Nowy numer 11/2024 Archiwum

Ewangelia z komentarzem na każdy dzień

« » Sierpień 2019
N P W Ś C P S
28 29 30 31 1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
1 2 3 4 5 6 7

Niedziela 25 sierpnia 2019

Czytania »

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 34/2019

Duchowe odchudzanie

1. Czy pytał z nabożnej obawy o własne zbawienie, świadomy swojej niedoskonałości? A może wydawało mu się, że poprzeczka wymagań ustawiona jest za wysoko i mało kto zasłuży na niebo? Albo pytanie było prowokacją zmierzającą do tego, że Jezus odpowie, że Bóg jest miłosierny i nie trzeba się zanadto martwić pośmiertnym losem? Pan unika odpowiedzi na tak zadane pytanie. Nie chce, byśmy się pogrążali w daremnych spekulacjach. Powinniśmy skupić się na chwili obecnej, na własnym życiu, na trosce o swoje zbawienie. Czasem uciekamy od odpowiedzialności za nasze życie, chowając się za parawanem pseudointelektualnych rozważań, pytań czy wątpliwości.

2. „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi”. Usiłujcie – to wezwanie do wysiłku, zmagania, walki. Zbawienie jest darem, ale trzeba odnaleźć właściwą drogę, zapukać do dobrych drzwi, a to wymaga zaangażowania. Ciasne drzwi kojarzą się z ogołoceniem. Człowiek obciążony tobołami, pełen zbędnego bagażu, nie zmieści się w ciasnej bramie. Rzecz w tym, żeby godzić się na ogołocenie, ubóstwo, zależność. Tyle dziś mówi się o odchudzaniu. Czy nie przydałoby się także jakieś duchowe „odchudzenie”, czyli porzucenie balastu egoizmu, pychy, próżnych myśli, ambicji, pomysłów, gonienia za sensacją czy cudownością? Drzwiami do zbawienia jest Chrystus, a kluczem krzyż. To jest owa ciasna brama. Najpierw w tym znaczeniu, że tylko w Nim i w nikim innym jest zbawienie. To jest ciasna brama także w tym sensie, że Jezus otwiera nam niebo przez krzyż. Nie wystarczy więc odnaleźć Jezusa, trzeba Go też naśladować. Jego styl, Jego służbę, dźwiganie krzyża, zgodę na oddanie życia. Ciasna brama oznacza pokorę.

3. „Odstąpcie ode Mnie wszyscy, którzy dopuszczacie się niesprawiedliwości”. Kiedyś otwarte drzwi do nieba zostaną zamknięte. Podkreślmy, że Jezus otwarł je dla wszystkich. Dar zbawienia nie jest zarezerwowany dla garstki wybranych. Nie wszyscy jednak chcą skorzystać z tych drzwi. Nadejdzie dzień sądu ostatecznego, w którym „dopuszczający się niesprawiedliwości” zostaną wykluczeni ze wspólnoty zbawionych. Boimy się dziś jak ognia słowa „wykluczenie”, a Pan Jezus się nie boi. Mówi o możliwości odrzucenia w słowach twardych: „ujrzycie siebie samych precz wyrzuconych”. To ostrzeżenie i wezwanie do odpowiedzialności za czas, który jest nam dany.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Czytania »

ks. Robert Skrzypczak

|

GN 34/2019

Wielki finał symfonii Izajasza

W każdej epoce Kościoła misyjne poczynania chrześcijan przyrównywano do tego tekstu, ze zdumieniem stwierdzając, że nabiera on pełnego blasku dopiero w świetle zmartwychwstania Chrystusa. Zapowiedź: „Przybędę, by zebrać wszystkie narody i języki”, odnajduje sens w posłaniu Jezusa: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mt 16,15). Przepowiadanie Chrystusowego zwycięstwa nad grzechem i śmiercią ma na celu przełamanie ciążącego na ludzkich dziejach przekleństwa wieży Babel. W głębi ludzkiego serca, zatrutego pychą i przemocą, doszło do zniszczenia życiodajnej relacji z Bogiem, czego efektem jest bezdenna pustka. Ludzie odtąd usiłują zapełniać ją w sobie, oddając się nieustannemu hamas, czyli rabunkowi. Przedmiotem tej grabieży są nie tylko pieniądze i dobra materialne – z ich powodu dochodzi do zabójstw, wojen i napadów – ale też innego rodzaju precjoza: szacunek, dobre imię, zasługi, osiągnięcia. Wszystko można ukraść drugiemu z zawiści bądź zbrukać z zazdrości. Chrystus jednak zstępuje w głębiny ludzkiego serca, by tam dokonać dzieła uzdrowienia człowieka z grzechu. W miejscu pustki i samotności pojawiają się przebaczenie, miłość i wielkoduszność – owoce przepowiadania Ewangelii i przekazywania innym Ducha Świętego. Misją Kościoła jest prowadzenie ludzi do chwały Bożej (para doxis). Przekazywanie jej zaś jest właśnie głównym motorem misyjnego działania.

Bóg wysyła uczniów swego Syna do najdalszych krajów, „które nie słyszały o Jego sławie ani nie widziały Jego chwały”. Posyła ich do najbardziej oddalonych i pogubionych sierot, żyjących bez swego Boskiego rodzica, by je „przyprowadzić jako dar dla Pana”. Ewangelia ma moc, by oddalonych przemienić w bliźnich, a podzielonych obdarzyć ponownie więzami pokrewieństwa. Ileż mityngów, międzynarodowych zgromadzeń modlitewnych, konwiwencji oraz światowych dni młodzieży i rodzin daje temu świadectwo. Ewangelia rozbrzmiewa tam wielością języków, gestów, rytmów i dźwięków, budując wspólnotę ogarniającą różne twarze, kolory skóry, stanowiska polityczne i warstwy społeczne. Gdy Izrael widział chwałę Bożą (szekinah), wstawał z odrętwienia i podejmował kolejny etap wędrówki przez pustynię. Izajasz na jej widok płakał, Daniel padał na twarz, Ezechiel omdlewał. Dziś chwała Boga ukazuje się w krzyżu Chrystusa. Takiej miłości świat nie widział. Idź, głoś Ewangelię, przemawiaj do uschłych kości, dźwigaj poniżonych i sponiewieranych. Każde pokolenie żyje w oczekiwaniu, aż wybrzmi wielki finał symfonii Izajasza. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Czytania »

ks. Zbigniew Niemirski

|

GN 34/2019

Synu mój, nie lekceważ karcenia Pana

Wyrośli w rozważaniu treści Starego Testamentu i bliskie im było to, co przekazywała obecna tam tradycja mądrościowa, w której istotna była relacja ojciec–syn, nauczyciel–uczeń. To dlatego autor listu, sam doskonale obeznany z treścią Biblii, zakłada, że znają ją również adresaci. Pełnymi garściami sięga zatem do Starego Testamentu, cytując bądź subtelnie nawiązując – tylko w czytanym dziś fragmencie – do ksiąg Przysłów, Mądrości, Syracha, Powtórzonego Prawa czy Drugiej Machabejskiej.

Te biblijne wątki stają się argumentacją, która odbiorcom listu ma pomóc w sytuacji, w jakiej się znaleźli. Adresaci listu zostali uczniami Chrystusa Pana dużo wcześniej, niż otrzymali pismo apostoła. Podczas życia w tej wspólnocie doświadczyli jakichś przeciwności, aktów wrogości, które w efekcie przyniosły poważny kryzys. Z tego położenia wspólnota nie była w stanie się podnieść także dlatego, że prześladowania odczytano jako Bożą karę za coś, czego nie umiano do końca zrozumieć.

I w tym kontekście padają słowa, które brzmią nie jako werdykt, ale jako otrzeźwiająca zachęta: „Kogo miłuje Pan, tego karci, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje”. Nie chodzi tutaj o to, by Pan Bóg miał się swoiście „wyżywać” na swoich wybranych. On chce ich wychowywać i jeszcze bardziej udoskonalać. Wśród adresatów istniało osadzone w głębokim realizmie przekonanie, że człowiek nie przejdzie przez życie bez pokonywania przeciwności i doświadczania cierpienia. Dlatego zatem wszelkie trudności czy cierpienia nie mogły być odczytywane jako Boża kara, ale jako środek wychowawczy, zmierzający do zbudowania dojrzałego człowieka.

Takiego stanowiska nie zrozumie się bez próby wniknięcia w mentalność tamtych czasów, a przede wszystkim bez wniknięcia w atmosferę towarzyszącą starotestamentowej refleksji o mądrości. Patriarchalna struktura społeczna stawiała na czele ojca, a obok niego nauczyciela mądrości, czyli wychowawcę, który stawia sobie za cel wychowanie dojrzałego syna czy ucznia, a w konsekwencji człowieka, w następnym pokoleniu przejmującego z przeszłości to, co najlepsze, i przekazującego to dalej. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Czytania »

Szczepan Dyszewski

|

GN 34/2019

Świeckim okiem

Wielu ludzi, w tym nieraz i ja, bardzo łatwo się zniechęca, gdy coś idzie nie po ich myśli, nie udaje się lub wymaga wielu prób, aby osiągnąć cel. Często jeszcze gorzej czujemy się, kiedy ktoś zwróci nam uwagę na błąd lub niedbałość. Zbyt łatwo zapominamy, że te kolejne próby czynią nas lepszymi w tym, co robimy, i Bóg, jako dobry i troskliwy Ojciec, właśnie dlatego nas doświadcza i karci. Chce w ten sposób wprowadzić nas na drogę bliską doskonałości, ale także uchronić przed złem. Tak jak każdy dobry opiekun, który mówi dziecku „Nie dotykaj ognia, bo się oparzysz”. Dlatego warto uczyć się przyjmować te upomnienia z pokorą i być wdzięcznym za nawet nieprzyjemne doświadczenia. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Zapisane na później

Pobieranie listy