20.10.2019

Czy znajdzie wiarę?

„Zawsze powinniśmy się modlić i nie ustawać”. Jak można zawsze się modlić?

1. Chodzi o to, aby żyć w obecności Boga. Wszak „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28). Lubię wyrażenie Abrahama J. Heschela: „Wiara to rumieniec wywołany obecnością Boga”. Modlitwa to odpowiedź na ten rumieniec. Świeżo kanonizowany kard. John Henry Newman mówił, że ratunkiem dla chrześcijan żyjących pod sekularyzacyjną presją jest uczenie się życia w obecności Boga. „Musi nam wejść w krew poczucie, że jesteśmy w obecności Boga, że On patrzy na to, co robimy. I upodobanie w tym Jego spojrzeniu, pokochanie Go, rozsmakowanie się w tej myśli: »Ty, Boże, patrzysz na mnie«”. Kardynał Robert Sarah w najnowszej książce podkreśla, że „bez zjednoczenia z Bogiem wszelkie przedsięwzięcie mające umocnić Kościół i wiarę okaże się daremne. Bez modlitwy będziemy cymbałami brzmiącymi. Zniżymy się do rzędu medialnych kuglarzy, którzy robią wiele hałasu, a wytwarzają tylko pustkę”.

2. „A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego?” Bóg się zatroszczy o nas, o Kościół. Odpowie na wołanie. Pytanie tylko, czy my mamy wiarę i upór wdowy z przypowieści, czy jesteśmy wytrwali w wołaniu do Boga dniem i nocą? Czy ufamy Bogu, czy raczej liczymy na własne siły, układy, zabezpieczenia? Utraciliśmy poczucie sacrum, świadomość majestatu Boga, Jego świętości. Nie oddajemy Mu chwały. Nasze świątynie wypełnione są zgiełkiem. Telefony komórkowe przerywają modlitewne skupienie. Nie modlimy się śpiewem ani milczeniem. Wiele osób trwa na Mszy w jakimś dziwnym odrętwieniu – obecni ciałem, nieobecni duchem. Na szczęście wciąż jeszcze są ludzie, którzy żyjąc pośród tysięcy szarych obowiązków, modlą się dniem i nocą. Chociażby wspólnoty Żywego Różańca. Jak wiele zawdzięczamy ludziom modlitwy. Ich gorliwość może zawstydzać. Także nas, księży.

3. „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” Przejmujące pytanie. Do końca świata będzie trwało zmaganie światła wiary z siłami ciemności, które to światło chcą zagasić. Wydaje się, że to zmaganie narasta. Widać je w świecie polityki, mediów, kultury. Dziś obecne jest także we wnętrzu Kościoła. Wielu pasterzy zdaje się jednak tego nie dostrzegać. „Nie mówcie o kryzysie, musimy być optymistami” – uspokajają. Czy jednak dramatyzm pytania Jezusa nie powinien wybrzmieć z całą siłą właśnie dzisiaj? Joseph Ratzinger w 1970 roku (!) mówił do Katolickiej Akademii Bawarii: „Stopniowo znika oblicze Boga. »Śmierć Boga« jest całkowicie realnym procesem, który przenika dzisiaj do najgłębszego wnętrza Kościoła. Wydaje się, że Bóg w chrześcijaństwie umiera”. Kardynał Sarah stwierdza, że kryzys dotknął dziś nawet Urząd Nauczycielski Kościoła. „W nauczaniu pasterzy, biskupów i prezbiterów króluje istna kakofonia. Te nauki wydają się sobie przeczyć. Każdy narzuca swoją osobistą opinię jako pewnik. Wynikiem tego jest zamęt, dwuznaczność i apostazja”. Nie chodzi o sianie paniki. Chodzi o odwagę prawdy. I o to, by nie przestać wołać do Boga, dniem i nocą. By wziął swój Kościół w obronę. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Walka z wrogami nadziei

Ze zbawieniem nie ma żartów – mawiał ks. Dolindo Ruotolo.

Przekonali się o tym Izraelici po dotarciu do oazy Refidim. Tam czekało na nich rozczarowanie, które spotęgowało zmęczenie wędrówką przez pustynię. Nie było wody do picia, choć pragnienie doskwierało. Zmęczenie jest często rezultatem nieugaszonych pragnień, oznaką wewnętrznych pretensji: nie to miało się wydarzyć, nie taki miałeś być. Ludzie pytali w sercu: „Czy jest Bóg, czy Go nie ma?”. W chwili znużenia i nurtujących wątpliwości, gdy człowieka ogarniają słabość i zniechęcenie, nagle nadciąga Amalek, perfidny wróg. Boleśnie wykorzystuje popełniony błąd. W czym tkwi ów błąd? W chwilowym zwątpieniu w miłość Boga, w nagłym odstąpieniu od Bożych przykazań. Z Panem Bogiem jest jak z ojcem niosącym syna na ramionach. Synek, dostrzegając jakąś rzecz na ziemi, prosi: Ojcze, weź tę rzecz i podaj mi ją. Ojciec sięga po jedną, po drugą, po trzecią rzecz. Malec się do tego przyzwyczaja i gdy w pewnej chwili ktoś przechodzi, synek pyta: „Czy widziałeś gdzieś mego ojca?”. Ojciec reaguje na to zdziwieniem: „Nie wiesz, gdzie jestem?”, zrzuca syna z ramion na ziemię, nadbiega wtedy pies i gryzie tamtego.

Amalek znaczy pies. Chodzi o potomków Ezawa, którzy nosili w sobie przekazywaną z pokolenia na pokolenie głęboką nienawiść do Izraela. Uważali za obowiązek mścić się na synach Jakuba. Dopóki Izraelici byli wierni Bogu, Bóg ich ochraniał. Amalekici nie mieli żadnej mocy nad nimi. Refidim to miejsce słabości odczuwanej przez tych, którzy powinni trzymać się blisko Pana Boga. Refu jedejhim – skąd bierze swą nazwę oaza Refidim – oznacza dokładnie: ich ręce opadły. Stali się obojętni na Boga, toteż narazili się na atak Amalekitów. Mojżesz wybrał wówczas Jozuego, by walczył z wrogiem, ten bowiem nigdy nie opuścił Namiotu Pana (Wj 33,11). Sam udał się na wzniesienie nieopodal, wspierając walczących modlitwą i wyciągniętymi ku niebu rękami. „Jego ręce były wzniesione do góry” – powiada Pismo Święte, zaś Targum Onkelos tłumaczy: „jego ręce były zaufaniem”. Gdy opadały ze zmęczenia, wówczas podtrzymywali je Aaron i Chur. Bo „gdzie dwóch lub trzech zgodnie o coś prosi, tam Ja jestem” – mówi Jezus (Mt 18,19). Mojżesz wspierał lud modlitwą „aż do zachodu słońca”. Rabin Gaon z Wilna uważał, że nie można się modlić czy prowadzić modlitwy dłużej niż przez trzy godziny. Właśnie przez trzy godziny, od południa aż do godziny trzeciej, Jezus z rękami wyciągniętymi na krzyżu walczył o nasze zbawienie. Jego ramiona przybite do krzyża były zaufaniem. Wzniesione ręce w modlitwie są dla chrześcijan oznaką synowskiego poddawania się Bożej mocy i miłości. I ufności, że Bóg pokona w nas wrogów nadziei, perfidnych Amalekitów.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Sama Biblia mówi o swej wyjątkowości

Wszystkie wielkie religie świata mają swe święte księgi.

Takim pismem na przykład dla muzułmanów jest Koran i takim dla hinduistów są księgi Wedy. Żydzi mają Biblię, z Torą, naukami proroków i pismami dydaktycznymi. Tę świętą księgę, co prawda większą o 7 pism, przejęliśmy my, chrześcijanie, a potem uzupełniliśmy ją o 27 ksiąg, które tworzą nasz Nowy Testament. W ten sposób powstała chrześcijańska Biblia – Stary i Nowy Testament, liczący w wersji Biblii Tysiąclecia, najbardziej popularnego tłumaczenia w języku polskim, 73 księgi. Kanon ksiąg biblijnych ostatecznie i dogmatycznie określił Sobór Trydencki w 1546 roku. Pismo Święte traktujemy jako podstawowe źródło objawienia, zbiór pism natchnionych przez Pana Boga. Ale tutaj warto zapytać, czy sama Biblia jest świadoma swego natchnienia i objawienia pochodzącego od samego Pana Boga. Pytanie jest bardzo ważne, bo jeśli sama Biblia nie ma śladów, dowodów czy argumentów pochodzenia od Boga, byłaby pismem niewiele wartym, niczym nie różniącym się od wielu zachowanych tekstów starożytności. Pytanie dotyczy najpierw tak zwanych wewnętrznych kryteriów, a więc tego, czy Pismo Święte posiada teksty dowodzące świadomości asystencji Ducha Świętego podczas powstawania jego tekstów. I tutaj koronnym argumentem jest dzisiejszy fragment drugiego czytania. Potwierdza to stwierdzenie: „Wszelkie Pismo jest przez Boga natchnione i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do wychowania w sprawiedliwości”.

Autor Listu do Tymoteusza, pisząc do swego adresata, przypomina jego formację „od lat niemowlęcych”. Wyznaczała ją systematyczna lektura Biblii. To ta święta księga, stanowiąca religijną formację Żydów, a potem uczniów Chrystusa, miała nauczyć go „mądrości wiodącej ku zbawieniu przez wiarę w Chrystusie Jezusie. Obecnie, gdy Tymoteusz był już chrześcijaninem, a co więcej, gdy miał za sobą rolę sekretarza Apostoła Narodów podczas misyjnych podróży, poza tym był wyznaczonym przez niego biskupem Efezu, zmieniło się wiele. Ale jeśli chodzi o podejście do Biblii wszystko trwało niezmiennie. Biblia jest nadal i niezmiennie świętą, i natchnioną przez Pana Boga księgą wiary, źródłem fundamentalnych odpowiedzi na pytanie o to, w co wierzyć i jak żyć. I to zrozumienie w niczym nie zmienia naszej świadomości, czym jest Biblia, Księga inna niż wszystkie inne. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Świeckim okiem

„Żywe jest słowo Boże i skuteczne, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca”. Hbr 4,12

Krucha będzie nasza wiara, jeśli nie uwierzymy Bogu, jeśli nie zdamy sobie sprawy, jak żywe i skuteczne jest Jego słowo. Nie będziemy wtedy wypełniać przykazań z powodu miłości do Niego i ludzi, lecz z rozsądku lub – co gorsza – ze ślepego przymusu. Jak ustrzec się tego, pokazuje Bóg w dzisiejszej liturgii słowa. Przypowieść o niesprawiedliwym sędzi, psalm oraz historia modlitwy Mojżesza uczą nas, abyśmy korzystali z mocy Boga, z Jego protekcji i pomocy. Droga ta nie jest łatwa, bo ukierunkowana na miłość do Boga, która powiązana jest z umiłowaniem bliźniego. Nasze serce może to odczuć wtedy, gdy uświadomimy sobie, że Bóg uczynił nam wielkie rzeczy, że działa i czyni cuda i nas ochrania. Czyż nie są to największe dowody miłości? Jakie to szczęście mieć wszechmocnego i najmądrzejszego Ojca. Nieszczęściem jest w to nie uwierzyć i z tego nie korzystać. Tak więc uwierzmy Jezusowi za namową św. Pawła z drugiego czytania. Sprawdzajmy stale, poprzez kontakt z Pismem Świętym, czy nasze pragnienia są słuszne. Wtedy zrozumiemy, że Bóg jest dobry i najbardziej umiłował nas. Świadomość tego pomoże nam w szczerym pokochaniu Go. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.