Ciągle tonę

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 31/2011

1. „Wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić”. Jezus zostaje sam na sam ze swoim Ojcem. Modli się. Parę godzin później chodzi po wzburzonych falach jeziora.

ks. Tomasz Jaklewicz ks. Tomasz Jaklewicz

W Biblii morze jest symbolem mrocznych sił wrogich człowiekowi i Bogu. Jezus chodzący po wodzie objawia się jako silniejszy od wszelkich potęg zła. Warto powiązać samotną modlitwę Pana i Jego stąpanie po „terenie” przeciwnika. To modlitwa daje moc do czynienia rzeczy niemożliwych, uzdalnia do pokonania ataków zła.

2. Łódź miotana falami, przeciwny wiatr, celu nie widać. To może być obraz mojego życia, mojej rodziny. To także obraz Kościoła, którym wciąż miotają różnego rodzaju wstrząsy. Jezus zjawił się koło łodzi dopiero o czwartej straży nocnej, czyli między godziną 3 a 6 nad ranem. Apostołowie walczyli z żywiołem prawie całą noc. Byli wykończeni, przestraszeni, choć przecież byli obeznani z żywiołem wody. Nie rozpoznają w pierwszej chwili Jezusa, biorą Go za zjawę. Pomyślmy o kryzysach, które nas trapią. O momentach ciemności (trwających nieraz długo), o walce z przeciwnościami. O poczuciu osamotnienia. Nawet Bóg wydaje się nam raczej zjawą niż przyjacielem. Nie potrafimy Go rozpoznać. Biblia nie koloryzuje, uczy nas, że takie chwile są częścią życia, są etapami na drodze do dojrzałej wiary.

3. „Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!”. Jezus widzi nasze zagubienie, nasz lęk. Pomaga rozpoznać Bożą obecność. Słowa: „Ja jestem” musiały kojarzyć się z imieniem Boga. Jahwe znaczy „Jestem”. Reakcja Piotra jest natychmiastowa: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie”. Pierwszy z Apostołów nie jest pewny. Charakterystyczne jest to „jeśli to Ty jesteś…”. Ileż razy mamy ochotę sprawdzić Boga. Szukamy dowodu. Wielkość Piotra polega jednak na tym, że gotów jest zaryzykować swoje życie. Boi się, nie jest pewny, ale na przekór swojej słabości chce być silny jak Jezus. Chce Go naśladować. Pomyślmy o chwilach bezradności i o tym, jak Bóg daje nam siłę do dokonywania rzeczy ponad siły.

4. Kolejny obraz: Piotr tonie, woła na ratunek Jezusa. Pan podaje mu dłoń i wyciąga z wody. Jakież to nam bliskie... Chwila zwycięstwa, parę kroków po wodzie i już za chwilę lecimy w otchłań. Ostatnie rekolekcje, spowiedź, modlitwa. I to uczucie, że już będzie dobrze, że już nie popełnimy tych samych głupstw, że nałóg został definitywnie pokonany, że „już nigdy więcej”… A po paru dniach znów zalewa nas woda tych samych grzechów. Jak bardzo boli własna niemoc. Panie, ratuj!

5. „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?”. Ile razy Jezus zadawał mi to pytanie? To nie pretensja, ale raczej wezwanie, zaproszenie. Bez Jezusa, bez mocnej więzi z Nim, nasza wiara się nie ostoi. Jego mocna dłoń wydobywa mnie raz po raz z otchłani. Warto pomyśleć o stanie naszej wiary. Co ją osłabia, co umacnia? Co w moim życiu pozostaje w sprzeczności z wyborem Boga?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.