Czy warto pytać o atom?

Tomasz Rożek

PO, PiS i PJN są przeciwne organizowaniu referendum ws. budowy elektrowni atomowej w Polsce, co zaproponował SLD. Zdaniem PSL nie ma obecnie powodu do pospiesznego przeprowadzania referendum, ale - zdaniem ludowców - społeczeństwo musi mieć możliwość zabierania głosu w tego rodzaju sprawach.

Czy warto pytać o atom?

No właśnie, kiedy społeczeństwo powinno zabierać głos? Prawdę powiedziawszy zabiera dosyć często. Przy okazji wyborów parlamentarnych, lokalnych czy prezydenckich. Społeczeństwo wybiera ludzi o konkretnych poglądach na konkretne sprawy. Czy warto więc organizować referenda? Jak najbardziej.  Te mają największy sens gdy chodzi o sprawy lokalne. Referendum ogólnopolskie jest z jednej strony wyrazem braku zaufania do polityków, a z drugiej, niechęci do podejmowania przez tych ostatnich kluczowych dla kraju decyzji. Przynajmniej w przybliżeniu.

Co może dać referendum na temat budowy elektrowni atomowej? Od wielu lat eksperci mówią jednym głosem (z nielicznymi wyjątkami), że Polsce jest potrzebna energia z atomu. Przekonują że jest bezpieczna i tania. Politycy, nie tylko z jednej opcji, podjęli już starania (wydając przecież pieniądze), by w 2020 może w 2022 roku w Polsce zaczęły pracować reaktory atomowe. To wszystko może jednak lekką ręką zostać odrzucone. Lata dyskusji specjalistów mogą być nic nie warte, gdy ktoś pokaże np. sparaliżowane dziecko i powie, że jego nieszczęście jest wynikiem pożaru w elektrowni w Czarnobylu. Media sprawę podchwycą, a niewykształceni specjalistycznie obywatele sprawy się przestraszą. I na nic tu będą wywody naukowe, które wskażą idiotyzm tego przykładu. Naukowcy będą mówili że sprawa nie jest pewna, że wszystko jest bardziej złożone, że produkcja energii w inny sposób jest znacznie bardziej ryzykowną, że…, że…

Referenda w kwestiach tak specjalistycznych jak energetyka czy biotechnologia (np. żywność modyfikowana genetycznie) wygrywa nie zdrowy rozsądek i argumenty tylko demagogia i emocje. Coś, co, gdy padnie niewykształcony kierunkowo grunt, rośnie jak chwasty. Czy zatem nie pytać społeczeństwa w ogóle?

Asekuranccy politycy coraz częściej będą pytali swoich wyborców (nie-specjalistów) o zdanie w kluczowych kwestiach  dotyczących rozwoju kraju. Tam gdzie nie zostanie zorganizowane referendum, politycy i tak kierują się opinią większości (wyrażoną w sondażach) a nie dobrem kraju i twardymi argumentami. Zdanie naukowców, specjalistów zdaje się mieć mniejszą wartość niż opinie elektoratu, często manipulowanego przez sprawnych lobbystów. W interesie wszystkich jest, by każdy obywatel, mógł zabrać świadomy głos w kwestiach technicznych, technologicznych czy naukowych. Gdy w każdych kolejnych wyborach frekwencja jest coraz niższa, mówi się o zagrożeniu demokracji. Zagrożeniem jest także to, że tak niewiele osób zdaje sobie sprawę z kierunków naszego rozwoju, z szans jakie przed nami stoją i z zagrożeń z nimi związanych.