Choć intuicyjnie nikt z nas nie lubi stresu, bez niego nie zaszlibyśmy do miejsca, w którym dziś jesteśmy.
istockphoto
Już kończy się maj. To czas egzaminów maturalnych. Przeciętnie przygotowanemu uczniowi drżą ręce, na szyi czuje krople potu. „Oj, można było nieco mniej imprezować, a więcej poczytać” – kołaczą w głowie myśli, za wszelką cenę uciekając od Słowackiego i Mickiewicza. Szybciej bije serce. Nie, nie z ekscytacji potencjalnym tematem rozprawki. To wszystko objawy stresu wywołanego silnym przeżyciem, jakim jest ten pierwszy w życiu poważny egzamin.
Nikt z nas nie lubi tego uczucia. Sama myśl o stresie budzi w nas negatywne emocje. Szczególnie gdy mamy doświadczenie stresu długotrwałego, przewlekłego. A jednak stres sam w sobie jest naturalnym mechanizmem funkcjonowania organizmu. I to mechanizmem bardzo potrzebnym, bez którego nie doszlibyśmy w świecie istot żywych do miejsca, w którym dziś jesteśmy.
„Dopalacz” ewolucji
To nielubiane przez nas napięcie nerwowe jest wrodzoną i naturalną reakcją, która szczególnie na wczesnych etapach rozwoju ewolucyjnego pełniła ważną funkcję obronną. To jeden z podstawowych mechanizmów, które pozwoliły nam przetrwać w niesprzyjającym, surowym i niebezpiecznym otoczeniu. W sytuacjach potencjalnego niebezpieczeństwa, gdy zagrożone było nasze życie (lub na przykład świeżo upolowane jedzenie), stres odpowiadał za uruchomienie procesów, które bezpośrednio przygotowywały ciało do podjęcia dużego wysiłku fizycznego, takiego jak ucieczka lub walka. Gdy na przykład w zasięgu wzroku pojawiał się niebezpieczny drapieżnik, powodował u człowieka m.in. wzrost poziomu adrenaliny, cukru (potrzebnego do krótkotrwałego, ale intensywnego wysiłku mięśniowego), szybszy oddech (zwiększający dopływ tlenu do krwi), wzrost krzepliwości krwi czy spowolnienie działania układu immunologicznego, co skutkowało obniżoną odpornością, ale też zwiększeniem rezerw energii, bo procesy odpornościowe pochłaniają jej bardzo dużo. Tak przygotowany organizm był gotowy, by walczyć o swoje lub ostatecznie uciekać. Finalnie wyszło nam to na dobre, bo jako gatunek to my mamy na Ziemi rolę dominującą.
Wraz z rozwojem cywilizacji i zmianą sposobu życia mechanizmy stresotwórcze nie zaniknęły. Są obecne w życiu każdego i każdej z nas. Problemem jednak stało się to, że w dzisiejszych czasach niejednokrotnie uruchamiają się w sytuacjach nieadekwatnych i w stopniu nieproporcjonalnym do powodujących je zdarzeń. I wtedy mechanizm, który ma nas chronić przed niebezpieczeństwem, sam może być dla organizmu niebezpieczny...
Dobry stres
Zanim jednak omówimy negatywne skutki stresu, warto zwrócić uwagę na fakt, że nie każdy stres jest zły. Mechanizm ten wciąż zachowuje swoją pierwotną celowość. I chociaż dziś raczej rzadko musimy walczyć o pokarm z rysiem czy uciekać przed niedźwiedziem, to w sytuacjach potencjalnie niebezpiecznych zdrowy organizm nadal reaguje stresem, wysyłając nam w ten sposób sygnały ostrzegawcze i przygotowując się na ewentualną konieczność fizycznej reakcji. Jest też cała masa sytuacji, w których mechanizm stresu uruchamia się nie w celu obrony przed zagrożeniem, ale dla zmotywowania nas do pozytywnego działania. Bo – warto o tym pamiętać – stresu nie wywołują jedynie zdarzenia przykre i nieprzyjemne. Stresujemy się również wówczas, gdy przeżywamy coś ważnego i dobrego. Przypomnij sobie dzień swojego ślubu lub narodzin dziecka. Dla każdego z nas to chwile, w których organizm się stresuje. Ale stres wywołują także bardziej błahe powody, takie jak wyjazd na urlop, wyjście na premierę wyczekiwanego filmu lub spektaklu, zakup samochodu czy realizacja autorskiego projektu w pracy. Za wszystkimi tego typu wydarzeniami idą nasze emocje, a im większa towarzyszy im ekscytacja, tym bardziej jesteśmy podatni na stres, wyczekując i realizując plany. Jest on jednak przede wszystkim motywujący, popycha nas do rozwoju. I ma jak najbardziej pozytywny wpływ na nasze życie i zdrowie. Badania dowodzą bowiem, że istnieje ścisły związek między naszym pobudzeniem emocjonalnym (stresem) a jakością i intensywnością naszego zaangażowania w działanie związane z pobudzeniem.
Fakt, że stres może być nie tylko destruktywny, ale też konstruktywny, opisał po raz pierwszy na początku XX wieku kanadyjski lekarz Hans Selye. Medyk ten był też pionierem użycia określeń dystres (w odniesieniu do stresu o zabarwieniu negatywnym) i eustres (tzw. dobry stres). Eustres to zdrowa mobilizacja organizmu wobec pojawiającego się wyzwania. Zdaniem Selyego mechanizm stresu ma trzy poziomy. Pierwszy i najniższy to faza reakcji alarmowej, w której organizm kumuluje swoje zasoby i możliwości do poradzenia sobie z kłopotem. W drugiej fazie – tzw. fazie odporności – organizm dostosowuje się do zmierzenia się z czynnikiem powodującym napięcie. I albo sobie z tym wyzwaniem poradzi, albo problem nas przerośnie, a wtedy stres zaczyna być dla organizmu szkodliwy, wchodząc w fazę wyczerpania. Charakterystycznymi jej objawami są pojawiające się stany lękowe, wyczerpanie psychiczne i fizyczne organizmu, a co za tym idzie – podatność na mniej i bardziej poważne choroby. Przekroczenie tej granicy sprawia, że napięcie nerwowe przestaje nas mobilizować, a zaczyna wyniszczać.
O tym, czy mamy do czynienia z dobrym czy złym stresem, nie rozstrzyga sama stresogenna sytuacja, lecz wiele zmiennych czynników. Jednym z najważniejszych jest nasze indywidualne podejście do problemu. Wystąpieniu złego stresu sprzyja złożoność zadania, przed którym stoimy, przeciągający się w czasie brak rozwiązania czy w ogóle realność pokonania danej trudności. Dla różnych zadań istnieje też różny poziom optymalnej reakcji stresowej. Im bardziej złożony jest problem, tym niższy jest optymalny poziom napięcia, ponieważ wysoki poziom pobudzenia organizmu nie sprzyja koncentracji i skupieniu, a to utrudnia znalezienie rozwiązania. Dlatego często problemem nie jest sam fakt wystąpienia stresu, ale jego zbyt duża intensywność, pewien rodzaj przeskalowania – zbyt intensywna reakcja wobec zaistniałej sytuacji.
Jak stresują się kobiety, a jak mężczyźni?
Co ciekawe, zupełnie inaczej radzimy sobie ze stresem w zależności od płci. Liczne badania na ten temat pokazują, że wśród mężczyzn i kobiet można wyróżnić pewne charakterystyczne grupy szczególnie stresujących sytuacji, a także charakterystyczne dla każdej z płci podejście do nich. Jednym z nowszych badań jest analiza ankiet rozdanych blisko 3 tys. osób, w tym 1,5 tys. kobiet i 1,4 tys. mężczyzn. Wyniki obserwacji opublikowano w czasopiśmie „Scientific Reports”. Wynika z nich, że dla pań szczególnie stresujące są sytuacje i problemy skupione wokół spraw relacyjnych, szczególnie gdy dotyczą najbliższej rodziny i przyjaciół. Stres powodują też sytuacje wynikające z dużej ilości obowiązków domowych czy próby łączenia ich z pracą zawodową. U panów problemy ze stresem mają głównie podłoże związane z wykonywaniem pracy zawodowej i niebezpieczeństwem utraty źródła utrzymania.
I chociaż kobiety doświadczają stresu częściej niż mężczyźni (co najmniej raz w tygodniu stres odczuwa 74 proc. kobiet i 60 proc. mężczyzn), radzą sobie w takich sytuacjach lepiej od panów. Wynika to prawdopodobnie z innych sposobów radzenia sobie ze stresem. Mężczyzna najchętniej wybiera ucieczkę w aktywność fizyczną, próbując odciągnąć myśli i zmęczyć organizm. Kobiety, owszem, również stosują tę metodę, jednak raczej jako rozwiązanie uzupełniające, w pierwszej kolejności natomiast szukają rozwiązań społecznych, pomocy u przyjaciół i bliskich. Panom znacznie trudniej przyznać się do problemów i tego, że z czymś sobie nie radzą. Niestety, ta trudność sprawia, że to mężczyźni częściej popadają w stres długotrwały, który negatywnie odbija się na ich zdrowiu.
Szansa na rozwój
Nie możemy pozbyć się zupełnie stresu ze swojego życia. Gdyby jednak było to możliwe, to nie miałoby najmniejszego sensu, bo reakcja stresowa jest dla naszych ciał ważnym mechanizmem obronnym. I chociaż w przewlekłej formie napięcie nerwowe potrafi zrujnować organizm, to, nie przekraczając normy, pozostaje czynnikiem podwyższającym gotowość do realizacji określonych zadań, a przez to podnoszącym jakość codziennego życia. Tego, w jakim stopniu wykorzystamy ów mechanizm, można do pewnego stopnia się nauczyć, odpowiednio wcześnie reagując na oznaki stresu i podejmując działania w kierunku rozwiązywania problemów. Jeśli jednak z jakiegoś powodu popadliśmy w głęboki, przewlekły stres, sukcesywnie wyniszczający nas od środka, wtedy nie ma na co czekać i należy skorzystać z profesjonalnej pomocy medycznej. Bo ze stresem jest jak z lekarstwem: w odpowiedniej dawce leczy, w zbyt dużej może zabić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.