publikacja 21.07.2011 00:15
– Co będzie dalej z polską edukacją? Prawdopodobnie kolejny minister edukacji zmagać się będzie z koniecznością wygaszenia wznieconych przez panią Hall pożarów.
Dr Justyn Piskorski, ekspert Instytutu Sobieskiego
arch.
Optymalne byłoby pojawienie się na tym stanowisku osoby, która będzie świadoma możliwości i ograniczeń w dziedzinie edukacji, a mimo to zaproponuje spójną wizję systemu i zdoła pozyskać dla niej poparcie wszystkich zainteresowanych środowisk. Za fundament zmian uznać należy upodmiotowienie rodziców i dzieci. W szkole pani Hall są oni jedynie obiektami, wobec których stosuje się pewną inżynierię społeczną.
Za najbardziej pilne uznać należy zmiany w organizacyjnym funkcjonowaniu szkół, zapewniające stabilność rodzicom i dzieciom. Obecnie szkoła, najczęściej z planem zmianowym, permanentnymi zmianami godzin rozpoczynania i kończenia lekcji jest instytucją wymagającą nadmiernej uwagi rodziców. Zróżnicowanie godzin lekcyjnych w ciągu tygodnia wymusza konieczność dostosowywania się rodziców do chaotycznych planów lekcji.
Konieczność taka pogarsza sytuację rodziców dzieci w wieku szkolnym na rynku pracy. Posiadanie dwójki lub trójki dzieci w wieku szkolnym wymaga poświęcenia się przynajmniej jednej osoby dla koordynacji wychodzących do szkoły i z niej wracających (gdyż tylko w szkołach prywatnych udaje się ten ciężar przełożyć na szkołę).
Przecież bunt rodziców wobec obniżenia wieku szkolnego jest podyktowany w znaczącym stopniu tym, że przedszkole gwarantuje pewne stałe godziny opieki nad dzieckiem, a szkoła nie. W tym znaczeniu obecna szkoła jest instytucją specyficznej opresji. Niedostrzeganie tego prostego mechanizmu przez kolejne rządy wpływa negatywnie nie tylko na system edukacji, ale także na gospodarkę i zapewne demografię. A tak proste zmiany, jak zapewnienie regularności zajęć szkolnych, leżą przecież w zakresie możliwości politycznych!
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.