Krucha stal

Agata Puścikowska

|

GN 44/2011

Jasne, że wszystkich chorych, zaginionych, skrajnych wcześniaków uratować się nie da. Ale najpierw trzeba zrobić wszystko, co w naszej mocy, by spróbować.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Po każdej katastrofie pojawiają się informacje: znaleziono dziewczynkę, która przeleżała pod gruzami kilkadziesiąt godzin. Uratowano mężczyznę, który na zimnie przebywał odcięty od świata, bez wody i jedzenia, 10 dni. I wszyscy się cieszymy. I jest dobrze. Bo chociaż wokół tyle dramatów i tragedii, i wielu ludzi ginie, to zdarzają się i happy endy. Kruche ludzkie życie pokazało, że ma pazur. I chce żyć. A wnioski z takich sytuacji, które media nazywają „cudami”, są jasne. Trzeba rozbitków, ofiary trzęsień ziemi, pożarów i wszelkich kataklizmów ratować bez względu na domniemane szanse. Bo szans czasem nie ma żadnych, a dwutygodniowy noworodek pod gruzami przeżył 5 dni. I wiedzą to służby, które poszkodowanych ratują.

A teraz, niestety, już nie będzie tak pozytywnie. Historia sprzed kilku tygodni. Polskie duże miasto. Młoda matka przedwcześnie (23. tydzień ciąży) rodzi córkę. Lekarze nie dają małej żadnych szans. Nie dają cieplarki lub pieluszki, żeby mała mogła w spokoju i bez bólu umrzeć. O matczynych ramionach, które są tu chyba najbardziej wskazane, też jakoś nikt nie pomyślał. Podobno żeby matki nie denerwować. Dziecko leżało sobie (i popiskiwało) w zimnym miejscu. Czekano, aż przestanie popiskiwać, bo to przecież przypadek skrajny i beznadziejny. Tyle że popiskiwanie nie ustawało. I dopiero po dwóch godzinach postanowiono włożyć dziecko do inkubatora. I ratować. Bogu dzięki dziewczynka – kruszynka, przypadek beznadziejny – żyje i walczy. I choć długa droga przed nią, jej rodzicami i lekarzami, to zrobią wszystko, by mogła za parę lat biegać, wrzeszczeć, ubierać różowe sukienki i pyskować. Wszelkie modlitwy w tej intencji pilnie wskazane.

Można mieć tylko nadzieję, że opisywana historia to jakieś barbarzyńskie ekstremum. Że wynikała z rzeczywistych przesłanek medycznych, a nie makabrycznego zaniedbania. I że tzw. porody na miskę (zasłyszane od znajomej położnej) to w XXI wieku, w cywilizowanym kraju, sytuacje skrajnie rzadkie. Bo jest jasne, że wszystkich chorych, zaginionych, skrajnych wcześniaków uratować się nie da. Ale najpierw trzeba zrobić wszystko, co w naszej mocy, by spróbować.
Ludzkie życie, choć tak kruche, jest jednocześnie jak stal.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.