O śledztwie smoleńskim, kompromisach w sprawach bioetycznych i sporach dzielących społeczeństwo z prezydentem RP Bronisławem Komorowskim rozmawiają ks. Marek Gancarczyk i Andrzej Grajewski.
Bronisław Komorowski
PAP/Paweł Supernak
Prezydent RP Bronisław Komorowski Z wykształcenia historyk, w latach 70. XX w. działacz opozycji antykomunistycznej. Był drukarzem, dziennikarzem, kolporterem i wydawcą prasy podziemnej. W ciągu wielu lat działalności opozycyjnej był wielokrotnie aresztowany i represjonowany, w stanie wojennym internowany. Od 1991 do 2010 roku był posłem kolejnych kadencji Sejmu, gdzie reprezentował Unię Wolności, Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe, a ostatnio Platformę Obywatelską. Pełnił urząd ministra obrony narodowej oraz marszałka Sejmu. Przed rokiem wygrał wybory prezydenckie.
Ks. Marek Gancarczyk, Andrzej Grajewski: Panie Prezydencie, co Pan myśli, oglądając wrak polskiego samolotu od ponad roku leżący na lotnisku w Smoleńsku?
Bronisław Komorowski: – Myślę o moich przyjaciołach i znajomych, którzy tam zginęli, a przede wszystkim o ich rodzinach. Także o tym, czy sam widok wraku przypominającego tamto bolesne wydarzenie nie jest dla nich źródłem dodatkowych cierpień. Pewnie podobnie myśli również wielu dziennikarzy, bo trudno nie zauważyć, że coraz rzadziej widok ten gości w mediach. Dzisiaj wrak to głównie dowód rzeczowy, obiekt zainteresowania prokuratury.
Nie chodzi jednak tylko o stronę formalną tej sprawy, ale i emocjonalną. Dla wielu ludzi jest to widok bardzo bolesny.
– Właśnie o tym mówiłem. Emocje ludzkie należy szanować, ale pierwszeństwo muszą mieć potrzeby śledztwa, także śledztwa polskiego.
Czy to, że nie udało się tego wraku sprowadzić do Polski, nie jest jednak symbolem słabości polskiego państwa?
– Wrak trafi do Polski i będzie dowodem w śledztwie prokuratorskim, a w miejscu katastrofy – w wyniku mego porozumienia z prezydentem Miedwiediewem – stanie pomnik trwale upamiętniający dramat katastrofy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.