Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swojego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. J 12,25
Krzysztof Łęcki Roman Koszowskii /Foto Gość
O co tu chodzi? Wszak dbamy o zdrowie, staramy się unikać niebezpieczeństw grożących naszemu życiu, a nawet tylko życiowej karierze. Skrzętnie kolekcjonujemy życiowe sukcesy, a bywa, że – czy na to zasługują, czy też nie – chełpimy się nimi. Aha, samobójstwo jest przecież grzechem…
Przynajmniej od XIX wieku upowszechnia się idea, że życie człowieka powinno być czymś w rodzaju dzieła sztuki. Skąd więc miałaby się brać nasza nienawiść do życia? Na pewno nie z próżnej kokieterii – oto nie tyle nienawidzę swego życia, co nim gardzę, nie unikam niebezpieczeństw, przeciwnie – szukam ich, narażam się bez potrzeby.
Chodzi raczej o to, że życie nasze, pełne niedoskonałości, błędów i grzechów, nie może stać się przedmiotem ubóstwienia, bo tracimy w ten sposób życie. Czyli nasz czas na ziemskim padole.
Czytania na dziś:
Mdr 3,1-9 (2 Kor 9,6-10); Ps 112; J 12,24-26
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.