Czasem jedenaście zdrowasiek

ks. Tomasz Horak

|

GN 41/2011

Zaciśnięta na różańcu dłoń to też modlitwa.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Coś mi podpowiada, że trzeba napisać o różańcu. Ale chyba już kiedyś było? Otwieram archiwum felietonów, wpisuję „różaniec”. Zaskoczył mnie komputer. Znalazł wyszukiwane słowo wiele razy! Czasem padało ono w felietonach różnej treści, a gdzieś tam „przyplątał” się różaniec. Kilka felietonów poświęconych było tylko temu tematowi. Widocznie Różaniec (tu duża litera, bo mam na myśli modlitwę, a nie sznur paciorków) jest wyraźnie obecny w parafialnym i moim osobistym życiu. Codzienne nabożeństwo, które trzeba godzić z wieczorną Mszą. Zawsze bolało mnie serce,
gdy nabożeństwo (październikowe czy majowe) było przed Mszą. Kończył się Różaniec, prawie wszyscy wychodzili z kościoła, po chwili ksiądz zaczynał Najświętszą Ofiarę. To nie tak. A więc nabożeństwo po Mszy. Trzeba tylko skrócić ją do koniecznego minimum. A może inaczej? Może nabożeństwo skrócić? I właśnie tak od lat robię. Wieczorna Msza bez żadnych przyspieszeń. Po Komunii, a przed rozesłaniem nabożeństwo. Jako część jednej liturgicznej akcji. Przed chwilą prawie wszyscy przyjęli Komunię, zatem już bez wystawienia Najświętszego Sakramentu. Różaniec uproszczony – bez wstępnych paciorków, od razu wprowadzenie do tajemnic. I tylko trzy dziesiątki. A jednak coś skrócone! – zawoła gorliwszy czytelnik. Skrócone, ale myślę, że pogłębione. A dwa razy w tygodniu, gdy Msza rano – pełne różańcowe nabożeństwo.

No i dzieci... Kiedyś było ich dużo, teraz roczniki maleńkie. Ale dzieci przychodzą. Ustawiają się do dziesiątek w ogonku przed mikrofonem, ministrant pomaga, najmłodszych przepuszczają w kolejce, by choć o jedną zdrowaśkę więcej zmówiły. Ja w ławce obok, nie przy ołtarzu. Nawet nie, żeby „pilnować”, dzieci świdrując oczkami, chcą się upewnić, że je widzę. Czasem, gdy dla jakiegoś malca braknie zdrowaśki, daję znak ministrantowi i jest jedenaście paciorków. Wszyscy wiedzą, o co chodzi. Czy dzieci zżyją się z Różańcem? W każdym razie nie będzie ich odstraszał monotonią i nudą. I „technicznie” się z nim obędą. Kiedyś w życiu wróci on do nich. Do niejednego człowieka Różaniec wrócił. Wiem  to z całą pewnością. I wcale nie jest „klepaniem zdrowasiek”. Jest głęboką i wielopłaszczyznową modlitwą. Choć czasem, gdy przyjdzie zmęczenie, nadmiar pracy, trudne dni... Wtedy Różaniec się upraszcza, zostają słowa, myśli uciekają. Czasem zostaje jedna dziesiątka. Czasem zostaje już tylko różaniec – krzyżyk i paciorki trzymane w garści przez sen. „Proszę księdza, czy to jest modlitwa?” – Tak, zaciśnięta na różańcu dłoń to też modlitwa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.