A imię jego „Kompromis”

Franciszek Kucharczak

|

GN 27/2011

publikacja 07.07.2011 00:15

Kto chce być człowiekiem zewsząd, staje się człowiekiem znikąd.

A imię jego „Kompromis” Franciszek Kucharczak

Pamiętają Państwo spot wyborczy Bronisława Komorowskiego? Ówczesny marszałek opowiada o swoim pochodzeniu. „Kiedy ktoś zatem spyta: a konkretnie z jakiej części Polski, odpowiadam: konkretnie z całej Polski” – kończy z gospodarskim uśmiechem. Ta scena stanęła mi przed oczami, gdy czytałem wywiad, jakiego prezydent udzielił „Gościowi”. Prezydent, jak wynika z rozmowy, rzeczywiście chce być z całej Polski. Tak jakby widział ideał w byciu człowiekiem uśrednionym, który zawsze jest tam, gdzie chce go widzieć większość.

Gdyby to pragnienie dotyczyło tylko spraw moralnie obojętnych, to pół biedy. Niestety, prezydent chce się ulokować w pół drogi między dobrem a złem. Ciekawa postawa jak na katolika. Bo katolik to ktoś, kto uznaje naukę Kościoła za dobro, to zaś, co jest z nią sprzeczne – za zło. Inaczej nie byłby katolikiem, to chyba logiczne.Jeśli zatem katolik popiera, na przykład, „kompromis aborcyjny”, zadowalając się tym, że zabija się „tylko” 500 Polaków rocznie, to znaczy, że świadomie rezygnuje z dobra na rzecz zła. Kiedy zaś piastuje najważniejsze stanowisko w państwie, jego zły wybór może przełożyć się na prawo, a już na pewno wpłynie na opinię społeczną.

Ktoś taki staje się więc przyczyną zgorszenia. Nic tu nie dadzą uniki, jakie zastosował prezydent w wywiadzie. „To opinia księdza” – zareagował na uwagę, że jego poglądy na temat np. in vitro są sprzeczne z nauką Kościoła. Niemożliwe, żeby nie wiedział, że to nie żadna opinia księdza, lecz w najściślejszym sensie nauka Kościoła. Katolik musi wiedzieć, że nie większość ma rację, lecz Bóg. I nawet gdy trzeba zawrzeć kompromis, to ów kompromis nie jest przecież jego poglądem i nie kończy sprawy. Katolik wie też, że żadne prawo nie może człowieka zmusić do popełnienia grzechu.

W tym kontekście przywołam przykład innego prezydenta – Lecha Wałęsy. Przypomnę, że Wałęsa nie zawsze był bożyszczem salonu. Przeciwnie – był obiektem drwin „postępu” niemal w takim stopniu jak później bracia Kaczyńscy. Nienawidzono go za różne rzeczy, ale jedna z nich jaśnieje szczególnym blaskiem. Otóż w czerwcu 1994 r. parlament dopuścił aborcję „ze względów społecznych”. Jednak Wałęsa zawetował tę decyzję, a Sejm nie zdołał weta odrzucić. Zanim jednak odbyło się głosowanie, prezydent zapowiedział, że niezależnie od wyniku i tak nie podpisze tej ustawy.

Ależ się podniosło larum! Grożono trybunałem stanu, bo to przecież niezgodne z prawem. Owszem – to byłoby niezgodne z prawem. Ale właśnie tak powinien uczynić człowiek sumienia. Z prostej przyczyny: bo złe prawo to zawsze krzywda dla człowieka.

Dobrze zapamiętałem tamto zdarzenie. To rzadki przypadek, gdy rządzący stawia nakaz sumienia najwyżej i jest gotów ponieść wszelkie tego konsekwencje. Lech Wałęsa ma swoje małości, nieraz bardzo irytujące. Niektórzy mówią, że nie ma prawa nosić znaczka z Matką Boską. Myślę, że ma prawo. Zdobył je sobie nie wtedy, gdy skakał przez płot (albo i nie skakał), lecz wtedy, gdy w obronie najmniejszych przeskoczył sam siebie. Oby obecny prezydent też kiedyś wyskoczył „z całej Polski”.

 

Zwyczaj niezwyczajny

Lewica przegrała głosowanie w sprawie odrzucenia ustawy o całkowitym zakazie aborcji. Projekt został przesłany do dalszych prac parlamentarnych, choć wcześniej znaczna większość posłów deklarowała, że odrzuci go w pierwszym czytaniu. A dlaczego projektu nie odrzucili? Stanisław Żelichowski z PSL wyjaśnił w niedzielę w radiu ZET, że to powodu parlamentarnego zwyczaju, iż „projektów obywatelskich nie odrzuca się w pierwszym czytaniu”. To dość ciekawe stwierdzenie, jeśli się zważy, że projekt Contra in vitro odrzucono w pierwszym czytaniu. Ale to nie koniec ciekawostek. Żelichowski stwierdził: „Ja nie uważam, żeby w Polsce potrzebna była jakaś wojna religijna”. Oznacza to, że troska o ludzkie życie jest sprawą religii. Skoro tak, to jakim cudem żyją dzieci ludzi niereligijnych? Przecież ci ludzie w cuda nie wierzą.

Co ty wiesz o zabijaniu

Przed głosowaniem w powyższej sprawie lewica zorganizowała przed Sejmem swoją wystawę zachwalającą aborcję. Na tę okoliczność pojawiła się tam Alicja Tysiąc z nieodłącznymi feministkami. Wystawa sprowadzała się de facto do narzekania, że wszędzie legalnie zabija się dzieci, a u nas prawie wcale i to jest źle. Było tam trochę plansz przedstawiających graficznie m.in. skalę podziemia aborcyjnego w Polsce, sporządzonych na podstawie wymyślonych „danych”. Była też i taka z opisem sprawy nieletniej „Agaty” z Lublina. Rzetelność opisu pozostawiała nieco do życzenia, na przykład zdanie: „14-letnia Agata zaszła w ciążę w wyniku gwałtu”. Owszem – taka informacja pojawiła się w „Gazecie Wyborczej”, ale szybko okazała się kłamliwa, bo ciąża „Agaty” była skutkiem całkiem dobrowolnych zajęć praktycznych z edukacji seksualnej. Jak jednak widać, kłamstwo założycielskie jest najważniejsze. Trzeba je tylko systematycznie powtarzać, a żadna prawda go nie przebije.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.