W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. (Ef 6, 18)
Lubię słowo „położenie”. Nie można lepiej oddać naszej poziomej, horyzontalnej, leżącej, a czasem wręcz dennej kondycji. Ale nawet wówczas, jak zapewnia Apostoł Narodów, tarczą wiary „możemy zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego”. Nie „niektóre”, nie „większość”. Wszystkie.
Od lat irytuje mnie przedstawianie „ciemniej strony mocy” jako równorzędnego Bogu partnera w walce duchowej. „Po rozbrojeniu Zwierzchności i Władz, jawnie wystawił je na widowisko, powiódłszy je dzięki Niemu w triumfie” czytam w liście do Kolosan.
Nie ma żadnej równowagi sił! Z jednej „strony barykady” stoi ktoś, kogo Ezechiel określa słowami: „przestałeś istnieć na zawsze” (Ez 28, 19), archanioł, który był wprawdzie liderem uwielbienia, ale nie przeszedł próby pokory i zapętlił się w nienawiści, z drugiej jego Stwórca, Potężny Pan Zastępów, Jahwe Sabaoth, którego Imienia Izrael nie odważa się wymawiać.
„Nic mnie nie obchodzą te wszystkie diabły w piekle – przypominała Teresa z Avili - To one będą drżały przede mną! Krzyczymy: «Och szatan! Szatan» zamiast wymawiać «Boże, Boże!» i przerażać tym diabła. Jestem pewna, że bardziej boję się tych, którzy boją się szatana niż szatana samego”.
Gdy wypowiadasz imię „Jezus”, przypominasz demonom ich miejsce w szeregu.