Taki był widok tego, co było podobne do chwały Pańskiej. Oglądałem ją (Ez 1,28)
„X było miastem mistycznym”, wypaliłem kiedyś nieopacznie w towarzystwie, które – jak się okazało – nie zasługiwało na podzielenie się wspomnieniem pewnego ważnego okresu w życiu. Nie zasługiwało, bo reakcją był drwiący uśmieszek. Bo co dobrego może pochodzić z X… Jeden uśmieszek miałby przekreślić moje najgłębsze przekonanie, że w miejscu nie kojarzącym się (patrząc z zewnątrz lub tylko przejazdem) z niczym „mistycznym” działy się rzeczy, które zmieniły wiele życiorysów, były namacalnym doświadczeniem Bożej ingerencji? Tylko dlatego, że nie nazywa się Fatima, Lourdes, Częstochowa, Łagiewniki, ani nie działa w nim żadna „medialnie uznana” wspólnota – tylko dlatego nie ma w nim miejsca na suwerenne działanie Bożego Ducha?
Na początku dzisiejszego czytania dowiadujemy się o wydarzeniu „w ziemi Chaldejczyków nad rzeką Kebar”. Ta ziemia nie mogła kojarzyć się wówczas z niczym dobrym. A jednak czytamy o Ezechielu, że „była tam nad nim ręka Pańska”. Tam właśnie. Tam właśnie ma widzenie, które jednoznacznie opisuje jako demonstrację chwały Pańskiej. „Oglądałem ją”, zaświadcza. Ale że w ziemi Chaldejczyków?
Nie daj sobie odebrać doświadczenia Boga w najbardziej dyskretnych, tobie tylko znanych, momentach życia, miejscach, nie kojarzących się - patrząc z zewnątrz, przejazdem - z niczym wystrzałowym. Ale też nie opowiadaj o tym każdemu. Nie rzuca się pereł na podeptanie… Niech mówią, że… Ty sam wiesz, kim jesteś i co oglądały twoje oczy, czego doświadczyło twoje serce.