada, że to głupstwo, że to bez szans. Strach mówi, że to tylko cierpienie, a duma dodaje, że to śmieszne i nikomu niepotrzebne. Miłość szepcze cicho i wytrwale: „jest, co jest”.

3. „Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie”. W Starym Testamencie jarzmo kojarzono z przykazaniami, z Prawem. To było „jarzmo mądrości”. Jezus nie odrzuca przykazań, nie proponuje jakiejś łatwiejszej drogi. Niektóre moralne wymagania idą dalej niż normy Starego Prawa. Pan nie proponuje ucieczki od etycznych zobowiązań, drogi na skróty. Jarzmo Jego jest słodkie i brzemię lekkie, bo On daje nam siłę i On nadaje sens. Wolność jest trudem wielkości, jak uczył św. Jan Paweł II. Są sprawy, są wyzwania, od których nie można uciec. Trzeba wytrwać, obronić, pozostać wiernym do końca. Dobro ma swoją cenę.

4. Te właśnie rzeczy są zakryte przed mądrymi i roztropnymi. Bywa, że nadmiar inteligencji lub wiedzy odbiera wiarę. Konieczna jest prostota dziecka. Całkowite powierzenie się, poddanie, zdanie się na Jezusa. Zaufanie Jego mądrości, a nie własnej. Stać się prostaczkiem, czyli ufnym jak dziecko. Do tego zaprasza Jezus. Bo On sam, jak mówi, jest dzieckiem. Jest Synem Ojca, któremu ufa bezgranicznie. „Wszystko przekazał Mi Ojciec mój”. To brzmi, jakby nam mówił: „Popatrzcie, wszystko zawdzięczam Ojcu”. On jest Źródłem, z Niego trzeba czerpać. Z wiarą dziecka. W tym jest mądrość.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.