Jestem tatą – to moja kariera

Agata Puścikowska

|

GN 25/2011

publikacja 22.06.2011 00:15

Znani i lubiani, przede wszystkim ojcowie, a w kolejnych życiowych rolach – aktorzy, pisarz i dziennikarz, mówią o swoim ojcostwie i o tym, jak pracę zawodową łączyć z odpowiedzialnością za rodzinę i dzieci.

Do niedawna ojcowie istnieli: byli doskonałymi aktorami drugiego planu. Przynosili do domu pensje, wynosili śmieci. Czasem zabierali na watę cukrową. Teraz przyszło nowe. Ojciec powinien nie tylko istnieć, ale przede wszystkim BYĆ, i to nie tylko przed telewizorem, gdy Polska gra z Niemcami. Powinien BYĆ obecny w życiu dziecka. Bo jak podkreślają specjaliści od rodziny, terapeuci, psycholodzy – gdy ojciec JEST naprawdę, specjalistów nie potrzeba...

Uczę się z książek i z życia

Krzysztof Ziemiec   Krzysztof Ziemiec
Ojciec trójki dzieci, dziennikarz
fot. Jakub Szymczuk
Krzysztof Ziemiec
ojciec trójki dzieci, dziennikarz

Sporo mówi się o tym, jak trudno mamom pogodzić pracę zawodową z wychowywaniem dzieci. O łączeniu pracy zawodowej z ojcostwem właściwie się nie słyszy. Tak samo jest z poradnikami i książkami dla rodziców: dla mam jest ich wiele, dla ojców bardzo mało. Oczywiście czasem się mówi, że rodzice uczą się na błędach, czyli po prostu życie, doświadczenie i czas uczą nas mądrości. Tak jest i ze mną. Ale czasem to nie wystarcza. Dlatego cieszę się, że mogłem niedawno wesprzeć projekt skierowany do ojców. Nagrałem audiobook pt. „Wspólne odkrywanie świata”.

Myślę że forma audiobooka pozwoli zapracowanym ojcom na wysłuchanie tej książki np. w samochodzie. A warto! Sam nauczyłem się z niej wielu prostych rozwiązań, które ułatwiają mi kontakty z dziećmi, pozwalają – mimo ogromu pracy – poświęcić rodzinie czas. Gdy jestem poza domem, np. na delegacji, nie zapominam już zadzwonić do domu i porozmawiać, choć przez kilka chwil, z KAŻDYM członkiem rodziny po kolei. Dzieci wtedy wiedzą, że zawsze są ważne, a mimo mojej nieobecności czują się bezpiecznie. Natomiast gdy wracam późno z pracy i właściwie mam ochotę zasnąć w ubraniu, dokonuję wysiłku i staram się porozmawiać, spędzić choć kilka minut z każdym z dzieci. Wystarczy chwila, żeby się przytuliły, jak trzeba wyżaliły czy pochwaliły. Mamy też zasadę, że na wakacje jeździmy razem: żona, ja, dzieciaki.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.