Żar i pył

Andrzej Kerner

|

GN 38/2011

publikacja 22.09.2011 00:15

Jak się żyje w pustynnym kraju?

Żar i pył Turkmeni modlą się nawet w ruinach starych meczetów na dole: Dziewczynka z sąsiedztwa w Turkmen-baszy Andrzej Kerner

Aszchabadzkie koty są mniejsze niż nasze, ale mają znacznie większe uszy, które wskazują na pokrewieństwo z drapieżnym kotem pustynnym. Zabiedzony kotek z naszego sąsiedztwa rankiem wysysa resztki podejrzanej wilgoci z piankowego sandałka. Temperatura powietrza w sierpniu br. w Mary osiągnęła 52 stopnie w cieniu. „Nie znajet żary, kto nie był w Mary”, mawiają w Turkmenistanie. W stolicy, Aszchabadzie, nie było jednak chłodniej – 49–50 stopni. Pranie schnie w kilkanaście minut. Wysycha na wiór nawet... papier toaletowy wyjęty z foliowego worka. Ludzie nie poruszają się tak szybkim krokiem jak u nas. Komunikację w mieście ułatwia prosty system – każdy samochód osobowy jest taksówką. Zatrzymują się prawie wszyscy i za 3 manaty (3 złote) dowożą pod wskazany adres. O wpół do czwartej rano szerokie i czyste ulice Aszchabadu są puste. Na każdym skrzyżowaniu w drodze ze wschodu na zachód miasta stoi policjant, na niektórych – dwaj.

W turkmeńskim piecu

Kiedy wiatr wiejący od pustyni Kara-kum przynosi pył, powietrze staje się mniej przejrzyste. Światło słoneczne z trudnością przebija się przez piaskową mgłę, która ma swoją gęstość odczuwalną na zębach. Nocą pustynny pył sprawia, że łagodna poświata spowija samochody, przydrożne drzewka, krzewy bawełny i sylwetki ludzkie. Sierść wielbłądów nie odbija świateł samochodów, dlatego często nocą dochodzi do wypadków, w których giną jednogarbne zwierzaki chadzające tu swobodnie, w stadach i pojedynczo.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.