O trzymaniu z Kościołem

ks. Dariusz Kowalczyk

|

GN 29/2011

publikacja 21.07.2011 00:15

Autentyczna odnowa Kościoła nie dokona się w opozycji do nauczania papieża.

O trzymaniu z Kościołem ks. Dariusz Kowalczyk jezuita, wykładowca teologii na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie

Mówi się, że ktoś trzyma z tym lub tamtym. Zorientowany w sytuacji jest ten, kto wie, kto z kim trzyma. Tego rodzaju trzymanie może być czymś negatywnym: na przykład jakaś grupa trzyma władzę i wycina innych, stosując dość perfidne metody. Ale trzymanie może być też czymś ze wszech miar pozytywnym: na przykład rodzeństwo trzyma ze sobą, to znaczy lubi się i wspiera nawzajem. Trzymanie może być zatem synonimem niejasnych układów albo – z drugiej strony – określeniem postawy lojalnej i solidarnej. Kiedyś abp Michalik stwierdził, że katolik powinien głosować na katolika, przez co wyraził dość oczywistą prawdę, że katolicy powinni trzymać ze sobą i wspierać się nawzajem. Oczywiście wyznanie religijne nie jest jedynym czy też absolutnym kryterium politycznych wyborów, ale przecież arcybiskup niczego takiego nie twierdził. Pomimo to rozległ się wrzask, że hierarcha powiedział coś bardzo niestosownego. Ciekawe, bo przecież wiadomo, że niektóre nacje narodowe albo mniejszości seksualne bardzo się wspierają i nikt z tego nie kpi. Ba! Niechby tylko spróbował! Ale hasło, że katolicy powinni – w miarę możliwości – trzymać z katolikami, niektórych zdaje się dziwić albo denerwować. Mnie raczej dziwi, jeśli katolik głosuje na kogoś, kto głosi gotowość do uchwalenia ustaw niezgodnych z nauczaniem Kościoła. W tworzeniu katolickiego lobby nie widzę natomiast niczego nagannego. Wręcz przeciwnie!

Jest taki typ katolika (zarówno wśród świeckich, jak i duchownych), który zdaje się mieć jakieś głębokie kompleksy wobec środowisk nie tylko niekatolickich, ale także takich, które propagują idee ewidentnie sprzeczne z katolickim nauczaniem. Takiemu katolikowi imponuje bywanie i bycie poklepywanym po plecach przez ateuszy, aborcjonistów, aktywistów gejowskich itp. Nikogo nie chce nawracać, ani – broń Boże – pouczać, co dobre, a co złe. To znaczy nikogo z tych, którzy są dalecy od wiary i przykazań Kościoła. Bo już w stosunku do niby-‑swoich, czyli wierzących i praktykujących katolików, jest superkrytyczny. Katolik „postępowo zakompleksiony” będzie bronił na różne sposoby każdej antykatolickiej wypowiedzi salonowych guru. Tego rodzaju katolik zachowuje się, jakby uważał, że trzymanie z papieżem i biskupami jest z definicji niewłaściwe. Za to trzymanie z niekatolikami uważa – nie wiedzieć czemu – za wielką cnotę i realizację Soboru Watykańskiego II.

O tym, że katolik powinien trzymać z Kościołem, był przekonany św. Ignacy z Loyoli, założyciel jezuitów. Przy czym nie chodziło mu o trzymanie z jakąś abstrakcyjną, subiektywną ideą Kościoła, ale z konkretną wspólnotą i jej hierarchią. Święty Ignacy sformułował 18 reguł o trzymaniu z Kościołem. W pierwszej czytamy, że „trzeba mieć umysł gotowy i skory do okazania posłuszeństwa we wszystkim prawdziwej oblubienicy Chrystusa, Pana naszego, czyli naszej świętej Matce, Kościołowi hierarchicznemu”. Natomiast w regule 10. Ignacy stwierdza, że jeśli chodzi o różne przykazania kościelne, trzeba „być wewnętrznie gotowym do wyszukiwania dowodów w ich obronie, a nigdy do ich zwalczania”. Mam wrażenie, że dziś wielu wierzącym, w tym niektórym duchownym, brak tej gotowości do obrony różnego rodzaju elementów katolickiego nauczania.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.