Nowość starości

Franciszek Kucharczak

|

GN 36/2011

publikacja 08.09.2011 00:15

Myśl wyrachowana: Gdy ludzie porzucają Kościół, to nie Kościół upada, lecz ci, co go porzucają.

Nowość starości

Krzywimy się na zwyczaje panujące w dawnych cywilizacjach: wielożeństwo, wielobóstwo, czary, ofiary z ludzi. To się zmieniło, gdy nauka Chrystusa ucywilizowała cywilizacje. Co prawda grzeszna natura człowieka nie poszła na urlop, ale gdy chrześcijanie robili coś złego, wiedzieli, że to złe. Nawet gdy pomiatali bliźnimi, gdzieś im się w głowach telepało, że Chrystus utożsamiał się z pomiatanymi. I to owocowało. Gdy trzymano się nauki Chrystusa, dawało się to pozytywnie odczuć w codziennym życiu. Jeśli gdzieś było inaczej, to dlatego, że tam od nauki Chrystusa odchodzono. Nie naruszano jednak fundamentów, bo cywilizacja Zachodu nie kwestionowała zasad chrześcijaństwa. Gdy zaczęła to robić (mniej więcej od rewolucji francuskiej), zaczęły wracać demony przeszłości, tyle że jeszcze złośliwsze i przebrane w szaty nowoczesności.

Wraca więc poligamia. Na razie jeszcze nie można mieć dwóch żon, ale już i w parlamentach poważnie mówi się o związkach wieloosobowych. Wstępem do kompletnego rozbicia instytucji małżeństwa, a co za tym idzie rodziny, jest legalizacja związków partnerskich. I nie chodzi tylko o „stadła” osób tej samej płci, lecz o państwową pieczęć pod egoizmem tych, co muszą mieć przywileje, choć nie tkną obowiązków. Nowa poligamia będzie gorsza niż pogańska, bo tam przynajmniej płeć była określona. Teraz absolwenci studiów „gender” pouczą maluczkich, że płeć się wybiera i nie ma to żadnego związku z wyglądem ciała. Tak więc „małżonkowie” będą mogli sobie ustalić: dziś za męża robi Krystian, jutro Robert, pojutrze Wanda. A za dwa lata może i Krasula.

A wielobóstwo jak wraca? A choćby przez „neutralność światopoglądową”. Natura nie znosi próżni. Nie ma możliwości, żeby człowiek tkwił w tym świecie, obojętny jak Eskimos na meczu Malediwów z Czadem. Instynkt stworzenia jest zbyt silny i człowiek musi w coś wierzyć. Znamiennym przykładem był prof. Religa, który – choć twardo deklarował ateizm – nie operował w piątki trzynastego. To charakterystyczne, że społeczeństwa w dużej mierze ateistyczne są najbardziej podatne na przesądy, spirytyzm, magię. Jest to zgodne z zasadą, że kto nie wierzy w Boga, ten musi wierzyć w byle co.

Ofiary z ludzi? Nawet Aztekowie wysiadają wobec tego, co się robi powszechnie. Takiego ludobójstwa, jakie praktykuje się pod nazwą aborcji, nie było w historii świata. Ofiary te składa się na ołtarzach bogini Tolerancji, bogini Wolności i boga Wyboru. A bóstwa żądają coraz więcej. Zaczynają pożerać również ludzi starych, chorych albo zniechęconych. Spartańskie praktyki zrzucania w przepaść osób kalekich to nic w porównaniu z dzisiejszą eugeniką. Ciekawa rzecz: jakoś dziwnie mało rodzi się dzieci z Downem. Nagłe ozdrowienie społeczne? Społeczeństwa, które tak się zachowują, upadną, a na ich miejsce przyjdą barbarzyńcy. Zwykle są trochę nieokrzesani, potrafią jednak odróżnić czarne od białego, zgniłe od świeżego. Przyjmą więc Chrystusa. Od kogo? A choćby od misjonarzy z Afryki. Albo z jakiego Wietnamu.

Rogata duma

Katarzyna Wiśniewska z „Wyborczej” wzięła się za obronę Nergala od darcia Biblii. „Nie rozumiem, jak obecność Nergala w TVP miałaby wykluczać chrześcijan? Chyba że wykluczy ich sprzed telewizora – bo pobożny katolik powinien w tym czasie zmienić kanał, a najlepiej zaprotestować wychodząc na spacer” – pisze pani redaktor, oświadczając zarazem, że jej Nergal nie obraża. Mało tego – cieszy się, że Nergal jest takim wspaniałym polskim towarem eksportowym. „Może warto być dumnym z czegoś innego niż z rodzimego katolicyzmu i patriotyzmu?” – sugeruje. Ano, pewnie. Zamiast katolicyzmu można eksportować satanizm. Wszystko jedno co, byle dobrze szło. A przy okazji: może by tak ci łajdacy od „artystycznego happeningu” z Jedwabnego, którzy obsmarowali pomnik żydowskiej tragedii swastykami, zgłosili się do telewizji? Niech tam sobie coś oceniają, byle obiecają, że nie tkną Żydów. Pani redaktor nie będzie urażona. Najwyżej wykluczy się sprzed telewizora i pójdzie na spacer.

Klaps i klops

Giovanni Colasante, 46-letni turysta z włoskiego miasta Canosa, przyjechał na wakacje do Szwecji. Dwa tygodnie temu miał wybrać się z rodziną na wycieczkę łodzią po fiordzie. Jednak w czasie spaceru po Sztokholmie dał klapsa na ulicy swojemu synowi. Zauważyli to przechodnie i zawiadomili policję. Panowie przyjechali i zamknęli tatę w areszcie. Jak podał TVN 24, po trzech dniach wypuszczono go, ale zabroniono mu opuszczać Szwecję. Dostał nakaz codziennego meldowania się na policji, aż do procesu, którego pierwszą rozprawę wyznaczono na 6 września. Klaps jest w Szwecji surowo karanym przestępstwem, więc los Włocha nie rysuje się różowo. Miałby pewne szanse, gdyby ogłosił się ofiarą rasizmu – Szwedzi szykanują go przecież za włoski temperament. Albo jeszcze lepiej niech wyzna, że jest homoseksualistą. Wtedy kłopoty będą mieli ci, co go zamknęli.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.