Wypad z TVP!

GN 37/2011

publikacja 15.09.2011 00:15

Dla Nergala nie powinno być miejsca w mediach publicznych.

Wypad z TVP! ks. Dariusz Kowalczyk jezuita, wykładowca teologii na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie

O Adamie Nergalu Darskim napisano ostatnio dużo. Może za dużo? Może niepotrzebnie zrobiono mu reklamę? Nie sądzę. Zgadzam się bowiem z tymi, którzy uważają – tak jak bp Mering – że nie wolno udawać, iż nic się nie stało. Ma rację dominikanin Maciej Zięba, który stwierdził: „To jest moment wymagający reakcji. Mamy do czynienia z takim bluźnierstwem, że trudno wyobrazić sobie coś bardziej agresywnego, coś bardziej obrażającego uczucia religijne”. Tak! Facet, który na scenie drze Biblię i rzuca kartki w otumaniony tłumek, wrzeszcząc: „Żryjcie to gówno”, nie powinien mieć żadnego wstępu do telewizji publicznej. No! Chyba że chodziłoby o pokazanie jego zdjęcia wraz z informacją, że został skazany. A jeśli w wyniku jakiegoś nieporozumienia znalazłby się w TVP, to powinien stamtąd jak najszybciej wylecieć. Mówiąc krótko: Wypad! Dla Nergala nie powinno być miejsca w mediach publicznych, tak samo jak nie powinno być miejsca dla kogoś, kto darłby publicznie żydowski Talmud i wrzeszczał, że Żydzi to zbrodnicza sekta. To ostatnie jest dla wszystkich oczywiste, ale to pierwsze już nie jest. Skąd ten obłudny brak symetrii? Oczywiste jest też, że gdyby Nergal podarł Koran, to nie tylko żadnym jurorem w telewizyjnym programie by nie został, ale wszyscy zaczęliby pospiesznie przepraszać cały świat muzułmański za tak karygodny występek.

Zresztą tu nie chodzi jedynie o poszanowanie zupełnie fundamentalnych uczuć religijnych innych ludzi. Telewizja publiczna powinna przecież zamykać drzwi dla osobników, którzy plują na skarby ludzkiej kultury. Nie trzeba być chrześcijaninem, aby traktować Biblię z szacunkiem. Również osoba niewierząca, jeśli jest rozgarnięta, wie, że Biblia to zbiór ksiąg fundamentalnych dla europejskiej i światowej kultury. Nie sposób zrozumieć wielu dzieł literatury, architektury, malarstwa, rzeźby bez odniesień do Starego i Nowego Testamentu. W związku z tym telewizja, która rzeczywiście chce wspierać kulturę, a nie robić reklamę antykulturze, by przy okazji na skandalu zarobić trochę kasy, nie może wpuszczać do studia kogoś takiego jak lider satanistycznego zespołu, który ten wspólny skarb ludzkości, jakim jest Biblia, drze i nazywa gównem. Ale cóż się dziwić panu Darskiemu, skoro Magdalena Środa, posiadająca tytuł profesora filozofii, w jednym z wywiadów na uwagę dziennikarza, że nawet dla niewierzących podarcie Biblii to dość tania prowokacja, oznajmiła: „Ja osobiście nieraz też mam ochotę podrzeć Biblię za pełne agresywnych i nawołujących do przemocy treści”. Rozumiem, że przy pani Środzie niejedno dzieło światowej literatury nie jest bezpieczne, gdyż zazwyczaj sporo w nich o wojnach i przemocy. Z drugiej strony, ktoś mógłby zauważyć, że skoro o Biblii mowa, to przecież jej sercem jest Kazanie na Górze wraz z wezwaniem do nadstawiania drugiego policzka i miłości nieprzyjaciół, a zatem chrześcijanie powinni odpuścić Nergalowi. Odpowiem, że jest czas nadstawiania drugiego policzka i jest czas zrobienia bicza i popędzenia kupców. W tym przypadku mamy zdecydowanie ten drugi czas.

Niektórzy zastanawiają się, czy Darski jest prawdziwym satanistą, który co noc wzywa mocy władcy ciemności, czy też jedynie kimś ogłupionym antychrześcijańską obsesją, kto zauważył, że na diabolicznym makijażu, robieniu piekielnych min i wykrzykiwaniu do mikrofonu idei w stylu: Chwała mordercom Wojciecha (biskupa), można całkiem nieźle zarobić. Nie wiem! Ale sądząc po wpisach Nergala na stronach jego zespołu, to chyba wydaje mu się, że ma jakąś ważną misję do spełnienia. Po kuriozalnym wyroku, kiedy to sędzia stwierdził, że Nergal, drąc Biblię, nikogo nie chciał obrazić, tylko wyraził się artystycznie, uniewinniony napisał: „(...) jestem pewien, że kroczę właściwą ścieżką do niczym nie skrępowanej wolności! Bitwa wygrana, ale wojna jeszcze się nie skończyła. Heil Satan!”. No cóż! Co sądzić o dorosłym człowieku, którego pozdrowieniem jest „Heil Satan!” i który robi sobie zdjęcie, przebrany za papieża, pokazując gest szatana? Na pewno trzeba się za niego modlić o Boże miłosierdzie.

Bardziej niż sam Nergal martwi mnie żenująca reakcja wielu ludzi na całą sprawę. Prezes TVP Juliusz Braun, kiedyś broniący chrześcijaństwa i kultury, dziś tłumaczy się, że pan Darski reprezentuje wyłącznie pewien nurt muzyki… Rzeczniczka TVP podejmuje tę złotą myśl i oficjalnie informuje, że wypowiedzi Darskiego na antenie mają dotyczyć jedynie muzyki. Wygląda na to, że telewizja „rżnie głupa”. Równie dobrze można by twierdzić, że uczestnik programu jest znanym antysemitą, ale to nie szkodzi, bo obiecał nic nie mówić o Żydach. Pewien poseł partii rządzącej, konserwatysta i katolik, zapytany o Nergala plącze się, a na koniec stwierdza: „Nie podoba mi się to, ale mamy linię tolerancji, mogłoby się to nie spodobać...”. Tolerancji dla kogo? – chciałoby się zapytać. Bo chyba nie dla Biblii i jej czcicieli. Wszystkich przebiła red. Wiśniewska z „Wyborczej”, która stwierdziła, że zespół Nergala odnosi sukcesy za granicą, a zatem „może warto być dumnym z czegoś innego niż rodzimego katolicyzmu i patriotyzmu”. Dumnym z faceta, który wyrykuje z siebie prymitywne teksty i drze Biblię? Mam nadzieję, że reakcją wielu środowisk na ten koniunkturalizm i ogłupienie będzie stanowcze „nie” wobec satanizmu i satanistów w przestrzeni publicznej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.