Biełyje rozy, czyli misja kóltura

Agata Puścikowska

|

GN 29/2011

Misją telewizji publicznej raczej nie powinny być porykiwane „Biełyje rozy”.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Nigdy nie sądziłam, że stanę się moralnym kibicem żużla. Dzięki TVP 2 jestem nim od dziś. Dlaczego? Najpierw przeczytałam, że kibice zielonogórskiego żużlowego klubu będą demonstrować przeciwko prezydentowi swojego miasta. Prezydent Zielonej Góry przeznaczył 1,2 mln złotych na Festiwal Piosenki Rosyjskiej. Natomiast klub nie otrzymał od miasta ani złotówki. No cóż, wzruszyłam mentalnie ramionami.

Lokalny (bo jak inaczej?), choć drogi, festiwal rosyjskiej pieśni interesuje mnie w równym stopniu co problemy kibiców żużla. Ani czastuszek nie tańczę, ani na motorach nie jeżdżę. Ale potem nastąpił sobotni wieczór. To taki czas, gdy człowiek po całym tygodniu ciężkiej pracy chciałby odpocząć, zrelaksować się. Czasem przy pomocy TV. Otóż śledzę właśnie transmisję z Zielonej Góry. Trwa IV Konkurs Piosenki Polsko-Rosyjskiej. Transmitowany na cały kraj, pod patronatem polskiego Ministerstwa Kultury. Podobno objęty patronatem i przez rosyjskie ministerstwo.

Tyle że obciach naszych słowiańskich sąsiadów mniej mnie interesuje niż własny. Czołowi polscy wokaliści rywalizują o prestiżową nagrodę o nazwie „Złoty samowar”. Są to m.in. wszystkim znany zespół „Chłopacy”, świeżutki, bo odgrzany, Papa Dance czy pan Jacek Stachurski. Ten ostatni zagrzmiał kolącym wykonaniem szlagieru lat 80. ub. wieku „Biełyje rozy”. A między piosenkami, jak za dawnych czasów, publiczność zabawiają konferansjerzy. Ze strony polskiej, niezastępowalny w podobnych wydarzeniach kulturalnych, pan Tomasz Kammel. Ze strony rosyjskiej niejaka Alinka.

Alinka uśmiecha się rozkosznie, paple do pana Tomasza jak może, i ogólnie jest charoszaja dziewoczka. Pan Tomasz dla odmiany jest maładziec. Oboje zachęcają, by wysyłać SMS-y i głosować na swoich faworytów, za jedyne 3,60 plus VAT. A im dłużej oglądam ten krasiwyj duet polsko-rosyjskiej kulturalnej przyjaźni, tym... gorętszym kibicem zielonogórskiego żużla się staję. Że mogę telewizor wyłączyć i po problemie? Telewizor zgaśnie. Problem nie. Festiwal(ik) jest finansowany (transmitowany) za pieniądze z abonamentu. Czyli publiczne. A misją telewizji publicznej raczej nie powinny być porykiwane „Biełyje rozy”. Wypada więc wystosować mały apel: Odbiorco! Za twoje pieniądze powstał ten program! Płać abonament! Rublami.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.