Wspólnota, obcy, prawda

ks. Dariusz Kowalczyk

|

GN 33/2011

publikacja 18.08.2011 00:15

Rasizm to rzecz obrzydliwa, ale ignorująca rzeczywistość poprawność polityczna też nie jest dobra.

Wspólnota,  obcy,  prawda ks. Dariusz Kowalczyk jezuita, wykładowca teologii na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie

Media donosiły o gwałtowanych zajściach, które rozpoczęły się w londyńskiej dzielnicy Tottenham, a potem przeniosły się na inne dzielnice i na inne miasta. Wszędzie to samo: obrzucanie policjantów kamieniami i butelkami z benzyną, palenie samochodów, wybijanie szyb, plądrowanie sklepów. Wszystko zaczęło się od zastrzelenia 29-letniego Marka Duggana podczas próby zatrzymania go przez policję. Rodzina i znajomi zabitego zebrali się pod posterunkiem policji, domagając się tzw. sprawiedliwości. Owa demonstracja wraz z zapadnięciem wieczoru przeistoczyła się w wielką rozróbę. Z medialnych informacji trudno jednak było się w pierwszym momencie zorientować, o co właściwe chodzi. Dziennikarze obawiali się mówić bez ogródek o istotnych okolicznościach, między innymi o tym, że Duggan był czarnoskóry, a zamieszki wywołali członkowie czarnej społeczności Tottenham. A bez wskazania na kontekst napięć etnicznych nie sposób zrozumieć tego, co się stało. Bo choć z czasem do zamieszek przyłączyło się wielu chuliganów, bez względu na kolor skóry, to istotą problemu pozostaje mentalność dużej części tzw. kolorowej społeczności. W Anglii nie chcą jednak mówić wprost na ten temat, aby nie narazić się na oskarżenia o rasizm.

Ideolodzy politycznej poprawności, którzy do absurdu doprowadzili walkę z tzw. ksenofobią, nie chcą dostrzegać rzeczywistych problemów i nazywać rzeczy po imieniu. Każdą racjonalną próbę opisania kwestii związanych z różnicami etnicznymi oraz emigracją ludności z Afryki i z krajów muzułmańskich zakrzykują oskarżeniami o „rasizm” i „faszyzm”. Warto w tym kontekście zajrzeć do znakomitej książki Z. Musiała i B. Wolniewicza „Ksenofobia i wspólnota”. Ci dwaj profesorowie filozofii porządkują pojęcia, a tym samym pomagają zrozumieć rzeczywistość. Zauważają, że ksenofobia ma różne stopnie. Pierwszym jest naturalna ostrożność (rezerwa) wobec obcych, połączona niekiedy z pewnym zaciekawieniem, kto zacz. Drugi stopień to niechęć do tych, którzy przychodzą i naruszają nasze obyczaje, kanony moralne i estetyczne. Trzecim stopniem jest wrogość wobec tych, którzy nie tylko rażą nas swoją innością, ale wkraczają w nasz życiowy obszar siłą, wbrew naszej wyraźnej woli. Czwarty stopień to nienawiść. Trzeba ponadto zauważyć, że ksenofobia sprzężona jest z przynależeniem do jakiejś wspólnoty, którą się chce rozwijać i strzec. Innymi słowy, pojęcie „obcych” zakłada pojęcie „swoich”.

Jest oczywiste, że nienawiść do kogoś żywiona tylko dlatego, że należy on do innej wspólnoty rasowej, narodowej, czy religijnej, jest rzeczą złą. Wrogości też należy się wystrzegać, ale w sytuacjach, kiedy mamy do czynienia z obcym agresorem, jest to postawa zrozumiała. Nikt rozsądny nie będzie obwiniał kogoś za wrogie uczucia wobec tego, kto nieproszony wtargnął do jego domu. Naturalna jest też niechęć do kogoś, kto zachowuje się jak intruz lub pasożyt – korzysta z dorobku wspólnoty, ale nie chce podporządkować się obowiązującym w niej prawom i zwyczajom społecznym. Jeśli zaś chodzi o ostrożność wobec obcych, to już mamusie przestrzegają swoje dzieci, by nie wpuszczały do domu obcych… I mają rację. Ci, którzy żywią obsesję na punkcie walki z ksenofobią, „chcą – zdaniem Musiała i Wolniewicza – wykorzenić także jak najbardziej zrozumiałą i uzasadnioną niechęć lub po prostu ostrożność”. A tym samym wchodzą w kolizję ze wspólnotowym instynktem samozachowawczym.

 

Solidarność z ubogimi, otwartość na przybyszów, tolerancja dla inności nie przekreślają prawa danej wspólnoty do dbania o własną tożsamość i bezpieczeństwo. Czy otwartość na czarną ludność z Afryki ma oznaczać, że będziemy tolerowali tworzenie się gett ludzi żyjących z zasiłków i przestępczości, którzy w swej roszczeniowej postawie posuwają się coraz dalej w negowaniu ładu społecznego? Czy relacje z muzułmanami nie powinny być oparte na jasnych zasadach poszanowania europejskich, wyrosłych na chrześcijaństwie, wartości? Czyż nie należy więcej mówić o wzajemności, skoro jednostronne gesty otwarcia brane są przez drugą stronę za oznakę słabości? Sprzeczności międzyludzkie, w tym etniczne i kulturowe, „można przezwyciężać – piszą autorzy »Ksenofobii i wspólnoty« – tylko przez bezkompromisową prawdę; nie przez sentymentalne fałsze”. Kanclerz Angela Merkel stwierdziła ostatnio, że próba stworzenia społeczeństwa wielokulturowego w Niemczech nie powiodła się. Nic dziwnego, skoro „wielokulturowość” jest ideologią negującą naturalne prawa, które trzeba szanować, aby móc budować realne więzi między wielowiekową wspólnotą danego kraju a obcymi, którzy się w nim osiedlają.

WBiblii Bóg wielokrotnie przypomina Izraelitom, że sami kiedyś byli cudzoziemcami w Egipcie, a zatem teraz powinni okazywać cudzoziemcom w ich kraju wsparcie i życzliwość. Cudzoziemcy z kolei muszą szanować prawa Izraela i nie mogą znieważać imienia Jahwe. Przykazania troski o przybyszów z obcych ziem dalekie były od jakiejś ideologii, która spychałaby na margines tożsamość narodu wybranego. Jedna ogólnoludzka wspólnota jest możliwa, ale dopiero w niebie, gdzie Bóg będzie wszystkim we wszystkich. Ideologiczne budowanie nieba na ziemi prowadzi zawsze do opłakanych konsekwencji. Rasizm to rzecz obrzydliwa, ale to nie znaczy, że dobrą rzeczą jest ignorująca rzeczywistość poprawność polityczna.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.