Europę zaatakowało

Tomasz Rożek

|

GN 23/2011

publikacja 09.06.2011 00:15

Jest coraz więcej informacji o bakterii, która zabiła już kilkanaście osób, głównie w Niemczech. Choć mówiono, że winne są ogórki sprowadzone z Hiszpanii, sprawa jest bardziej złożona.

Europę zaatakowało Bakterie, które wywołały w Europie panikę, to zmutowany, nieznany dotąd szczep fot. istockphoto

Jedno jest pewne. To nie ogórki z Hiszpanii zawiniły. Choć badania jeszcze trwają, dzisiaj wydaje się, że za zgodny odpowiedzialne są kiełki m.in. fasoli wyhodowane w jednym z gospodarstw ekologicznych w Dolnej Saksonii na północy Niemiec. Skąd więc wzięły się ogórki i Hiszpania? Niektóre zgony wystąpiły u osób, które kupiły ogórki z Hiszpanii. Ale to za mało, by stwierdzić, że tylko one winne są epidemii. Podgrzewanie atmosfery i powielanie niesprawdzonej informacji to problem polityczny, a nie naukowy. Hiszpania wystąpiła do Brukseli z protestem i żądaniem wypłaty przez Niemcy odszkodowania za straty, jakie wywołała panika. Kilka krajów już zamknęło swoje granice dla hiszpańskich warzyw. Z tego powodu Madryt każdego tygodnia traci kilkaset milionów euro.

Kto winien?

Co zatem powoduje zakażenia? Badania trwają, a pełnych odpowiedzi nie ma. Z tego, co dzisiaj wiemy, wyłania się obraz jakiejś nieznanej wcześniej bakterii. Tak przynajmniej twierdzą eksperci Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Dotychczas mówiono, że zakażenia wywołują pałeczki okrężnicy EHEC (Escherichia coli). To bakteria, która w naturalny sposób znajduje się w naszych jelitach. Co więcej, „pracuje” tam dla naszego dobra. Pomaga trawić pokarm. Tyle tylko, że ta bakteria czasami z jelit dostaje się np. do układu moczowego. I tam jest już groźna. Poza tym niektóre szczepy E.coli są dla nas niebezpieczne. Skąd pałeczka okrężnicy mogłaby się wziąć w warzywach? Jedną z możliwości jest to, że znajdowała się nie w środku owoców czy jarzyn, tylko na ich powierzchni. A dostała się tam razem z naturalnym nawozem, którym być może polewane były rośliny. To zaledwie hipoteza, bo nikt normalny nie polewa obornikiem dojrzewających jarzyn. Robi się to, zanim zostaną one posadzone, albo w pierwszej fazie ich wzrostu. Tak czy inaczej, problemu w ogóle by nie było, gdyby owoce i jarzyny były przed spożyciem dokładnie myte.

Skąd się to wzięło?

Wszystko wskazuje na to, że groźna bakteria to nie do końca pałeczka okrężnicy. Nie do końca, bo badania wskazują, że śmiercionośny szczep jest mutacją dwóch różnych bakterii z pałeczką okrężnicy spokrewnionych. Po tzw. sekwencjonowaniu genetycznym okazało się, że bakteria mutant zawiera śmiercionośne geny, które powodują, że – jak określiła to specjalistką WHO od bezpieczeństwa żywności Hilde Kruse – jest ona bardziej złośliwa i toksyczna niż wszystkie znane szczepy E.coli.

Co nowa bakteria powoduje? Objawy są podobne do tych po zakażeniu znaną odmianą pałeczki okrężnicy, z tą tylko różnicą, że występują szybciej i są trudniejsze do opanowania. Infekcja najczęściej objawia się występowaniem biegunek i niestrawności. W skrajnych przypadkach może dojść do wystąpienia wielonarządowego zespołu hemolityczo-mocznicowego. Zwykle występuje wraz z biegunkami, choć dotyka także układu moczowego, krwionośnego i oddechowego. Często obserwuje się też objawy neurologiczne i ostrą niewydolność nerek. Jak groźna jest to choroba? Normalnie u dzieci (zespół hemolityczo-mocznicowy występuje najczęściej u małych dzieci) śmiertelność nie przekracza 15 proc. Rokowania u dorosłych są dużo gorsze. Z zupełnie wstępnych szacunków wynika, że bakteria, która spowodowała kilkanaście zgonów w ciągu ostatnich kilkunastu dni, jest jeszcze bardziej zjadliwa.

Rośnie czy spada?

Do momentu zamknięcia tego numeru „Gościa Niedzielnego” zanotowano około 20 zgonów spowodowanych zakażeniem nieznaną bakterią. Około, bo nie wszystkie testy osób, które zmarły, zostały jednoznacznie potwierdzone. Prawie wszystkie przypadki śmiertelne miały miejsce w Niemczech. Tylko w tym kraju hospitalizowanych jest w związku z podejrzeniami zakażenia nieznanym szczepem bakterii ponad 1500 osób, a prawie 500 zapadło na wspomniany wyżej zespół hemolityczo-mocznicowy. Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Z jednej strony nowe przypadki zatruć zanotowano także we Francji, Szwecji, Wielkiej Brytanii i Holandii. Z drugiej dochodzą sygnały, że w samych Niemczech liczba zachorowań spada. Według najnowszego raportu Instytutu Roberta Kocha, od czerwca nie odnotowano przypadków zakażenia. Ostatni potwierdzony Niemcy odnotowały 31 maja. To sytuacja na  6 czerwca.

Co z Polską? Polski Główny Inspektorat Sanitarny uspokaja, że choć w mediach pojawiają się informacje o zakażeniach także w Polsce, nasz kraj pod tym względem jest bezpieczny, a odpowiednie służby pracują w stanie podwyższonej gotowości.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.