Pan skierował do mnie te słowa: »Synu człowieczy, zapoznaj Jerozolimę z jej obrzydliwościami« (Ez 16,1-2)
Bóg, który przypomina Jerozolimie historię jej ocalenia, przytacza jednocześnie dzieje jej grzechu: „zaufałaś swojej piękności i wyzyskałaś swoją sławę na to, by uprawiać nierząd. Oddawałaś się każdemu, kto obok ciebie przechodził”. Chwilę potem zaznacza, że przymierze, które z nią zawarł, wciąż uważa za ważne, ba – iż wręcz ustanowi nowe, wieczne. Po co? By „pamiętała” i „wstydziła się”. No cóż, wielu powiedziałoby zgodnie z panującymi obecnie trendami, że to upokarzające i małostkowe. Tymczasem to po prostu pouczające i prowadzące ku większemu dobru.
Ileż to rzeczy pragnęlibyśmy zapomnieć! Zwłaszcza takich, których się wstydzimy – decyzji, których żałujemy, zachowań, w które nie potrafimy po latach uwierzyć, że nam się przytrafiły... Każdy ma swoim życiu taki rezerwuar pamięci, który najchętniej zasypałby piaskiem. I to jest błąd. Nie ma nic bardziej pouczającego niż własne porażki. Jest tylko jeden warunek, by pouczenie poskutkowało – trzeba się umieć do nich przyznać. I nie traktować ich jak koniec świata.