Cmentarze pełne życia

ks. Tomasz Horak

|

GN 43/2011

Kwiaty i znicze to znak modlitwy, nie tylko ozdoba.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Ruch na cmentarzach sięga szczytu. I dobrze. Za miedzą, czyli po czeskiej stronie, jest trochę inaczej. Zresztą – nie wszędzie jednakowo. Bo tu, na naszym pograniczu, to mieszanka narodowości, choć wszyscy po czesku mówią. Powojenne przesiedlenia. Odbija się to także na pamięci o poprzednich pokoleniach. Owszem, cmentarze zadbane. Niejeden to mógłby być wzorcowym przykładem. Ale bywa i tak... jak mi opowiadał znajomy proboszcz, Czech z urodzenia; na cmentarzu w jego parafii bywają pochówki sprawowane przez samą tylko firmę pogrzebową. Umarła babcia? Trzeba pochować, płaci się firmie. Kremacja, urna, pochówek. I tyle. Tylko pracownicy, rodziny nie ma... Z bólem opowiadał o tym ów ksiądz.

Słuchałem zaskoczony. W naszych, polskich realiach wydaje się to nieprawdopodobne. Można do kościoła nie chodzić, ale o kościelny pogrzeb równocześnie zabiegać. Można się żreć za życia, ale nad otwartą mogiłą płakać rzewnymi łzami. Pewnie bywają i łzy udawane, ale najczęściej są prawdziwe. Czasem aż mnie skręca w czasie pogrzebu, by kilka słów prawdy powiedzieć. Nigdy nie powiedziałem. Bo nie wiem, czy to byłaby cała prawda. Wtedy skrzywdziłbym żywych i umarłego. Wolę więc podziękować w jego imieniu i o pamięć modlitewną prosić. O to, by nie zapomnieli w pacierzach i wypominkach, by pamiętali, że kwiaty i znicze to znak modlitwy, nie tylko ozdoba. I że nie od ilości chryzantem i lampionów coś tu zależy, a od intensywności wiary w życie, co jest z Boga i miłości do tych, którzy odeszli.

Wielu nie odwiedzi grobów bliskich. Jedne zostały gdzieś na kresach. Może już nie ma ani grobów, ani cmentarzy. Pewnie tak musi być, by cała ziemia nie stała się cmentarzyskiem. Życie jakby wchłaniało cmentarze. Nie trzeba z tego powodu czuć żalu, a raczej cieszyć się perspektywą życia – i tego minionego, i tego spodziewanego. To znów groby są – ale odległość spora, a sił ubywa. Młodzi żyją swoim życiem, a starszym ciężko w drogę. Ja tego roku też nie byłem na grobach bliskich w Zakopanem. Musi wystarczyć modlitwa i znicz na grobie Babci w Kędzierzynie – to miejsce skupiało rodzinę przez tyle lat. I tyle wspomnień z tym miejscem związanych. Tyle że tę lampkę – jedną czy kilka – zapali pracownik cmentarnej firmy. Na Zaduszki będę z parafianami. Moje cmentarze i moje groby teraz są tutaj. W każdym razie dobrze, że jest ruch na cmentarzach. Bo jestem przekonany, że jest nie tylko obyczajowym zamętem, ale modlitwą, która otula polską ziemię w zaduszkowy czas. Czas pamięci. A cmentarze pełne są życia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.